--21--

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W momencie gdy dotarliśmy pod akademik Kacchan zdołał się uspokoić. To znaczy w miarę uspokoić. Dalej nie chciał z nikim rozmawiać i oglądał się dookoła, czy na pewno nikt nas nie śledzi.

Weszliśmy do środka, Kacchan jako pierwszy ruszył w głąb budynku.

-Niespodzianka! Wszystkiego najlepszego Katsu!- Wyskoczyło kilkanaście osób zza różnych mebli, strasząc tym samym Omegę.

Kacchan się wylęknął i cofnął o dwa kroki po czym pobiegł na górę prosto do swojego pokoju.

-A temu co?

-My się tyle staramy, a on tak o sobie poszedł?- Wtrąciła się Uraraka z przekąsem

Ona na prawdę go nie lubi. Dziś mi to udowodniła kilka razy

-Zostaliśmy napadnięci, przez jakiegoś faceta. Gdyby nie Izuku, do którego napisałem, nie wiem jakby się to skończyło. Bo Kaccha

-Trzeba zadzwonić na policję!- Zawołała Mina.

-Nie. Ja nie chcę.- Powiedział blondyn.- Izuku nam pomógł.

-Kacchan też nie chce żadnej policji. Jakiś pijany facet szukał zaczepki i tyle. Więc wytłumaczyłem mu grzecznie, że nie powinien nawet zaczynać.

-Twoje grzecznie wyglądało tak, że mu spóściłeś wpierdol i pierwszy raz słyszałem z twoich ust jakiekolwiek bluźnierstwo...- Zadumał.

-Bo nie toleruje czegoś takiego.- Wtrąciłem się. Podszedłem jeszcze do regału na którym zostawiłem małą białą torbę prezentową.- Idę do niego.

Pobiegłem na górę, zapukałem do jego drzwi, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi, więc po prostu wszedłem do środka.

-Kacchan...

-Idź...- Szepnął cicho.- Chcę być sam.

-Nie, Kacchan.- Usiadłem na łóżku obok niego. On leżał do mnie plecami, przytulając do siebie misia. Prezent położyłem na podłodze obok łóżka.

-Cały dzień miałeś mnie w dupie.

-Szykowałem Ci urodziny...

-Dziś...

-Dwudziesty kwietnia. Zająłem się szykowaniem ci urodzin. Kaminari miał cię zająć, ale... Wszystko się zepsuło.

-Ja zepsułem.- Szepnął cicho.- Ja i mój Ojciec...

-Kacchan, niebobwiniaj się. Nikt tak samo nie zamierza cię zmuszać do zabawy.- Westchnąłem, a on usiadł i spojrzał na mnie.

Miał całe oczy opuchnięte od łez.

-Chodź do mnie.- Szepnąłem a on się do mnie przysunął, posadziłem go sobie na kolanach tak, że siedział mi na nich okrakiem. Przytulił się mocno do mnie, a ja do niego.- Nikt ci nie ma nic za złe. A powinienem cię przeprosić, nie powinienem był cię tak olewać. Dziś potrzebowałeś jeszcze mojej uwagi, a ja cię tak po prostu zostawiłem.

-Miałeś w tym cel...- Szepnął, a ja poczułem coś mokrego na swoim barku.

-Kacchan ty płaczesz..?

-Tak mi cholernie wstyd.- Szepnął rozklejając się na dobre.

-Reszta klasy myśli, że po prostu jakiś pijak was Zaczepił. Więc spokojnie, tylko Kaminari wie.

-Wolałbym by nikt nie wiedział.

-Nie myśl już o tym. To twoje urodziny, powinieneś właśnie się śmiać i uśmiechać. Chciałem byś był szczęśliwy... A mówiłem im, że to ja z tobą pójdę, to nie Kirishima robił problemy.

-Dziękuję, że w ogóle pamiętałeś. Ja sam myślałem, że jest jakiś piętnasty chyba...

-Mam dla ciebie prezent wiesz?

-Co...- Mruknął odsuwając się delikatnie ode mnie. Dzięki czemu mogłem sięgnąć bez problemów torbę z podłogi.

-Dla ciebie prezent ode mnie.

[Katsuki]

-Dla ciebie prezent ode mnie.

-Nie musiałeś...

-Wiem, że nie lubisz bogatych prezentów więc...

Zszedłem z jego kolan i zajrzałem do torby. Jako pierwszy w oczy rzucił mi się miś zawieszka. Obok niego było czarne pudełeczko i czekolada.
Wyjąłem wspomnianego pluszaczka. Był szary z dużymi czarnymi oczami w łapkach trzymał serduszko z napisem "I love you".

-Uroczy...

-Mam podobny przy kluczach.- Zaśmiał się pokazując mi swojego. Różnił się kolorem, bo ten był biały i na serduszku miał napis "I you too".

-Urocze...- Szepnąłem, od razu przyczepiając swojego do kluczy.

Sięgnąłem teraz pudełeczko, otworzyłem a w nim znalazłem srebrny łańcuszek z nieśmiertelnikiem, na którym była wyryta data dnia w którym się poznaliśmy.

Czuję już łzy w oczach. Kurwa tylko on potrafi dać coś aż tak uroczego chyba.

-Daj zapnę ci go.- Zaśmiał się cicho, Podałem mu biżuterię i odwróciłem do niego plecami. Zapiął mi go a ja od razu się do niego odwróciłem i mocno przytuliłem.

-Dziękuję.- Szepnąłem mu do ucha.- Za wszystko.

-Nie musisz.

-Muszę. Zmieniłeś moje życie.

-Kacchan...

-Dziękuję.- Powtórzyłem cicho.- Zostaniesz dziś ze mną?

-Zostanę.

Nagle rozniosło się pukanie do drzwi, a po chwili do środka wszedł Kaminari z Ashido, Yuriko i Kirishimą a za nimi Yukimura z tortem.
Wszyscy zaczęli mi śpiewać sto lat, w momencie gdy się odsunąłem od Alfy.

Dosłownie nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu zasłoniłem usta dłonią wstrzymując te cholerne łzy.

-A kto? Katsu!- Zawołali, a Wampir podszedł do mnie klękając przed łóżkiem.

-Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie krasnalu.

-Odezwała się żyrafa.- Prychnąłem.

Pomyślałem swoje bardzo banalne życzenie i zdmuchnąłem wszystkie. Siedemnaście lat dziś skończyłem, jeszcze trzy i będę pełnoletni.

-Co pomyślałeś Kacchan?

-Jak się spełni to ci powiem.- Zaśmiałem się.

-Dobra dawać szampana!

-Miało nie być alkoholu.- Ostrzegł ich Izuku, a Yuriko zaczęła się śmiać.

-Kupiłam takie dla dzieci. Truskawka czy brzoskwinia?

Przesiedzieliśmy tak do dwudziestej drugiej, gadając, wydurniając się a nawet tańcząc. W momencie gdy Dosłownie zostało dwadzieścia minut do ciszy nocnej, Yuriko oraz Yukimura musieli zacząć się zbierać.

-W ogóle słyszałam, że okazaliście się swoimi mate.- Zaczęła jeszcze Yuriko w momencie gdy zakładała kurtkę.

-Tak.- Odpowiedział Izu, obejmując mnie ręką i przytulając.

-Mówiłem, że tak będzie.- Zaśmiał się wampir.- Yurichan, chodź bo jeszcze nas nie wpuszczą.

Oboje wyszli, zostaliśmy w piątkę, dalej rozmawialiśmy o głupotach ale bardzo szybko zanurzyło mnie. Oparłem się o Izuku, a tamci widząc, że zasypiam powoli pożegnali się z nami i też poszli do siebie.

-Kacchan...

-Tak..?

-Idź się umyć, ja tu posprzątam.

-Yhm...- Mruknąłem wstając i idąc do łazienki, gdzie mam już przygotowaną piżamę.

Wziąłem szybki prysznic, bo nie mam już dziś na nic siły. Dosłownie czuję się wykończony a wcale tak dużo nie robiłem.
Jak wyszedłem z łazienki Izuku nie było. Może poszedł do siebie po piżamę? Obiecał, że ze mną zostanie...

Położyłem się na łóżku, które mnie denerwuje faktem bycia jednoosobowym, bo jak spałem z Izuku u niego to było ciasno. Co prawda nie marudziłem bo praktycznie spałem na nim ale jednak.

-Kacchan..? Śpisz?

-Jeszcze nie.- Zaśmiałem się cicho.

-To dobrze.

-A co tam?

Izuku miał na sobie zielone spodnie w kratę takie piżamowe i do tego białą koszulkę z dosłownie napisem "koszulka do spania". Oryginalne.

-Bo wolałbym cię nie zachodzisz gdy śpisz.

-Marudzisz.- Szepnąłem gdy on położył się obok mnie. Od razu się w niego wtuliłem, kładąc na nim nogę.

-Marudzę.

-Kocham cię...- Szepnąłem kompletnie zasypiając.

[Izuku]

-Kocham cię...

-Na prawdę?- Spytałem lekko zdziwiony ale blondyn już spał.

Muszę w końcu coś zrobić bym mógł prawnie nazywać go swoją Omegą. Bo w tym momencie już nie pozwolę żadnej Alfie się do niego zbliżyć dopóki nie powie mi, że ma mnie dość.
A z tego co widzę, raczej odwzajemni moje uczucia.
Kurde spodobał mi się już w momencie gdy go tylko zobaczyłem. Nie sądziłem wtedy nawet, że możemy być mate. Nie sądziłem, że uda mu się do mnie przekonać... A teraz? Teraz ta blond kulka wtula się w mój tors. Spędził ze mną dni Alfy a ja z nim ruję.

Dziś podczas przygotowań Zaczepił mnie Yukimura...

-Ej Midoriya!

-Co?

-Chodź na chwilę. Chcę z tobą zamienić słówko.

-Mhm mam się bać?- Mruknąłem pod nosem podchodząc do przedpokoju gdzie czekał już na mnie brunet.

-Nie. Raczej chciałem zapytać...

-Tak?

-Podoba Ci się Bakugo. Racja?

-Co?

-Po prostu odpowiedz. Wiem, że tobie, Kirishimie jak i mi wpadł w oko.

-Co sugerujesz?

-To, że i tak Ja oraz Kirishima odpadniemy.

-Przestań mówić szyframi. O co ci chodzi?

-Uh... Podoba Ci się Katsuki tak?

-No tak i co dalej?

-To, że Kirishima powinien sobie odpuścić tak jak ja. Bo to widać z daleka, że na dniach będziecie razem. On będzie idiotą chcąc go tobie odbić.

-Po co mi to mówisz?

-Po to, że nie musisz mnie uważać za wroga. To co było na imprezie było przy alkoholu, a ja sam chcę go mieć za przyjaciela.

-Aha...

-Izuku! Yukimura! Do roboty!

A teraz jak był to zachowywał się normalnie, zero podrywu i tak dalej, a nawet sam usiłował spowodować sytuację dogodne dla mnie w porównaniu do Ejiro...

Rozmyślałem tak do północy nim zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro