Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Abbie, 23 lata

Ależ stęskniłam się za Willem. Naprawdę lubiłam swoją pracę, sprawiała mi satysfakcję, a możliwość rozwijania się w niej przywoływała uśmiech na mojej twarzy, jednak chciałam zobaczyć się z ukochanym. Nie było mnie raptem dwa dni, a ja nie mogłam się doczekać, aż dotrę z lotniska do mieszkania.

Przed wyjazdem umówiłam się z Willem, że po moim powrocie wybierzemy się na kolację. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam sms-a, abym przyszła do niego, bo niestety musimy przełożyć wyjście na miasto.

– Cześć, skarbie – przywitał mnie w progu. – Wejdź.

– Dlaczego nie możemy wybrać się na kolację? I dlaczego nie zaświeciłeś światła? – zaciekawiłam się.

– Zaraz sama zobaczysz – wymamrotał, po czym zaprowadził mnie do salonu.

Wtedy zauważyłam fioletowy siniec pod lewym okiem Cartera.

– Co ci się stało? – Przeraziłam się. – Boli?

– Jak cholera. Przepraszam cię, Abbie. Też miałem nadzieję, że spędzimy ten wieczór w zupełnie inny sposób. – W jego oczach pojawiło się poczucie winy.

– Usiądźmy i wtedy wszystko mi opowiesz – skomentowałam, po czym pociągnęłam go na kanapę.

– To ci się nie spodoba – mruknął i westchnął donośnie.

– Pozwól, że sama to ocenię.

– Jak dobrze wiesz, wczoraj byłem umówiony na spotkanie z klientem, który już wcześniej korzystał z moich usług – przemówił po kilku sekundach milczenia. – Na miejscu natknąłem się na Annę. Podobno przeniosła się do tej firmy kilka miesięcy temu. Niestety to z nią musiałem omówić sprawy biznesowe, bo rzekomo została do tego wyznaczona przez właściciela.

– Rzekomo? – Mocno ściągnęłam brwi. Wystarczyła wzmianka o Annie, żebym zacisnęła zęby. – Wątpisz w to?

– Długo ją znam, jest manipulantką. – Will głośno wypuścił powietrze.

– Nie bez powodu o niej wspomniałeś. Co tam zaszło? Czy Anna czymś cię zdenerwowała? – dopytywałam.

Musiałam poznać prawdę, chociaż podejrzewałam, że może mi się nie spodobać.

– Pod koniec spotkania zaczęła wspominać, że tęskni za mną, po czym wzięła mnie z zaskoczenia i pocałowała – wydusił, patrząc na mnie z przestrachem. – Abbie, wiem, że to marne wytłumaczenie...

– Spokojnie. – Starałam się zachować spokój, chociaż w uszach dudniły mi słowa o pocałunku. – Will... – zaczęłam, ale mi przerwał.

– Spokojnie? – powtórzył zaskoczony. – Nie jesteś wściekła?

– Na ciebie? – Przytuliłam się do jego ramienia, opierając podbródek na barku mężczyzny. – Nie. Wierzę ci. Jeśli powiedziałeś, że wzięła cię z zaskoczenia, to jestem pewna, że nie kłamiesz. Poza tym na tyle cię już poznałam, aby nie wątpić w twoją wierność. Nie zrobiłbyś mi czegoś takiego, bo kiedy jesteś z kimś w związku, to nie zwracasz uwagi na inne.

– Masz rację. – Oblicze Willa nieco się rozpogodziło. – Bałem się twojej reakcji.

– Och, kochanie. – Wstałam, a następnie usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się do silnej, męskiej piersi. – Jesteś uroczy, gdy się tak zachowujesz.

– Tak, czyli jak? – Will wsunął dłoń w moje włosy, przeczesując je palcami.

Jak ja uwielbiałam, kiedy to robił!

– Kiedy jesteś tak uroczo niepewny. – Pocałowałam go delikatnie. – Na ciebie nie jestem zła, jednak Anna to już zupełnie inna bajka. Ale co z tym? – Wskazałam na ślad po uderzeniu. – Chyba nie powiesz, że ona cię tak urządziła, bo ją odrzuciłeś?

– To Damon. Ta podła manipulantka nagadała mu bredni, że się na nią rzuciłem. – Tym razem Carter wyglądał nie na zaniepokojonego, a podminowanego.

– Słucham? – Aż mnie przez moment zatkało. – Mało jej tego, czego do tej pory się dopuściła?

– Najwidoczniej mało – mruknął Will wściekle. – Najgorsze jest to, że czeka mnie z nią jeszcze jedno spotkanie. Jestem pewien, że tak sobie wszystko zorganizowała, abym nie zobaczył pana Dowella. Co prawda mógłbym do niego napisać, ale nie lubię stwarzać niepotrzebnych problemów.

– Mam pomysł! – Przyklasnęłam, uśmiechając się szeroko. – Na kiedy jesteście umówieni?

Powoli w mojej głowie krystalizował się plan działania.

– Gdy stworzę projekt strony. Ona w imieniu Dowella musi go zaakceptować. Nie zdziwię się, jeśli tego nie zrobi.

– Wtedy skontaktujesz się z jej szefem. Skoro już wcześniej dla niego pracowałeś, to z pewnością zgodzi się na twoje pomysły. Ale nie o tym chciałam mówić.

– A o czym? – Will wyglądał na zaciekawionego.

– Anna nie będzie spodziewała się osób trzecich na waszym spotkaniu. Pójdę z tobą.

Jeśli ta flądra sądziła, że przez swoje podłe manipulacje odzyska Willa, to osobiście zamierzałam wyperswadować jej ten chory pomysł.

– Co ci chodzi po głowie, Abbie? – Will świdrował mnie wzrokiem.

– Nic takiego, panie Carter. – Uwielbiałam zwracać się do niego w ten sposób. – Po prostu właśnie zyskał pan asystentkę, która będzie pana wspierać przy jakże ważnym projekcie.

– Jesteś postrzelona, wiesz o tym? – Uśmiechnął się szeroko. – Podoba mi się twój pomysł.

– Na szczęście mnie kochasz taką, jaka jestem. Jeśli Anna chce bawić się w ten sposób, to chętnie jej pokażę, że nie ma u ciebie najmniejszych szans.

– Moja waleczna kocica – mruknął Will lekko schrypniętym głosem. – Teraz nie mogę się doczekać tego spotkania.

– Dlaczego? – zaciekawiłam się. – Przecież nie złapię Anny i nie zacznę tłuc jej głową o stolik, aż poleje się krew.

– Cholera, a liczyłem na porządną, kobiecą walkę – zadrwił.

– Widziałeś kiedyś porządną, kobiecą walkę? – spytałam, unosząc brew. – Ja nie. Kotku, czasami przesadnie fantazjujesz.

– Lubię fantazjować. Zwłaszcza o tobie – dodał zmysłowym tonem głosu, aż przeszedł mnie gwałtowny dreszcz.

– Tak? – Zmieniłam pozycję, siadając na nim okrakiem.

Will od razu objął mnie mocniej, a jego dłonie wkradły się pod moją bluzkę.

– Masz ku temu jakieś wątpliwości?

Westchnęłam, gdy ukochany rozpiął guziczki przy materiale satynowej bluzki, którą dzisiaj założyłam.

– Mógłbyś mi pokazać, co się dzieje w twoich marzeniach – droczyłam się z nim.

Will spojrzał na mnie rozgorączkowanym wzrokiem.

– Przygotuj się, Abbie. W moich snach nie jestem nieśmiałym i grzecznym chłopcem.

– Właśnie na to liczę – wyszeptałam mu wprost do ucha.

Kiedy po wszystkim odpoczywaliśmy na kanapie, wcale nie żałowałam, że nigdzie nie wyszliśmy. Miałam u boku ukochanego faceta i tylko to się dla mnie liczyło.

– O czym myślisz?

– O tym, żeby cię związać i nigdy stąd nie wypuszczać – wymyśliłam na poczekaniu. – Dzięki temu zdołam się upewnić, że żadna kobieta nie sprzątnie mi cię sprzed nosa.

– Dobrze, że pracuję z domu. Zamówimy sobie coś do jedzenia? W końcu mieliśmy jechać na kolację – przypomniałem sobie.

– Jasne – zgodziłam się. – Will?

– Tak, kochanie? – Mężczyzna usiadł, po czym sięgnął po swoją komórkę leżącą na stoliku.

– Anna to głupia kobieta. Dobrowolnie zrezygnowała z takiego faceta, jak ty. Myślę, że powinnam jej współczuć – stwierdziłam, wracając do głównego tematu.

– A ja czuję wobec niej wdzięczność. – Carter puścił do mnie oczko.

– Wdzięczność? – powtórzyłam zaskoczona. – Dlaczego?

– Nie poznałbym ciebie, gdybym się z nią nie rozstał. Anna wyświadczyła mi ogromną przysługę. Będę musiał jej podziękować.

– Koniecznie.

Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu filmów, jedzeniu pizzy oraz miłosnych zmaganiach, gdy ekranizacja przestała mnie interesować.

Kolejne dni upływały nam w spokoju. Will intensywnie pracował nad nową stroną internetową, ja kończyłam poprawki do książki, aż wreszcie odesłałam ją do wydawcy.

Pewnego wieczoru Carter zapukał do moich drzwi. Uśmiechał się tak, jakby zrobił komuś psikusa. Wpuściłam go do środka, po czym rzuciłam mu pytające spojrzenie.

– Coś taki wesolutki? – zagaiłam, idąc za nim do salonu.

Will pociągnął mnie na swoje kolana.

– Skończyłem projekt dla Dowella. Teraz tylko akceptacja i będę miał święty spokój z Anną.

– Ustaliłeś już datę spotkania? – zainteresowałam się.

– Jeszcze nie, chociaż Anna wysłała do mnie maila z pytaniem o postępy w pracy i termin, w którym będzie mogła się ze mną zobaczyć.

– Nie wiem, czy dziękować, czy może współczuć Damonowi – palnęłam. – Zachowanie, które ona prezentuje, jest doprawdy żenujące.

– Oboje są siebie warci. Chcę tylko, żeby wreszcie przestali krążyć wokół mnie niczym wolne elektrony.

– Przestaną. Po tym spotkaniu Anna zrozumie, że nie ma u ciebie najmniejszych szans.

– Bardzo tego pragnę. Umówię nas.

– Wspaniale.

W dzień rozmowy postarałam się, aby wyglądać wyjątkowo dobrze. Nie dlatego, że byłam niepewna własnej urody czy tego, że Anna może mi w jakikolwiek sposób zagrozić. To w oczach Willa pragnęłam zaprezentować się jak najlepiej. Lubiłam, kiedy adorował mnie swoim spojrzeniem.

Początkowo sądziłam, że wejdę do kawiarni razem z Willem, ale później wpadłam na inny pomysł. Chciałam zaskoczyć Annę. Byłam pewna, że nie spodziewa się niczyjej obecności, a już z pewnością nie mnie. Dlatego postanowiłam „się spóźnić", o czym poinformowałam Cartera.

Ku własnemu zaskoczeniu w ogóle się nie przejmowałam. Nie miałam czego się obawiać, ponieważ wiedziałam, że Will nie wróci do Anny, choćby była jedyną kobietą na świecie. Gdy o niej mówił, w jego oczach widziałam niechęć. Carter nie wybaczał zdrady. Wierność była dla niego priorytetem, a Anna nie potrafiła jej dochować.

Do lokalu pojechaliśmy razem, ale poprosiłam Willa, by wysadził mnie przecznicę wcześniej. Dzięki temu zyskałam czas na efektowne wejście i zaskoczenie rywalki. W myślach wyobrażałam sobie jej minę.

Kiedy wkroczyłam do środka, na moment przystanęłam, aby zlokalizować parę. Zajęli miejsca przy stoliku pod oknem. Anna uśmiechała się czarująco do Willa, którego twarzy nie widziałam. Jednak byłam pewna, że na jego obliczu nie ujrzę zachwytu.

Spokojnym krokiem skierowałam się w ich stronę. Anna – pochłonięta rozmową – kompletnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Ku mojemu szczęściu.

– Przepraszam was za spóźnienie – odezwałam się opanowanym głosem. – Will, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Witaj, Anno. – Wyciągnęłam dłoń na przywitanie.

Kobieta popatrzyła na mnie jak na zjawę. W duchu pogratulowałam sobie pomysłu z nie dotarciem na czas.

– Will, czyżbyś nie wspomniał klientce o mojej obecności? – zganiłam go z dobrotliwym uśmiechem.

– Co tutaj robisz? – wysyczała, ignorując moją wyciągniętą dłoń.

– Will się nie pochwalił? – Zajęłam miejsce obok Cartera, który przyglądał się nam z pewną dozą zainteresowania i niepewności.

Czyżby nie wierzył, kiedy powiedziałam, że nie zrobię niczego, czego musiałby się za mnie wstydzić? Zamierzałam o to dopytać po spotkaniu.

– Czym Will miał się pochwalić? – Anna zacisnęła usta w wąską kreskę. – Will?

– Abbie jest moją asystentką – odpowiedział z dumą w głosie, jakbym naprawdę pełniła tę zacną funkcję. – Abigail – zwrócił się do mnie – mam nadzieję, że nie zapomniałaś pendrive'a, o którego cię prosiłem?

– Oczywiście, mam go ze sobą – potwierdziłam.

Z torebki wyjęłam malutkie urządzenie i podałam je Willowi. On od razu wpiął je do swojego laptopa, po czym ustawił go tak, aby Anna miała dobry widok na ekran.

– Od kiedy pracujesz z asystentką? – Anna nie dawała za wygraną.

– Od momentu, gdy ją poznałem. Jest idealna w tym, co robi. – Carter posłał mi czarujący uśmiech.

– Will, o dwunastej czeka nas kolejne spotkanie. Myślę, że powinieneś zaczynać – zasugerowałam delikatnie.

– Co ja bym bez ciebie zrobił, Abigail? – Delikatnie uścisnął mi dłoń, po czym spojrzenie Willa przeniosło się ze mnie na Annę. – Jesteś gotowa?

– Tak – odparła krótko.

Z uwagą przysłuchiwałam się temu, co mówił, chociaż niewiele z tego rozumiałam. W końcu komputery i te wszystkie informatyczne zawiłości nie były moją mocną stroną.

Anna również go słuchała, ale jej wzrok często lądował na mnie. Cieszyłam się, że mój plan się powiódł. Kobieta mało się odzywała, do tego kręciła się niespokojnie na swoim miejscu. Wyraźnie było widać, że nie czuje się zbyt komfortowo.

– Czyli wszystko jest w porządku? – Will zwrócił się do Anny po zakończonej prezentacji.

Dziewczyna drgnęła, jakby wyrwana z zamyślenia. Uśmiechnęłam się w duchu, na zewnątrz zachowując spokój. Nie odwracałam od niej wzroku, a gdy nasze spojrzenia znów się spotkały, uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.

– Tttak – zająknęła się. – Tak – powtórzyła po chwili zdecydowanie pewniejszym głosem. – Przekażę go mojemu szefowi, ale jestem pewna, że go zaakceptuje. Jeśli będziesz chciał jeszcze coś ustalić, to skontaktuj się ze mną mailowo. Niestety muszę wracać do firmy. – Anna chwyciła za swoją torebkę oraz płaszcz, który rzuciła na siedzenie obok siebie.

– Oczywiście – odparł Will, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw.

– Świetnie. – Anna, wbiwszy wzrok w podłogę, skierowała się do wyjścia.

– Zostawiła apaszkę – zauważyłam, ledwo zostaliśmy sami.

– Co? – Will zdębiał.

– Anna zostawiła apaszkę. Muszę ją zwrócić. – Chwyciłam za szalik, zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i wybiegłam za kobietą, zostawiając w kawiarni osłupiałego Willa. – Anno! – krzyknęłam, gdy znalazłam się na zewnątrz.

Jeszcze nie zdążyła zniknąć za rogiem ulicy. Obróciła się w moją stronę, a widząc mnie, jej brwi podjechały pod granicę czoła z włosami. Podeszłam do niej spokojnym krokiem i podałam jej apaszkę.

– Zostawiłaś ją. Proszę.

Anna milczała, nie przestając wpatrywać się we mnie z osłupieniem.

– Dziękuję – wydukała w końcu, zabierając ode mnie swoją własność.

– Nie ma za co. Ale na przyszłość nie całuj mojego chłopaka. Od tego masz swojego, prawda?

Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w drogę powrotną. Zauważyłam, że Will stał przed kawiarnią i obserwował całe zajście.

– Co to było? – zapytał, kiedy do niego dołączyłam.

Przytuliłam się do jego ramienia, a następnie pocałowałam go delikatnie w usta. Szczęśliwe zrządzenie losu podarowało mi tak wspaniałego mężczyznę. Anna dawno temu straciła swoją szansę, ale ja swojej nie zamierzałam zmarnować.

– Przecież powiedziałam. Anna zostawiła apaszkę. Musiałam ją zwrócić – stwierdziłam. – Wracamy do mieszkania? Przyrządzę twoją ulubioną zapiekankę.

– To ja mam jakąś ulubioną zapiekankę? – Will parsknął śmiechem.

Powoli skierowaliśmy się w stronę parkingu.

– Oczywiście – mruknęłam zadowolona.

Podświadomie czułam, że problem zwany Anną właśnie został rozwiązany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro