Przydział

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły kolejne dwa eony, które dla BJ'a i jego rodzeństwa nie były proste. Od dłuższego czasu do dyrektora napływały anonimowe donosy na trojaki. Jednak mech ani razu nie uwierzył w treść tych donosów. Znał trojaki zbyt dobrze, ale wiedział kto mógł pisać te donosy. Jeden z wychowawców, który ani razu nie ukarał mini-con'ów gdyż były zawsze bardzo grzeczne. Był również wściekły gdy usłyszał, że będą miały specjalne traktowanie. Gdy nadszedł dzień, w którym trojaki miały opuścić mury placówki na zawsze, usłyszał jak mini-con'y rozmawiają o propozycji lekarzy. Ową propozycją było zostanie uczniami szanowanych lekarzy by trojaczki mogły pewnego dnia, zająć ich miejsce. Z jednej strony dyrektor placówki był nawet zadowolony z tego faktu, z drugiej wiedział, że to niezgodne z ustawą.

Tego dnia, wieczorem w Wielkiej Sali rozpoczęła się ceremonia przydziału. Dyrektor sierocińca zajął z trojakami miejsca na samym końcu sali, by dać im czas by mogły przyswoić informację, że ten dzień właśnie nadszedł. Mini-con'y siedziały po lewej stronie sali, zaś dorosłe boty po prawej. Na samym środku siadały już boty z przydzielonymi im mini-con'ami. Najpierw były boty z "niższych" sfer. Elita planety tego dnia zrobiła wyjątek i pozwoliła by najpierw biedniejsze boty miały przydzielone mini-con'y. Ceremonia przebiegła bez najmniejszych komplikacji. Gdy nadeszła kolej trojaków, boty jakim miały zostać przydzielone, patrzyły na nich z wyższością. A jeden nawet się obrzydliwie uśmiechnął na widok małej, bezbronnej Ruby. Femme pisnęła i schowała się za nogami dyrektora, który ich zaprowadził.

- Nie będziemy ich sługami!- krzyknął nagle BJ.

- Co powiedziałeś mini-con'ie?- spytał radny, nie wiedząc czy dobrze usłyszał.

- Powiedziałem, że nie będziemy ich sługami! I na imię mam BlackJack!- odpowiedział BJ.- Ja i moje rodzeństwo mamy dość, że nie liczycie się z zdaniem i uczuciami innych mini-con'ów! Czy wy kiedykolwiek spytaliście jakiegokolwiek mini-con'a o zdanie?! Czy spytaliście czy na pewno będzie z tym botem szczęśliwy?! Czy poczuje się potrzebny, ważny, albo nawet kochany?! Nie! Nigdy nie spytaliście, bo was to nie obchodzi! Wy wolicie przydzielać te mini-con'y najgorszym z najgorszych i nawet się dwa razy nie zastanowicie czy na pewno podjęliście właściwą decyzję! A przez takich jak oni, już nie jeden mini-con wylądował na ulicy! Albo w szpitalu! Albo nawet w trumnie! Przez takich jak oni, nie jeden mini-con zaczął się samo-okaleczać! Popadać w depresję! Mieć myśli i próby samobójcze! I wy jesteście tego w pełni świadomi, ale wolicie zamieść wszystko pod dywan i udawać, że nic takiego nie miało miejsca! Że znalezione zwłoki nie należą do mini-con'a, którego przydzieliliście handlarzowi wzmacniaczami obwodów! Albo sutenerowi! Albo jakiemuś innemu bandycie, który doprowadził niewinnego mini-con'a do takiego a nie innego stanu! Mało już było przypadków, w których mini-con'y uciekały od swoich "właścicieli"?! Mało już było ich prób samobójczych?! Mało już było, że lądowały na ulicy kompletnie zaniedbane?! Mało już tego było?! Ile ma się jeszcze wydarzyć tragedii by w końcu coś do was dotarło?! No ile ja się pytam?!- dodał rozjuszony, po przypomnieniu sobie czego był naocznym świadkiem.

Po tym zapadła głucha cisza. Wszyscy byli w kompletnym szoku po usłyszeniu tego co wykrzyczał mini-con. Boty, które siedziały na środku sali popatrzyły na przydzielone im mini-con'y. Wtedy stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Boty wstały z swoich miejsc, zostawiając mini-con'y i ustawiając się w rzędzie.

- BlackJack ma rację. Te mini-con'y nie będą szczęśliwe z botami, którym zostały przydzielone. Więc niech same wybiorą, z którymi botami chcą spędzić resztę życia.- przemówił jeden z nich.

Po tych słowach, mini-con'y zaczęły wstać i najpierw dziękować BJ'owi za otworzenie optyk tym botom, następnie podchodzić do botów, z którymi chcą zostać połączeni. Wtedy do sali weszła trójka lekarzy.

- Przepraszamy za spóźnienie. Operacja się trochę przedłużyła.- powiedział doktor Drake.

BJ i jego rodzeństwo, szczęśliwe widząc boty, wbiegły im w ramiona. Rada Cybertronu nie była zadowolona, że trójka mini-con'ów zbuntowała się i wybrała tych trzech lekarzy zamiast botów zajmujących się sprzedażą nieruchomości. Jednak spojrzeli na inne mini-con'y i zobaczyli jak wtulają się one z uśmiechami na twarzach w ciała botów, z którymi mogą być szczęśliwe.

- I co teraz zrobimy?- spytał szeptem siedzący po lewej radny.

Stojący nieopodal Orion trzymał Cybertrońską Kronikę Przydziału, którą prowadził odkąd został Archiwistą i specjalny rysik. Młody mech spojrzał na Radnych a potem w kronikę. Zapisane miał na razie imiona mini-con'ów. Imiona botów miał wpisać gdy przydział zostanie zatwierdzony. W sali przed dłuższy moment panowała głucha cisza. Główny Radny, patrzył na wszystko i nie mógł uwierzyć, że jeden mini-con tak bardzo wpłynął na boty i one pozwoliły by przydzielone im mini-con'y same dokonały wyboru.

Po drugiej stronie stała wysoka femme o szczupłej sylwetce, beżowo-granatowym lakierze i błękitnej optyce z dat-padem w dłoniach. Windsand, gdyż tak brzmiało jej imię, była bliską znajomą Leonory. Od wielu eonów zajmowała się przygotowywaniem mini-con'ów do ról, które były niezgodne z ich marzeniami. A wiedziała o owych marzeniach, gdyż dużo rozmawiała z mini-con'ami pod jej pieczą. Zawsze ich słuchała, gdyż to było podstawą wiedzy dobrego psychologa. "By wiedzieć jak pomóc, najpierw musisz wysłuchać." to były słowa jej nauczyciela, a jednocześnie najlepszego psychologa na Cybertronie. Doktora Archera. Jednak nie było jej dane zostać psychologiem. Rada zadecydowała inaczej. Przydzielono ją do pracy "opiekunki" mini-con'ów, ale mogła nie raz wykazać się znajomością psychologii i pomóc mini-con'om pogodzić się z ich losem. Akt, którego była właśnie świadkiem, dał jej do zrozumienia, że przez te wszystkie eony dawała mini-con'om złudną nadzieję na lepsze życie. Słowa, które padły z ust młodego BJ'a jedynie utwierdziły ją w przekonaniu, że postępowała źle.

|Dop. Aut. Archer to postać należąca do Susan_Evans, od której mam pozwolenie na umieszczenie go w tej opowieści.|

Radni udali się na naradę. Wind podeszła do Oriona i stanęła obok niego, krzyżując ręce pod biustem.

- Myślisz, że Rada się na to zgodzi?- młody archiwista spytał koleżankę.

- Nie wiem, Orion. Chociaż mam taką nadzieję. Jakby nie patrzeć, ten mini-con ma rację. Rozmawiałam z nim przez te kilka cykli gwiezdnych, gdy przygotowywałam tą trójkę do ich "nowych ról".- odpowiedziała femme, biorąc dwa ostanie słowa w cudzysłów.

- Pewnie źle czujesz się z świadomością, że przez te wszystkie eony karmiłaś mini-con'y złudną nadzieją na dobre życie.- odparł mech, bardziej stwierdzając niż pytając.

- Heh, zawsze byłeś bardzo spostrzegawczy. Tak, źle mi z tym. Przecież te niewinne mini-con'y trafiały w ręce najgorszych zakapiorów naszej planety i kończyły jeszcze gorzej. I pomyśleć, że miałam w tym swój udział. Chciałabym aby to się zmieniło i zacząć przygotowywać mini-con'y do ról, do jakich zostały stworzone. Aby mogły chodzić uśmiechnięte i pełne życia.- odparła, zwierzając się koledze z swojego marzenia.

- Tylko ci, który mają tytuł Prime'a mogą coś zmienić. Z tego co wiem Megatronus chce po to sięgnąć.

- Tak słyszałam. Już zbiera popleczników. Nie wiem w ogóle czy to dobry pomysł aby gladiator sięgał w polityczne sprawy.

- Mimo tego, Megatronus jest bardzo mądry. Wprowadziłby zmiany mając dobre intencje, jestem tego pewny. To mój przyjaciel.

Wind spojrzała na archiwistę. Uśmiechał się. Był przekonany o szlachetności intencji gladiatora.

([Gdybyś tylko znał prawdziwą twarz Megatronusa, Orionie. Gdybyś tylko znał jego prawdziwą twarz.]) pomyślała.

Wind znała gladiatora nader dobrze. Wiedziała, że ten mech nigdy się nie poddaje i zawsze sięga po to czego chce. Nawet jeśli ma zgasić iskrę, zrobi to. Megatronus był bezlitosny. Nie tylko dla przeciwników, z którymi walczył na arenie. Ale również tych, którzy nie popierali jego idei całkowitego zniszczenia ówczesnego ustroju planety i zbudowania nowego. Niedługo później, radni wrócili z narady.

- Najwyższa Rada Cybertronu po naradzie, postanawia. Zaakceptować wybór botów dla mini-con'ów by mogły one być, szczęśliwe.- ogłosił główny radny.

W sali rozniosły się okrzyki radości. Ale Wind wiedziała, że słowo "szczęśliwe" z trudem przeszło radnemu przez gardło. Mimo wszystko, uśmiechnęła się widząc szczęście mini-con'ów. Potem przydziały zostały zatwierdzone i wpisane w kronikę. BJ, będąc w ramionach doktora Drake'a, nawet nie zauważył gdy zmorzył go sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro