Life Is An Adventure

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Sam17 lat później*

-To nie jest dobry pomysł- powiedziała moja przyjaciółka patrząc w stronę drzwi wyjściowych, przez które przed chwilą wyszła Demi. Spojrzałam na brunetkę z cwanym uśmiechem.
-No i co z tego? Rodzice nie muszą o tym wiedzieć. - zapewniłam ją opierając ręce po bokach.
Pez jeszcze chwilę się zastanawiała, ale w końcu się zgodziła. Była tak samo spragniona przygody i wolności jak ja. Jej rodzice nie byli tak przewrażliwieni jak moi, ale też na za dużo jej nie pozwalali. Obie wyszłyśmy z łazienki do Demi.
I właśnie tak się zaczęła się nasza przygoda. Ale od początku...
Moi rodzice są strasznie opiekuńczy! Na nic mi nie pozwalają, nawet na głupi maraton filmowy z przyjaciółmi o północy. Martwią się o mnie jakbym była córką prezydenta. A wujek Alex choć jest genialny, bo kupuje mi alkohol i z nim mogę robić co tylko chcę, czasami zachowuje się jak mój ochroniarz. Wystarczy, że ktoś obcy na ulicy spojrzy na mnie dłużej niż dwie sekundy, już chce mnie ewakuować. To męczące. A najlepsze, że nikt nie chce mi powiedzieć dlaczego tak jest. Mike (normalnie nazwałabym go wójkiem, ale z niewiadomych powodów woli jak nazywam go po imieniu) mówi, że rodzice boją się, że wpadnę w złe towarzystwo. Też mi coś.
Tak więc nie wolno mi było niczego. Nie mogłam szwędać się sama po mieście, nigdy u nikogo nie nocowałam, a do domu najpóźniej mogłam wrócić o 20. Nie mówiąc o wyjazdach. Nigdy nie byłam za granicą.
Krótko mówiąc, moje życie było do bani.
Ale w końcu namówiłam rodziców na obóz letni na południe kraju. To był camp dla nudziarzy, jakiś matematyczny czy coś, ale tylko na taki się zgodzili, a ja chciałam się od nich uwolnić. Na szczęście jechałam na niego z najlepszą przyjaciółką. Łudziłyśmy się, że może poznamy kogoś fajnego i nie będzie tam tak źle, ale nadzieja jest w końcu matką głupich, nie?
To był dwutygodniowy wyjazd, ale mogliśmy wziąć tylko podręczny bagaż. Żadnych walizek. Więc podobnie jak Perrie spakowałam się w plecak.
Autokar czekał na parkingu, gdzie zawiózł mnie tata. Pożegnał się ze mną setny raz powtarzając, że zawsze gdy zobaczę coś niepokojącego lub coś mi się stanie mam od razu pójść do instruktora, a potem do niego zadzwonić i pojechał twierdząc, że ma dużo pracy, (podobno zaczynają jakiś nowy projekt, czy coś). Tak więc kilka minut przed odjazdem zachciało mi się siku i poszłam z Pez do publicznej toalety, która znajdowała się kilkaset metrów od autokaru. Musiałyśmy biec do niej, by zdążyć zająć sobie dobre miejsca, kiedy otworzą autokar, a ciężkie plecaki nie ułatwiły nam drogi. Co prawda mogłyśmy je zostawić przy autokarze, ale nie znałyśmy tych ludzi i bałyśmy się, że ktoś z nich może mieć lepkie ręce.
Będąc w toalecie, gdy poprawiałam makijaż przed lustrem wpadłam na miłą dziewczynę. Zapytała mnie o chusteczkę matującą tłumacząc, że ma za sobą długie godziny jazdy z północy kraju i tak zaczęła się nasza rozmowa. W końcu zaproponowała nam byśmy dołączyły do jej grupy. (Powiedziała, że z trójką przyjaciół jedzie do Chorwacji). Zostawiła mnie i Pez same byśmy się zastanowiły i powiedziała, że czeka w niebieskim vanie przed łazienką.
Nie było się tu nad czym zastanawiać. Ja takiej okazji nie przegapię.
***
-Jedziemy z wami- oznajmiłam z uśmiechem podchodząc do grupki nastolatków gadającej ze sobą przy oldskulowym vanie. Razem wyglądali naprawdę atrakcyjnie. Wszyscy byli ubrani bardzo dobrze, widać, że według własnego stylu. Każdy był inny. Demi była niską i wesołą, niebieskowłosą dziewczyną i w porównaniu z jej trzema wysokimi kumplami wyglądała na bardzo małą, ale to chyba ona tu rządziła, bo widać po minach chłopaków nie mieli nic przeciwko, że zaprosiła dwie obce dziewczyny do ich wyprawy.
-Serio? To super- ucieszyła się dopiero co poznana przeze mnie dziewczyna. Szukałam w jej ruchach jakichś oznak, że jest stuknięta, czy coś jest z nią nie tak, ale na szczęście niczego takiego nie zauważyłam (oprócz oczywiście jej niebieskich włosów. Postanowiłam zapytać ją o to później). Była po prostu podekscytowana... Wszystkim.
Od razu przedstawiła nas chłopakom. Poznałam Willa- bruneta z krzywym uśmiechem, wydawał się bardzo wyluzowany, Drake- wytatuowanego ciemnego bruneta z papierosem w ustach i Nessa- blondyna, chyba najniższego z nich z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
Po czym wszyscy weszliśmy do auta.
Właściwie, to trochę się denerwowałam, że ktoś z naszej wycieczki nas zobaczy, ale na szczęście odjechaliśmy niezauważeni.
***

-To zerwałyście się z obozu? - Zagadnął nas Ness. Odwróciłam się do tyłu, by na niego spojrzeć. Siedział za mną i Perrie z Drakem. Byliśmy w ośmioosobowym samochodzie. Dwa siedzenia były z przodu, na których siedziała Demi z Willem (on prowadził), trzy w środku, gdzie siedziałam z Pez i trzy z tyłu, które zajmowali chłopaki.
Gdy zapytałam się ich dlaczego wybrali tak duży samochód, powiedzieli, że nie mieli innego. Cóż, sama jeździłam sześcioosobową Hondą babci, więc ich rozumiałam.
-Na to wygląda- uśmiechnęłam się do niego. Postanowiłam nie myśleć o rodzicach, po prostu chciałam zasmakować czegoś nowego.
- Nie boicie się, że ktoś się zorientuje, że was tam teraz niema? - do rozmowy włączył się Will. Spojrzałam na naszego kierowce.
-Szczerze... - zaczęłam, ale moja przyjaciółka mnie wyprzedziła.
-Mamy to gdzieś- powiedziała kończąc za mnie i uśmiechnęła się do mnie słodko.
Odkąd wyjechaliśmy w drogę ona się trochę zmieniła. Częściej się śmiała i nie miała tak pesymistycznego podejścia do wszystkiego. Podobnie jak ja czuła się wolna.
Wiedziałam, że tata kiedyś się o tym dowie. Nie wiem dlaczego, ale on o wszystkim wiedział. Bardzo dobrze czytał z ludzi i potrafił przewidywać różne rzeczy. Ale postanowiłam, że i tak skłamię, że jestem w autokarze, gdy do mnie napisze. Czasami łatwiej jest mi kłamać. Dobrze wiem, że nie powinnam, bo sto razy miałam o tym pogadankę z mamą, ale gdy ma się właśnie takich rodziców czasami wolę coś przekoloryzować niż ich martwić.
-I o to chodzi! - Demi odwróciła się do nas i przybiła nam piątki.
Cóż, zapowiadają się ciekawe wakacje.



Heyyyyy przepraszam, że taki krótki, ale już chciałam coś wstawić.
Mam nadzieję, że ogarniacie się jakoś z nowymi bohaterami. Ja osobiście nie cierpię, gdy w jednym rozdziale jest milion nowych postaci i niczego nie ogarniam, dlatego starałam się wam ich dobrze opisać.
Chyba narysuję tą dziwną grupę, żeby było wam łatwiej. Huh to trochę zaczyna wyglądać jak książka z ilustracjami, ale przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Kocham obie te rzeczy. Ale jeśli nie chcecie bym dodawała tu rysunki, po prostu powiedzcie ;)

Iiii pytanie dnia---> gdzie spędzacie wakacje?
Do następnego :***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro