Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Heyyy wszystkim. Uff w okńcu piątek, postaram się dodać 6 rodział może w niedzielę? W dni powszednie raczej nie będe miałą czasu na pisanie...  No cóż.. nie będe sie rozpisywać, troszku nudniejszy rozdział, ale obiecuję, że niedługo wszystko sie rozwinie i będzie ciekawiej. Miłego czytania ;) I chciałm podziękować za gwiazdki i komentarze, nie mam ich jakoś strasznie dużo, ale sprawiają, że chę pisać kolejne rozdziały i poprawiają mi humor ;)

 

Gdy się obudziłam zobaczyłam, że moja kostka była zabandażowana, przez chwilę miałam ochotę zdjąć bandaż, ale gdy ruszyłam nogą tak mnie zabolała, że wolałam jej nie dotykać.

Pokój, w którym się znajdowałam nie był duży, ale nie był tez mały.  Miał jasno niebieskie ściany i białe, stare meble. Na środku pokoju znajdowało się ogromne okno, pewnie zablokowane. Poza tym niczego tu nie było. Ściany były kompletnie puste, gdybym tylko miała siłę i chęci oraz możliwości nakleiłabym na tą gołą ścianę wszystko co się da. Nienawidziłam takiej pustki.

 Cały dzień siedziałam w kącie. Nic nie jadłam, Nick się wkurzał, ale nie obchodziło mnie to. Większość dnia przespałam.

- Jedz!- kolejny raz przyniósł mi jedzenie do pokoju.

Nic nie odpowiedziałam, a on postawił mi je na biurku.  Poczułam zapach ciepłych ziemniaków, zaburczało mi w brzuchu, ale to zignorowałam. Może mnie wypuści jak nic nie będę jeść, albo gdy będę przymierać z głodu zawiezie mnie do szpitala i będę mogła jakoś uciec.

- Przynajmniej coś wypij!- podszedł do mnie, a ja wtopiłam się w ścianę.

- Spadaj!- warknęłam gdy był już przy mnie.

On przytrzymał mnie za podbródek i wlał mi wodę do ust. Zachłysnęłam się.

- Zostaw mnie!- jęknęłam.

On nic nie odpowiedział tylko wyszedł. Powinnam się mu wyrywać, krzyczeć jakoś próbować ucieczki.., ale nie miałam siły. Może dał mi jakiś narkotyki? Ciągle chciało mi się spać, nie rozumiałam tego. Kim on właściwie jest? Osiągnął pełnoletność, to chyba powinien pracować… o co w tym wszystkim chodzi?

Niczego nie rozumiałam. Ale nie miałam siły na dalsze rozmyślenia, po prostu zasnęłam. W kącie czułam się trochę lepiej, tak jakby on nie mógł mnie dosięgnąć, choć wiedziałam jaka jest prawda, ale i tak tam było lepiej niż na łóżku.


Gdy się obudziłam był już ranek, pierwsze co zobaczyłam to białe biurko, które znajdowało się naprzeciwko mnie. Gdy zasypiałam one też tam stało, ale coś się zmieniło. Wstałam i do niego podeszłam. Na biurku leżał zeszyt i parę ołówków z gumką do ścierania. Uśmiechnęłam się lekko, że przynajmniej to mi dał, to znaczy, że pamiętał… Szybko pokręciłam głową próbując wyrzucić te myśli z głowy. Musiałam jakoś uciec. Spojrzałam na drzwi. Z ciekawości sprawdziłam czy są zamknięte. oczywiście były. Westchnęłam zrezygnowana i poszłam do łazienki. Gdy załatwiłam poranną toaletę usiadłam na łóżku i myślałam nad planem ucieczki. Miałam dużo pomysłów, ale żaden się nie nadawał. Nie było tu żadnego krzesła, lampki ani niczego czym można by zbić szybę w oknie, choć pewnie i tak nie dałabym rady wyskoczyć, bo znajdowałam się na pierwszym piętrze. Jeszcze bardziej rozwaliłabym sobie kostkę.

To dziwne, bo gdy pierwszy raz znalazłam się w tym pokoju było dużo różnych rzeczy, teraz było tu pusto. Nick musiał usunąć niektóre przedmioty z tego pokoju. Wstałam i z czystej ciekawości przeszukałam cały pokój, ale wszystkie pułki były puste. Kiedy on to zrobił?

W końcu położyłam się na łóżku i odpłynęłam.  

Obudziły mnie jakieś stukania. Nick był w pokoju.

- Która godzina?- zapytałam po czym ziewnęłam.

-15:00. Wczoraj o tej godzinie jeszcze spałaś- odparł, nie wiem po co mi to powiedział, ale ok.

- Co robisz?- usiadłam na łóżku i przeczesałam ręką włosy

- Byłem tu już dwa razy, ale spałaś. Jesteś głodna?- patrzył na mnie taki idealny, w czarnym tiszercie opinającym jego umięśniony brzuch i niebieskich startych dżinsach.

-Nie- skłamałam przyglądając mu się.

-Musisz coś zjeść!- podszedł do mnie.

- Nie chcę- mruknęłam.

Westchnął.

Wiedziałam, że mnie nie przekona, jestem zbyt uparta, jak coś sobie postanowię to muszę tego dokonać.

- Co mam zrobić żebyś coś zjadła?- nie wiem jak mógł mnie o to pytać, przecież to oczywiste.

 -Wypuść mnie!- powiedziałam.

- Nie mogę- wzruszył ramionami.

- Bo?- czy to takie trudne podwieźć mnie na byle jaki przystanek? Poradziłabym sobie.

- Nawet nie wiesz gdzie jesteś!- wypalił

- Dam sobie radę- odparłam pewna.

- Najpierw coś zjedz.

Pokręciłam przecząco głową.

- Jak zjesz to cię wypuszczę- wyparował.

Przez chwilę patrzyłam na niego zdziwiona, ale to by było za proste.

- Nie wierzę ci!

- Spróbuj.

Spojrzałam na tackę z jedzeniem, którą Nick położył na biurku. Zaburczało mi w brzuchu. Skierowałam wzrok na niego.

- No jedz- ponaglił mnie.

- Nie!

- Mam cię nakarmić?- uśmiechnął się, ale szybko spoważniał.

- Wal się- warknęłam.

- Dobra, muszę coś zrobić. Zostawiam ci jedzenie, ok?

Nic nie odpowiedziałam, a on wyszedł.

Przez cały dzień gapiłam się na te jedzenie, z każdą godziną coraz gorzej się czułam. Byłam osłabiona, cały czas chciało mi się spać. Zasnęłam w kącie.

Gdy się obudziłam leżałam na kanapie. Nie przypominam sobie, by w ,,moim” pokoju była jakaś kanapa. Usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Byłam chyba w jakimś.. salonie. Spojrzałam na moją kostkę, miałam zmieniony opatrunek, ale ona tak samo mnie bolała.

- Cholera jasna! Jane!- usłyszałam Nicka, który nagle znalazł się przede mną, wzdrygnęłam się, bo mnie przestraszył, ale nie dałam tego po sobie poznać- Chcesz się zabić czy co?- był wkurzony, ale jeszcze nie kontaktowałam- Pij- przyłożył mi szklankę wody do ust. Szybko ją opróżniłam, po czym otrzeźwiałam. Nie chciałam niczego jeść, ani pić!

- Idź sobie- jęknęłam i odsunęłam jego rękę, w której trzymał szklankę.

- Musisz coś zjeść!

- A od kiedy tak cię obchodzę?- spojrzałam mu w oczy, a on patrzył w moje.

- Od zawsze!- gdy to powiedział serce mi szybciej zabiło. Wkurzyłam się i pokręciłam przecząco głową z gorzkim uśmiechem. Nie wiedziałam co zrobić. Jego odpowiedź mnie zdziwiła.

- Daj mi spać- powiedziałam po czym ziewnęłam.

- Nie!

Położyłam się całkowicie go ignorując.

- Chcę spać, jasne?- warknęłam.

- Jesteś niemożliwa-mruknął, a ja zasnęłam.

Budziłam się w nocy kilka razy, mój organizm domagał się jedzenia. Szkoda, że nie słuchał mózgu.

Gdy po raz piąty otworzyłam oczy było jasno.

-Wreszcie- mruknęłam do siebie.

Wstałam z kanapy i prawie upadłam. Od zawsze miałam szybki metabolizm, dlatego zawsze dużo jadłam. Teraz przez parędziesiąt godzin nic nie miałam w ustach. Podniosłam koszulkę by zobaczyć swój brzuch. Był wklęśnięty. Normalnie ucieszyłabym się z takiego widoku, ale tak bardzo chciałam coś zjeść…

Rozejrzałam się po pokoju. Stare TV, jakieś obrazy w zakurzonych ramkach, szary dywan i drzwi, pewnie do kuchni. Ciągnęło mnie tam jak ćmy do ognia, ale nie mogłam nic zjeść. To był mój bunt.

Nagle usłyszałam czyjeś kroki, szybko usiadłam na kanapie.

- Cześć- Nick spojrzał na mnie poważny.

- Cześć- odparłam cicho.

- Jesteś potwornie blada, wiesz?- podszedł do mnie.

- Nie obchodzi mnie to- mruknęłam.

- Po co to robisz?

- Bo tak.

- Cóż za uzasadnienie- odparł wkurzony.

- Wypuść mnie- spróbowałam.

- Dobrze wiesz, że nie mogę- wziął mnie delikatnie za ramię i zaprowadził do kuchni. Nawet nie próbowałam się mu wyrwać, wiedziałam z autopsji, że wygra.  Posadził mnie na krześle i zaczął przygotowywać mi jedzenie.

- Nic nie zjem- mruknęłam.

- To się okaże- odparł.

Cały czas na niego patrzyłam, nie wiedziałam o co mu chodzi. Gdy skończył i położył talerz na stole tuż przede mną, już wszystko wiedziałam. Usiadł naprzeciwko mnie i wycelował we mnie pistolet.

- Znów?- westchnęłam zrezygnowana, ale szczerze to trochę mnie przestraszył.

- Ten jest inny, szybszy, nowszy i zadaje więcej bólu, wiesz?- uśmiechnął się do mnie zabójczo.

Uważnie przyjrzałam się pistoletowi, ale nie widziałam różnicy, trochę on mi się rozmazywał.

- Jedz, albo w ciebie strzelę!- zagroził.

- Tylko spróbuj- warknęłam, wiedziałam, że to było głupie, powinnam była słuchać się gościa z bronią, ale nawet w takiej chwili moja duma i chęć wydostania się była większa od wszystkiego innego.

- Nie każ mi w ciebie strzelać.

Wzruszyłam ramionami i przybrałam obojętny wyraz twarzy. A on wstał.

- Jedz! -Przyłożył mi spluwę do głowy.

Okej, teraz trochę mnie przeraził.

- Wiesz trochę trudno jest mi jeść z bronią przy głowie…- zaczęłam.

- Wierzę w ciebie- mruknął, czułam, że się uśmiecha. Zrozumiałam, że przegrałam, bałam się, że gdy spróbuję wstać on we mnie strzeli.

- Skurwiel- mruknęłam i zabrałam się do jedzenia. Najchętniej wepchnęłabym sobie cały talerz do ust, ale żeby zrobić Nickowi na złość jadłam strasznie wolno. Gdy połknęłam ostatki kawałek kotleta Nick odłożył pistolet i zmierzwił mi włosy.

- Nie dotykaj mnie- warknęłam.

nic nie odpowiedział, ale schował broń do kieszeni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro