Pendolino

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Słyszałem , że ze szukasz lokatora. - usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Harrego uśmiechającego się do mnie przebiegle. Nie wiem co tu robił o tej godzinie w parku, ale widocznie miał do mnie jakąś sprawę , bo była 7 rano, a mogłam się założyć że on o tej godzinie normalnie by spał . Zamknęłam rysownik i zdjęłam go z kolan kładąc zeszyt na trawie. - Znam kogoś kto by się nadawał - dodal siadając naprzeciwko mnie.
Zmierzylam chłopaka wzrokiem i usiadłam po turecku dalej opierajac się o drzewo.
-Naprawde, kogo?-zapytałam choć od razu wiedziałam, że chodzi o tego szczerzącego się palanta siedzącego naprzeciwko mnie.
-A taki Harry Styles, ale pewnie nie znasz - powiedział uśmiechając się szerzej ukazując urocze dołeczki. Zaczęłam bawić się trawą, była śliska od rosy, siedziałam na bluzie, więc pewnie nie mialam mokrego tyłka , ale Harry z pewnością będzie miał pamiatke na spodniach.
- Chcesz ze mna zamieszkac? -to nie było pytanie, ale raczej stwierdzenie. Staksowałam go spojrzeniem. Właściwie to nie był taki głupi pomysl. Znałam go i nie musiałabym szukać jakiegoś obcego czlowieka na lokatora, ale on...jest facetem. Nie będę z nim mieszkać. Bo.. Bo to Harry. Zboczony Harry z dziwnymi pomysłami. Mimo, że nie znaliśmy się długo zdążyłam zauważyć że mam do czynienia z dość dziwnym człowiekiem. Styles miał wiele przygód z dziewczynami, znał się na nas jak mało kto, był zawsze dziwnie wesoly i pozytywnie nastawiony do świata. I.. Nie wiem. Po prostu dziwnie by mi było z nim mieszkać.
-Cholera, to zabrzmiało tak poważnie -zaśmiał się. Pokreciłam głową i otworzyłam rysownik, by dokończyć to, co skonczylam. Rysowałam ludzi z emocjami. Dziewczynę z papierosem- znużenie. Starszego mężczyznę z krwawiacym sercem - żałobę. Uśmiechniętą nastolatkę trzymającą puchar- spełnienie, płaczące dziecko-tęsknotę, i poważnego chlopaka ze zmarszczonymi brwiami z bronią w dłoni, ktory kogoś mi przypominał- strach i tajemnice.

***
-Bedzie mi ciebie brakować - uścisnęła mnie mocno Lucy. - Nie wiem jak sobie bez ciebie poradzę - wyznała tuląc się do mnie.
-Nie umieram tylko wyjeżdżam -zaśmiałam się. - Będę was odwiedzać . - dodałam odsuwając się od niej i patrząc na Zoe, rodziców, Amy, Harrego i Zacka. Wszyscy stali na słońcu na peronie tuż przede mna szczerze zasmuceni, ale z lekkimi uśmiechami, więc nie bardzo wiedziałam czy cieszą sie z mojego wyjazdu, czy smucą. Ale wolałam się nie pytać, bo jestem pewna, że wybraliby tą pierwszą opcję tylko po to by mi pojechać.
Wzięłam swoją walizkę i bagaż podreczny, jeszcze raz przejechalam wzrokiem po najbliższych mi osobach, usciskałam wszystkich po kolei (oprócz Harrego bo z nim spotykałam się za tydzień, gdyż zostal moim oficjalnym lokatorem) i weszłam do pociągu, który miał mnie zawieść do stolicy.
Wyjęłam z tylnej kieszeni bilet i spojrzałam na numer mojego miejsca. Siedzenie 37, rzad D. Schowałam spowrotem bilet, przepchałam się przez kolejkę ludzi , odłożyłam ogromną różową walizkę i usiadłam na soim miejscu obok jakiegoś bruneta. Ledwo poradziłan sobie z tym bagażem, bo nie dość, że był ogromny, ponieważ miałam tam praktycznie wszystko, zaczynajac od małej patelni i garnka, przez ubrania, po kosmetyki i jedzenie, to jeszcze ważył sporo.
Nie siedziałam przy oknie, więc nie mogłam zobaczyć moich przyjaciół, kiedy odjeżdżałam. Westchnęłam i wyjęłam z torebki słuchawki i komórkę żeby przestać myśleć.
Jakąś godzinę później, znudzona jazdą wyjęłam rysownik i zaczęłam go przekartkowywać mając nadzieję, że dostanę od tego weny. Ale nie podziałało. Po raz kolejny westchnęłam. Zamknęłam gruby zeszyt i oparłam głowę na ręce. Ale nuudy. Ukradkiem spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie. Brunet robił jakieś zadania z fizyki. Próbowałam wybadać w której klasie liceum może być patrząc na zadania, ale sama nie przykładałam się do zajęć z fizyki, więc nie miałam pojecia.
-Praca domowa? - zapytałam go wskazując na plik kartek nad którymi się pochylał. Podniósł spojrzenie na mnie. Czarne oczy staksowaly mnie wzrokiem.
-Ta- mruknął w końcu. Może musiał zobaczyć z kim ma do czynienia. Pewnie gdyby zobaczył brunetkę z aparatem na zębach zignorowałby mnie. Chłopak wrócił do zadań mając mnie w dupie. Cóż. Albo był zbyt nieśmiały żeby zacząć rozmowę , albo zbyt przemądrzały. Wzruszyłam ramionami i zajęłam się innymi pasażerami pendolino. Naprzeciwko mnie siedziała jakaś para, mieli ok. 30 lat. Ale nie byli małżeństwem, bo nie widziałam obrączek. Tuz przed nimi siedziało chyba dwóch chłopaków. Brunet i blondyn. Chyba ogladali jakiś film na słuchawkach. Moze sie do nich przyłącze? Ta, ciekawe gdzie usiądę. Huh co ja mogę tu zrobic? Spojrzałam na gościa siedzącego za parą 30-to latków. Jadł jakiegoś rogala. Uuu jedzenie. Jest tu jakaś kawiarnia? Chyba powinna.. Więc idę się przejść. Wzięłam torbę i wstałam z siedzenia. Oczekiwałam, że parę osób zwróci na mnie uwagę, bo jako jedyna od początku jazdy ruszyłam się z miejsca. Tymczasem mieli mnie w dupie. Nie to nie. Kawiarnia powinna być w ostatnim wagonie, więc i tam powędrowałam.
Gdy ją znalazłam z nudów zagadałam do przystojnego kelnera, kupiłam kawę i wróciłam na moje miejsce.

***
Usiadlam zdyszana na walizce. Uff wspięłam się na 3 pietro z kilkudziesięcio kilogramowym bagażem. No nieźle. Nie zamierzałam jechać windą. Nienawidzę ich. Co dokładniej oznacza, że się ich boję. Ale oficjalna nazwa to niechęć do nich. Tak wiec otworzyłam drzwi kluczem, który wcześniej wyjęłam ze skrzynki na listy. Dziewczyna, która odsprzedała mi te mieszkanie zostawiła klucze w otwartej skrzynce pocztowej, co nie było dość mądre zważając na to, że każdy mógł je sobie wyjąć. Ale na szczęście jedyną osobą, ktora to zrobiła byłam ja.
Weszłam do niewielkiego pokoju. Był juz umeblowany, każdy mebel był biały, tak jak ściany. Tylko podłoga bez żadnego dywanu była ciemno brązowa. Wow, będę musia coś z tym zrobić, bo czuję się jak w psychistryku. Wyjechałam z walizką do środka, odłożyłam torbę, zamknęłam za sobą drzwi na dwa spusty i otworzyłam wszystkie okna żeby przewietrzyć mieszkanie. Po czym usiadłam na miękkiej kanapie.
Po krótkiej drzemce zaczęłam się rozpakować.
Gdy walizka była już całkowicie pusta zjadłam obrzydliwą kanpkę z szynką i serem, zrobioną przez moją mamę na drogę i postanowiłam się rozejrzeć po okolicy.


Heyyy jestem teraz w sql i zaraz będę dekorować salę na bal gimnazjalny xd Pisałam ten rozdział na lekcjach na komórce, więc jeśli są jakieś błędy to przepraszam. Następny będzie niedługo i nie martwcie się, to nie koniec Nicka :***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro