waleczny wilk.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny dzień i kolejna próba uwolnienia się z tego przeklętego piekła. Theo szybko zamachnął się i uderzył łowce o kraty. Z warknięciem powalił następnego i uniknął pocisków kierowanych w jego stronę. Szybko przeskoczył przez nieprzytomne ciało i łapiąc klucze z podłogi podbiegł do dżwi które próbował otworzyć.
- Theo??  Zapytał Scott
- wyciągnę was z tąd, zaraz wracam idę po stado. Powiedział i szybko ruszył przed siebie. Po chwili było słychać strzelanine, warczenie i krzyki łowców. Ale po tym wszystkim po całym korytarzu rozniósł się krzyk Theo. Liam wstrzymał oddech. Bał się o przyjaciela, nie chciał go stracić. Zaczoł szarpać za kraty lecz one ani drgneły. Po chwili dżwi się otworzyły a przez nie przeszedł Ryker czyli nowy rekrut Monroe. Męszczyzna był silny i dobrze zbudowany ciągnął za włosy Theo po podłodze który wrzeszczał i z całych sił próbował się wyrwać z żelaznego uścisku. Stado próbowało pomóc złapać chłopaka za rękawa bluzy ale nic to nie dało. Ryker podniósł Theo do pionu a następnie zaczoł uderzać głową chłopaka w kraty. Po 4 uderzeniu puścił chłopaka który upadł na podłogę z jękiem trzymając się za zakrwawioną twarz.
- Jeżeli spróbujesz ucieknąć jeszcze raz  to rozwale ci łeb kundlu ROZUMIESZ?!!!!!!!!  Wrzasnął i po chwili wyszedł.
Theo leżał chwilę i głęboko oddychał. Nie mógł się uspokoić. Tak blisko był wyjścia i uwolnienia reszty.
- Theo??!  Theo nic nie jest??  Zapytał Liam a po nim dołączyli inni.
- Tak....... Nic mi nie jest. Powiedział i wstał po mału ale po chwili się zachwiał i wpadł na kraty których się przytrzymał przed kolejnym upadkiem. Liam ze zmartwieniem obserwował jak chłopak kładzie się na zimnej podłodze i podkula nogi by zmniejszyć ból w rzebrach.
Po 15 minutach Ryker wszedł do celi. Przez ten krótki czas wszyscy zdążyli go znienawidzić a zwłaszcza Theo. Liam miał ochotę go rozszarpać za to co zrobił Theo. Łowca trzymał długi łańcuch i kaganiec w drugiej ręce. Theo wstał wiedząc co może zaraz nadejść. Męszczyzna podszedł pewnym krokiem do chłopaka. Zarządał by się przemienił. Theo był nieugięty i warczał na niego. Jednak Ryker złapał głowę chłopaka i wstrzyknoł mu coś w szyję. Scott obserwował jak chimera najpierw zaciska zęby z bólu a następnie otwiera szeroko oczy i po chwili sprzeciw samemu sobie się przemienia w wilka. Zwierzę wykorzystało chwilę swobody i próbowało kłapnąć zębami ale po chwili poczuł coś metalowego przy pysku. Łowcy unieruchomili zwierzę.
- Trzymajcie go mocno. Ma się nie wyrwać. Warknoł Ryker do dwóch pomocników.
Po chwili wilk miał założony kaganiec i przyczepione łańcuchy.
- tym razem mi się nie wyrwiesz Reaken i pamiętaj to ja jestem alfą a ty nic nie wartym kundlem. Splunął i wyszedł zatrzaskując dżwi. Wszyscy byli w szoku widząc Theo w kagańcu. Wilk zaczoł się szarpać i potrząsać głową, za wszelką cenę starał się pozbyć kaganca. Po chwili z całym impetem uderzył łbem o kraty a następnie o kolejny raz i potem o podłogę.
- Theo!!  Theo przestań ranisz się!!  Krzyknął Liam widząc jak krew zaczyna kapać na podłogę a metalowy kaganiec już zdobiła krew.
Wilk nic sobie nie robił ani z wołania przyjaciół ani pulsującego bólu. Cały czas uderzał swoim ciałem o kraty by złamać kaganiec. Po 20 długich minutach chłopak zaprzestał czynności. Scott złapał go i przytrzymał tak by już się nie ranił.
- Dosyć Theo!  Jesteś we krwi. Usiądź!  Powiedział stanowczo ale i z troską Scott.
Zwierzę zaskomlało cicho ale posłuchało i po chwili usiadło przy celi. Liam delikatnie zaczoł głaskać sierść.
- Spokojnie Theo, trzęsiesz się. Szepnął Liam.
Malia próbowała zdjąć kaganiec lecz przez spiłowane pazury nie mogła pomóc. Banshee chusteczką wytarła trochę krwi koło oczu wilka.
- Spróbuj się przespać, jesteśmy z tobą. Powiedział Liam uśmiechając się lekko.
- Nikt cię nie skrzywdzi. Odpowiedział Scott.
Zwierzę lekko się usmiechneło a następnie zaskomlało cicho i wtuliło pyszczek w swoje futro.

*                 *                       *                   *
Był prawie wieczór kiedy łowcy kolejny raz przyszli do celi z zamiarem wydobycia informacji. Nikt nic nie powiedział. Tym razem przesłuchanie prowadził Ryker i jego kolejnym celem był Liam.
Beta krzyknął gdy dostał kopa w brzuch. Scott krzyczał i próbował się wyrwać z łańcuchów. Lidia płakała a Malia trzymała się za posiniaczoną twarz. Theo krzyczał.
- Zostaw go!!!!  SŁYSZYSZ!!!! To mnie chcesz!!!  MNIE '!! Warczał.
Wilk za wszelką cenę próbował złamać kaganiec by móc zaatakować.
Ryker trzymał metalowy  pręt kształtem przypominający łom którym uderzył Liama w nogę. Kiedy zamachnął się na twarz chłopaka po pomieszczeniu rozległ się dzwięk metalowego łoskotu. Kaganiec upadł a po chwili rozległo się warczenie. Wilk nie czekając dłużej zaatakował napastnika. Wbił się kłami w ramię co sprawiło chwilową dezorientacje łowcy przez ból. Scott szybko odciągnął Liama. Ryker krzyknął z bólu gdy ostre pazury przecieły skórę a kły rozszarpywały ramię. Łowca szybko uderzył w głowę wilka a następnie rzucił całym jego ciałem w ścianę. Zwierzę zaskomlało gdy plecy zetkneły się z murem. Wilk podniósł głowę na swojego oprawcę nie przestając warczeć wysrawiając śnieznibiałe kły. Wiedział że nie może dać Rykerowi satysfakcji. Męszczyzna jedynie splunął krwią na podłogę.
- Zachciało się ratować przyjaciela co???  Zaraz ci pokaże co się dzieje kiedy lamiesz zasady psie. Wysyczał wściekle a następnie nachylając się nad Theo złamał mu prawą rękę. Wrzask wyrwał się z gardła chłopaka powodując wstrętny uśmiech na twarzy łowcy. Męszczyzna ponownie zakuł chłopaka tylko tym razem specjalnie obijał łańcuchami o złamaną rękę. Theo ostatkiem sił złapał pazurami męszczyzne i za kołnierz pociągnoł w dół
- Nigdy więcej nie waż się go tknąć!  Wywarczał na tyle głośno by inni też mogli go usłyszeć.
Łowca uwolnił się z uścisku a następnie zamachnął się łomem by uderzyć wilka w twarz lecz po chwili ktoś mu to uniemożliwił. Spojrzał za siebie i zobaczył alfa zatrzymał łom. Scott ryknoł głośno na napastnika a po chwili Liam i Malia.
Ryker po chwili zaczoł się wycofywać. Kwisto czerwone tęczówki przeszywały go na wylot tak samo jak błękitne jego bety. Theo który popierał się na łokciach teraz upadł bezwładnie na posadzkę.
Trzymał się za złamaną rękę. Po chwili przemienił się w wilka. Zwierzę cicho skomlało wręcz próbowało wstrzymać skomlenie.
Alfa ukucnął przy kratach i położył rękę na ramieniu Liamowi. Chłopak wpatrywał się w wilka. Oczy zaszkliły mu się same. Kilka łez poleciało po policzku gdy przypomniał sobie tego sarkastycznego, uśmiechniętego chłopaka tego który uratował go przed łowcami i tego który zawsze mu pomagał i sprawiał że nie tracił kontroli. Chłopak który jest jego kotwicą. A teraz leży na zimnej podłodze, skulony, brudny i we krwi. Związany w łańcuchy i kaganiec ze złamaną ręką i poobijanymi kośćmi. Bez żadnej nadziei na ratunek lub cokolwiek. Liam cicho załkał i poczuł jak Scott go przytula głaszcząc włosy i szeptając że łowcy za to zapłacą a Theo wyzdrowieje. Liam delikatnie odsunoł się od Alfy i kiwa niemrawo głową że rozumie. Wyciera łzy i widzi że para zielonych oczu wpatruje się w niego.
- L...Liam.......dlaczego płaczesz?  wyszeptał chłopak.
- Theo nawet nie wiem jak mam ci dziękować. Gdyby nie ty.......... Theo przeze mnie ty jesteś ranny on złamał ci rękę. I........ I cierpisz....... Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. Powiedział dalej łkając.
- Uśmiechnij się Li. Odpowiedział brunet.
Liam spojrzał lekko zdziwiony na chłopaka ale po chwili wytarł mokre policzki a następnie uśmiechnął się lekko do Theo.
Scott spojrzał wdzięczny w niebo i jakby sam do siebie się uśmiechnął.
Theo po chwili nastawił sobie złamaną kończynę. I ku ździwieniu wszystkich nawet zażartował
- Jeszcze żyje więc nie płaczcie i nie stawiajcie mi pomnika. Uśmiechnął się do wszystkich. Reszta odwzajemniła gest a Scott cicho się zaśmiał.
- Theo wrócił. Szepnął a Liam uśmiechnął się.

Miłego dnia kochani!!!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro