Prolog
CARLA
Piątek/sobota
– Carla! Ej, dziewczyny, wskakujemy na parkiet! – Moja przyjaciółka Linda przekrzykiwała muzykę.
– A gdzie masz Rogera? – zapytałam, rozglądając się za chłopakiem Lindy, bo nie odstępowali się dziś na krok.
– Chodź. – Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę. – Poszedł z Jasonem po drinki, zaraz wróci.
– No to bawimy się! – zawołała radośnie nieco już wstawiona Emma.
Razem z przyjaciółkami poszłyśmy na parkiet, wmieszałyśmy się w tłum ludzi i tańczyłyśmy, świetnie się przy tym bawiąc. Dziś miałam dwa powody do świętowania: moje urodziny i znalezienie nowej pracy. Po trzech miesiącach intensywnych poszukiwań – nie chciałam się poddać – w końcu się udało. Do Nashville przeprowadziłam się z Denver, gdzie studiowałam. Nie wiem czemu, ale coś mnie tu ciągnęło. Przez pewien czas pracowałam dorywczo, dwa razy w tygodniu w kwiaciarni na mojej ulicy i w weekendy w pizzerii. Z pieniędzy, jakie zarabiałam, trudno było na dłuższą metę się utrzymać, dlatego tak bardzo mi zależało, by w końcu znaleźć coś na stałe. W południe podpisałam umowę o pracę w biurze projektowym i miałam zacząć już w poniedziałek. Przy okazji Eva, sekretarka, nieco wprowadziła mnie w tajniki firmy, oprowadziła po budynku, pokazała mi moje biuro i powiedziała mniej więcej, co będzie należało do moich obowiązków. W poniedziałek poznam też szefa, którego jeszcze nie miałam okazji zobaczyć, bo od kilku dni przebywał poza miastem. Mam nadzieję, że się dogadamy i będzie zadowolony z mojej pracy.
Po kilku piosenkach zeszłyśmy z parkietu i wróciłyśmy do naszej loży. Ta impreza w ogóle była dla mnie niespodzianką. Dopiero dziś się dowiedziałam, że Ivy wynajęła dla nas największą, najbardziej ekskluzywną, po prostu najlepszą lożę w klubie. Nie mogło być lepiej. Podchodząc do stolika, zauważyłam na nim tort. Ivy właśnie kończyła zapalać świeczki.
– No, kochana, trochę ich jest. – Zaśmiała się.
– Bardzo śmieszne. Nie pomyliłaś się? – Podniosłam wzrok na przyjaciółkę.
– Nie. – Uśmiechnęła się. – Jest ich dokładnie dwadzieścia trzy. – Pomyśl życzenie – dodała.
Przez moment się zastanawiałam. Moje życzenie było nierealne, choć co roku w urodziny właśnie o nim myślałam. Poniekąd stało się to tradycją. Gdyby to było możliwe, to pragnęłabym, aby on znowu był wśród nas.
Zdmuchnęłam świeczki, a wtedy rozległy się oklaski, które ściągnęły na nas uwagę innych.
– Jeżeli zażyczyłaś sobie gorącego przystojniaka, to właśnie idzie w naszą stronę – wskazała Ivy.
– Co? – zdziwiłam się. Faktycznie ten mężczyzna zmierzał w naszym kierunku.
Podszedł, przedstawił się, ale to, co jeszcze powiedział, sprawiło, że Ivy niemal wybuchła.
– Chyba sobie jaja robisz! – warknęła. – Tydzień temu zarezerwowałam tę lożę na całą noc, więc mnie nawet nie wkurzaj! – Wymachiwała mu palcem przed nosem.
– No to się spóźniłaś, bo ja zarezerwowałem ją przed tobą – powiedział pewnie.
– Tak? A niby kiedy?
– Tak się składa, że dwa tygodnie przed twoją rezerwacją.
– Jasne. – Potrząsnęła głową. – Może zaraz powiesz jeszcze, że zrobiłeś to w zeszłym roku – dodała.
– Po co miałbym kłamać? I tak byłem pierwszy – podkreślił.
– A nie możecie przełożyć imprezy? – wtrąciłam, a on się zaśmiał.
– Nie ma takiej opcji. To urodziny mojego brata – wyjaśnił.
– Moje też – burknęłam.
– To wszystkiego najlepszego – powiedział, posyłając mi szeroki uśmiech.
– Dziękuję. Szkoda tylko, że moja impreza dobiegła końca – skrzywiłam się.
– Nie ma mowy! – warknęła Ivy. – Zaraz wyjaśnimy to z menedżerem.
– Dajcie mi chwilę – rzucił mężczyzna, po czym zniknął w tłumie.
Moja przyjaciółka, nabuzowana niczym wulkan szykujący się do wybuchu, tylko czekała na moment, by jeszcze przygadać temu facetowi. Na szczęście szybko wrócił – w towarzystwie trzech innych mężczyzn. Od razu zwróciłam uwagę na jednego z nich. Wysoki, przystojny brunet o tajemniczym spojrzeniu. Nie miałam pojęcia, co wymyślił ten gość, ale gdy tylko zobaczyłam jego kolegę, zapragnęłam spędzić trochę więcej czasu w jego towarzystwie.
– Tak w ogóle to jestem Mark – przedstawił się. – Posłuchajcie, nas jest czterech, was... – Urwał, rozglądając się, by nas policzyć.
– Sześcioro – odpowiedziałam.
– To proponujemy połączyć nasze imprezy – powiedział.
– Że niby razem? – Ivy uniosła brwi.
Nie było sensu kłócić się z nimi czy z menedżerem. Dobrze się bawiliśmy, a to, że dosiądzie się do nas czterech facetów, myślę, że nikomu nie będzie bardzo przeszkadzało. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, noc dopiero się zaczynała.
– Loża jest ogromna – wtrąciłam, żeby Ivy nie wyskoczyła z czymś mniej przyjemnym. – Wszyscy się pomieścimy.
– Dobre rozwiązanie. – Mark się uśmiechnął. – To moi kumple Jacob i William, a to mój brat Walter.
– A to moi przyjaciele: Ivy, Emma, Linda, Roger i Jason, a ja jestem Carla.
– Okej, siadajcie – dodała Emma. – I wypijmy w końcu za solenizantów.
Nie przeszkadzało mi, że dosiedli się do nas. Wydawali się naprawdę w porządku, a ja nie chciałam już kończyć świętowania. Po kolejnym drinku wskoczyłyśmy na parkiet. Tym razem dołączyli do nas Mark, Jacob i Walter. Oczywiście, Roger i Linda dalej pielęgnowali swoją miłość w loży. William, przyjaciel Marka, też nie był chętny do zabawy. Siedział w loży i uważnie nas obserwował. Czułam jego śmiałe spojrzenie na sobie i musiałam przyznać, że coraz bardziej mnie intrygował.
– William chyba nie bawi się najlepiej – powiedziałam do Marka.
– Rano musi być w Atlancie w sprawach służbowych – odpowiedział.
– No tak, to wyjaśnia, dlaczego jest taki mało imprezowy.
– Uwierz mi, jest taki nie tylko teraz. – Puścił do mnie oko.
– A, okej – przytaknęłam z uśmiechem.
– Will niech siedzi, a my możemy się dobrze bawić.
– Jasne!
Mark okazał się bardzo dobrym tancerzem i świetnie się z nim bawiłam. Do tego był przystojny i zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Aż nie miałam ochoty schodzić z parkietu, ale niestety nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Wysokie szpilki zdecydowanie im nie służyły, nie byłam przyzwyczajona do takich butów. Pomyślałam, że chwilę odpocznę i znów będę mogła się bawić. Wróciliśmy do loży i wypiliśmy po drinku. Parę minut później ktoś zadzwonił do Marka i ten musiał wyjść, ale obiecał, że niedługo wróci. Nasi przyjaciele wciąż tańczyli na parkiecie, oczywiście oprócz Williama i pary zakochanych, która właśnie zbierała się do domu. Postanowiłam zagadać do mężczyzny, bo sprawiał wrażenie, jakby siedział tu za karę.
– Nie lubisz tańczyć? – zapytałam.
– Nie jestem w tym dobry – odparł.
– Oj tam, w tańcu nie ma nic trudnego.
– Jasne. Mówisz tak, bo nie widziałaś, jak tańczę.
– To może chociaż wypijmy za moje zdrowie? – zaproponowałam.
– Na co masz ochotę?
– Zaskocz mnie. – Uśmiechnęłam się do niego.
Z pewnością nie był duszą towarzystwa. Ale i tak nie mógł popsuć mi dzisiejszego dnia swoim ponurym humorem. Chwilę później wrócił z moim ulubionym drinkiem.
– Skąd wiedziałeś, że to mój ulubiony? – Wzięłam od niego szklankę.
– Nie miałem zielonego pojęcia, po prostu pasuje do ciebie.
– Dziękuję – odpowiedziałam, na co na jego ustach, ku mojemu zdziwieniu, w końcu pojawił się uśmiech. I to całkiem seksowny. – Ty nie pijesz? – Zwróciłam uwagę na napój, który sobie przyniósł.
– Wypiliśmy wcześniej z chłopakami. Co prawda ja tylko pół piwa, bo prowadzę, a rano muszę jechać do Atlanty – wyjaśnił.
– Mark wspominał.
– Pytałaś go o mnie? – Zmarszczył lekko brwi.
– Myślałam, że nie jesteś zbytnio zadowolony z tego, że tu jesteś.
– Bardziej to kwestia zmęczenia.
– A ja bym jeszcze zatańczyła i to z tobą – rzuciłam zalotnie.
– Chętnie popatrzę, jak się ruszasz. – Poprawił się na sofie.
– O nie. – Pokręciłam głową. – Zatańczysz ze mną – upierałam się.
– Mówiłem ci, że...
– Jeden taniec, bo ja i tak będę się zbierać.
– Okej, jeden taniec, a potem odwiozę cię do domu – zakomunikował.
– Super. – Uśmiechnęłam się. – Daj mi tylko chwilę, skoczę do toalety.
– Chcesz się teraz wykręcić?
– No coś ty. – Wstałam i oparłam dłonie na stoliku, pochylając się nad mężczyzną. Widziałam, jak wbił we mnie pełen pożądania wzrok, a usta mu lekko zadrżały. – Mam nadzieję, że ty mi nie uciekniesz – szepnęłam.
– Pospiesz się, Carlo – ponaglił mnie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do toalety. Coraz częściej rozmyślałam o Willu i musiałam przyznać, że coraz bardziej mnie kusił. Kiedy wychodziłam, zauważyłam, że mężczyzna idzie w moim kierunku.
– Nie mogłeś się doczekać? – zapytałam.
– Dokładnie tak – warknął, po czym gwałtownie zmniejszył dystans między nami.
Nagle złapał mnie w pasie i przyszpilił do ściany, wpijając się w moje usta w namiętnym pocałunku, aż zabrakło mi tchu. O cholera! Nogi miałam jak z waty, a serce prawie mi wyskoczyło z piersi. Fala gorąca, która we mnie uderzyła, rozlała się po każdej komórce mojego ciała.
– Marzyłem, by w końcu cię pocałować – wychrypiał.
– Więc nie przestawaj – zachęciłam go.
Ponownie zatraciliśmy się w gorącym pocałunku. Jego usta były wręcz stworzone do całowania. Z nudnawego Willa przerodził się w cholernie namiętnego Willa. Po chwili niechętnie oderwałam się od jego warg.
– Obiecałeś mi taniec – przypomniałam mu.
– Okej, to nie traćmy czasu – powiedział, dał mi szybkiego całusa i poszliśmy zatańczyć.
William był już nieco bardziej rozluźniony, ale czuć było, że parkiet taneczny nie jest jego ulubionym miejscem, a sam taniec nie sprawia mu przyjemności. Nie miałam serca go dłużej męczyć, dlatego jeszcze przed końcem piosenki zaproponowałam, byśmy już wyszli. Odetchnął z ulgą.
Jakiś czas później dotarliśmy pod mój dom. Mieszkałam na drugim końcu miasta w spokojnej dzielnicy domków jednorodzinnych, a większość moich sąsiadów stanowiły osoby w średnim wieku.
– Fajny domek – odezwał się William.
– Opiekuję się nim pod nieobecność przyjaciółki – rzuciłam bez namysłu.
Cholera! Dlaczego skłamałam? W rzeczywistości kupiłam ten dom tuż po przyjeździe do Nashville. Moja rodzina była zamożna. Wcale nie musiałam wyjeżdżać z Aspen i szukać pracy gdzieś indziej, bo mogłam się zająć rodzinnym biznesem. Moi dziadkowie otworzyli piekarnię i cukiernię, które kilkanaście lat temu przejęli moi rodzice, tak więc teraz przyszła kolej na mnie. Ja jednak kochałam projektowanie i po ukończeniu studiów nie miałam wątpliwości, że właśnie to chcę robić w życiu. Wiedziałam, że mama i tata byli zawiedzeni, ale nie nalegali, bym została w Aspen i poprowadziła interes. Chyba gdzieś w głębi duszy mieli nadzieję, że po spróbowaniu pracy w zawodzie, zdecyduję się jednak wrócić i zająć firmą.
– Carla. – William odwrócił się w moją stronę. – Miło było cię poznać i spędzić z tobą trochę czasu – powiedział, nieco mnie zaskakując.
– A może jeszcze trochę przedłużymy ten wieczór?
– Co proponujesz? – Uśmiechnął się tajemniczo.
– Drinka... albo sok.
– W takim razie chętnie skorzystam z zaproszenia.
Ivy głowę by mi urwała, gdyby się dowiedziała, że zaprosiłam do domu faceta poznanego trzy godziny wcześniej, ale Will był naprawdę w porządku. Poza tym powiedziałam jej, że mnie odwiezie.
Weszliśmy do środka i mogłam w końcu ściągnąć szpilki. Odetchnęłam z ulgą, ale moje stopy wymagały masażu.
– Nie lubisz takich butów? – zapytał.
– Rzadko chodzę na tak wysokich obcasach, jakoś nie widzę się w takim outficie. – Skrzywiłam się lekko. – Czuję się nieswojo i pewnie wyglądam dziwnie.
– Wyglądasz pięknie, Carlo – powiedział, przyglądając mi się z uwagą, a ja poczułam, że zapiekły mnie policzki.
– Zawstydzasz mnie – wyznałam i podałam mu szklankę z sokiem.
– Mówię samą prawdę. Jesteś niezwykle piękna. – Nie odrywał ode mnie spojrzenia, a moje ciało zaczęło reagować przyjemnymi dreszczami. – Być może na co dzień wybierasz luźniejszy stój, ale ta sukienka idealnie podkreśliła twoje kształty, a twoje nogi w tych szpilkach wyglądały bardzo seksownie.
– Próbujesz mnie uwieść?
– Raczej wybić ci z głowy te bzdury – wyjaśnił i znacznie zmniejszył dystans między nami.
– Powiedz mi jeszcze coś miłego – odparłam zaczepnie, robiąc krok w jego stronę, po czym zarzuciłam mu ręce na szyję.
William złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Swoim nosem trącił mój, nachylając się tak, jakby chciał mnie pocałować. Delikatnie przejechał wargami po moich ustach, sprawiając, że poczułam ogromny niedosyt. W głowie miałam ten pocałunek z klubu i niecierpliwie czekałam na ciąg dalszy. Wodził palcami po moim kręgosłupie, sprawiając, że miałam ochotę na więcej. Założył mi pasmo włosów za ucho, po czym uniósł mój podbródek i spojrzał mi prosto w oczy.
– Twoje ruchy na parkiecie były bardzo kuszące – szepnął do mojego ucha. – I bardzo pobudzające.
– Pokaż mi, jak bardzo – zamruczałam.
Mężczyzna popatrzył na mnie z takim pożądaniem, że momentalnie zapłonęłam. Pewnie te resztki alkoholu dodawały mi odwagi, ale naprawdę miałam na niego ochotę.
– Z przyjemnością – wychrypiał, po czym rozpiął suwak mojej sukienki.
W błyskawicznym tempie pozbyliśmy się ubrań i pozostaliśmy w samej bieliźnie. Mogłam podziwiać jego wyrzeźbione ciało. On też dokładnie mierzył mnie wzrokiem, zatrzymując go dłużej na moich piersiach, a właściwie na tatuażu.
– Ciekawy tatuaż, choć...
– Nie gadajmy teraz o tym – przerwałam mu, bo nie czułam się w obowiązku tłumaczyć mu, dlaczego mam taki tatuaż ani co mnie skłoniło do jego zrobienia.
Popchnęłam go na sofę i usiadłam na nim okrakiem. Gdy zaczęłam się o niego ocierać, poczułam, jak jego fiut momentalnie stwardniał. Warknął, zaciskając dłonie na mojej talii.
– Jesteś bardzo niegrzeczna, Carlo – szepnął, po czym wpił się namiętnie w moje usta.
Byłam tak spragniona tego pocałunku, że nie mogłam się od niego oderwać. On również całował mnie zachłannie, jakby pragnął tylko moich warg, jakby pragnął tylko mnie. Odsunął na bok moje majtki. Gdy włożył palec w moją cipkę, głośno jęknęłam. Byłam tak szalenie podniecona, że nie mogłam się doczekać, kiedy we mnie wejdzie. William jakby odczytał moje myśli, bo nie kazał mi na to długo czekać. Zrzuciliśmy z siebie bieliznę, on założył prezerwatywę, a ja nabiłam się na niego. Poczułam ulgę, gdy mnie wypełnił. Zaczęłam go ujeżdżać, a on zmysłowo powarkiwał. Po chwili zmieniliśmy pozycję. William położył mnie na sofie, zawisł nade mną, po czym mocno wbił się w moje wnętrze. Poruszał się energicznie, ostro mnie pieprząc, a ja wypychając biodra do przodu, przyjmowałam każde jego pchnięcie. Pomieszczenie wypełniły nasze jęki i przyspieszone oddechy. Dawno z nikim nie było mi tak dobrze. Po kilku kolejnych intensywnych pchnięciach, osiągnęłam spełnienie i pociągnęłam Williama za sobą.
Rano, gdy się obudziłam, już go nie było, a ja przez chwilę pomyślałam nawet, że chyba mi się to przyśniło. Will był taki namiętny, gorący, cholernie seksowny i tak dobry w łóżku, że to wszystko mogło się okazać pięknym snem. Jednak moje ciało pamiętało to, co ze mną wyprawiał, a aromat jego perfum na poduszce potwierdzał, że tę noc spędziliśmy razem, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Przyciągnęłam do siebie poduszkę i wtuliłam się w nią, zaciągając się pozostawionym na niej zapachem, po czym ponownie zasnęłam, rozmyślając o moim gorącym kochanku.
Poniedziałek
Połowę wczorajszego dnia przespałam, a drugą połowę przegadałam z Ivy. Przyjaciółka przyjechała do mnie po południu. Zamówiłyśmy pizzę, włączyłyśmy jakieś filmy na Netfliksie i wspominałyśmy imprezę. Nawet nie ochrzaniła mnie za ten spontaniczny seks z Williamem. Kilka lat temu rozstałam się z chłopakiem, o którym myślałam, że spędzę z nim resztę życia, dlatego kolejne związki traktowałam bardziej na luzie, nie przywiązywałam się, by znowu się nie rozczarować i nie skończyć ze złamanym sercem. Choć starałam się to ukryć, marzyła mi się taka prawdziwa miłość. W ostatnie święta życzyłam sobie, by spotkać faceta, który będzie mnie kochał tak, jak mój tata kocha moją mamę. Pomimo tylu lat małżeństwa była w nich piękna, pełna namiętności i uczucia miłość. Tyle przeszli, ale razem wszystko przetrwali. Sądziłam, że takim facetem będzie Carter. Od dłuższego czasu mówiłam mu, że wyjadę z Aspen, że chciałabym spróbować życia gdzieś indziej, ale on w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Zaczęłam od studiów, które wybrałam w innym mieście, by powoli przyzwyczaić go do wyjazdu, ale on nie wyobrażał sobie życia poza Aspen. Przejął po rodzicach ośrodek narciarski wraz z hotelem i nie było mowy, by się wyprowadził. Planował, że weźmiemy ślub, on będzie prowadził ośrodek, a ja piekarnię i cukiernię. Szkoda tylko, że ja zupełnie inaczej widziałam swoje życie. Kiedy mu powiedziałam, że wyprowadzam się z Aspen, oznajmił tylko, że zachowuję się nieodpowiedzialnie. No cóż, nie było szans na wspólną przyszłość.
Dom w Nashville znalazłam poprzez agencję nieruchomości, w której pracowała Ivy. Dzięki temu poznałyśmy się i zaprzyjaźniłyśmy. Choć nie było mi tu lekko, nigdy nie żałowałam tej decyzji, a dziś zaczynałam nową pracę i byłam tym niesamowicie podekscytowana. Już przed ósmą zjawiłam się na miejscu, bo Eva mnie uprzedziła, że szef ma zaplanowane rano zebranie. Niestety Eva się spóźniała, a ja nie znałam tu nikogo innego. Pomyślałam, że po prostu kogoś zapytam, zamiast na nią czekać.
– Hej – zaczepiłam przypadkowego chłopaka. – Mam na imię Carla i jestem tu nowa. – Uśmiechnęłam się niepewnie. – Mam być na zebraniu, tylko nie wiem, gdzie jest, a Evy jeszcze nie ma.
– Hej, jestem Andre – przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę. – Zebranie jest w sali konferencyjnej, zaprowadzę cię.
– Dzięki. – Odetchnęłam z ulgą.
– Co do Evy, to te spóźnienia są u niej normalne. Dziwne, że szef to toleruje. – Skrzywił się. – Ale to też pewnie kwestia czasu.
– A ten szef? Jaki on jest? – zapytałam zaciekawiona.
– Norvell jest nawet spoko, choć właśnie nie lubi spóźnień. No i straszny pracoholik z niego, przez co uważnie nas pilnuje, ale uwierz mi, można trafić na gorszego szefa. – Zaśmiał się.
– Może dam radę.
– Zrób na nim dobre wrażenie, a na pewno zapunktujesz.
– Postaram się – odpowiedziałam.
– Pewnie będziesz z nim pracowała. Woli sam pilnować nowych pracowników.
– To jednak przyda mi się więcej szczęścia, niż myślałam.
– Głowa do góry, dasz radę. – Uśmiechnął się serdecznie. – To tu – dodał, otwierając drzwi do sali konferencyjnej.
Momentalnie oczy wszystkich obecnych skierowały się na mnie. Teraz to dopiero dziwnie się poczułam. Na szczęście nie trwało to długo, bo zaraz za nami ktoś się pojawił.
– Proszę zająć miejsca. – Usłyszałam za sobą niski, ale znajomy głos.
Andre mnie wprowadził, usiadłam obok niego i dopiero wtedy spojrzałam w kierunku mężczyzny, który wszedł za nami.
– Ja pierdolę – rzuciłam pod nosem, ale chyba na tyle głośno, że wszyscy mnie usłyszeli, bo znowu skupiłam na sobie ich wzrok. Jego też.
Mężczyzna tylko zacisnął usta, by nie powiedzieć nic równie wulgarnego, ale i on wyglądał, jakby zobaczył ducha.
– To jest szef? – szepnęłam do Andre.
– No tak. Coś się stało? – zapytał.
– Nie, nie. Wszystko okej – odpowiedziałam zmieszana.
A więc moim szefem jest facet, z którym ostatnio pieprzyłam się po imprezie. Szlag! Lepiej nie mogłam trafić.
William poluzował krawat i co chwilę ukradkiem zerkał na mnie. Jego oczy ciskały gromy. Też nie byłam zadowolona. To znaczy seks był super, ale cholera, dlaczego akurat on musi być moim nowym szefem?
Przez całe zebranie starałam się jak najrzadziej patrzeć w jego stronę, choć musiałam przyznać, że w takim władczym wydaniu był jeszcze bardziej seksowny. Boże, powinnam palnąć się w głowę za takie myśli. Will jest moim szefem i chyba lepiej, żeby nikt nie wiedział, co się między nami wydarzyło.
– Projektem Pereza zajmie się pan Simmons – powiedział w pewnej chwili, spoglądając na Andre.
– Jasne, szefie – przytaknął Andre.
– Jeśli będzie trzeba wprowadzić jakieś zmiany, proszę najpierw o konsultację ze mną – dodał nieco szorstko. I to miał być ten spoko szef? – Witamy również na pokładzie nową osobę. – Przeniósł wzrok na mnie. Miło, że w końcu o mnie wspomniał, prychnęłam w myślach. – Panna Carla... – Urwał, zerkając w jakieś papiery. – Carla Snow. – Usłyszałam, że głos mu zadrżał. – Panna Snow zajmie stanowisko pani Russell. Przez najbliższy miesiąc pani opiekunem będzie pani Suzanne Wilcox – dokończył.
Mogłam się tego spodziewać, że do nadzorowania mnie wyznaczy kogoś innego, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale jedno było pewne, musiałam z nim pogadać.
– Są jakieś pytania? – Rozejrzał się po sali, oczywiście omijając moją osobę. – Jeśli nie ma, to wracajcie do pracy. Panno Snow – powiedział, nie odrywając wzroku od papierów. – Proszę zostać.
Poczułam, że moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Przełknęłam ślinę i zaczekałam, aż wszyscy wyjdą. Teraz siedziałam do niego tyłem. Usłyszałam, jak zamknął drzwi, a potem ruszył w moją stronę. Wiedziałam, że jest tuż za mną, czułam jego oddech na skórze, gdy się nachylił.
– Czy to jest jakiś żart? – Niemalże warknął.
– Mogłabym zapytać o to samo – odparłam.
William przez chwilę krążył po sali, potrząsając głową.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że dostałaś u mnie pracę? – zapytał po chwili, a ja uniosłam brwi.
– Serio? Ty myślisz, że ja wiedziałam, kim jesteś? – skwitowałam. – Może gdybyś się przedstawił jako William Norvell, właściciel Norvell's Art Design, to od razu bym ci powiedziała! – Podniosłam ton głosu.
– Okej, spokojnie, bo jeszcze nas ktoś usłyszy. – Spojrzał niepewnie w kierunku drzwi. – Posłuchaj, u nas w biurze bezwzględnie przestrzegamy jednej zasady, którą właściwie sam ustaliłem, by nie było niepotrzebnych spięć pomiędzy pracownikami. Nie wchodzimy w bliższe, intymne relacje z kolegami, koleżankami z pracy – wyjaśnił. – Za to grozi zwolnienie z pracy.
– No dobra, tylko ja nie wiedziałam, kim jesteś, i nie pozwolę się zwolnić z tego powodu – powiedziałam stanowczo.
– Nie chcę cię zwolnić, jesteś nam potrzebna – wyjaśnił. – Po prostu lepiej będzie, jeśli tamten wieczór zostanie tylko w naszej pamięci.
– Ach, rozumiem, mam udawać, że nie znaliśmy się wcześniej?
– Po co mają o nas krążyć po firmie plotki? – Spojrzał na mnie wymownie.
– No tak, wolałabym by nikt mi nie zarzucił, że dostałam tę posadę przez łóżko – odpowiedziałam z sarkazmem.
– Uwierz mi, że tak będzie lepiej. – Nie rozumiałam, dlaczego jego wzrok posmutniał. – Nie chcę, by potem gadali, że sam łamię zasady, które ustalam. Muszę dawać przykład.
– Właściwie – wstałam z krzesła – wcale nie muszę pamiętać o tamtej nocy – rzuciłam obojętnie. – Jeśli chcesz, mogę uznać, że nic się nie wydarzyło.
– To nie tak – westchnął głęboko. – Robię to głównie dla ciebie.
Przewróciłam oczami i już chciałam stamtąd wyjść, gdy nagle William złapał mnie za rękę.
– Carlo, tamta noc była jedną z najlepszych w moim życiu – wyznał. – Wiem, że możesz być na mnie o to zła, ale kiedyś zrozumiesz – dodał i delikatnie przesunął dłonią po moim ramieniu.
– Rozumiem, że kolacja w środę nieaktualna? – Wspomniałam o tym, bo jeszcze zanim zasnęliśmy, umówiliśmy się na kolację.
– Carlo...
– Jasne. W końcu pan tu jest szefem, panie Norvell.
Po tych słowach wyszłam z sali i poszłam poszukać Suzanne. Już czułam, że moja współpraca z Williamem będzie się układała wręcz fantastycznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro