dzień 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po całym korytarzu słychać było kroki i dźwięk szurania raczej ciągnięcia kogoś. Otworzyli cele i brutalnie wrzucili do środka ciało chłopaka. Następnie zostawili go samego. Śmiejąc się wyszli. Po kilku minutach chłopak oparł się na łokciach i podniósł głowę. Z ust wolno leciała krew, przetłuszczona grzywka opadała mu na twarz. Jedną ręką podtrzymał się , drugą przeczesał zakrwawione włosy. Jęknoł z bólu gdy próbował wstać. Wszystko go bolało. Łowcy zbili go i przypieli do siatki elektrycznej. Monroe pytała jak zwykle o stado jednak w większośći stała przy ścianie i z uśmiechem patrzyła jak cierpiał. Kasznlął krwią i spojrzał na towarzyszki. Rubby nie wyglądała lepiej. Słaba od tojadu leżała na ziemi natomiast Sonya trzymała się za zakrwawioną nogę w której tkwiła strzała. Po chwili dżwi otworzyły się a w nich stanęła kobieta. Monroe z kamiennym wyrazem twarzy. Theo wydał z siebie warknięcie.
- Nie męcz się. Odpowiedziała chłodno i przeszła się po celi. Spojrzała na dziewczyny.
- Czego od nas chcesz. Zapytała Sonja.
Kobieta uśmiechneła się drwiąco
- Tego co zawsze. Waszej śmierci. Nie zabije was od razu. Będę się cieszyć i napawać waszym bólem tak długo aż mi się to znudzi. Wtedy was zabije. Uśmiechneła się i wyszła, zostawiając wszystkich z jeszcze większym strachem. Theo położył głowę na swojej bluzie i spróbował zasnąć. Tylko to pozostało. Czekać. Czekać póki nie wydobrzeje.

Jak wam się podoba książka??  I rozdział?  Chcecie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro