VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po wyjściu z autobusu skierowaliśmy się we właściwą stronę. Według moich obliczeń (a mogły one nie być dokładne) powinniśmy być za dziesięć minut. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Nie krępującej, nie przyjemnej. Po prostu w zwykłej ciszy. Potem nagle zrobiło mi się głupio. Przecież jutro Wigilia, a ja wpakowałam Aleksa w szukanie jakiegoś mieszkania.

— Słuchaj... Jeśli chcesz wróć do domu. Wiesz jest Wigilia i te sprawy. Powinieneś pomagać w domu...

— Wigilia? Mój tata odkąd mama zniknęła pije. Nie spędzamy w ogóle z sobą czasu. Wielkanoc, moje urodziny czy inne święta przesiedziałem sam. — Aleks mówiąc spuścił głowę. Musiał czuć się okropnie — A ty?

— Mam taką głupią tradycje. Nie warto o niej mówić — odpowiedziałam po dłuższej chwili — Ja... przepraszam. Musi ci być ciężko.

— Nie, spoko. Masz prawo wiedzieć. Chwilowo pokrzepia mnie myśl, że moja mama być może żyje.

Cisza stała się krępująca. Oboje szliśmy tym samym krokiem wpatrując się w ziemię. Nie wiedziałam, że ojciec Aleksa jest alkoholikiem.

— Ada... Czy to co pisała Ania o tobie, to co czujesz do mnie jest prawdą? — chłopak widocznie próbował tym pytaniem rozładować atmosferę. Niestety pogorszył ją jeszcze bardziej.

— Tak, to było prawdą — odpowiedziałam nieco skrępowana — Minęło mi, wiesz takie nastoletnie zauroczenie.

Szliśmy dalej już dawno minęło dziesięć minut, ale nadal nie było widać szukanego osiedla. Aktualnie znajdowaliśmy się na osiedlu Słonecznym. Cóż... słonecznie nie było. Niebo zaszło chmurami, a z nieba zaczął pruszyć delikatny śnieżek. Po kilku chwilach delikatne płatki były czymś wielkości paznokcia w największego palca. W dodatku wiał śnieg, akurat tak aby śnieg pruszył w oczy. Zrobiło się cholernie zimno. Moje ciało całe pokryte było gęsią skórką.

— Jest! — usłyszałam głos obok. Podniosłam głowę i zobaczyłam małą tabliczkę przysypaną śniegiem. Przeczytałam napis. „Os. Lavoisiera” Spojrzałam na pierwszy majaczący się przede mną blok. Miał on cyfrę jeden wymalowaną na jednej ze ścian. Był on wyskoki na dziesięć pięter i szeroki na trzy klatki.

— Chodź w środku wszystko ci wytłumaczę — nie czekając na Aleksa skierowałam się w stronę bloku.

Akurat jakiś dzieciak wychodził z swoim labradorem na spacer, więc szybko wyślizgnęłam się do środka. Przytrzymałem jeszcze drzwi dla Aleksa.

— Wytłumaczysz mi wreszcie o co chodzi? — spytał chłopak niepewnie.

— Gdy ci to opowiem nie uwierzysz mi, jestem tego pewna stuprocentowo — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo co miałam mu powiedzieć.

— Mimo tego nalegam. Jeżeli to coś ma coś wspólnego z moją matką, opowiedz mi to, proszę — powiedział niemal błagalnym tonem Aleks. Kiwnęłam głową, oparłam się o ścianę i zaczęłam opowiadać. Powiedziałam wszytko co tyczyło się jego matki. Na początku pominęłam tylko to, że Sara straciła głos. Nie miałam pojęcia jak zareaguje Aleks na coś takiego jak czary, nie chciałam mówić wszystkiego od razu. Po opowiedzeniu wszystko bardo skrótowo i ogólnie usłyszałam tylko słowo komentarza od chłopaka:

— Zwariowałaś.

— Wiedziałam, że mi nie uwierzysz — opowiedziałam cicho — Posłuchaj, pomóż mi tylko znaleźć to czego szukam, nie musisz mi wierzyć, ale ja wiem co widziałam. Osobą, która tam była na pewno była twoja matka. To podobieństwo jest zbyt duże, aby mógł być to kto inny.

Zapadła cisza. Nie trwała ona długo, może kilka sekund. Po tym czasie Aleks kiwnął głową mówiąc:

— Okej. Nie wierzę w to co powiedziałaś, ale i tak nie mam nic do roboty. Rozdawanie tych ulotek nie ma najmniejszego sensu, ona i tak pewnie już nie żyje. Może to twoja jakaś gra?

Westchnęłam. Chociaż tyle.

— W takim razie musimy wyjechać na ostatnie piętro sprawdzać każde mieszkanie po kolei.

Skierowałam się w stronę windy. Zawołałam ją przyciskiem przeznaczonym do tego. Chwilę po tym drzwi wielkiego pudła otworzyły się. Weszłam do środka, wciskając przycisk właściwego piętra. Drugą ręką zawołałam gestem Aleksa.

— Ja jednak pójdę na nogach — odpowiedział mi na ten gest.

— Na dziesiąte piętro? — spytałam nieco zbita z tropu, lecz nie uzyskałam odpowiedzialności, ponieważ drzwi windy zasłynęły się i winda pojechała w górę.

Po kilku sekundach drzwi rozsunęły się, a ja wyszłam z windy. Postanowiłam nie czekać na Aleksa. Wzięłam głęboki wdech i postąpiłam zgodnie z instrukcją Aire. Przyłożyłam wisiorek do pierwszych drzwi. Nic. Nie spodziewałam się, że pierwsze drzwi to będą właśnie te. Podeszłam do następnych, nadal nic. Sprawdziłam całe dziesiąte piętro, następnie zajęłam się niższym. W trakcie sprawdzania ósmego piętra dołączył się do mnie Aleks. Na początku tylko się mi przyglądał, w następnej klatce to on postanowił sprawdzać drzwi. W końcu skończyliśmy sprawdzać pierwszy blok. Minęło coś około godziny.

Przy kolejnych blokach też nie było zbyt dużego zaskoczenia. Przeszliśmy już całe piętnaście bloków, ale nadal nic to nie dało. Słońce zaczęło zachodzić, co wskazywało iż zbliżała się szesnasta. Po sprawdzeniu bloku numer szesnaście i siedemnaście było już całkowicie ciemno. Wchodząc do budynku opatrzonego osiemnastką byłam zrezygnowana. Był to jeden z trzech ostatnich bloków do sprawdzenia. Dlaczego? Samo osiedle miało ich dokładnie dwadzieścia.

— Nie było dzisiaj tak źle — wzruszył ramionami Aleks, odezwał się po kilku godzinach milczenia, więc nieźle mnie nastraszył — Chociaż nie siedziałem w domu z ojcem.

— Tylko sprawdzałeś każe drzwi na osiedlu z jakąś wariatką uważającą, że widziała czary? — zaśmiałam się cicho. Sama zaczęłam wątpić w to czy całe te czary, Sara i Aire nie były przypadkiem snem.

— Dokładnie.

Nie wiedząc czemu weszłam razem z Aleksem schodami zamiast jechać sama windą. Na samej górze znów rozpoczęło się sprawdzanie drzwi. Pierwsza klatka — nic. Druga. Tym razem zaczęłam sprawdzać drzwi od dołu. W końcu gdy przyłożyłam do jednych z drzwi na ósmym piętrze. Nagle naszyjnik zaczął świecić. Zamknęłam oczy. Gdy po chwili ostrożnie je otworzyłam drzwi stały otworem. Jednak to prawda!

Obróciłam głowę w stronę Aleksa. Chłopak stał z otwartą buzią. Znów spojrzałam w stronę drzwi. Powoli weszłam do środka. Czułam, że za mną podąża Aleks. W środku było tylko jedno pomieszczenie. Duże i z białymi ścianami. Pod przeciwległą ścianą stała mała tacka z motywem truskawek. Podeszłam do niej. Sięgnęłam po leżący na niej pierścień.

— To jest to! — krzyknęłam zadowolona. Przyjrzałam się sygnetowi. Serbrna obrączka podtrzymywała przeźroczystą trumienkę z ziemią w środku.

— To co z tym zrobisz? — spytał zdezorientowany Aleks.

— Muszę jakoś otworzyć... to coś czym się tak dostałam — powiedziałam bardziej do siebie, niż do Aleksa. Nagle przypomniałam sobie słowa, które wypowiedziała Aire przed otworzeniem się „portalu” — Abier.

— Co ty... — zaczął chłopak, ale przestawał gdy zobaczył portal, dokładnie taki sam jak wyczarowała Aire.

— Okej... — powiedziałam z przerażeniem w głosie — Idź do domu. Postaram się przyprowadzić twoją matkę i przy okazji nie zwariować po tym wszystkim.

Weszłam w portal. Czy się bałam? Cholernie. Co jeśli ta magia źle zadziała? Przecież pierwszy raz w życiu robię coś takiego!

W ostatniej chwili za rękę złapał mnie Aleks. Razem zapadliśmy się w ciemność, nie wiedząc czy to się uda...

Wiem, zawaliłam. Rozdziału nie było długo. Przepraszam, ale nie wyrabiam ze szkołą, konkursami, pisaniem.

Because_I_am_it

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro