Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Właściwie to jak masz na imię?- zapytał. Leżeliśmy w ciemności, ja w łóżku on na kanapie. Była już jakaś 23, więc powoli zasypiałam.

-Nie obchodzi mnie twoje imię, więc dlaczego ma cię obchodzić moje?- odparłam szybko. Nie znałam go i chciałam, żeby to tak zostało.

- Cały czas zła?- zapytał i ziewnął.

-A żebyś wiedział- też ziewnęłam.

Chwilę leżeliśmy w ciszy. Oboje analizowaliśmy naszą rozmowę. Hmm w sumie może poda mi prawdziwe imię i gdy będę zeznawać policji powiem im też jak się nazywał albo przynajmniej jak się innym przedstawiał... zawsze coś.

- Jane- powiedziałam po chwili. Miałam nadzieję, że jak ja się przedstawię, on też to zrobi. Tego wymaga kultura.

-Co?- musiał usłyszeć, bo powiedziałam to wyraźnie, więc mu po prostu wyjaśniłam

-Tak się nazywam- mruknęłam.

-Nick- też się przedstawił.

- Nick- powtórzyłam szeptem, jeszcze nigdy nie poznałam nikogo z takim imieniem.

 Westchnęłam hmm może teraz na chwilę zakopiemy topory wojenne...

-Naprawdę coś nam grozi?- spojrzałam na niego, on też na mnie patrzył. Jedyne co widziałam, to jego oczy w których odbijało się światło księżyca.

- Nie martw się. Jak będziesz się mnie trzymać nic ci nie będzie- zapewnił co mnie trochę zdziwiło. Może był zbyt zmęczony, żeby się ze mną droczyć. W sumie to dobrze, że nie próbował mnie wkurzyć. Zastanawiałam się chwilę czy mówi prawdę, ale w końcu chyba mu uwierzyłam. Mogłam po raz setny zapytać się go po co mu ja, ale byłam naprawdę zmęczona- Dobranoc- usłyszałam po chwili ciszy

-Dobranoc- odpowiedziałam cicho i szybko zasnęłam.


***

- Pobudka!- usłyszałam czyjś głos. Postanowiłam go zignorować.- No już wstawaj!- nie poddawał się.

- Mhm- mruknęłam, by się odwalił i przekręciłam się na drugi bok.

- Nie mamy czasu, obudź się.

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Nicka, stał nade mną. Mój oprawca. No tak. Przeleciałam wzrokiem po całym pokoju, dalej byłam w Czechach, uprowadzona. Przez te kilka godzin snu myślałam, że jestem w domu, ale dalej tu tkwiłam. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. 

"Dasz radę"- pomyślałam i wstałam.

- Musimy jechać- oznajmił chłopak, po czym dał mi nowe ubrania.

Poszłam do łazienki się przebrać. O dziwo przy lustrze leżała czysta szczoteczka do zębów i pasta. Skorzystałam z nich. Gdy się przebrałam i wyszłam z łazienki zobaczyłam, że Nick ma na sobie czarny, skórzany kombinezon na motor.

Spojrzałam na niego pytająco.

- Musimy pojechać motorem- odparł, a ja pokręciłam przecząco głową. Nie będę z nim jechać tą głupią maszyną. Dawca nerki się znalazł.

-Nigdzie nie jadę!- oznajmiłam i na potwierdzenie tych słów usiadłam na łóżku.

-Co jest? Boisz się?- podszedł do mnie z uśmiechem.

- Odwal się co?- warknęłam. To chyba nie dziwne, że się bałam. Nie znałam go i preferowałam pojazdy na czterech kółkach.

Podniósł wysoko brwi.

-Nie boje się jakiegoś debilnego motoru, po prostu ci nie ufam, jasne?- mimo wszystko nie mogłam przyznać na głos, że się czegoś boję. Byłam za dumna.

- Oczywiście- odparł sarkastycznie.

- Nie boje się!- powtórzyłam.

- Chcesz przekonać mnie czy siebie?- zapytał. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Próbuję przekonać ciebie, ciołku.

-Udowodnij- chciał mnie sprowokować. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i lekko przechyloną głową.

- Zapomnij- mruknęłam.

-Widzisz?- na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmieszek.

-Nick!- warknęłam, a ten porostu podszedł do mnie bliżej, wziął mnie pod łokieć i wyprowadził z pokoju.

- Nie dotykaj mnie- warknęłam, on to zignorował, więc spróbowałam mu się wyrwać. Nic z tego, dalej mnie trzymał.

W końcu niestety wyszliśmy z pomieszczenia, Nick dał mi moją torebkę i zjechaliśmy windą na dół.

Gdy znaleźliśmy się na parkingu założył mi kask i pomógł mi wejść na motor.

- A ty gdzie masz kask?- zapytałam gdy on miał wejść na maszynę.

- Mam tylko jeden- odparł.

- Co? Nie, jak coś się stanie, to... -przerwał mi. Nie mam pojęcia czemu się o niego martwiłam, to był chyba taki odruch.

- Nic mi nie będzie- zapewnił.

- Nie wiesz tego- nie dawałam z wygraną.

- Od kiedy to ty się tak o mnie martwisz?-zapytał. Patrzyłam na niego próbując wymyślić jakąś odpowiedź. Po prostu tak miałam, przejmowałam się o wszystko i o wszystkich. I szczerze, to nie wiem ile tak staliśmy wpatrzeni w siebie, ale w końcu spuściłam wzrok i poczułam, że on się uśmiecha. Po chwili on już siedział na motorze. Zmusiłam się by objąć go rękami w talii, aby nie spaść. Gdy ruszył, mocno go ściskałam, ale on nie narzekał. Zamknęłam oczy. Jechaliśmy strasznie szybko. Podczas drogi próbowałam wymyślić jakiś plan jak od niego uciec. Nie miałam pojęcia gdzie teraz mnie wiedzie i co chce ze mną zrobić. Powinnam uciec w nocy, gdy spał.

Cały czas mocno się go trzymałam, ręce mnie strasznie bolały, ale bałam się rozluźnić uścisk. Przytuliłam się do niego maksymalnie i jechałam z zamkniętymi oczyma. 

- Jesteśmy na miejscu- zawiadomił mnie po jakimś czasie, po czym skręcił na parking. Byliśmy przy restauracji ,,Bonjorne". Była dość duża, wokół niej rozsypane były kamienie, to nie był zwykły żwir. Każdy kamień był idealnie gładki. Okna były zasłonięte bordowymi zasłonami, trochę dziwne...  Gdy zeszłam z motoru o mało się nie przewróciłam, nogi mi ścierpły, ale dałam radę iść.   

-Co to za restauracja?- zapytałam. Wydawała się bardzo droga.

- Jedyna w swoim rodzaju- odparł i zaprowadził mnie do środka.

W środku było jeszcze bardziej wystawnie niż na zewnątrz. Czerwone, obrusy, świece... było romantycznie. Cholera!

Jakaś kelnerka przy kości i w podeszłym wieku do nas podeszła, a wtedy Nick wziął mnie za rękę. Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten popatrzył na mnie jakby chciał mi coś wytłumaczyć. Postanowiłam na razie nie wyrywać ręki. To było takie dziwne- trzymać go za rękę... takie przyjemne... ugh co ja gadam?

- Stolik dla dwóch osób?- zapytała- Od początku lutego mamy zniżkę.

- Tak, o dobrze się składa, prawda, kochanie?- Nick spojrzał na mnie.

Uniosłam wysoko brwi patrząc na niego z zażenowaniem. Mógł mi wcześniej powiedzieć, że mamy udawać parę, co z tego, że się domyśliłam. Nie zamierzałam mu tego ułatwiać. Sam jest sobie winien.

-Dobrze, to zaprowadzę was do stolika- powiedziała zakłopotana kelnerka i poszła w głąb restauracji, a my za nią.

Nick mnie objął. Okej tego było już za wiele.

-Co ty robisz?- szepnęłam do niego i spróbowałam zdjąć jego rękę z moich pleców.

- Rób co mówię- odszepnął

Kobieta, która widać miła już za sobą lata młodości pokazała nam stolik, po czym się za siebie obejrzała patrząc na nas dziwnym wzrokiem jakby słyszała nasze szepty, a Nick przyciągnął mnie do siebie i zaczął mnie całować. Kelnerka odeszła, a ja odepchnęłam Nicka.

Na szczęście w Sali, w której się znajdowaliśmy nie było nikogo, byliśmy sami... nie licząc dwójki staruszków w kącie, ale oni na pewno niczego nie słyszeli.

- Ci ty sobie wyobrażasz?- usiadłam naprzeciwko niego, bo on już zajął miejsce.

- To jedyna restauracja bez kamer, kpw? Tylko dla par, musiałem coś zrobić by nam uwierzyli, że chodzimy. – patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami, a mi serce szybciej zabiło. Co mnie jeszcze bardziej rozzłościło.

- Nie sądzę, żeby każda para cały czas się obejmowała i całowała przy wszystkich.

- Okej, trochę mnie poniosło- przyznał

- Trochę?- patrzyłam na niego wkurzona. Matko kim on jest?

- Och, daj spokój. Nic ci nie jest, żyjesz itp.

- Tak, żyję, ale cały czas jestem mimo woli całowana, zgadnij przez kogo?

- Myślisz, że ja też lubię się z tobą całować?- lekko podniósł głos.

Otworzyłam usta wkurzona i już chciałam mu odpowiedzieć, gdy wróciła kelnerka. Wtedy ten idiota złapał moją rękę która leżała na stole. Zagryzłam wargę od środka by nie wybuchnąć.

- Proszę- podała nam menu – będę za 5 minut.

Nick kiwnął głową i kelnerka odeszła.

Wyrwałam mu swoją rękę.

- Ile razy mam ci powtórzyć żebyś mnie nie dotykał, a tym bardziej nie całował!- kontynuowałam.

- To pierwsze, co przyszło mi do głowy.

- To żadne usprawiedliwienie. Hmm skoro tak bardzo nie cierpisz mnie całować czemu cały czas to robisz?!- na moją twarz wdarł się uśmiech.

- Sama sobie na to odpowiedz- uśmiechnął się zalotnie.

Prychnęłam.

Chłopak spojrzał na menu.

- To co ci zamówić?- zapytał.

- Nic-mruknęłam

-Co?- podniósł wzrok znad karty na mnie.

-Ty sobie zjedz, a ja, pozwolisz, że wrócę do domu.- powiedział ironicznie i wstałam, ale on mocno pociągnął mnie za rękę. Wróciłam na swoje miejsce.

-Spróbuj tylko wyjść, a pożałujesz.- zagroził.

Nie odpowiedziałam.

 Gdy kelnerka do nas podeszła, Nick złożył zamówienie, poprosił o kurczaka z sałatką i frytkami.

- A co dla pani?- zapytała się mnie. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale Nick mnie wyręczył.

-No właśnie mamy mały problem. Ona chce się odchudzać- powiedział.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Och, ta dzisiejsza młodzież. Złotko, uwierz mi jesteś chudziutka. Przyniosę ci spaghetti na koszt firmy- powiedziała z uśmiechem i szybko odeszła.

- Ty pokrako!- spojrzałam na Nicka.

- No co?- widać, że go to bawiło- jeszcze mi zemdlejesz!

Spiorunowałam go wzrokiem i zaczęłam oglądać się po restauracji. A co jeśli on jest jakimś cholernym mordercą... chce mi wyrwać nerkę czy coś... a może tak jak myślałam na początku chce mnie dupek wykorzystać... nie, dawno byłoby po sprawie... Chciał tylko mojego samochodu... mógł mnie gdzieś zostawić po drodze... On chce czegoś ode mnie...

- Byłeś tu kiedyś?- zapytałam.

-Tak- odparł, a mi serce zaczęło szybciej bić. W głowie miałam wodospad myśli. Zabiera tu każdą uprowadzoną... Nie wrócę do domu... po cholerę uciekałam z domu... On mnie gdzieś wywiezie, przecież już mnie wywiózł... Gdzie ja jestem?... Przecież mogłam uciec... Zapytałabym kogoś o drogę... Nie, nie mam kasy... Już po mnie...

Nick zaczął mi się dziwnie przyglądać. Przypomniałam sobie, żeby się lekko uśmiechnąć. Miałam po mamie urodę, gdy się nie uśmiechałyśmy wyglądałyśmy jakby nas coś bolało...

- Z kim?- zapytałam i starałam się by zabrzmiało to niewinnie, dlatego nie patrzyłam się w jego stronę tylko oglądałam restaurację, Nick nic nie odpowiedział. Strach przeminął, ale zastąpił go gniew.

Oparłam łokcie na stole i zbliżyłam swoją twarz do niego.

- Gadaj- szepnęłam ostro.

- Zmuś mnie- też szeptał.

Przechyliłam głowę w bok zamyślona.

- Wiem, że coś ukrywasz, to tylko kwestia czasu aż się dowiem- powiedziałam. To miało podświadomie utwierdzić go w myśli, że zostaniemy jeszcze jakiś czas razem.

Niedoczekanie.

Po chwili dostaliśmy jedzenie. Pierwsza skończyłam jeść.

-Muszę do łazienki- skłamałam. Nick kiwnął głową pokazując mi w którą stronę iść. Wzięłam torebkę i ruszyłam w stronę brązowych drzwi.

Zamykając je za sobą popatrzyłam ostatni raz na Nicka. Serce mi przyśpieszyło. Przecież musisz od niego uciec. Spokojnie- mówiłam do siebie- zaraz wyjdziesz na świeże powietrze i zapytasz kogoś o drogę. Wszystko się jakoś ułoży.

Już 3!! dzieje się trochę więcej i Jane powoli oswaja się w towarzystwie Nicka... Przez najbliższy tydzień nic nie wstawię, bo jadę na obóz, więc starałam sie żeby ten rozdział był trochę dłuższy. Mam nadzieję, że wam się podoba ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro