Almost

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- I jak ci się podobają?- zapytałam Nicka wskazując na buty na moich nogach. Byliśmy w centrum handlowym, a akurat zauważyłam przeceny na obuwie damskie, więc postanowiłam skorzystać z okazji i jakieś kupić.

- Tobie się mają podobać, nie mi- mruknął nawet na mnie nie patrząc.

Od kilku dni miał dziwny humor. Nic go nie obchodziło. Rozumiem, że może nie jarają go buty, ale nawet nie chciał ze mną rozmawiać. 

- Możesz na mnie spojrzeć?- poprosiłam. Zrobił to z ociąganiem. Powoli staksował mnie wzrokiem. Czekałam, aż coś powie na temat przymierzanych przeze mnie nowych obcasów. Zima dobiegała końca i robiło się coraz cieplej, więc potrzebowałam czegoś ładnego i praktycznego.

- Jest ok- mruknął i wrócił wzrokiem w komórkę.

Przynajmniej tyle. Ostatnio potrafił mnie kompletnie ignorować, co oczywiście wywoływało kłótnie, które kończyły się rzucaniem talerzami.

Żartuje. Żadne z nas nie rzucało talerzami, ale po prostu nie było przyjemnie. To oczywiste. Żadna dziewczyna nie chce się kłócić ze swoim chłopakiem.

W końcu nie zważając na Nicka kupiłam te buty, które mi się podobały i wyszliśmy ze sklepu.

- Jestem głodna- powiedziałam, gdy mijaliśmy McDonald's. Wystarczyło, że spojrzałam na plakat reklamujący jakieś jedzenie i burczało mi w brzuchu.

- Jadłaś trzy godziny temu, wystarczy- mruknął wymijając mnie.

Okej teraz mnie zatkało.

- Co ty powiedziałeś?- zapytałam do jego pleców.

- Słyszałaś- warknął.

Stanęłam.

- Możesz przestać?! – podniosłam głos, więc trochę osób spojrzało na mnie zdziwione, ale ich zignorowałam. 

Teraz Nick stanął i odwrócił się w moją stronę.

-Bo pójdziesz się popłakać? – zapytał z wrednym uśmiechem. Cholera, nie poznaję go.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty ostatnio przy mnie płakałeś- wyrwało mi się. Przypomniałam sobie wieczór w Austrii, kiedy on dowiedział się o śmierci ojca. Widziałam w jego oczach lekkie zdziwienie, ale zaraz jego twarz była bez wyrazu. Posunęłam się za daleko. – Nick, ja…

- Daj mi spokój- przerwał mi.

Zabolało.

Zagryzłam wargę, żeby nie powiedzieć nic więcej, czego będę żałować i po prostu odwróciłam się i zaczęłam iść do drzwi. Nick nie krzyknął za mną. Teraz nie obchodziło go, że wrócę sama, że coś może mi się stać, chodź oczywiście nic mi nie groziło. Ale on zawsze się martwił.

Cóż, w tamtym momencie miał mnie gdzieś.

Już po kilkunastu sekundach wyszłam przez przeźroczyste automatyczne drzwi i poczułam zimny powiew powietrza. Zapięłam kurtkę pod szyję, by się nie zaziębić. Ulice były pełne samochodów, które rozświetlały na żółto i czerwono drogę. Gdyby nie ich hałas na dworze panowałaby głucha cisza. Szybkim krokiem przeszłam przez pasy nie patrząc, czy nadjeżdża jakikolwiek samochód. Już po kilku sekundach byłam na przystanku. Usiadłam na zimnej drewnianej ławeczce i całą sobą tłumiłam łzy.

To nic takiego. Oboje byliśmy zmęczeni. Jest kilka minut po 21:00. To nic. Kolejna kłótnia, po której się pogodzimy.

Oh kogo ja oszukuję? Jest coraz gorzej.

Wróciłam powoli nie śpiesząc się do domu. Musiałam wszystko przemyśleć. Może Nick zachowuje się tak, bo jest mu trudno pogodzić się ze śmiercią jego ojca. I dlatego jest taki wredny? Mało wyczerpująca odpowiedź.

Co się z nim dzieję? Przecież już było dobrze, pogodziliśmy się! Czego ode mnie oczekuje? Że będę z pokorą znosić jego komentarze na mój temat? Niedoczekanie.

Obudził mnie dźwięk dostania sms-a. Otworzyłam leniwie oczy i odruchowo spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. 7:50. Cholera, spóźnię się do szkoły.

Dosłownie wyskoczyłam z łóżka, ubrałam byle co, załatwiłam poranną toaletę, umalowałam się i łapiąc w ręce jabłko wybiegłam z domu. Po drodze do szkoły zdążyłam przeczytać wiadomość, a raczej wiadomości, które dostałam.

,,Gdzie jesteś”- od Amandy, koleżanki z klasy.

,,Jeśli nie zobaczę cię w szkole za dwie minuty, to nie ręczę za siebie”- od Zoe. Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie jak ona to mówi.

,,Musimy porozmawiać”- od Nicka. Uśmiech zszedł mi z ust. Te dwa cholerne słowa nie znaczą najlepiej.

- Patrz co mi napisał- podałam konspiracyjnie Zoe telefon pokazując wiadomość od Nicka. Zdążyłam mu już odpowiedzieć i umówiliśmy się o 16:00 w parku.

Gdy przeczytała wiadomość spojrzała na mnie zdziwiona.

- Wiesz co to znaczy- powiedziała szeptem. Siedziałyśmy w ławce na geografii, najluźniejszej lekcji, ale i tak nie zamierzałam ryzykować zabrania telefonu.  Zaczęłam się coraz bardziej denerwować.

- Wiem, ale… on nie może tak po prostu ze mną zerwać. Chodzimy ponad rok, a to, że ostatnio nie bardzo się dogadujemy, nic nie zmienia.

- Widocznie on tak nie uważa.

- Nie pomagasz- mruknęłam.

Obie na raz westchnęłyśmy, co wywołało na naszych twarzach lekkie uśmiechy. Po chwili zmieniłyśmy temat.

Co ma być, to będzie. Może on po prostu chce się pogodzić. To jeszcze nie koniec. Nie, to nie może być koniec.

Heyyy Hiii Hellow miśki :D Wiem, strasznie krótki mi wyszedł, ale następne już będą dłuższe. W sumie, to jakbym połączyła ten i poprzedni to wyszedłby przyzwoicie długi...

Hah jak myślicie, Nick zerwie z Jane?? Czy może Jane z Nickiem?? Albo wgl się pogodzą… xd Czekam na wasze komentarze <3

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro