Chapter 17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

40 gwiazdek = nowy rozdział!


Blondynka od godziny siedziała wtulona w Damona u siebie w pokoju i razem przeglądali zdjęcia z dzieciństwa mężczyzny.

-Jejku! - pisnęła nagle, wskazując na czarno-białe zdjęcie dziecka - Jaki Ty byłeś uroczy! - Damon spojrzał na nią kątem oka.

- Ale to akurat Stefan... - burknął pod nosem, a Emily wybuchła śmiechem.

-Wybacz. W takim razie twój brat był uroczy. - mruknęła wycierając łzę z policzka. Po chwili jednak ponownie zaczęła rechotać.

-Hahaha. - Salvatore przewrócił oczami - No bardzo śmieszne, naprawdę. - prychnął. Dziewczyna poklepała go po plecach.

- Nie gniewaj się. - wydusiła między napadami śmiechu.

-Weź się już ucisz albo ja to zrobię. - nastolatka zignorowała słowa swojego chłopaka. Damon po raz kolejny przewrócił oczami i szybko pochylił się nad dziewczyną, łącząc ich usta w pocałunku. Emily mruknęła z aprobatą, gdy język mężczyzny odnalazł jej. Niestety ten jakże przyjemny moment nie mógł trwać długo. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi, szybko odskoczyła od chłopaka. Po chwili do pokoju wparował Kol.

-Emily, nie uwierzysz! - rozejrzał się i jego wzrok wylądował na Damonie - Sorry, nie chciałem przeszkadzać. - uniósł ręce w powietrze i zamierzał się wycofać.

-Czekaj! - zaoponowała blondynka - I tak miałam z Tobą porozmawiać! - stwierdziła wstając z łóżka - Możemy teraz. - wzruszyła ramionami, po czym spojrzała na bruneta - Dokończymy później. - mruknęła i szybko cmoknęła go w usta. Potem wraz z Kolem, opuścili jej sypialnię.

-Więc, co było takie ważne? Co chciałeś mi powiedzieć? - spytała, gdy opuścili posesję. Kol zaśmiał się cicho.

-Nie zabijesz mnie? - mruknął, na co pokręciła głową.

-Chyba nie miałabym szans z pierwotnym bez kołka z białego dębu. - wzruszyła ramionami.

-Okey. Nie miałem Ci nic do powiedzenia. - wyjawił - Po prostu chciałem wkurwić Damona... I zapewne mi się udało. - parsknął, a zażenowana blondynka pokręciła głową.

-Mogłam się domyślić. - prychnęła - Ale to nic. Ja i tak chciałam z Tobą pogadać. Opowiesz mi o Elizabeth Allen? - spytała - Chciałabym poznać twoją wersję.

-Jasne. Choć dla mnie to nie jest tak ważny i bliski serca temat, jak dla twojego chłopaka. Pewnego razu przyszedł do nas na bal, nawet nie pamiętam z jakiej okazji. Ona też przyszła, nie byli już razem. Pomyślałem, że mały flirt jeszcze nigdy, nikomu nie zaszkodził. Skąd mogłem wiedzieć, że przez to, że chwilę ją bajerowałem ona stwierdzi, że to wielka miłość. Przyczepiła się do mnie i trochę się z nią pobawiłem, tyle. - mruknął wzruszając ramionami.

-Ale w końcu i Ty zacząłeś się z nią spotykać? - spytała w końcu. A szatyn skinął głową.

-Tak. Słyszałem, że był w dobra w łóżku, więc dlaczego miałbym nie spróbować. - zmarszczył brwi - Tyle, że ona wyobrażała sobie za dużo... Na kolejnym balu, Damon próbował ją odzyskać, ale ona nie miała zamiaru do niego wracać, powiedziała, że jest zakochana we mnie. Ja nie byłem. - wyjaśnił - Ot co. Cała historia. Którą Damon przeżywa od ponad piećdziesięciu lat. Tak to wyglądało z mojego punktu widzenia. - prychnął.

-Dla Damona, ona była prawdziwą miłością. - mruknęła - Dlatego tam bardzo to przeżywa. - wyjaśniła.

-W każdym razie, dla mnie to był nic nie znaczący romans. Mały flirt... Zapomniałem jednak jak działa mój urok osobisty na kobiety. - westchnął, poprawiając włosy. Emily parsknęła śmiechem, kręcąc głową.

- Nie wierzę w Ciebie.

-Oj uwierz. W ogóle właśnie zrozumiałem jakie Ty masz szczęście. - zmarszczyła brwi i skinęła głową, aby kontynuował - No wiesz, przyjaźnisz się z takim przystojniakiem jak ja. - wypiął klatkę piersiową do przodu. Emily wybuchła śmiechem.

-Jesteś niemożliwy. - warknęła i śmiejąc się, wyprzedziła go.

- No czekaj! - krzyknął i szybko ją zdogonił. Objął ramieniem i ruszyli dalej. - Wiem, że Cię onieśmielam. - zaczął, ale od razu dostał z łokcia w brzuch - Agresor. - prychnął.

-Kol, mam jeszcze jedną sprawę. - zaczęła niepewnie, szatyn pokiwał głową, aby kontynuowała - Kiedy rozmawiałam z Klausem, powiedział mi, że Damon leciał na Elene. - mruknęła, obejmując się ramionami - Czy to prawda?

-Jeśli mam być szczery, to nie mam pojęcia. Jego życie mnie zbytnio nie interesuje. - spojrzał na nią z żalem w oczach - Chyba nie pomogę.

-A myślisz, że byłby w stanie... Mnie zostawić? - wyszeptała, ale od razu zaczęła żałować tego pytania.

-Myślę, że nie jest aż takim debilem, żeby zostawić taką laskę jak Ty, dla Eleny. - prychnął - Nie zrobiłby tego. - mruknął. Emily mimowolnie odetchnęła z ulgą.

-Dziękuję, Kol. - oparła głowę o jego ramię i objęła go w pasie - Jesteś najlepszy. - na twarzy pierwotnego pojawił się uśmiech.

-Przecież Ci mówiłem. - zaśmiał się. Kol Mikaelson zdecydowanie był najlepszym przyjacielem, jakiego można było sobie wyobrazić.


********
A ja raz jeszcze zapraszam do książki z Kolem! 💋

Iiii co myślicie? Mam nadzieję, że rozdział się podobał!

Do następnego rozdziału, kochani! 🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro