--14--

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Gdzie tu jest taras?

-A co tam Kacchan?

-Chcę się Przewietrzyć.- Mruknął kierując się w stronę z której ja przyszedłem.

-Zaprowadzę cię.

Złapałem go za dłoń i zacząłem kierować.

-Powietrze!- Zawołał, kręcąc się dookoła, jak tylko wyszliśmy na podwórze.

-Tak...

-A ty co taki bez humoru co?- Zapytał podchodząc do mnie.

-Mam humor.

-Nie śmiejesz się. Zawsze się uśmiechasz, a teraz nie...- Szepnął cicho, przytulając się do mnie.

-Mam humor mały.

-Nie wyglądasz. Coś się stało?

-Nie.

-Yhm... która godzina?

-Za dwadzieścia minut północ.

-Już? Naaah...

-Nie będzie Ci przeszkadzać jak zapalę?

-Ty Palisz?

-Przy alkoholu lepiej smakują.

-Nie będzie przeszkadzać jak dasz mi też.

-A ty kiedyś paliłeś?

-Nie.

-Będziesz się dusił...

-Chcę.- Warknął cicho, patrząc jak ja odpalam fajkę. Zaciągnąłem się i wypuściłem dym. Wysunąłem w jego stronę papierosa jednak pokręcił głową.

-Chciałeś...

-Chcę, ale inaczej...

-Po studencku?

-Mhm...- Mruknął cicho, a ja z cichym śmiechem zaciągnąłem się i przysunąłem do jego twarzy. Połączyłem na chwilę nasze usta i przekazałem mu dym.

Tak jak myślałem, od razu zaczął się krztusić, odpychając mnie od siebie.

-I jak, smakuje?

-Okropnie.

-Chcesz więcej?

-Ni chuja. Ochydne.

-Sam chciałeś.

-Mhm...- Mruknął znów się do mnie przytulając.

Kacchan jest bardzo atencyjny po alkoholu... Nie żeby mi to przeszkadzało, bo lubię gdy się do mnie przytula, ale jeśli ma się kleić do każdej Alfy to chyba go nie będę odstępować.

-Chłopacy gramy w butelkę chodźcie!- Nagle wybiegła Mina, dosłownie zaciągając nas do środka. Usiedliśmy w kręgu liczącym kilkanaście osób, bo reszta miała to w dupie.- Gramy na wszystko! A pytań unikamy, każdy może wykorzystać minimum trzy pytania. Zaczynam!

Zaczęła kręcić i wypadł jakiś chłopak którego nie znam. Był Betą o brązowych oczach oraz włosach.

-Yozo! Wyzwanie czy prawda?

-Wyzwanie.

-Wypij butelkę ostrego sosu na raz. Specjalnie zabrałam.- Zaśmiała się rzucając buteleczką.

Chłopak wypił to z marszu, po czym zaczął szukać szybko napoju.

Teraz on kręcił i znów wypadło na kogoś kogo nie znam. Jakąś dziewczyna, Omega. Ona wybrała pytanie, no i dostała jakieś banalne.
Było podobnie jeszcze trzy razy. Nim to nie kręciła Yuriko.

-Katsuki! Wyzwanie?

-Wyzwanie.

-Pocałuj wybraną Alfę z tego grona.

-Wybraną..?- Mruknął rozglądając się i przyglądając każdemu.

Wiem, że Kirishimie i Yukimurze spodobał się Kacchan. Yukimura z cichym śmiechem jakby wyczekiwał tylko, aż do niego podejdzie a we mnie zaczęło się gotować.
Siedzieliśmy na podłodze, Kacchan obok mnie, ale nawet nie spoglądając w moim kierunku.

Czemu jestem tak w cholerę zazdrosny?

-Hmmm...- Mruknął odwracając się w moją stronę. Na kolanach przysunął się w moją stronę i chwiejnie usiadł mi okrakiem na kolanach.

Dobra, nie spodziewałem się tego. Już myślałem, że wybierze kogoś innego, a on nawet usiadł na mnie.

-Mogę Izu..?

-Możesz.- Powiedziałem delikatnie się uśmiechając.

Chłopak od razu przysunął się do mnie, założyłem ręce na mój kark, a ja położyłem swoje dłonie na jego talii.
Powoli, ale lekko nachalnie rozpoczął pocałunek jednak od razu przejąłem od niego inicjatywę jednocześnie pogłębiając pocałunek, który był zachłanny i namiętny.

-Mhmm... Mmm...- Cicho mruczał mi w usta.

Dalej mam w głowie, że powinienem być wobec niego delikatny... Chyba tylko to mnie powstrzymuje od włożenia rąk pod jego golf.

Przygryzłem lekko jego wargę, dzięki czemu cicho Jęknął mi w usta.

Kurwde zaczyna mnie podniecać...

Po chwili się ode mnie odsunął, jednak położył mi głowę na ramieniu, chowając twarz w moją szyję. Jego oddech łaskotało.

-Spicy!- Zaśmiała się Mina.- Katsu, teraz ty kręcisz, nie zasypiaj.

-Nie śpię, ale przyjemnie...- Mruknął, a po chwili poczułem jak wgryza mi się w szyję, robiąc przy tym malinkę.

-Kacchan...

-No co..? Dobra, kręcę.- Mruknął odsuwając się ode mnie. Zakręcił butelką po wódce, ponownie siadając mi na kolana. Wylosował Urarakę.

-Prawda.

-...Czemu mnie tak nie znosisz?- Zapytał bez zastanowienia nad innymi opcjami.- Odkąd się poznaliśmy niecierpisz mnie. Dlaczego? Nic ci nie zrobiłem...

-Po prostu mnie wkurwiasz.- Warknęła mordując nas obu wzrokiem.

-Czym? To nie jest pełna odpowiedź, wiem, że to nie jest wszystko a miałaś powiedzieć prawdę...

-Wkurwiasz mnie wszystkim! Nawet samym wyglądem. Po prostu.

-Aha... Okej, kręć.- Westchnął opierając się a mój tors plecami. Jeszcze nim to zrobił wychylił się i ze stołu zabrał znów alkohol w kubku.

-Kacchan, wystarczy ci.- Mruknąłem mu do ucha, chcąc zabrać mu napój.

-Nie. Wypiję to, bo chcę. Ty sam mało wypiłeś... Czemu?

-Nie wypiłem mało. Po prostu mam dobrą głowę. Alfy zazwyczaj mogą dużo pić.

-Aha, żałosne...- Mruknął wypijając wszystko.

-Zaraz się kompletnie nawalisz.

-I dobrze...- Mruknął cicho, jakby sennie.

Kompletnie zaczęliśmy olewać całą grę, bo i tak na nas nie wypadało. No do momentu, aż wycelowali we mnie.

-Prawda czy wyzwanie bro?

-Wyzwanie.- Odpowiedziałem gospodarzowi.

-Hm... Siedem minut w niebie z wybraną osobą.

-Co?

-No siedem minut ruchania!- Zaśmiała się Yuriko.- Wybieraj partnera bądź partnerkę.

Spojrzałem kątem oka na blondyna, który miał wyjebane i krążył palcem kułka po mojej koszulce. Jego nawet jakbym chciał wybrać, to nie mogę. Jest po nie udanej próbie gwałtu. A ja sam nie zamierzam rozważać nawet innej opcji.

-Daj inne wyzwanie.- Powiedziałem pewnie, przez co spotkałem się z nie zadowoleniem.

-Czemu?

-Nie zamierzam się bzykać z kim popadnie.

-O co chodzi?- Mruknął blondyn.

-O to, że Izuku odmawia wyzwania.

-A jakie miałeś?

-Siedem minut w niebie z kimś kogo wybiorę.

-Czemu rezygnujesz..? Chodź.- Powiedział wstając. Wysunął w moją stronę dłoń. Usiłując mnie podnieść.

-Co?

-No chodź. Siedem minut w niebie. Nie widzę tu nakazu pierdolenia się od razu... Chodź.

-Ale...

-Izu, nie pierdol i nie rezygnuj.

-I ja to rozumiem! Dawaj!- Zawołała Mina.

Widziałem niezadowolone twarze Kirishimy oraz Yukimury. Czerwonowłosy chyba nie sądził, że zostanę tam zaciągniony przez Kacchana.

Wstałem z miejsca chwytając dłoń Omegi.

-Macie tę szafę?- Zapytałem.

-Szafy na tyle dużej nie.

-No to do łazienki idźcie i chuj. Będę wam liczyć czas.- Zaoferowała różowowłosa, odprowadzając nas do łazienki.- Włączam stoper. Za trzy, dwie, jedną..!

I zamknęła nas na klucz od wewnątrz.

-Um...- Zatrzymałem się, nie wiedząc co zrobić. Usiadłem na rogu wanny i obserwowałem blondyna. Nie chcę na niego naciskać...

-I co Izu?- Zachichotał podchodząc do mnie.

-Ty mnie tu zaciągnąłeś. W moich planach była rezygnacja.

-No to...- Wymruczał cicho podchodząc bliżej. Stanął między moimi nogami się do mnie przytulił.

-Hm...

-Mogę buzi..?

-A cię dziś wzięło co?- Zaśmiałem się cicho, obserwując jego oczy.

-Fajnie się całujesz...

-A Yukimura ci nie odpowiadał?

-Widziałeś?

-Widziałem.

-Aha... Ty się lepiej całujesz niż on.- Prychnął chowając całą zarumienioną twarz.- Pewnie jutro nie będę nic pamiętał...

-Domyślam się. Ale spoko, Sero wszystko co tylko mógł nagrywał.

-Jak myślisz załamię się?

-Owszem.

-Yhm... No to co mi szkodzi.- Mruknął, po czym w jednej chwili złapał mnie dłońmi za policzki i lekko nieudolnie wpis się w moje usta.

Zdziwiłem się na początku, jednak po chwili oddałem pocałunek i przejąłem inicjatywę. Tym razem całowaliśmy się jeszcze bardziej zachłannie i z jeszcze większym pragnieniem. Przestałem się kontrolować, tak jak wcześniej i włożyłem ręce pod jego golf i zacząłem gładzić skórę jego pleców. W którymś momencie, nawet nie wiem którym wstałem i złapałem go za tyłek i podniosłem. Kacchan od razu owinął swoje nogi wokół moich bioder a ja posadziłem go na takim jakby blacie przy zlewie.

-Ahmm...- Jęknął cicho w moje usta, gdy zacisnąłem dłonie na jego tyłku.- Izuku...

Zaczął cichutko mruczeć mi do ucha, gdy zacząłem zjeżdżać pocałunkami po jego szczęce, kierując się do szyi.

-Ha... Izu... Mmm...

-Kacchan... Działasz na mnie... Jak nikt do tąd...- Szepnąłem cicho, walcząc z materiałem jego golfu, który powstrzymywał mnie od narobienia mu wielu malinek.

-Izu... Ah...

-Bądź mój... Proszę...

-Izu...ku... j-ja... Mhmm...

-Koniec czasu!- Usłyszałem krzyk, a po chwili zobaczyłem też Ashido z Sero, który nagrywał.- A jednak uległeś namowom Katsukiego.

-Heh...- Zaśmiałem się nerwowo, próbując uspokoić buzujące we mnie hormony.

-Izuku... wracamy tam czy...- Szepnął cicho do mnie, tak by tamci nie usłyszeli. Spojrzałem na niego, zauważając jak bardzo zarumieniony jest na twarzy. Wręcz rozpalony.

-Chodźmy z nimi.- Westchnąłem w końcu otrzeźwiając myśli.

Prawie bym się pieprzył z Katsukim. Tym samym chłopakiem, którego ostatnio uratowałem przed gwałtem, pomagam mu przy każdej możliwej okazji i traktuje jak młodszego brata...

~~Ale to nie zmienia faktu, że najdrobniejszymi czynami potrafi nas podniecić. To nasz przeznaczony, nie dziw się.

--Nie zmienia faktu, że nie powinienem. Tym bardziej na imprezie w kiblu i to przez wyzwanie.

~~Fakty, ale nie miej sobie za złe.

Wyszliśmy z tej łazienki. Wróciliśmy do kręgu, gdzie kacchan usiadł obok mnie, ale wtulił się w moje ramię.

Tym razem ja kręciłem i wylosowałem jakąś dziewczynę, która chciała wyzwanie. Dostała ode mnie jakieś banalne, bo zbyt bardzo pochłaniały mnie myśli odnośnie tego co przed chwilą się działo. Kilkanaście minut później, znów wypadło na mnie, ale kompletnie się wycofałem słysząc, że mam iść na szybki numerek z Ochaco.

-Nie. Stanowcze nie.

-Czemu?- Zapytał pomysłodawca czyli Akamura.

-No kurwa, mówiłem. Nie zamierzam się ruchać z kim popadnie. Jaka jest kara?

-Wyzeruj 0.7 czystej.

-To o wiele lepsze.- Mruknąłem łapiąc butelkę. Odkręciłem ją i szybko wypiłem.

Siekło mnie już po kilkunastu minutach. Od kilku godzin nic nie jadłem, możliwe że dla tego. No nie licząc, że dużo wypiłem... Bardzo dużo.

-Kacchan...

-Tak..?- Mruknął cicho. Leżał praktycznie na mnie. Siedział opierając się o mnie i już praktycznie przysypiał. Jeszcze jakieś dziesięć minut temu chciał robić mi malinki, nie licząc tej jednej która mu się udała. A teraz zasypia.

Mnie szczerze mówiąc też zmuliło. Jest po drugiej w nocy, dużo osób już padło, kilka się zwinęło do domu a inni nawaleni świrują.

-Napiszę do mamy i wracamy. Dobrze..?

-Yhm... Chcę spać.

-Już piszę, przyjedzie po nas...

Aż dziwnie się czuję. Zazwyczaj gdy jestem pijany, roznosi mnie energia i jestem nadpobudliwy, a teraz... Teraz chcę wtulić się w Katsukiego i iść spać.

Wyjąłem telefon i napisałem do mamy, że zamierzamy wrócić. Od razu odpisała, że zaraz będzie. Podałem jej adres i zaczęliśmy się zwijać.

-A wy gdzie?- Wystrzeliła Mina. Ona kurde piła. Dużo, ale tylko na początku. Zrobiła sobie przerwę, potem popijała a teraz jest jak nowo narodzona i na nowo pełna energii.

-Do domu. Kacchan zasypia a mnie zmuliło.

-Dobra, dobra. Jeszcze i tak to pewnie powtórzymy.

-Dokładnie.- Zaśmiałem się prowadząc dosłownie Omegę do przedpokoju.

Pomogłem założyć mu płaszcz i wyszliśmy. Jak się okazało moja mama już czekała przed samym domem w aucie.

-Ale się porobiliście.- Powiedziała lekko załamana, w szczególności widząc stan Katsukiego, który zaraz po zajęciu miejsca oparł się o mnie i zasnął.- Nie sądziłam, że oboje aż tak się upijecie.

-Też nie sądziłem...

-A jak zabawa?- Zapytała odjeżdżając.

-Było... ciekawie. Katsuki bawił się na całego...- Powiedziałem przypominając sobie urywki.

Większość rzeczy już nie pamiętam. Pamiętam tylko te najciekawsze i to jeszcze w urywkach... Mam nadzieję że jutro sobie przypomnę.

Dojechaliśmy już w ciszy. Do domu Kacchana musiałem zanieść, bo dobudzić go się już nie dało. Podniosłem go na pannę młodą a on się we mnie wtulił jak małe dziecko.
Zaniosłem go do jego pokoju i położyłem na łóżku, ale gdy chciałem się od niego odsunąć zaczął się wiercić oraz się przebudzić.

-Izu... zostań...

-Huh?

-Zostań ze mną...- Wymruczał siadając. Już chciał wstać i iść do mnie ale go zatrzymałem.

-Dobrze, dobrze, ale się przebierz w wygodniejsze ciuchy. Gdzie masz piżamę?

-Mam twoją koszulkę... W szafie...- Wymamrotał cicho.

-Mo... A jak miałeś ruję.

-Yhm... Szybciej zasypiam wtedy...

Zaśmiałem się cicho sięgając mu moją białą koszulkę z adidasa. Pomogłem mu ją założyć a spodnie zdjął sam. Został w samej koszulce i bokserkach ja na tomiast w spodniach dresowych i się położyłem obok niego. Blondyn natychmiast się we mnie wtulił i usnęliśmy niemalże od razu.

××××××××××××××
Już skończyły mi się rozdziały więc częściej niż raz dziennie, raz co dwa dni nie będę raczej wstawiać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro