29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właśnie skończyłam rozmowę z mamą, z której nie byłam zadowolona. Powinnam ją zignorować i zbyć SMS-em. Na pewno nie płakałaby z tego powodu. Nie musiała się ze mną kontaktować. Sama uznała, że nie byłam już małym dzieckiem i nie potrzebowałam rodziców w swoim życiu. Nie miałyśmy również przyjaznej relacji, bo mama wolała uganiać się za facetami i swój czas poświęcać im niż dorosłej córce. Nie miałam z tym problemu. Już nie.

– Coś się stało? - Gayle spojrzał na mnie, gdy weszłam do salonu.

Na pewno słyszał, jak rozmawiałam przez telefon, ponieważ nie robiłam tego cicho. Zapomniałam, że do mojej rodzicielki niewiele rzeczy docierało. Nawet nie zapytała, jak się czułam i czy układałam sobie życie. Po rozmowie z nią doszłam do wniosku, że nie wiedziała, że mieszkałam w Bostonie. Niby skąd? Z ojcem nie rozmawiała, a ode mnie nie chciała nic słyszeć.

– Matka się odezwała. - Westchnęłam, siadając obok niego.

Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie miałyśmy o czym. Oczywiście ani razu zapytała się, co u mnie, mimo że czekałam na to. Jedyne, co usłyszałam to, to że od razu po moim weselu miała wyjechać na egzotyczne wakacje. Załamałam się. Wydawało mi się, że już dotarło do niej, że nie wezmę żadnego ślubu. Rozłączyłam się, zanim zaczęłabym wrzeszczeć. Miałam gdzieś, że się na mnie wkurzy. Zraniła mnie.

– A to źle?

Oczywiście. Wolałam, gdy nie dzwoniła i nie przysyłała mi żadnych pieniędzy. Mimo zarzekania się, że nie będzie tego robić, czasami jeszcze na moje konto wpływała kasa od mamy. Oczywiście z jakimiś durnymi dopiskami. Starałam się nie ruszać tych pieniędzy, bo chciałam oddać jej wszystko, gdy się spotkamy. Próbowałam odesłać je z powrotem na konto rodzicielki, ale wracały, więc sobie odpuściłam. Nie wiedziałam, co chciała tym osiągnąć, ale niezależnie czy o tym wiedziała, czy nie, radziłam sobie dobrze. Nie musiała mi pomagać.

– Nie bardzo ją obchodzi mój los.

– Nie mów tak. - Objął mnie ramieniem.

Bronił ją, tylko dlatego, że jej nie znał. Gayle nie miał jeszcze okazji poznać moich rodziców, ale jemu też nie paliło się, żebym poznała jego rodzinę. Wcale mi to nie przeszkadzało. Może mój facet nie miał z nimi dobrego kontaktu. Doskonale to rozumiałam.

– Tydzień po moim zerwaniu z Markiem zapytała mnie o prezent ślubny. Nie przyjęła do wiadomości, że ślubu nie będzie.

– Czemu jej tego nie powtórzyłaś?

– Uznała, że to tylko kłótnie. Nie powiedziałam jej dlaczego... - Spojrzałam na niego niepewnie.

– Co zrobił?

Wcześniej o tym nie rozmawialiśmy. Starałam się zapomnieć o swoim poprzednim związku. Szło mi bardzo dobrze. Nie chciałam, żeby Gayle również uznał mnie za wybrakowaną i mnie odepchnął. Kiedyś może zda sobie sprawę, że mu nie wystarczałam, a gdybym mu o tym powiedziała, zacząłby szukać we mnie defektu już teraz. Chciałam się nim cieszyć jak najdłużej. Jednak nie mogłam unikać tego tematu w nieskończoność. Byłam pewna, że słyszał coś już od swojego przyjaciela, któremu o moim zerwaniu zaręczyn wspomniała Aubrey.

– Zdradził mnie – powiedziałam cicho – w naszym łóżku. Przyłapałam ich na... No był w niej, gdy próbowałam ich rozdzielić. - Przymknęłam powieki.

Nie chciałam sobie tego przypominać ani jak się wtedy czułam. Mark robił wszystko, żeby zniszczyć moją pewność siebie i w końcu mu się udało. Miałam nadzieję, że już go nie spotkam. Nie wiedziałam, jakbym zareagowała na jego widok. Miałam ochotę splunąć mu w twarz. Straciłam na tego durnia kilka lat życia, a mogłabym w tym czasie mieć już męża, z którym starałabym się o dziecko. Odebrał mi to.

Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę. Nie chciałam mówić nic więcej. Oby na to nie nalegał. Bałam się spojrzeć na Gayla, ale on przytulił mnie do siebie. Czułam się dobrze w jego ramionach.

– Nie zasłużyłaś na to – wyszeptał w moje włosy. – Mam nadzieję, że wiesz, że bym ci tego nie zrobił.

Nie miałam powodów, żeby w niego wątpić. Mimo że wcześniej zmieniał dziewczyny co tydzień, Aubrey przyznała, że żadnej z niej nie zdradził. Każdego dnia przekonywałam się, że życie u boku jednej kobiety wcale nie przeszkadzało Gaylowi. Potrafił odnaleźć się w stałym związku, mimo że nigdy w nim nie był. Oboje mogliśmy się wiele przy sobie nauczyć.

– Bardzo bym chciała w to wierzyć. - Uśmiechnęłam się słabo.

– Chelsie – złapał moją twarz w dłonie i patrzył mi w oczy – nie zrobię tego. Możesz być tego pewna.

– Powiesz mi, czemu nie rozmawiasz z rodzicami? - Próbowałam zmienić temat.

Chciałam tylko wiedzieć o jego kontaktach z rodziną. Nie namawiałam go, do poznania mnie z nimi. Nie przeszkadzało mi życie tylko z Gaylem. On był dla mnie teraz jak rodzina. Czasami odnosiłam wrażenie, że miałam tylko jego i Aubrey. Na nich mogłam liczyć zawsze. Cieszyłam się, że zdecydowałam się przyjechać do Bostonu. Nawet przez chwilę nie czułam się tutaj samotna.

– Nie mam o czym.

– Cokolwiek. - Pogłaskałam go po szorstkim policzku.

– Mama odeszła.

Nie spodziewałam się tego. Może nie powinnam nalegać, żeby opowiadał mi o swoich rodzicach. Widocznie ta rana była dla niego zbyt świeża. Miałam nadzieję, że mógł liczyć na czyjeś wsparcie po swojej stracie. Zastanawiałam się, jak radził sobie wtedy z tatą. Nie wiedziałam, czy o to zapytać.

– Przykro mi.

– Pogodziłem się z tym. - Wzruszył ramionami.

– A co z tatą? – spytałam niepewnie. – Nie musimy o tym rozmawiać.

– Szczerze? Nie wiem. Nie mam z nim kontaktu, odkąd związał się z jakąś lalunią i wyprowadziłem się z Nowego Jorku na stałe.

O kurde. Widocznie Gayle znienawidził swojej tatę za to, że długo nie rozpaczał po odejściu żony. Wcale mu się nie dziwiłam. Miał prawo żywić takie uczucia, a ojciec powinien go zrozumieć. Jednak mógł spróbować skontaktować się z synem. Już rozumiałam, co tak bardzo nas do siebie ciągnęło, mimo że wcześniej o tym nie wiedziałam. Oboje byliśmy jedynakami i mieliśmy problemy z rodzicami. Chociaż nasze były niczym w porównaniu z tym, co działo się w domach innych dzieci. Abi wspomniała kiedyś, że Hall nie miał dobrego ani spokojnego dzieciństwa, dopóki ojciec od nich nie odszedł.

– Mieszkałeś tam? - Spojrzałam na niego zaciekawiona.

Nie wiedziałam. Do tej pory wydawało mi się, że przyjeżdżał tylko w odwiedziny do przyjaciela. Wcześniej myślałam, że Gayle całe życie spędził w Bostonie. Nagle zaczęło mnie zastanawiać, czemu się przeprowadził. Chociaż teraz i jego przyjaciel tutaj mieszkał, więc miał więcej znajomych w tym mieście.

– Tak. - Zaśmiał się. – Wracałem kilka razy, licząc nie wiadomo na co.

Pewnie myślał, że uda mu się porozmawiać z tatą. Chociaż wydawało mi się, że to Gayle był zraniony. Może ojciec próbował wyciągnąć do niego rękę, dlatego wracał, ale okazywało się, że nie potrafili się dogadać. Było mi go szkoda, bo doskonale wiedziałam, jak to było nie dogadywać się z rodzicem, z którym chciało się mieć kontakt niezależnie od tego, jak nas zlewał.

– Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej.

Co byłoby wtedy? Czy związałabym się z Gaylem wcześniej? Może uniknęłabym rozczarowania facetem i miała normalny związek, ale czy wtedy on był gotowy na poświęcenie czasu jednej kobiecie? Może Gayle musiał się wyszaleć, a ja trafić na idiotę, żeby zrozumieć, czego oczekiwaliśmy od swojego partnera. Nie bylibyśmy w tym miejscu.

– Nie. - Musnął moje usta swoimi. – Wtedy uganiałem się za starszymi.

No tak. Zadurzył się w siostrze Landena, która go pogoniła. Wolała starszego faceta niż dzieciaka. Nie dziwiło mnie to. Też nie wyobrażałam sobie związku z młodszym chłopakiem. Gayle chyba przecenił swoje możliwości, myśląc, że uda mu się wyrwać dużo starszą od siebie kobietę. Co mógł jej dać? Potrzebowała stabilizacji. Z tego, co wiedziałam, Ibe szybko wyszła za mąż i urodziła dzieci, a jej facet dobrze zarabiał. Potrafił zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie, a Ibe mogła się przy nim realizować.

– Było ich więcej? Wiem tylko o Ibe.

– No jasne. - Zaśmiał się. – Abi to straszna gaduła.

Głównie gadała o tym, jak nie lubiła Gayla i że bywał wkurzający. Na początku próbowała mnie do niego zniechęcić, ale jej się nie udało, więc przestała. Jednak to nie sprawiło, że ta dwójka przestała sobie dokuczać. Zachowywali się jak nieznośne rodzeństwo. Udało mi się do tego przyzwyczaić, bo przestałam liczyć, że kiedyś zakończą swoje sprzeczki.

– To moja przyjaciółka.

– Wiem. - Oparł głowę na moim ramieniu. – Wiesz, przecież, że byłem kobieciarzem, a ona pewnie mówiła o mnie wiele złego.

– Nie na tyle, żeby mnie do ciebie zniechęcić.

Dałam mu szansę, bo wydawał się ze mną szczery. Nie ukrywał swojej przeszłości i nie udawał kogoś lepszego, niż był. Oboje mieliśmy wady, które nie przeszkadzały nam w byciu razem. Nie czułam presji na bycie idealną partnerką. Gayle niczego ode mnie nie wymagała, nie ograniczał moich wyjść ze znajomymi i nie wypisywał przez cały czas, żeby mnie skontrolować. Do tego dał mi możliwość spotykania się ze swoimi przyjaciółmi i spędzania czasu z małym Jamesem. Nie musiałam czekać, aż odwiedzi swoją ciotkę, żeby się z nim zobaczyć.

– Wredne z niej babsko. - Zaśmiałem się.

– Przypomniało mi się, że nie uwierzyłeś w jej bajkę o tym, że zdradziła Halla.

– Co jak co, ale nie mam o niej aż tak złego zdania. Jest kuzynką mojego przyjaciela. - Wzruszył ramionami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro