Quite decent couch

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Jestem niereformowalna!

Nie mam pojęcia ile czasu nie udostępniłam tu nic nowego, ale na pewno długo czekaliście, więc postanowiłam wstawić to co zdążyłam napisać.

Wybaczcie, ale zaczęłam studia inżynierskie i mam tu taki zapiernicz, że nie wiem. Do tego wena mi nie sprzyja i nie mam nawet czasu odpowiadać znajomym na fb !

Tak więc musicie się nacieszyć tym urywkiem, ale obiecuję, że następny wstawie niebawem!

Pierwsza skończyłam jeść i dla poprawy smaku popiłam wszystko gorzką kawą. Gdyby nie to, że umierałam z głodu, nie tknęłabym ani burgera, ani przesączonych tłuszczem frytek z jednego powodu: kolacja z kryminalistą nie była na mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Jednak nie wiedziałam, czy w najbliższym czasie będę miała okazję włożyć cokolwiek do ust.

Otarłam lepkie od sosu palce o słabej jakości serwetkę wyjętą spod talerza i rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu znaku WC. Zauważyłam go po prawej stronie od barku.

-Idę do łazienki- mruknęłam zerkając na Nicka. Została mu jeszcze połowa burgera, co znaczyło, że miałam trochę czasu.

Skinął głową z pełnymi ustami pozwalając mi wstać z kanapy.

Ruszyłam w tamtym kierunku czując jego wzrok na sobie. I odetchnęłam z ulgą jak tylko znalazłam się we wprawdzie koedukacyjnym pomieszczeniu i to bez zamka, ale byłam sama.

Sama od kilku dni.

Jak tylko załatwiłam ludzkie sprawy rozejrzałam się po toalecie. Najpierw szukałam okna, przez które mogłabym uciec, a gdy takowego nie znalazłam zaczęłam szukać czegoś ostrego, czym mogłabym się w razie czego obronić. Przejechałam dłonią po zimnych płytkach na ścianie. Gdybym miała coś ciężkiego mogłabym je zbić. Pęknięta glazura jest ostra jak brzytwa.

Nagle do łazienki wparował nie kto inny, a Nick. Jak poparzona odsunęłam się od ściany, tak jakby miał się domyślić co chciałam zrobić.

-Żartujesz sobie- warknęłam na jego widok. Wyszłam na jedyne pięć minut, których on nie zamierzał mi dać.

Zamiast odpowiedzieć jak człowiek, śmiertelnie poważny przystawił palec do ust mówiąc mi, że mam się nie odzywać.

Zbliżył się do mnie i popchnął mnie na ścianę za drzwiami.

- Nie ruszaj się- szepnął tonem nieznoszącym sprzeciwu i stanął tuż przede mną plecami do mnie.

Nie minęła sekunda, a usłyszałam czyjeś ciężkie kroki.

Poczułam jak Nick się napręża.

Kilka sekund później wysoki mężczyzna pewnie wparował do łazienki. Zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć Nick złapał go od tylu i zacisnął ręce na jego szyi. Zaraz potem tamten upadł bezwładnie na ziemię.

Zdrętwiałam z przerażenia nie wierząc w to co zobaczyłam.

-Zemdlał z braku powietrza- powiedział brunet nie patrząc w moją stronę, czym rozwiał moje wątpliwości. Myślałam, że go zabił. Zaraz potem zaczął grzebać w jego kurtce. Wyjął coś czarnego i metalowego.

Broń.

-Cholera- warknął chowając pistolet do kieszeni swojej bluzy.- Musimy spadać.

Wstał pospiesznie i powoli uchylił drzwi łazienki obserwując bar.

- Bądź za mną- powiedział wychodząc z łazienki. Zrobiłam co kazał. Teraz miał dwie bronie, był dużo bardziej niebezpieczny.

Wyszliśmy z restauracji mijając blat, na którym chłopak zostawił kilka banknotów za jedzenie.

Toyota wciąż stała na tym samym miejscu co wcześniej pośród kilku innych pojazdów w szczególności jednośladowych. Na zewnątrz wciąż pasował mrok, a powietrze było zimne i wilgotne.

Zanim weszliśmy do auta Nick dokładnie obejrzał opony i wnętrze samochodu. Były nietknięte.

-Dziwne- mruknął pod nosem, ale otworzył auto.

Ruszyliśmy bardzo szybko. Na radiu pojawiła się godzina 02:15.

Kawa i adrenalina dawała o sobie znać. Całe ciało miałam w drgawkach. Musiałam się uspokoić, żeby nie zwariować, więc oddychałam głęboko i wygodnie usadowiłam się na fotelu.

- Kto to był?- zapytałam wreszcie. Znów się rozpadało. Wycieraczki działały na pełnych obrotach, a i tak cała szyba była w wodzie.

- Wiesz kto- tu oblekł mnie swoim niebieskim spojrzeniem.

Miał racje, domyślałam się. Jednak nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Wydawało mi się to zbyt nierzeczywiste. Mimo wszystko on nie wyglądał na kogoś, kto się zadaje z mafią. Wydawał się dość zaradny i inteligentny, nie widziałam, żeby palił i może myślałam stereotypowo, ale nie jechaliśmy BMW, ani Mercedesem. Zwyczajnie nie pasowała mi jego bajeczka.

-To nie ma w ogóle sensu- warknęłam.

- W takim razie, po cholerę miałbym cię wtedy porywać, co?

Wzruszyłam ramionami, choć wiedziałam, że tego nie zobaczy, bo był skupiony na drodze. Mimo fatalnej pogody przekraczaliśmy prędkość o jakieś 50 km/h.

-Mam niezałatwione sprawy z pewnymi ludźmi, chcieli mnie zabić, więc uciekałem i trafiło na ciebie -dodał- Czysty przypadek.

-Raczej zrządzenie losu- westchnęłam.

-Nazywaj to jak chcesz. Nie zamierzałem cię porywać, jasne? Ale jeśli cię wypuszczę, to oni cię dorwą, rozumiesz?

-A co cię to obchodzi?- warknęłam.- Jeszcze chwilę temu sam mi groziłeś!

Pokręcił głową z gorzkim uśmiechem.

- Czasami strach jest lepszy od szacunku- odparł.

***

O godzinie 6:20 zatrzymaliśmy się już w jakimś mieście. Patrzyłam przez mokrą od deszczu szybę auta na wysoki blok stojący tuż przed parkingiem, na którym się znajdowaliśmy.

Nick odpiął pas i spojrzał na mnie.

- To jak wolisz? Groźbą czy po dobroci?- zapytał przekrzykując deszcz uderzający o szyby samochodu.

W odpowiedzi wystawiłam mu środkowy palec.

Parsknął śmiechem i ku mojemu zdziwieniu odblokował drzwi.

Spojrzałam na niego pytająco.

- Dawaj, uciekaj. Nawet nie wiesz gdzie jesteś. Nie masz dokumentów ani pieniędzy, a jestem pewien, że jak tylko znajdziesz się na ulicy, to oni cię znajdą, a wtedy będziesz miała przejebane -powiedział, ale ja bez wahania otworzyłam drzwi. Do środka wpadł deszcz, który już po kilku sekundach zmoczył mi jeansy. Bardzo chciałam zdobyć się na to by wyjść i uciec gdziekolwiek, byle daleko od niego, ale jakaś część mnie bała się, że on mówił prawdę. Ten mężczyzna w barze utwierdził mnie w przekonaniu, że ktoś naprawdę nas goni.

Westchnęłam.

- Co innego masz mi do zaproponowania?- zapytałam.

Skinął głową na blok przed nami.

- Całkiem przyzwoitą kanapę i całe pięćdziesiąt kanałów amerykańskiej telewizji – oparł prawą rękę o zagłówek swojego fotela by lepiej mnie widzieć.












Piszcie co myślicie o tej zmianie akcji! Komentując bardzo mnie motywujecie do dalszego pisania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro