Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Abbie, 23 lata

– Abbie, jeśli chcesz, to z tobą zostanę. – Andy przyglądał mi się zmartwiony, więc odruchowo przygryzłam wnętrze policzka, żeby się przy nim nie rozpłakać.

– Daj spokój. Nie jestem małym dzieckiem, które wymaga opieki. Poradzę sobie, nic mi nie będzie. Przepraszam, że niepotrzebnie ściągnęłam cię do miasta. Oddam ci za bilety, obiecuję.

– Tylko spróbuj. – Andy pogroził mi palcem. – Ten twój facet to idiota. Pojadę obić mu mordę. – Kuzyn wstał, ale zdążyłam go złapać za rękę, kiedy ruszył do wyjścia.

– Przestań. Wszystko jest w porządku. Po prostu pozbyłam się złudzeń. Może to lepiej, że wcześniej niż później – mruknęłam cicho, bawiąc się nerwowo palcami.

Tak naprawdę czułam się fatalnie. Nie wiedziałam, co robić, jak się zachować. Miałam wrażenie, jakby ktoś próbował wyrwać mi serce z piersi. Okropne doznanie.

Gdy wróciłam ze sklepu z zakupami i Andy powiedział o dziwnej reakcji Cartera, od razu do mnie dotarło, w jaki sposób Will mógł zinterpretować obecność Andy'ego. Nic dziwnego, w końcu zobaczył obcego, niemal nagiego mężczyznę w moim mieszkaniu, a przecież nic nie wiedział o jego obecności. Mogłam go o tym uprzedzić, ale nie sądziłam, że w ogóle dojdzie do podobnej sytuacji.

W najgorszych snach nie przewidziałam, że nasza rozmowa potoczy się w takim kierunku. Will nie pozwolił mi się bronić, jednak najgorsze okazało się to, że z taką łatwością porównał mnie do Anny. Zabolało, jak gdyby wbił sztylet w moje serce i go przekręcił, aby wzmocnić odczuwanie przeze mnie bólu. Od razu dotarła do mnie okrutna prawda – Carter cały czas podświadomie się obawiał, że go zdradzę.

Na początku próbowałam go tłumaczyć – Will przeszedł swoje, więc jego umysł po prostu przywołał odpowiednie wspomnienia. Ale z drugiej strony ja nie byłam Anną, o czym on doskonale wiedział. Ufałam mu bezgranicznie, wielokrotnie tego dowiodłam. Tymczasem on skazał mnie bez możliwości udowodnienia niewinności.

Uciekłam od niego, mimo że tak naprawdę nie wiedziałam, co teraz się z nami stanie. Wolałam nie podejmować żadnych decyzji pod wpływem emocji. Musiałam pobyć sama i wszystko przemyśleć.

– Jadę nad jezioro Newton – oznajmiłam nagle, na co Andy posłał mi zaniepokojone spojrzenie.

– Nad jezioro? Po co? – dociekał.

– Nie gniewaj się na mnie, po prostu potrzebuję trochę samotności – przyznałam szczerze. – Po powrocie odwiozę cię na lotnisko – obiecałam.

– Jesteś pewna, że chcesz jechać sama? – Troska w głosie Andy'ego chwyciła mnie za serce.

– Nie martw się, nie zrobię nic głupiego. Muszę zastanowić się nad kilkoma sprawami.

– Abbie, wiesz, że ze mnie żaden specjalista od związków, więc nie zasypię cię złotymi radami na ich temat. Jedyne, co mogę ci powiedzieć, to żebyś nie pozwoliła, aby jakikolwiek facet cię ranił. Jesteś wspaniałą dziewczyną.

– Dziękuję – szepnęłam, kiedy Andy mnie objął, a następnie mocno przytulił. – Mam nadzieję, że nasze kolejne spotkanie odbędzie się w znacznie milszych okolicznościach.

– Ja też.

Gdy w nocy opuściłam mieszkanie Willa, zapragnęłam znaleźć się jak najdalej od niego. Poprosiłam Andy'ego, żebyśmy przenocowali w najbliższym hotelu. Na szczęście kuzyn zgodził się bez wahania. Nie mogłam zasnąć, a nawet jeśli udało mi się przymknąć oko, to sen był bardzo niespokojny.

Potrzebowałam odrobiny ukojenia, miejsca, z którym wiązały się pozytywne wspomnienia. Takim była właśnie plaża nad tym jeziorem.

Prawdę mówiąc, tęskniłam za Willem i to bardziej, niż byłam zdolna przyznać. Chciałam, żeby mnie przytulił i zapewnił, że wcale nie miał na myśli tego, co wykrzyczał. Ale to byłoby kłamstwo. Nie potrafiłam też z nim zerwać – na samą myśl krwawiło mi serce. Znalazłam się w impasie.

Straciłam rachubę czasu, gdy nagle ktoś przesłonił mi słońce. Niechętnie podniosłam wzrok i wtedy organ w mojej klatce piersiowej niemal się zatrzymał. Nade mną stał Will.

W pierwszym odruchu chciałam się na niego rzucić, łkając z ulgi, że mnie znalazł i od tej pory wszystko wróci do normy. W porę otrzeźwiałam – nie mogłam w ten sposób się łudzić.

– Cześć – przywitał się, po czym przysiadł się, ale z zachowaniem odpowiedniego dystansu.

Milczałam z dwóch powodów. Po pierwsze – głos uwiązł mi w gardle. Po drugie – żadne słowa nie wydawały mi się właściwe. Spoglądałam więc na Willa spod przymrużonych powiek i próbowałam przekonać samą siebie, że jestem silna, silniejsza, niż sądzę. Złamane serce to przecież nic wielkiego, prawda?

– Miałem nadzieję, że cię tu zastanę, bo, prawdę mówiąc, traciłem już wiarę, że w ogóle cię znajdę – mruknął po chwili.

Oczy miał podkrążone, zaczerwienione, na jego twarzy było widać zmęczenie.

A więc również nie spał.

– Ja... – bąknął Will po kolejnych minutach ciszy. – Spieprzyłem, Abbie. Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym cofnąć czas. To nie jest tak, że ci nie ufam...

– Nie? – przemówiłam nad wyraz spokojnie, chociaż kosztowało mnie to wiele wysiłku. – Od razu uwierzyłeś, że cię zdradziłam, tylko dlatego, że zobaczyłeś coś, co według ciebie się na nią kwalifikowało. Doskonale rozumiem, że bardzo przeżyłeś niewierność Anny, ale naprawdę sądzisz, że byłabym zdolna zafundować ci to samo? Tym bardziej, że również przez to przeszłam? Przecież opowiadałam ci o Ricku.

– Wiem – odparł cicho. – Nie zasłużyłem na ciebie, Abbie, jednak nie potrafię bez ciebie żyć.

– Tylko jak sobie wyobrażasz nasze dalsze życie? – Przechyliłam głowę. – Jaką mami pewność, że taka sytuacja się nie powtórzy? Czy w ogóle dociera do ciebie, jak zabolał mnie twój brak zaufania?

– Kochanie, zrobię wszystko, żeby naprawić swój błąd. – W niebieskich tęczówkach migotała tęsknota i strach.

Znów zamilkłam.

– Nie wiem, co zrobię – wyszeptałam po kilku minutach. Siedzieliśmy na piasku niczym dwójka obcych sobie ludzi. – Potrzebuję przestrzeni, Will. Musimy od siebie odpocząć.

Podjęłam decyzję i, chociaż nie była dla mnie łatwa, to wiedziałam, że jest słuszna.

– Odpocząć? – Głos Willa zadrżał. – Co przez to rozumiesz? – Mężczyzna z trudem przełknął ślinę.

– Wyjeżdżam na kilka dni. Nie wiem, ile mnie nie będzie. Nie wiem też, co zrobię, kiedy wrócę.

– Abbie...

– Obecnie mam mętlik w głowie, a twoja obecność mi nie pomaga – wyjaśniłam, siląc się na spokój.

– Dokąd się udasz? – Na widok łez w oczach Cartera niemal cofnęłam swoją decyzję.

Odwróciłam wzrok, bo czułam, że jeszcze chwila i się rozpłaczę. Nie tylko Willa winiłam za obecną sytuację, siebie również. Gdybym od razu poinformowała go o wizycie Andy'ego, nigdy nie doszłoby do tej sytuacji.

Nasz związek wydawał się idealny, może dlatego tak trudno było pogodzić się z prawdą, gdy wreszcie wyszła na jaw. Skoro Will nadal miał problemy z zaufaniem, to czy nasza relacja była w stanie przetrwać? Czy godząc się z nim być za wszelką cenę, jedyne, czego mogłabym oczekiwać, to kolejne oskarżenia?

–Nie martw się, nie wyjeżdżam na długo. Porozmawiamy po moim powrocie. – Wstałam i otrzepałam się z piasku. – Uważaj na siebie.

– Abigail! – Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Przez chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. – Ty też na siebie uważaj – poprosił.

Gdy mnie objął i pocałował w czoło, niechciana łza wymknęła się spod kurczowo zaciśniętej powieki.

Tak trudno było wysunąć się z ramion ukochanego. Czułam, jak serce mi pęka, ale musiałam odejść. Wbiłam wzrok w piasek, gdyż się bałam, że nie dam rady go opuścić. Odeszłam w kierunku wyjścia, jednak moje serce zostało przy Williamie Carterze.

Po powrocie do hotelu z trudem wyperswadowałam Andy'emu, żeby nie przedłużał pobytu ze względu na mnie. W końcu odwiozłam go na lotnisko, a sama udałam się do mieszkania, by się spakować. Musiałam również dać znać w pracy, że biorę kilka dni przymusowego urlopu.

Wychodząc od siebie, zerknęłam na sąsiednie drzwi. Wyciągnęłam komórkę i wysłałam wiadomość do Matta, aby miał przyjaciela na oku. Nawet w takiej sytuacji nie potrafiłam odpuścić.

Jadąc do domu rodzinnego, włączyłam głośną muzykę, chcąc zagłuszyć potok myśli. Wiedziałam, że rodzice będą wypytywać o powód tak niespodziewanego przyjazdu. Wiedzieli, że spotykam się z Willem, ale jeszcze nie mieli okazji go poznać. A teraz trudno było stwierdzić, czy taka możliwość kiedykolwiek nastąpi.

– Abbie? – zawołał tata na mój widok. – Kate! – Starszy mężczyzna zerwał się z huśtawki na werandzie. – Kate, nasza Abbie przyjechała! – krzyknął do mamy, która zapewne krzątała się po domu.

Ojciec zszedł po schodach i ruszył w moją stronę.

Uśmiechnęłam się szczerze po raz pierwszy od wielu godzin. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nimi tęskniłam. Zdecydowanie za rzadko tu przyjeżdżałam.

– Córeczko! – Szerokie ramiona taty natychmiast mnie otoczyły, a ja utonęłam w jego niedźwiedzim uścisku. – Skarbie, dlaczego nie zadzwoniłaś, że przyjeżdżasz? – wymamrotał, przypatrując mi się uważnie.

Czasami miałam wrażenie, że staruszek posiadał siódmy zmysł i w lot odczytywał moje kiepskie samopoczucie.

– Abigail. – Z domu wyskoczyła mama, z kuchenną ściereczką przewieszoną przez ramię.

Od razu zauważyłam, że znów przybyło jej siwych włosów, ale nadal pięknie się prezentowała. Wzruszyłam się. Mama natychmiast do nas dopadła. W oczach, które po niej odziedziczyłam, zauważyłam gromadzące się łzy. Odsunęłam się od taty, po czym przytuliłam się do niej.

– Cześć, mamo. Dobrze wyglądasz. – Kiedy zrobiłam krok w tył, skinęłam głową. – Ty, tatku, też.

– Mark, dlaczego jeszcze nie zaprosiłeś Abbie do środka? Co z ciebie za ojciec? – fuknęła mama, a ja się roześmiałam.

Naprawdę za nimi tęskniłam.

– Abbie, przyjechałaś na dłużej, prawda? – Mama wzięła się pod boki.

– Oczywiście. Pomęczycie się ze mną przez kilka dni – odparowałam. – Wezmę tylko swój bagaż.

– Ja się nim zajmę, Abigail – stwierdził tata. – Idź z mamą, za chwilę do was dołączę.

– Przyjechałaś sama? – padło pytanie.

Ledwo weszłyśmy do kuchni, skąd dolatywały cudowne aromaty domowego obiadu.

– Przecież widziałaś. – Roześmiałam się nieco sztucznie, próbując zamaskować zmieszanie. – Nikogo nie ukryłam w bagażniku, słowo honoru.

– A ten twój Will? Liczyłam, że kiedy w końcu nas odwiedzisz, to nam go przedstawisz. – Mama zaczęła wyciągać zastawę z szafki.

Chciałam jej pomóc, lecz natychmiast zostałam skarcona wzrokiem. Usiadłam więc przy stole.

– Will ma dużo pracy – skłamałam.

Nie lubiłam łgać rodzicom, jednak póki co wolałam nie wdawać się w dyskusje dotyczące braku obecności Cartera.

– Mam nadzieję, że wkrótce poznam mężczyznę, który cię oczarował. – Mama uśmiechnęła się pogodnie.

– Być może. A co u was? Jak twój ogródek? – zmieniłam temat.

Mama podjęła opowieść, a wkrótce dołączył do nas tata. Przy obiedzie uważnie się im przyjrzałam. Naprawdę dobrze się trzymali, co niezmiernie mnie cieszyło. Kiedyś im proponowałam, aby przenieśli się do Bostonu, bylibyśmy blisko siebie. Jednak oni nawet nie chcieli o tym słyszeć. Postanowili zostać w Rockport, w stanie Massachussets, w hrabstwie Essex, gdzie spędzili większość życie.

– Mamo, nie tak dużo! – próbowałam protestować, gdy podsunęła w moją stronę talerzyk z ciastem czekoladowym.

– Nie marudź, a jedz. Jesteś chuda jak patyk! Chcesz kawy?

– Poproszę.

Przenieśliśmy się do salonu. Rodzice z zachwytem wysłuchiwali mojej opowieści o nadchodzącej premierze, a na widok dumy w ich spojrzeniu coś ścisnęło mnie za serce. Dziękowałam losowi, że otoczył mnie tak wyrozumiałymi i troskliwymi ludźmi.

Po kilku godzinach ożywionej dyskusji mama doszła do wniosku, że na pewno chcę odpocząć po męczącej drodze. Z radością udałam się do gościnnego pokoju.

Dopiero wtedy dopadło mnie zmęczenie. Kiedy położyłam się na łóżku, zasnęłam szybciej, niż zdołałam o tym pomyśleć. Obudziłam się dopiero nad ranem, ale za to rześka i wypoczęta, przynajmniej fizycznie, bo psychicznie w dalszym ciągu nie czułam się najlepiej.

Pomyślałam o Willu, o tym, co porabia, jak się trzyma. Tęskniłam, a mimo to nadal nie miałam pojęcia, jaką decyzję podjąć. Co, jeśli on nigdy mi w pełni nie zaufa? Miałabym przejść nad tym obojętnie i udawać, że wszystko między nami jest w porządku?

Rozpłakałam się. Byłam w totalnej kropce. Dlaczego nie mogłam być szczęśliwa jak moi rodzice? Ich związek był spokojny, oparty na miłości i szczerości oraz bezgranicznym zaufaniu. Troszczyli się o siebie. Byli dla mnie wzorem, a teraz zazdrościłam im tego, co razem zbudowali. W końcu otarłam łzy z policzków. Nie chciałam marnować czasu na użalaniu się nad sobą i swoim losem.

Spędziłam z rodzicami kolejny cudowny dzień. Pomagałam mamie przy obiedzie, pojechałam z tatą do pobliskiego marketu, aby pouzupełniać zapasy. Wieczorem usiedliśmy w salonie, popijając domowe wino.

Dzięki wizycie w rodzinnym domu czułam się lepiej. Obecność bliskich koiła moje nerwy, aczkolwiek wciąż było mi ciężko podjąć decyzję.

– Abigail?

Usiadłam na werandzie, udając, że czytam książkę.

– Tak, mamo? – Uśmiechnęłam się do niej, a przysiadła się do mnie.

– Co cię trapi, córeczko? – Mama zawsze wiedziała, kiedy mam jakiś problem.

Czasami zapominałam, jak bardzo była spostrzegawcza.

– Nie rozumiem...

– Uśmiechasz się do nas, ale nie widzę odzwierciedlenia tej radości w twoich oczach. Unikasz mówienia o Willu, a gdy rozmawiałyśmy ostatnio przez telefon, brzmiałaś na bardzo szczęśliwą. Coś cię męczy.

– To skomplikowane – odpowiedziałam w końcu.

– Myślę, że nic, co jest warte naszej uwagi, nie jest proste.

Zamilkłam. Gapiłam się przed siebie, aż w końcu słowa same ze mnie wypłynęły. Nie wszystko, lecz odpowiednio nakreśliłam całą sytuację. Mama ani razu nie przerwała, cierpliwie słuchała. Gdy skończyłam opowiadać, popatrzyłam na nią z wyczekiwaniem.

– Pozwól, że o czymś ci opowiem. – Kate przemówiła wyważonym tonem głosu. – Nie zawsze było idealnie między mną a twoim ojcem.

– O czym mówisz? – Wyprostowałam się jak struna.

– Kiedy poznałam Marka, wydawało mi się, że trafiłam na ideał. Czarujący, młody mężczyzna, który przy każdej sposobności obsypywał mnie prezentami. Nie powiem, bardzo mi to imponowało. Zresztą na której dziewczynie w tamtych czasach takie zachowanie nie zrobiłoby wrażenia?

– Do czego dążysz?

– Słuchaj mnie dalej – upomniała mnie.

– Przepraszam.

– Byliśmy ze sobą od kilku miesięcy, gdy doszły do mnie słuchy, że Mark jest częstym bywalcem w kasynie.

– Tata? – wykrzyknęłam zdumiona.

– Niestety te wiadomości okazały się prawdziwe. To był dla mnie szok, ale postanowiłam z nim porozmawiać. Mark przyznał się i obiecywał, że nigdy więcej tam nie pójdzie. Niedługo później odbyły się nasze zaręczyny i wzięliśmy ślub.

– Ale tata?

W głowie mi się to nie mieściło.

– Zaraz zrozumiesz, do czego dążę. Nie zamierzam szkalować twojego ojca, bo kocham go nad życie. – Mama uśmiechnęła się z zamyśleniem. – Byłam pewna, że najgorsze mamy za sobą. Zaszłam w ciążę, ty się urodziłaś. Prawdziwa sielanka. Twój ojciec zmienił pracę na lepiej płatną, przeprowadziliśmy się. Miałaś roczek, kiedy wyszło na jaw, że Mark wrócił do hazardu. Byłam zdruzgotana.

– Mamo – szepnęłam, nie wiedząc, co powiedzieć.

Nie spodziewałam się takich rewelacji po moim tacie.

– Mark kajał się, obiecywał poprawę. Przyznał się do wszystkiego, przepraszał, że mnie okłamywał. A jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to to, że nie mam pojęcia, jak ponownie zaufać temu człowiekowi. Pewnie się zastanawiasz, co to ma wspólnego z twoim Willem.

– Również. Dlaczego nigdy nic mi nie powiedzieliście? – dopytywałam.

– Bo chciałam zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce. Wracając do tematu... – westchnęła donośnie. – Zabrałam ciebie i uciekłam do moich rodziców. Nie wiedziałam, co robić. Nie wyobrażałam sobie zostawić męża, byliśmy rodziną, on był twoim ojcem. Jednak z drugiej strony... Nie ufałam mu.

– A tata? Co zrobił w tej sytuacji?

– Podjął walkę o nas. Zaczął uczęszczać na spotkania grupy osób zmagających się z uzależnieniami. Robił wszystko, aby odzyskać żonę i córkę oraz moje zaufanie. Po pół roku tej gehenny postanowiłam dać mu ostatnią szansę. Sama widzisz, że jej nie zmarnował. – Mama uśmiechnęła się z melancholią. – Mark to miłość mojego życia, Abigail. Nie wiem, czy tak samo kochasz swojego Willa, niemniej proszę cię, nie poddawaj się na samym starcie.

– To prawda, bardzo go kocham – przytaknęłam.

– Pragnę tylko, żebyś zrozumiała, że każdy zasługuje na drugą szansę. Tylko od tej osoby zależy, czy dobrze ją wykorzysta. Twój tata dowiódł, co jest dla niego ważniejsze. Nie twierdzę, że obdarzenie go zaufaniem kolejny raz przyszło mi z łatwością. Nie twierdzę też, że jeśli postanowisz dać Willowi szansę, to on znów cię nie zawiedzie. Will zmaga się z własnymi demonami, ale jeśli naprawdę cię kocha i zależy mu na tobie, to podejmie walkę o waszą wspólną przyszłość.

– Boję się – przyznałam po chwili.

– Wiem, skarbie. Jednak musisz się dobrze zastanowić. Wierzę, że podejmiesz najlepszą dla siebie decyzję. Jesteś mądrą kobietą, Abigail.

Mama przysunęła się bliżej i tak po prostu mnie przytuliła.

Milczałyśmy, bo słowa nie były teraz potrzebne.

– Mam ochotę na gorącą czekoladę. Napijesz się ze mną? – zapytała kilka minut później.

Na jej usianej zmarszczkami twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

– Poproszę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro