Taken

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 

Heyyy! godzinkę temu wróciłam do domku!! Ale postanowilam cos wstawic.  Troszku chrzani mi sie komp ale damy rade :)

 

 

Nick.

Było już cholernie ciemno. Zdenerwowany wyjąłem komórkę z
kieszeni spodni. Na ekranie widniała 1:00 w nocy. Jane powinna już spać.

Przejechałem ręką po włosach i spojrzałem na uchylone okno jej pokoju.
Widziałem palącą się lampkę. Zawsze zasypiała ze światłem. Wziąłem głęboki
wdech.

Teraz albo nigdy.

Najciszej jak umiałem wspiąłem się na parapet okna jej pokoju. Na szczęście nie był jakoś bardzo wysoko. Przytrzymałem się ramy okna i
wsunąłem rękę pomiędzy szparę. Przekręciłem zatrzask i usłyszałem ciche kliknięcie. Teraz mogłem spokojnie otworzyć szerzej okno. Wchodząc do środka omal nie zrzuciłem kwiatka, ale w porę go przytrzymałem. Wystarczy jeden zły ruch i wszystko stracę.

Zamknąłem za sobą okno i usłyszałem ciche sapnięcie za mną. Przerażony odwróciłem się w stronę łóżka Jane. Gdy zobaczyłem jej beztroską twarz uspokoiłem się- spała.

Do dzieła.

Powoli wyszedłem z jej pokoju i zamknąłem drzwi prowadzące do sypialni jej rodziców oraz pokój Amy i Lucy. To na wszelki wypadek, aby nikt
niczego nie usłyszał. Cicho odsunąłem wszystkie przedmioty, o które mógłbym się potknąć znosząc Jane i otworzyłem drzwi prowadzące na dwór.

Gdy już wszystko przygotowałem wróciłem do Jane. Na szczęście dalej spała. Już chciałem ją podnieść, kiedy spojrzałem na jej komórkę leżącą na biurku. Może lepiej jak spakuję jej kilka rzeczy na drogę?

Znalazłem jakąś małą torbę i włożyłem do niej komórkę, portfel, który znalazłem w jej szkolnym plecaku i parę innych przydatnych jej rzeczy. Czyli jakieś drobne kosmetyki i rysownik.

Okej, teraz najtrudniejsze.

Podszedłem do Jane. Spała na plecach wtulona w poduszkę. Miała lekko uchylone wargi i zmarszczone brwi. Delikatnie owinąłem ją w kołdrę, wsunąłem jej rękę pod nogi, a drugą pod plecy i powoli ją podniosłem. Uh była cięższa niż myślałem.  Wziąłem jej torbę i powoli zaniosłem do drzwi. Poczułem jak się do mnie tuli. Uśmiech wdarł mi się na usta.  

Już po kilku minutach leżała przypięta u mnie w samochodzie i oboje jechaliśmy w bezpieczne miejsce. Na razie spała. Nie wiedziałem co zrobię, gdy się obudzi.

Nie mogłem jej podać narkotyków. Chodź to by dużo ułatwiło sprawę.. ale nie mogłem.

 

Jane

Obudziły mnie jakieś szmery. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemność. Zamrugałam, ale plama nie znikała. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to ciemne niebo. Widziałam je przez szybę. Szybę samochodu. Zanim zorientowałam się, że jestem w samochodzie wyczułam czyjąś obecność po mojej lewej stronie. Spojrzałam tam i zobaczyłam... Nicka.

Co się dzieję?

Patrzył skoncentrowany przed siebie na drogę, a ręce miał zaciśnięte na kierownicy. Nie zauważył, że się obudziłam. Powoli spojrzałam za okno. Nie znałam tej okolicy. Gdzie on mnie wiezie?

- Nick?- zawołałam zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam.

Odwrócił się do mnie przerażony. Teraz już wszystko wiedziałam.

Nie wierzę. Wywiózł mnie?!

- Śpij- powiedział szeptem. Myślał, że jeszcze jestem w połowie we śnie.

- Co robisz?- zapytałam coraz bardziej się denerwując.

Nie odpowiedział.

- Czy ty..- zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.

- Jannie, jest trzecia w nocy, lepiej się wyśpij.- przerwał mi miłym głosem. Poczułam jak mnie przykrywa kołdrą. Zrobiło mi się ciepło, ale nie zamierzałam tak łatwo odpuszczać.

- Gdzie jedziemy?- zadałam kolejne pytanie.

Patrzyłam na niego licząc na jakąś odpowiedź, która by mnie usatysfakcjonowała.

- Gdzieś, gdzie będziesz bezpieczna- mruknął patrząc mi w oczy. Poczułam, że serce mi przyśpiesza. On... on mnie naprawdę wywozi!

Boże!

Nie, to nie może być prawda! On by tego nie zrobił!
Ugh, a co było ponadrok temu?
Ale... to było coś innego... wtedy się nie znaliśmy! Nie. Wtedy on przecież uciekał.
A co teraz robi?
Cholera.

- Zatrzymaj samochód- warknęłam odpychając kołdrę na bok. Spojrzał na mnie zdziwiony i już otwierał usta, pewnie po to by skłamać, ale mu na to nie pozwoliłam. Tylko kłamstwa. Sekrety i jakaś cholernie mroczna przeszłość. Nic więcej już nie widziałam w tym facecie.

Nie prawda.

Prychnęłam zła na swoje myśli i rozpięłam pas bezpieczeństwa.

- Zatrzymaj samochód!- powtórzyłam. Tyle, że głośniej.

- Jane..- zaczął, ale nie dałam mu dojść  do głosu. Żadne kłamstwo nie powstrzyma mnie od ucieczki od niego.

- Zatrzymaj się! Słyszysz!?- teraz wrzasnęłam. Zmierzył mnie wzrokiem, ale dalej zajął się jazdą. Zaczęłam dobierać się do klamki, ale drzwi były zablokowane.
Cholerny dupek!
Zaraz potem poczułam jak szybko skręcamy w prawo i parkujemy na zboczu drogi. Nick się odpiął. Patrzyłam na niego zdziwiona.

 Co on robi?

- Możesz wysiąść- powiedział po chwili ciszy, w której ogarniałam całą tą sytuację, spokojnie odwracając się w moją stronę. Patrzyłam w jego zmęczone oczy kompletnie zbita z tropu.

Wow. To było takie... proste. Za proste!

Nie wiedziałam co zrobić, ale nie chciałam dać za wygraną. Powoli odwróciłam się od niego i nacisnęłam klamkę. Zablokowane. No tak.

- Nie mogę- powiedziałam patrząc na moje dłonie. Trzęsły się.

Co on ze mną robi?

- No właśnie nie możesz- gadał jak psychopata - A wiesz dlaczego?

,,Bo jesteś dupkiem i zablokowałeś drzwi?"- przeszło mi przez myśl, ale czułam że nie o taką odpowiedź mu chodzi, więc tylko pokręciłam przecząco głową.

- Bo musimy cię ochronić.- On chyba już do końca ześfirował.

- Musi..my?- dopytywałam się.

- Tak- zapalił silnik- Zapnij się.- rozkazał.

- Nie!- warknęłam. Nie będzie mi mówił co mam robić!

Wyciągnął ręczny hamulec i odwrócił głowę w moją stronę. Zbliżył się do mnie, więc się odsunęłam. O co mu chodzi?

- Jane... Wiem, że to cholernie trudne... -Westchnął- Ale... naprawdę tak trudno jest ci mi zaufać? Musimy wyjechać gdzieś, gdzie jest bezpiecznie. — mówił patrząc mi w oczy.

- Nigdzie nie jadę!- Powiedziałam. Przysunął  się jeszcze bliżej, wiec teraz byłam wciśnięta w drzwi.

- Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Musisz mi tylko zaufać.- powiedział, a ja omal nie zachłysnęłam się powietrzem.

- Nic mi się nie stanie?! Wiesz, już gdzieś to słyszałam! Zgadnij co się potem stało! - Przypomniałam sobie Chrisa i całą tą chorą grupę. Poczułam jak ciarki przechodzą po moich plecach. Muszę stąd uciec!

- Chcesz powtórkę?!- podniósł głos. Okej, gdybym go nie znała zaczęłabym się bać. — Jeśli zaraz nie wyjedziemy oni cię dopadną! —dodał.

Aha jasne.

- Tylko po co im ja? Dla nich jestem nikim. Po co im moja śmierć, co? — znów podniosłam głos.

Widziałam błysk w jego oczach. Boże! On coś wie.

- A jak myślisz, dlaczego oni wtedy cię porwali?!- zapytał.

Przecież to oczywiste.

- Byłam zakładnikiem.- powiedziałam od razu.

Pokręcił przecząco głową wciąż patrząc mi w oczy.

- Nie do końca- mruknął marszcząc brwi. Ale jak to? Co to znaczy? - Oni chcą zemsty- odparł odpowiadając na moje pytania, które zadałam w myślach.

Okej, teraz już niczego nie rozumiałam. Przecież nic im nie zrobiłam!

- Nie wierzę ci- mruknęłam. Bo przecież to było nielogiczne! Gdyby chcieli mnie zabić, zrobiliby to wtedy... Od razu. Ale oni chcieli Nicka i jakiś głupich dokumentów czy czegoś.

-Oni chcą tych dokumentów, które im ukradłeś! Nie mnie. — powiedziałam pewna przypominając sobie co mi opowiedział, gdy byliśmy w piwnicy.

- Tak, na początku o to chodziło, ale...- westchnął. Zachowywał się okropnie dziwnie. Był zestresowany i po prostu taki dziwny. Pełen różnych emocji.- Jakiś czas temu dałem im je. Myślałem, że wtedy dadzą mi spokój, ale dowiedziałem się, że tu chodzi o coś... innego.

-Innego?- zapytałam mając nadzieję, że mi to wyjaśni. No bo co? Wkurzyli się na mnie, że podczas ostatniej wizyty u nich nie zachowywałam się kulturalnie wyzywając jakiegoś Garego, który chciał mnie zabić?? Zraniłam ich nadęte ego czy co?

Ta, już to widzę!

Nick patrzył na mnie przez chwilę smutnym spojrzeniem. Ale nie mogłam odwrócić wzroku. To oznacza słabość, a właśnie toczyliśmy bitwę.  I chyba nie zamierzał mi odpowiedzieć na pytanie. Mam dość.

- Wypuść mnie- warknęłam zmęczona tym wszystkim. Chciałam mieć normalne życie, bez tajemnic i innych dziwactw takich jak noszenie w kółko ze sobą broni przez Nicka, czy dzwonienie do mojego chłopaka, że wróciłam bezpiecznie do domu, bo on się w kółko o mnie martwi.

Chciałam wolności!

Widziałam jak zaciska usta w jedną linię i marszczy brwi na moje słowa. Wyglądał jakby ktoś go kopnął  w brzuch.

- Szkoda- szepnął i się ode mnie odsunął. Patrzyłam na niego kompletnie zdezorientowana, a on zapiął się i ruszył.

Nie rozumiem.

-Pozwól mi tylko cię odwieźć pod dom — wyjaśnił nie patrząc na mnie. — Za niecałą godzinę będziemy na miejscu.

Zmarszczyłam brwi zastanawiając się czy to nie jest jakaś pułapka. Ale chyba nie, bo wyglądał na przegranego. Nie mógł niczego planować. Nie widziałam tej pewności w jego oczach...  Nic nie odpowiedziałam i zapięłam pas.

Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Nie włączyłam radia, bo nie miałam najmniejszej ochoty wysłuchiwać głupich piosenek o miłości, więc po prostu zmęczona oparłam się o szybę i patrzyłam na ciemną, prawie pustą ulicę. Nick też był w swoich myślach.

A może tak naprawdę, to on nie odwoził mnie do domu?!

Hej, to przecież twój chłopak! Zaufanie to podstawa.

Ugh.. no tak. Zaufanie.

Ale... no kurczę! On... jest taki zawiły! Może gdyby mi wszystko powiedział... to może bym go zrozumiała. Ale on woli siedzieć cicho. Nie wiem czy mnie okłamuje, czy mówi prawdę. Mogę mu tylko zaufać... czego po prostu nie potrafię. Boże!

Przetarłam twarz dłońmi i wzięłam głęboki wdech. Musze się uspokoić! Jutro o tym porozmawiamy. Albo za kilka dni. Muszę wszystko przemyśleć. Spojrzałam na Nicka. Prowadził twardo wpatrzony w jezdnię, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Jakby coś w nim pękło. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Ranię go. Ale... nie potrafię...
Ugh muszę to przemyśleć.

Po godzinie z groszami zatrzymaliśmy się pod moim domem.
Spojrzałam na Nicka. Miał spuszczony wzrok na kierownicę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Żołądek podchodził mi do gardła i czułam się jak na haju. To pewnie przez zmęczenie i ten cały stres.

W końcu odpięłam się, wzięłam swoją torebkę, która z niewiadomej przyczyny leżała w moich nogach i bez słowa otworzyłam drzwi do samochodu.

- Poczekaj- usłyszałam Nicka zanim zdążyłam wysiąść. Na jego głos serce mi przyśpieszyło. Odwróciłam się do niego zdziwiona. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, w których odbijało się światło latarni.- Śpij dobrze.- powiedział tylko.

Nie wiem dlaczego, ale to zabrzmiało jak pożegnanie. Nie myśląc za dużo przysunęłam się do niego i pocałowałam go w polik. W jednej chwili poczułam jego zapach, który tak kochałam. Zbierając całą swoją silną wolę odsunęłam się od niego i wyszłam z samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro