Nasze Halloween

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Heyyy miśki!!! :* Teraz dodam opowiadanie booo najprawdopodobniej wróce późno. Taaaak bede zbierać cukierki. Nie wierze w te zabobony, bo jestem chrześcijanką, aleeeee nie ma bata, żebym przepuściła okazję dostania darmowych słodyczy!!!!!!!!! Tak więc tadaaam:

Poczułam, że ktoś mnie szturcha, powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz… potwora?, przerażona szybko odsunęłam się w wyniku czego spadłam z łóżka. Walnęłam się o grzejnik.  Poczułam szczypanie na nadgarstku. Spojrzałam na rękę. Zdarłam sobie skórę. Super!  Usłyszałam dobrze mi znany śmiech Nick'a. Miałam ochotę go zabić. Wstałam, pomasowałam kolano, które też ucierpiało i powędrowałam do mojego chłopaka. Zgięty w pół opierał się dłońmi o kolana i głośno się śmiał. Już nie miał na twarzy maski. Podniósł głowę by na mnie spojrzeć i gdy zobaczył, zapewne moją wkurzoną minę jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Miał bardzo zaraźliwy śmiech, więc całą sobą powstrzymywałam się by się nie zaśmiać.

- Zwariowałeś?- warknęłam i go lekko popchnęłam. W końcu wyprostował się i spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi jak niezapominajki pomieszane z kolorem letniego nieba oczami. Jego pudrowe usta formowały się w łajdackim uśmiechu.

- Dziś Halloween skarbie- zmierzwił mi włosy, więc ja też mu je rozczochrałam.

- To nie jest żadne usprawiedliwienie- warknęłam, a on się do mnie przybliżył. Zrobiłam krok w tył, więc on zrobił jeden w moją stronę. Gdy znów próbowałam się odsunąć napotkałam ścianę.

- Nie uciekniesz mi- powiedział z uśmiechem, poczułam zapach jego ulubionej kawy.

- Gdybym chciała uciec, już dawno bym to zrobiła- odparłam.  Nick przekręcił głowę w bok przyglądając mi się z zaciekawieniem.

- Cóż- odezwał się po jakimś czasie – Dobrze by było gdybym to wykorzystał, prawda?- poczułam jego ręce na moich biodrach, ja oplotłam swoje wokół jego szyi.

- Co tu robisz?- zapytałam tuż przed pocałunkiem, bo wiedziałam, że potem już nie będę myśleć trzeźwo, a musiałam się dowiedzieć po co wlazł do mojego pokoju, zamiast mnie uprzedzić wcześniej, że przyjdzie.

- Nie widzisz? Całuje cię- droczył się ze mną po czym zaczął składać na moich ustach delikatne, a jednak namiętne całusy.

Dziś zerwałam się ze szkoły, więc cały dzień spędziłam w towarzystwie Nicka. Wieczorem oglądałam z nim telewizje, ale nic ciekawego nie leciało.

- Mam pomysł- powiedział Nick, kiedy ja bez sensu przewijałam kanały.

- Hm?- mruknęłam patrząc na niego z góry. Leżał głową na moich kolanach.

- Chodźmy do kina, dziś pewnie coś fajnego grają- zaproponował. Te jego ,,coś fajnego” znaczyło oczywiście horrory. Oboje je kochaliśmy, tyle że ja się ich cholernie bałam, ale i tak je oglądałam.

- Dobra, sprawdzę repertuar – sięgnęłam po komórkę

- Nie, po co?- wstał - Idźmy na żywioł, co będzie to będzie- wzruszył ramionami. W sumie taki układ mi pasował, jak nie będzie jakiegoś fajnego filmu pójdziemy coś zjeść.

Jechaliśmy przez las, co chwile musieliśmy pokonywać ostre skręty między gęsto rosnącymi drzewami, które o tej godzinie wyglądały naprawdę strasznie. Trochę mnie to zdziwiło, że jechaliśmy taką drogą, bo nie pamiętam żebym kiedyś tu była, a jechaliśmy do kina- tam gdzie można mnie najczęściej znaleźć. W pewnym momencie Nick się zatrzymał. Spojrzałam na niego zdziwiona. Byliśmy sami, wieczorem w ciemnym samochodzie… może będzie chciał tu ze mną … nie, to Nick, a nie jakiś napalony zboczeniec. Energicznie pokręciłam głową próbując oddalić te myśli.

- Co jest?- zapytałam. Na jego twarzy malowało się zmartwienie.

- Chyba zabłądziliśmy- powiedział tylko.

-Co? Ale jak to?- nie mogłam przyjąć do wiadomości, że on mógł gdzieś się zgubić. Ten facet miał idealną orientację w terenie. Spojrzałam za szybę. Ale za dużo nie zobaczyłam, było za ciemno, wiedziałam tylko, że znajdowaliśmy się na jakiejś wydeptanej ścieżce, gdyby nie światła auta nic bym nie zobaczyła. Odwróciłam się do Nicka.

Wzruszył ramionami. 

- Chciałem pojechać na skróty- mruknął, jakby to miało go usprawiedliwić.

- Jeny, to trzeba  było jechać główną drogą- warknęłam, ale zaraz potem przypomniałam sobie, ze mogę do kogoś zadzwonić. Pomacałam kieszenie dżinsów, w których jeszcze godzinę temu była komórka.

-Matko! Nie mam komórki- przestraszyłam się- Nick! Weź swoją-poprosiłam i ten wyjął swoją z kieszeni.

Przez jakiś czas pukał i naciskał przyciski czarnego Samsunga, ale nie mógł go włączyć.  

- Cholera, rozładowała się- mruknął.

- Że co? Chyba cię posrało!- warknęłam- Nie mogłeś jej naładować?

- A ty nie mogłaś wziąć swojej?- odciął się

Skończyły mi się argumenty. W sumie to miał rację, nie powinnam wyżywać się na nim. To, że zabłądziliśmy to była nasza wspólna wina. Chodź to on prowadził…

No i co teraz? Poczułam jak serce mi przyśpiesza.

- No cóż, czas się rozejrzeć- stwierdził Nick i otworzył drzwi do samochodu.

- Zwariowałeś?- niemal krzyknęłam i złapałam go za rękę. Uśmiechnął się, ale nie dałam mu jeszcze dojść do słowa.- Tu na pewno roi się od pijaków, wilków i innych niebezpieczeństw!

- Proszę cię, o tej porze roku? Wszystko i wszyscy już śpią. – próbował mnie przekonać.

Pokręciłam przecząco głową

- Na pewno ktoś się znajdzie

- Lub coś- dodał. Otworzyłam szeroko oczy, bo mnie zdziwił.

- Jannie widzę, że się boisz- powiedział niskim głosem, w wyniku czego na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.

- Co? Ja? Proszę cię!- oburzyłam się, z czego on się zaśmiał.

- No dobra, to ty tu zostań, a ja zaraz wrócę- powiedział.

 Miałam ochotę go zatrzymać, ale nie mogłam, wiedziałam, że wtedy wyrzuci mi, że się boję, co w sumie było prawdą i on na pewno też o tym wiedział. Ale nie potrafiłam się do tego przyznać, nawet przy nim.  Tak więc wyjął kluczyki z samochodu, wyszedł z niego i zatrzasnął drzwi. Zostałam sama w ciemnościach. Myślałam, że ze świruję. Gdy tylko wyobraziłam sobie co może mi się stać, z prędkością światła wygramoliłam się z samochodu i podbiegłam do Nicka, którego ledwo co zauważyłam.

- Zmieniłaś zdanie- oznajmił z śmiechem biorąc mnie za rękę.

- Kobieta zmienną jest- wytłumaczyłam się

- Cóż, mam nadzieję, że  - w tym momencie lekko ścisnął moją dłoń- w naszym wypadku tak nie będzie

Uśmiechnęłam się

- To co jest między nami się nie zmieni- potwierdziłam i pocałowałam go w polik

A więc szliśmy tak przed siebie już jakiś czas. Słyszałam cykanie świerszczy, poza tym panowała tu grobowa cisza.

- To co?- odezwał się Nick, spojrzałam na niego. Widziałam tylko jaśniejsze części jego ubrania i jego nieziemskie oczy, dzięki księżycowi. – Dziś Halloween, dawaj jakąś straszną historię.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – mruknęłam

- Czyli się boisz?- patrzył na mnie poważny. To brzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.  Niepewna lekko kiwnęłam głową na ,,tak”.

-  Wiedziałem!- gdy to powiedział zaczęłam się denerwować. Coś planował, tylko nie wiedziałam co.

Odchrząknęłam

-Ale piśnij komuś, to po tobie !- zagroziłam, bo tylko to wpadło mi do głowy. Wiedziałam, że to nic nie da i że on nawet nie ma komu tego zdradzić, ale musiałam coś odpowiedzieć.

- Może spróbuj w drugą stronę- powiedział spokojnie, a ja zamrugałam zbita z tropu.

- W sensie?- zapytałam. Nie wiedziałam czy się oburzyć, czy kontynuować temat.

- System nagród, a nie kar- wyjaśnił, a ja się zaśmiałam

-A jaką byś chciał nagrodę ?- zapytałam uśmiechając się do niego zadziornie. Nagle stanęliśmy. On powoli- nie śpieszyło mu się -podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie. Teraz staliśmy naprawdę blisko. Jego ręce powędrowały do mojego tyłka, szybko przesunęłam je na moją talię, parsknął, ale nie schodził już nimi niżej. Poczułam jego wargi na mojej odsłoniętej szyi. Gdy dotarł nimi do mojego podbródka, szybko zgięłam nogi, żeby moje wargi mogły zetknąć się z jego ustami.

- Słyszałaś?- zapytał między pocałunkami.

Odsunęłam się do niego o parę centymetrów.

- Co?- zapytałam, a on znów mnie pocałował

- No to- odparł. Usłyszałam jakiś szelest.

- Co to?- znienawidziłam się za cienki głos

- Nie wiem- szepnął

Oboje się do siebie odsunęliśmy. Nagle znów usłyszeliśmy ten szelest, tyle że bliżej.

Nick spojrzał w tył.

- Jane- w jego głosie słyszałam napięcie.- Nie odwracaj teraz głowy do tyłu, dobrze?- patrzył na mnie poważny.

- Co? Co tam jest?- zapytałam szeptem

- Po prostu tam nie patrz okej? A teraz chodźmy- Już chciałam się odwrócić i dowiedzieć się o co mu chodzi, ale on szybko pociągnął mnie za rękę.- Chodu!- krzyknął- więc oboje zaczęliśmy biec.

- Nick!- krzyknęłam podczas biegu- Co tam jest!?

Ale on nie odpowiadał, biegłam tuż obok niego. Co chwila mijaliśmy drzewa, między którymi widziałam jakieś dziwne ruchy, w  wyniku czego przyśpieszałam. Ale to pewnie była tylko moja wyobraźnia… A może nie?

 Nie wiem jak długo tak pędziliśmy, wiem tylko że po jakimś czasie znaleźliśmy się w dziwnym miejscu.

- Gdzie my jesteśmy?- zapytałam głośno sapiąc, oparłam się o drzewo

- To cmentarz- odparł patrząc przed siebie

- Okej Nick, nie wiem o co ci chodzi, ale to nie jest śmieszne, chce wracać- oznajmiłam i stanęłam.

Chłopak odwrócił się w moją stronę poważny.

- Uspokój się, teraz po prostu musimy przejść przez ten cmentarz i znaleźć stację benzynową lub jakiś sklep- powiedział i poszedł przed siebie. Więc poszłam za nim.

Co jakiś czas zerkałam pod nogi, by przypadkiem nie wleźć na ‘czyiś teren’. Nad ziemią unosiła się upiorna mgła.

Szłam tuż obok chłopaka, ale on nagle stanął przed jakimś nagrobkiem.

- Patrz. Umarł w tym roku - wskazał na nagrobek jakiegoś mężczyzny. Szybko przeżegnałam się za leżącego w tym grobie i spojrzałam zdziwiona na Nicka.

- Wiesz, dziwnie się dziś zachowujesz.

- Co? Dlaczego?- teraz się uśmiechał.

Wzruszyłam ramionami, a on usiadł na trawie.

- Cholera, spać mi się chce- oznajmił jakby nigdy nic.

- Mi też- dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jestem zmęczona, usiadłam obok niego - I co teraz?- patrzyłam na niego

- Teraz, musimy tylko czekać aż przyjdzie duch- powiedział z lekkim śmiechem, za co dostał kuksańca w ramię

-Bardzo zabawne- mruknęłam przewracając oczami.

- Ej, co tam jest?- patrzył za mnie ze zmarszczonymi brwiami. Odwróciłam się. Ktoś lub coś szło w naszą stronę.

- Nick?!- zapytałam zaniepokojona. Oboje wstaliśmy.

To coś wyglądało jak clown i niosło duży młotek. Stał z pięć metrów od nas, ale go widziałam, dzięki latarniom.  Patrzyłam na tego gościa oszołomiona. Miałam ochotę się śmiać, ale też krzyczeć. Nie byłam zdolna się ruszyć.  Nagle zobaczyłam, ze ktoś leży pod jego nogami. To był człowiek. Pewnie nieprzytomny. Ten cały clown spojrzał mi w oczy po czym zamachnął się i wcelował w  człowieka, w wyniku czego rozprysnęła się krew.

Wydałam z siebie niepochamowany pisk i zaczęłam biec przed siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że ten clown za mną biegnie. Jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Nie mogłam znaleźć Nicka, patrzyłam na wszystkie strony szukając go. Nagle poczułam, że się o coś potknęłam i zaczęłam runąć w dół. Upadając trafiłam na coś twardego, co zderzyło się z moją głową. Zamknęłam oczy.

Zaraz potem usłyszałam czyjeś krzyki. Ktoś mną szarpał.

- Jane!? Jane?! –zdziwiona otworzyłam oczy. – Cholera, Jane! Jak mnie przestraszyłaś!- zobaczyłam przerażoną twarz Nicka. Nie widziałam do końca wyraźnie.

Kątem oka zobaczyłam tamtego clowna. Miał bladą twarz przybrudzoną krwią, a jego czerwone usta formowały się w szerokim uśmiechu. Chciałam uciec, ale nie miałam sił.

- Nick!- krzyknęłam.- On jest za tobą! - chłopak odwrócił się i zobaczył mojego oprawce, pociągnął go za twarz i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to była maska.  Zobaczyłam Alex'a. Zrozumiałam, ze to był tylko głupi żart. Usiadłam.

- Czy was do końca posrało?!- krzyknęłam wkurzona

Nick chyba musiał zobaczyć, że już ze mną wszystko dobrze, bo mam tyle siły, żeby się na niego wydrzeć, więc się uśmiechnął.

Szybko wstałam, w wyniku czego zakręciło mi się w głowie. Nick mnie złapał.

- Zostaw mnie- warknęłam

- Mam cię puścić?- jego twarz znajdowała się tuż obok mojej. Poczułam na ustach jego ciepły oddech.

- Tak, nie dotykaj mnie- powiedziałam stanowczo i najciszej jak to możliwe przełknęłam ślinę.

Podniósł wysoko brwi.

- Cóż nie wydaję mi się, żebyś tego nie chciała

- Ależ właśnie tego nie chcę- burknęłam

- Udowodnij- patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami

- Jak?- zapytałam zdezorientowana

Musnął moje usta, w krótkim pocałunku i się dosunął. Przybliżyłam się do niego i już chciałam oddać mu pocałunek ale moja silna wola wygrała. Moje usta uformowały się w zwycięskim uśmiechu.

 Nagle poczułam pulsowanie w głowie- złapałam się za nią.

- Boli cię?- zapytał

- Nie gilgocze- mruknęłam zła, bo gdyby nie on i ten jego głupi żart nic by mi nie było.

Zaśmiał się lekko

- Chyba powinniśmy cię zawieść do szpitala- powiedział poważnie.

Nienawidziłam szpitali.

- Nie, nic mi nie jest, dobrze się czuję- skłamałam, bo nie zamierzałam nigdzie jechać, oprócz domu.

Nick niestety nie był przekonany.

- Jak jutro będę się źle czuć, to pojadę, ale dziś jedyne czego chcę to spać- odparłam.

- Cóż, dobrze- powiedział, co mnie zdziwiło. Myślałam, że będzie się ze mną jeszcze chwilę kłócił. Ale widocznie sobie odpuścił. Powędrowaliśmy do samochodu, który znajdował się niedaleko. Alex musiał go wcześniej tam zaparkować i  prowadził, a ja z Nickiem usiedliśmy na tylnych siedzeniach. Po namowach Nicka położyłam się, a moja głowa leżała na jego kolanach.

Godzinę później, gdy usypiałam słyszałam głos Alex' a.

- Jesteśmy na miejscu- oznajmił. Spojrzałam za szybę. Znajdowaliśmy się na parkingu przed przychodnią. Spojrzałam wkurzona na Nicka.

- Co jest?- zapytał z uśmiechem.- Myślałaś, że tak łatwo odpuszczę?

Po wizycie u lekarza, na szczęście okazało się, że nic mi nie jest, po prostu byłam zmęczona. Nick zawiózł mnie pod mój dom. Ku mojemu zdziwieniu wysiadł razem ze mną, a Alex odjechał.

- Zostajesz na noc?-zapytałam patrząc na niego

- Ktoś musi cię pilnować- wysłał mi zadziorny uśmiech

Pokręciłam z uśmiechem głową.

- Kocham cię- mruknęłam, gdy mnie objął.

- Co?- droczył się ze mną

- Przecież wiesz- szepnęłam i poczułam jak lekko trzęsą mi się ręce ze zdenerwowania.

- Też cię kocham- odparł, a mi serce sto razy szybciej zabiło. On zawsze będzie wywoływał u mnie takie uczucie. Chciałam, żebyśmy zostali tacy na zawsze. Cieszyłam się każdą chwilą spędzoną z nim i chciałam widzieć go codziennie , bo wiedziałam, że to nie będzie trwało wiecznie.

Tylko nie wiedziałam jednej rzeczy:

Przy nim nie jestem bezpieczna

nigdy nie byłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro