Hide Out In My Car

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od:Harry
Do:Jane

,,Wróce później, nie wychodź nigdzie wieczorem''.

Westchnęłam zrezygnowana czytając sms od mojego lokatora. Jest strasznie opiekuńczy. Tak jak Nick... Był.
Czy u każdego faceta wzbudzam instynkt ojcowski? Hm podobno faceci wolą dziewczyny o okrągłych twarzach, bo wtedy właśnie taki instynkt się u nich pobudza czy coś. Głupie. Hmm mam okrągłą twarz? Podeszłam z zaciekawieniem do lustra. Zobaczyłam w nim zmęczoną dziewczynę z delikatnie zapadniętymi policzkami, ciemnymi worami pod oczami i rozczochranymi włosami. Wyglądałam strasznie. W jednej chwili już nie przejmowałam się tym czy mam tą okrągłą twarz, czy nie, bo wyglądałam jak trup. Co się ze mną dzieję? Nie mam ochoty jeść ani pić. Maluję bo muszę, ale już nie sprawia mi to tak wielkiej przyjemności jak kiedyś. Nie straciłam sensu życia, ale nie czułam się najlepiej. Po prostu tęskniłam. Za nim.
Dzisiaj mija dokladnie 6 miesięcy odkąd Nick zniknął. Może dlatego czuję się tak źle... Całe 6 miesięcy bez niego. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedyś nie potrafiłam przeżyć bez niego dnia, tymczasem minęło tyle czasu. 6 cholernie długich miesięcy. Postanowiłam to przepić. Umalowałam się mocno, założyłam krótką czarną sukienkę i poszłam do klubu uprzednio pisząc Harremu, że nie może mówić mi co mam robić.

***
Nie wzięłam pieniędzy, więc nie nawaliłam się w cztery dupy, tak jak planowałam, bo nie miałam czym. Wypiłam tylko jednego drinka, bo postawił mi go jakiś miły gość. Nie chciałam naciągać go na więcej, bo po pierwsze: patrząc z moralnego punktu widzenia -byłam sama w klubie ubrana w szpilki i małą czarną, a wizja mnie nawalonej, wracającej do domu o 3 w nocy w obcisłych ciuchach nie napawała mnie radością. A po drugie: blondyn, który postawił mi tego drinka wydawał sie naprawdę fajnym gościem, a alkohol w tym klubie był piekielnie drogi i nie chciałam żeby on wydawał na mnie majątek.
W pomieszczeniu było okropnie duszno, ledwo oddychałam. Czemu nie montują w takich miejscach klimatyzacji czy czegoś? Jestem pewna, że to by umiliło większości wieczór.
Wszyscy tańczyli i pili tak jakby jutro miało nie nadejść. Tylko ja siedziałam przy barze z beznadziejnym humorem. Co ja tu robię? Jutro mam wykłady na uczelni, a poszłam do jakiegoś klubu. Ale nie chciałam wracać do domu. Harry pewnie jeszcze nie wrócił z... Ej właściwie to gdzie on jest? Zniknął gdzieś na cały dzień. Dziwne.
Cóż.
Po godzinie zmarnowanej na bezczynnym siedzeniu, wyszłam z klubu. Gdy otworzyłam ciężkie drzwi wejściowe okazało się, że na dworze leje jak z cebra. Cudownie.
Zdjęłam szpilki, bo nogi mi już odpadały i zaczęłam iść do domu. Był któryś dzień października. Nie wiem który. Straciłam rachubę, ale to było bardzo prawdopodobne, że się rozpada, bo od rana widziałam ciemne chmury na niebie. Nie przejmując się deszczem szłam przed siebie. W sumie to nie miałam wyjścia. Musiałam jakoś dojść do domu.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki za mną. Odwróciłam się ukradkiem. Ktoś za mną szedł. Czemu zawsze, gdy wychodze gdzieś w nocy ktoś musi mnie zaczepić? Ale to, że za mną idzie jeszcze nic nie znaczy- uspokajałam się, po czym zobaczyłam jakąś postać przede mną. Szedł dość szybko zdecydowanym krokiem w moją stronę. Zablokowali mnie. Serce mi przyspieszyło, ale postanowiłam zachować zimną krew. Bez namysłu skręciłam w boczną uliczkę i przytuliłam się plecami do szorstkiej ściany jakiegoś budynku. Było tu tak ciemno, że niczego nie widziałam. Nawet własnej ręki. Postanowiłam więc wyrównać oddech, by nikt mnie nie usłyszał i nasłuchiwać kroków.
-Gdzie ona jest? - usłyszałam czyjś głos oddalony ode mnie o parę metrów. O cholera. Już po mnie.
-Nie wiem, może tu skręciła.- powiedział ktoś inny. Próbowałam wybadać czyje to głosy, ale ich nie znałam. To Chris? Gary? Boże! Po co wychodziłam do tego cholernego klubu? Byłabym teraz u siebie bezpieczna w domu, ale zachciało mi sie utopić smutki w alkoholu. Cholerny Nick. Dlaczego go tu nie ma do cholery?!
Nie widziałam ich, ale byłam pewna, że zaraz mnie dorwą. Co mogę zrobić? Jak zacznę uciekać, to zdradzę swoje położenie. Ale stanie tu i modlenie się by mnie nie zauważyli też nie wydaje się najlepszym wyjściem.
Postanowiłam zadzwonić do Harrego. Oczywiście pierwszą myślą był telefon do Nicka, ale wiedziałam, że on nie odbierze. Jakiś miesiąc codziennie do niego dzwoniłam i zostawiałam wiadomości, aż w koncu się poddałam. Nie ze zmęczenia, czy dumy, ale z szacunku do samej siebie.
Wyjęłam mokrą komórkę z kieszeni sukienki (to była ozdobna kieszeń, ale ja ją wykorzystałam) i trzęsącymi się rękami wybrałam numer.
-Jane? - już po pierwszym sygnale usłyszałam głos mojego lokatora ze słuchawki. Na szczęście mój alcatel działał pomimo tego, że miał styczność z dużą ilością wody.
Już wzięłam wdech aby powiedzieć mu, żeby po mnie przyjechał, czy coś, ale nagle ktoś złapał mnie od tyłu i zasłonił moje usta ręką, przez co upadł mi telefon. Wydałam z siebie stłumiony krzyk i zaczęłam mu się wyrywać. Gość (bo zakładam, że to facet, choć wszystko jest możliwe...) pociągnął mnie w przeciwną stronę niż stali tamci goście i przywarł do ściany. Już po mnie - krzyczała moja podświadomość. Miałam ochotę krzyczeć, ale nie mogłam nic powiedzieć. Ledwo brałam wdech. To przez stres. Cała się trzęsłam. Musze się uspokoić!
-Jannie, spokojnie, to ja. - powiedział cicho mój oprawca. Znałam ten głos. I tylko jedna osoba nazywała mnie Jannie.
O Boże!
-Nick? - zapytałam szeptem. Nie wierzę. Nie, to nie możliwe.
Przestałam się wyrywać.
-Teraz się skup- powiedział puszczając mnie, a po całym moim ciele przeszły drgawki. Tak długo go nie słyszałam. W jednej chwili poczułam się, tak jakbym w upalny dzień wskoczyła do zimnej wody. - Za rogiem stoi mój samochód, wejdź do niego, zamknij się od środka i schowaj się pod fotelami. Ja zaraz do ciebie wrócę i wszystko wyjaśnię. - powiedział spokojnie, ale na jednym wdechu nieprzerwanie patrząc mi w oczy. A przynajmniej tak mi się wydawało, ale było naprawdę ciemno.
-Ale.. - zaczęłam. Miałam pełno myśli, nie wiedziałam co powinnam zrobić. Wiedziałam, że ktoś mnie szukał i powinnam uciekać, ale nie widziałam Nicka tak długo...
Musiałam mu zaufać.
-Wracaj szybko- poprosiłam, pobiegłam boso do jego Jeepa i zrobiłam, to o co mnie prosił.

***
Deszcz mocno uderzał o maskę jego auta. Siedziałam w nim zamknięta od jakiegoś czasu. Nie wiem jak długo. 5 minut.. Godzinę? Nie miałam przy sobie niczego. Nawet głupiego zegarka. Cała się trzęsłam z zimna i nie tylko. Byłam mokra od deszczu, a sukienka nieprzyjemnie przykleiła mi się do ciała. Nigdy więcej nie założę czegoś takiego!
Od czasu do czasu słyszałam odgłosy walki, pojedyncze strzały, przekleństwa rzucane między jękami. Wiedziałam, że powinnam była mu pomóc.
Nie wiem skąd miałam tyle odwagi, może to przez to, że go zobaczyłam, albo upiłam się jednym drinkiem, ale w pewnej chwili było mi już wszystko jedno. Chciałam go tylko zobaczyć. Cała zestresowana otworzyłam samochód i powoli z niego wyszłam.
Wtedy wszystko działo się tak szybko.
Zobaczyłam związanego Nicka klęczącego na ziemi, a jakiś gość go kopał z całej siły.
-Nick- jęknęłam przerażona widząc to wszystko. On był cały we krwi. Co oni mu zrobili? Chłopak spojrzał na mnie, takim wzrokiem jakby chciał mi powiedzieć żebym uciekała.
Ale było za późno.
Poczułam uderzenie w tył głowy i usłyszałam czyjś krzyk, świat zaczął się kręcić. Próbowałam ustać na nogach, ale nie miałam siły. Upadłam na ziemię. Mrugałam łudząc się, że dzięki temu zniknie czarna plama przed moimi oczami, ale ona tylko się powiększała. Ostatnie, co zobaczyłam to czyjeś buty stojące tuż przede mną. To były czarne skurzane męskie obcasy.
A potem nastała ciemność.





Heyyyy miśki<3
To dopiero początek akcji :) Następny dodam niedługo i mam nadzieję, że wam się spodoba:**
Smutno mi to mówić, ale kończę już te opowiadanie. Zostało mi już tylko kilka rozdziałów i epilog.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro