Untitled Part 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Coś mi się psuje z moim laptopem, więc teraz pisze na siostry. I mam nadzieje, że nie dodałam za dużo imion jak na jeden rozdział... w sumie o większości mówiłam już w prologu, ale to było dawno... Tak więc tadam:

Odkąd to wszystko się stało minął ponad rok.

Zostałam uprowadzona, on mi groził i przez jakiś czas trzymał pod zamkiem.  Na początku szczerze go nienawidziłam, miałam ochotę wyrwać mu pistolet i bez wahania do niego strzelić. Ale gdy go poznałam.. gdy tylko usłyszałam ten jego zaraźliwy śmiech, gdy poczułam smak jego ust i spojrzałam w te jego głębokie niebieskie oczy… zakochałam się.

Ktoś powie, że to tylko syndrom sztokholmski. Może ma rację, może to minie. Ale jednego byłam pewna- kochałam go  t e r a z , nie wiedziałam co będzie za rok i nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać. Przy nim żyłam teraźniejszością.

Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju…

- Chce wiedzieć co się wtedy stało- powiedziałam. Właśnie siedzieliśmy przy kominku na podłodze w salonie u mnie w domu, nikogo oprócz nas tu nie było. Byliśmy sami w ostatni listopadowy wieczór. I co robiliśmy? Rysowaliśmy siebie. On mnie, ja jego. Często tak robiliśmy. To zawsze wychodziło zabawnie. Śmieliśmy się cały czas i rozmawialiśmy.

Zawsze gdy pytałam Nicka jak znalazłam się w domu po tym ,,incydencie” on odpowiadał, że mam zmienić temat, bo im mniej wiem tym lepiej.

Spojrzał na mnie poważny, ale widziałam też w jego oczach zmęczenie. Nikomu nie powiedział co się właściwie wtedy stało. Nikomu. Nawet mnie. Trzymał to cały czas w sobie. Ale oboje wiedzieliśmy, że za sekrety będzie trzeba kiedyś zapłacić.

- Jane… Proszę- szepnął. Wiedziałam, że nie będzie chciał mi powiedzieć, ale to jeszcze bardziej mnie ciekawiło. Co takiego się stało, że on nie chce tego wspominać?

Ale w sumie to byłam mu wdzięczna, że nie powiedział mi jakiejś fałszywej historii żebym dała mu spokój… a może na to nie wpadł?

Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam ukradkiem na jego rysunek. Jak zwykle wykonany czarnym długopisem.  Przedstawiał dziewczynę z długimi jasnymi falami, zmarszczonymi brwiami i podgryzioną wargą- cała ja.

- Chris dalej chce ci popalić?- zapytałam odrywając wzrok od rysunku.  Niedawno wymusiłam Nicka i dowiedziałam się, że ten gość, który o mało mnie nie zabił nazywa się Chris.

- Jannie proszę nie zaczynaj tego tematu- warknął. Wkurzałam go i to bardzo. Ale musiałam to wiedzieć. Byłam w to zamieszana.

- Powiesz mi kiedyś?- dociekałam. Po jego minie wywnioskowałam, że zaskoczyło go moje pytanie. Siedział nieruchomo i patrzył mi w oczy. Po czym bez słowa wstał i poszedł do kuchni.

Przeczesałam włosy ręką i poszłam za nim.

-  Odpowiesz?- warknęłam i oparłam się o ścianę w kuchni. Nie rozumiałam dlaczego nie chciał mi powiedzieć, o co chodziło.  A może on…

- Nie ufasz mi?- zapytałam.

Pokręcił głową

- Jane! Daj spokój, dobra?- denerwował się. Właśnie w tym momencie zawsze zmieniałam temat. Ale tym razem nie zamierzałam odpuścić.

- Powiedz!- podniosłam głos. To też moja sprawa. Chciałam.. musiałam to wiedzieć!

- Chcesz wiedzieć?!- też krzyczał.  Pierwszy raz tak podniósł głos. Wcisnęłam się w ścianę, a on szedł w moją stronę.

- Tak- powiedziałam i wróciłam do normalnego tonu głosu.

Był tuż przy mnie. Patrzył mi czule w oczy i zaczesał mi kosmyk włosów za ucho. Dotknęłam jego dłoni, gdy ta znalazła się na moim poliku.

Przysunął się do mnie bliżej. Teraz stykaliśmy się czołami.

- Nie mogę- szepnął. Czułam jego ciepły oddech na moich ustach.

- Proszę powiedz- dostosowałam się do tonu jego głosu. Serce mi przyśpieszyło. Tracił silną wolę. Czyli zaraz się dowiem.

- Nie…- Urwał. Przełknął ślinę. Coś cholernie go bolało.- Nie pozwolę im cię drugi raz skrzywdzić, nie mogą… oni… nie… nie mogę na to pozwolić, muszę cię ochronić, Jane…-Szeptał. Patrzyłam w jego zamglone oczy. Przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej. Jego serce biło strasznie szybko.

- Nick- przerwałam mu spokojnym głosem. Chyba go wyrwałam z zamyślenia, bo teraz jego oczy były czyste, idealne jak zawsze. – Jestem tu, nic mi nie jest, żyję- szeptałam.

Pokręcił przecząco głową

-  Nic nie rozumiesz- odparł. I właściwie to miał rację.

- To mi wytłumacz- szepnęłam.

- Przestraszysz się- gdy to powiedział zaczęłam się naprawdę bać. Ale moja ciekawość stukrotnie się powiększyła.

- Jestem silna- powiedziałam nie do końca do tego przekonana. W tamtym momencie zwątpiłam… może rzeczywiście nie powinnam go o to pytać… może miał rację. Jestem zbyt słaba. Ale było już za późno by się wycofać.

- On…- urwał i przełknął ślinę.

-Tak?- zapytałam zachęcająco.

Ale nie zamierzał mi nic więcej powiedzieć. Odsunął się patrząc mi w oczy.

- kiedyś ci powiem, obiecuje- powiedział, a ja zacisnęłam zła pięści.

- Cholera Nick!- podniosłam głos.

Ale on kompletnie mnie zignorował. Podszedł do blatu i nalał sobie do szklanki Coli.

Następnego dnia gdy się obudziłam, szybko załatwiłam poranną toaletę, umalowałam się  i w piżamie składającej się jedynie z dużej bluzki taty i bielizny zeszłam do salonu. Okazało się, że jestem sama w domu.
 Amy pewnie jest z tym swoim chłopakiem, Lucy ze swoimi przyjaciółmi, a rodzice musieli gdzieś pojechać.  Westchnęłam. Cóż, wygląda na to, że sobotni poranek spędzę na oglądaniu najnowszego odcinka Mentalisty.

Szybko zrobiłam sobie płatki na mleku i włączyłam serial  o Paricku Jan'e który był mentalistą- dzięki doskonałym obserwacjom wiedział bardzo dużo, łatwo można było się nabrać, że czyta w myślach. Od 6 sezonu pracuje w FBI i rozgryza zagadki różnych morderstw.

 Kochałam ten serial. Zawsze kręciły mnie filmy detektywistyczne, ale ten był najlepszy. Nie skupiał się wyłącznie na akcji, miał elementy komedii.

W połowie filmu zadzwonił mi telefon. Chwilę przeczekałam z odebraniem go, bo uwielbiałam piosenkę, którą ustawiłam sobie jako dzwonek. A był to utwór  Maroon 5- Daylight. Ale w końcu musiałam odebrać.

- Halo?- zapytałam i usłyszałam głos Zoe. Od niedawna była moją przyjaciółką. Długo się znałyśmy, jakieś 10 lat, ale nigdy nie byłyśmy tak blisko jak teraz.

- Hey młoda spójrz przez okno- powiedziała, więc wstałam z kanapy i spojrzałam przez drzwi tarasowe na ogród. Padał śnieg. Pierwszy w tym roku i dość gęsty.

- O matko, ale genialnie!- na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kochałam zimę prawie tak samo jak lato. Ale nawet gdybym mogła za pomocą czarodziejskiej różdżki zmienić zimę na lato, zostawiłabym tak jak jest. Chciałam już święta i ulepić bałwana.

- No wiem, umawamy sę w następny weekend na bytwę na śnieski? – sepleniła, więc pewnie jadła śniadanie.

- Smacznego- powiedziałam-  Myślisz, ze zdąży tyle napadać?

- Dzęki- zaśmiała się i przełknęła jedzenie- Tak, patrzyłam na prognozę pogody.

- No to super – skwitowałam nie odrywając wzroku od płatków śniegu delikatnie spadających na ziemie.

Usłyszałam jakiś hałas dochodzący ze słuchawki

- Sorry muszę kończyć- westchnęła.

- No dobra, to do soboty- zakończyłam i  się rozłączyłam.

Spojrzałam ostatni raz przez okno i kontynuowałam oglądanie mentalisty.

Po godzinie, gdy pojawiły się napisy końcowe brzuch dziwnie zaczął mnie boleć.

Może zjadłam coś nieświeżego? Kurde, akurat na weekend- przeszło mi przez myśl, ale szybko sobie przypomniałam, że właśnie dziś miałam dostać okresu.

I zaraz potem okazało się, że miałam rację. Szybko zaczęłam szukać proszków przeciwbólowych w kuchni, ale żadnego nie znalazłam. 

W końcu się poddałam i opadłam na naszą czerwoną kanapę. Leżąc tak i gapiąc się bez sensu w sufit, a przy tym błagając Boga o litość usłyszałam przychodzący sms. Sięgnęłam po komórkę i zobaczyłam, wiadomość od Nicka. Od razu się rozpromieniłam.

Nick

,,jesteś sama w domu?”

Ja

,,Tak ”

Nick

,,Ok, zaraz będę”

Ja

,,przywieź mi proszę Nurofen”

Nick

,,to jeden z tych dni?”

Zaśmiałam się. Pewnie myśli, że będę się na nim wyżywać.

Ja

,,mhm”

Nick

,, Dobra, daj mi 10 min”

Moje prośby zostały wysłuchane. Uśmiechnęłam się sama do siebie.  Pozostało mi tylko czekanie na Nicka.

Normalnie poszłabym się ubrać, ale w tej sytuacji ruszenie się z kanapy byłoby istnym samobójstwem.

A więc gniłam tak sobie przez dobre 10 minut.

W końcu pojawił się mój chłopak.  U mnie w domu zawsze były otwarte drzwi, więc nie musiałam wstawać i mu otwierać. Usłyszałam, jak je zamyka po sobie i wchodzi do salonu.

- Hej Jannie- podszedł do mnie, schylił się i pocałował w czoło. Poczułam jego cudowny zapach. Nie używał wody kolońskiej, bo uważał, ze wtedy wychodzi jakby facet za bardzo się starał. Ale mi to pasowało, bo jego zapach był milion razy lepszy od jakiś perfum. Miał jak zwykle szeroki śmiech na twarzy, a jego wręcz neonowo niebieskie oczy kontrastowały z ciemnymi i oczywiście potarganymi włosami.

- Hej- mruknęłam - masz proszki?- zapytałam, a on zaczął wyjmować z siatki, której wcześniej nie zauważyłam trzy czekolady różnych rodzajów, paczkę podpasek i moje upragnione proszki.

Spojrzałam na niego zaskoczona, a on uśmiechał się do mnie dumny z siebie.

- Kocham cię, wiesz?- powiedziałam, bo tylko to przyszło mi do głowy.

Ideał.

Nick nalał mi wody i w końcu połknęłam leki.  Po paru minutach było mi o niebo lepiej.

- To co chcesz dziś robić?- zapytał siadając na kanapie obok mnie.

Wzruszyłam ramionami, ale zaraz potem przypomniałam sobie, że powinnam poćwiczyć zadania z fizyki. Westchnęłam zrezygnowana.

- Umiesz fizykę?- zapytałam z przepraszającym śmiechem. W sumie przyszedł tu żeby pobyć trochę ze mną, a pół godziny nauki nas nie zbawi.

- Trochę, a czego nie rozumiesz?

Spojrzałam na niego komicznie oburzona.

- Dlaczego od razu zakładasz, że czegoś nie rozumiem?- podniosłam brwi wyczekując odpowiedzi, a on zaśmiał się z mojej reakcji.

- Czytam w myślach- droczył się i zmierzwił mi włosy.

Zaśmiałam się.

-Tak, to o czym myślę?- zapytałam, a on przybliżył się do mnie.

- Aktualnie?- ujął mnie pod podbródek- o niczym – odparł.

- Ejj!- odepchnęłam go ze śmiechem.

W końcu po jakimś czasie ociągania się zabraliśmy się za lekcje. 

- Wiesz, co to są fale mechaniczne?- zadał kolejne pytanie.

- Tak, mieliśmy to już w gimnazjum… to rozchodzące się w ośrodku drganie we wszystkich kierunkach od miejsca, gdzie wystąpiło drganie.- wyrecytowałam zdziwiona, że to zapamiętałam.

Nick stał nade mną z książką od fizyki i mnie przepytywał.

- Dobrze, a jak liczy się lambdę?

Spojrzałam na niego licząc, ze coś mi podpowie. Już trzeci raz zadał mi to pytanie, ale wzory nigdy mi jakoś nie wchodziły do głowy.

Niestety tym razem, nie mogłam liczyć na żadną podpowiedź.

- Jane- Westchnął.  Uśmiechał się, więc pewnie zaraz się mnie czepnie.- Co ci siedzi w tej twojej pięknej główce?- zapytał. Zignorowałam jego uwagę i skupiłam się na komplemencie.

- Uważasz, że mam piękną główkę?- uśmiechnęłam się zadziornie.

Przybliżył się do mnie

- Najpiękniejszą jaką widziałem- szepnął.

Nie mogłam opanować uśmiechu wchodzącego mi na usta. 

Nick przybliżył się do mnie, wiedziałam, że zaraz będzie chciał mnie pocałować. Robiliśmy to już wiele razy, ale za każdym razem serce mi przyśpieszało. Ono chyba nigdy nie przyzwyczai się do jego dotyku.

Już prawie dotknęłam jego ust, ale on się odsunął z łajdackim uśmiechem.

- Wracaj do lekcji, mała- powiedział, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu wchodzącego mi bezczelnie na usta.

Wystawiłam mu język , ale w końcu kontynuowaliśmy

…Całowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro