Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szok ogarnął moje ciało widząc Roberta Doru ubranego w garnitur w eleganckiej restauracji hotelowej z równie pięknie ubraną w niebieską sukienkę morojkę jaką była Natasza Ozera.

- Doru i Tasza chcą zabić Roxi.- powiedziałam,zaś blondwłosa dziewczyna zaczęła pokazywać zdjęcie reszcie zgromadzonych w pokoju.

Kiedy już Dymitr chciał coś powiedzieć usłyszeliśmy wrzaski z pokoju dzieciaków, które tym razem były przepełnione strachem, a nie radością.

-Dzieci...- powiedziałam cicho, po czym wraz  resztą zgromadzonych pobiegłem do pokoju z, którego dobiegały te potworne krzyki.

~ ~ ~

- Roxi! Aiden! - krzyknęłam gwałtownie wchodząc z resztą gromadzonych do pokoju.

Aiden oraz Rose, Declan i Lucy byli skuleni w rogu i wpatrywali się z przerażeniem w to co sprawiło iż serce przyspieszył bicia.

Robert Doru mierzył w Roxi bronią.

Moroj był ubrany w białą koszule oraz czarne spodnie, a w jego oczach było czyste szaleństwo.

Roxi zaś była ubrana w niebieską bluzę oraz czarne legginsy. O dziwo moją corka pomimo faktu iż miała broń przystawioną do głowy to była spokojna i opanowana.

Wyglądała jakby nic tak naprawdę się nie działo co było bardzo nie pokojące. Bałam sie i to bardzo.

Nawet nie wiem kiedy Beatrise zrobiła krok w stronę moroja z spokojem.

- Ojcze dość. - powiedziała chłodno morojka, na co Doru nie odpowiedział tylko spojrzał na nią obojętnie.

- Tylko ona może go wskrzesić!- wrzasnął wściekły Doru, po czym dodał spoglądając na nas kątem oka.

- Gdybyś nie zabiła Wiktora, Rosemarie nie było by tego... gdybyś nie zachowała się jak zwierzę on by żył, a twoja córka była by bezpieczna.

- On zasłużył na śmierć!- wrzasnęła Beatrise, po chwili dodając.

- Był potworem! Wiesz o tym!

- Milcz, Beatrise!- Doru po raz kolejny podniosł głos przez co dzieciaki oprócz Roxi skuliły się jeszcze bardziej.

- Wskrzesz Wiktora!- wrzasnął Doru patrząc na moją córkę.

Roxana pokreciła przecząco głową co przelało czare "cierpliwości" Roberta, ponieważ ten wściekły mocno zacisnął broń o dziwo jeszcze nie dotykając spustu.

Beatrise gwałtownie rzuciła sie na moroja przez co doszło do bardzo mocnej szarpaniny. Wiedziałam że Doru nie zabiję mojego dziecka, ponieważ jest mu potrzebna, ale w tym momencie czułam ogromny strach.

Niespodziewanie usłyszałam strzał przez co szeroko wystraszyłam oczy.  Beatrise upadła na ziemie, a po jej uszach spłynęła krew.

- Żegnaj,córko. Pozdrów swoją matkę w zaświatach. - powiedział z szaleńczym uśmiechem Doru.

Kiedy już chcialam zaatakować Doru stało sie coś niespodziewanego. Oczy Roxany zmieniły kolor na biały, a okno otworzyło się z hukiem wpuszczając świeże powietrze do pomieszczenia.

Doru spojrzał na moją córkę i już chciał nacisnąć spust w jej kierunku, ale jakaś nieznana siła wyrwała mu broń rzucając ją pod moje nogi.

Chciałam ją podnieść i strzelić w Roberta, ale nie mogłam się ruszyć. Byłam zablokowana i patrząc na miny zgromadzonych byłam pewna że oni też mieli blokadę.

Gwałtownie Doru skulił się z bólu łapiąc za brzuch, zaś Roxi podeszła o krok bliżej.

- To koniec.- powiedziała spokojnie dziewczynka, po chwili dodając.

- Los rozdaje karty i to od nas zależy jak to rozegramy. Twój brat tak rozegrał swój los i nie możesz nic w tym zmienić.

- Jeszcze się przekonamy. - syknał Doru, po czym podniósł się z trudem i podszedł do okna.

- Jeszcze tutaj wrócę.- dodał moroj, po czym zniknął jak we mgle.

Kiedy nie bylo już brata Daszkowa blokada została zdjęta. Natychmiast z Dymitr'em pobiegłam do swoich dzieci co również zrobiła Lissa oraz Sydney z ich mężami.

Mój ojciec zaś wybiegł z pomieszczenia zapewne, aby znaleźć Doru.

Spojrzałam na córkę, której oczy powrociły do normalnego stanu.  Roxi patrzyła to na mnie to na Dymitr'a to na Aiden'a z spokojnem.

Oh moje maleństwo...

~ • ~ • ~

Kolejny rozdział i powoli coraz bliżej końca.

Mam nadzieję że rozdział się spodobał.

Co sądzicie o tym wszystkim?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro