Chapter 23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!



Emily nie rozumiała dziwnego zachowania Alarica. Westchnęła i pchnęła drzwi, aby wejść do pokoju swojego chłopaka. Uśmiech z twarzy dziewczyny momentalnie zniknął, gdy zobaczyła Elenę i Damona jedynie w bieliźnie. W jej oczach od razu pojawiły się łzy.

- Emi, to nie tak. - gdy tylko Damon zobaczył blondynkę od razu ruszył w jej stronę, ale dziewczyna się cofnęła. Patrzyła na niego z bólem wymalowanym na twarzy.

-Jest tak jak myślę, prawda? - wyszeptała z jej oczu poleciały pierwsze łzy. Zacisnęła dłonie w pięści i zagryzła zęby, aby nie pozwolić sobie na więcej łez. Nie będę płakać. Nie będę płakać. Powtarzała sobie w głowie. Brunet nic nie odpowiedział jedynie ledwo zauważalnie skinął głową. Emily przeniosła wzrok na Elenę, która zakrywała się kołdrą.

Blondynka uniosla głowę w górę i z wyższością spojrzała na pozostałą dwójkę. W wampirzym tempie znalazła się bliżej Damon i kopnęła go poniżej pasa. Mężczyzna z jękiem upadł na podłogę.

- To zaboli bardziej niż skręcie karku. - warknęła do niego, po czym z tą samą prędkością znalazła się przy Elenie. Używając całej siły jaką ma, strzeliła brunetkę z liścia w twarz. Elena pod wpływem uderzenia upadła. - Powodzenia z Damonem, skoro Stefan nie wystarczył. - syknęła i wyszła, zostawiając ich obolałych na podłodze.

- Emi. - machnęła dłonią zbywając Rica, na schodach szybko minęła Kola i wybiegła z domu.

Od razu po opuszczeniu posiadłości zalała się łzami. Nie zatrzymała się jednak i ruszyła dalej. Jak najdalej stąd. W końcu się zatrzymała. Oparła plecami o drzewo i zjechała przy nim, aby usiąść. Pozwoliła, aby łzy płynęły. Nie miała siły walczyć. Nie miała siły, aby być twardą. Przecież teraz miało być lepiej... Dlaczego znów się wszystko psuje? Dlaczego?

-Moja mała blondyneczko, co się stało? - obok niej zjawił się przystojny szatyn. Pierwotny usiadł obok niej i spojrzał jej w oczy. Emily wybuchła jeszcze większym płaczem. Kol szybko objął przyjaciółkę w talii i przesunął bliżej siebie. Mocno przycisnął ją do swojego torsu. - Co się dzieje? - wyszeptał jej na ucho.

-Damon i Elena. - wyszeptała - Klaus miał rację. - mruknęła i wtuliła się w pierwotnego. Ten potarł jej plecy.

-Pójdę i wyrwę mu serce. - syknął głosem pełnym jadu. Emily wstrzymała oddech.

- Nie. Nie idź. - poprosiła - Nie warto. Nie chcę. - zaprzeczyła.

-Więc skoro nie warto. Przestań płakać, kochanie. - mruknął i potarł nosem jej policzek. Dziewczyna tkwiła w ramionach szatyna przez dobrych kilka minut. W końcu oderwała się od niego. Spojrzał na jej oczy i otarł łzy z policzków. - Nie płacz. - poprosił.

-A co mi pozostało? - mruknęła pochmurnie. Objął ją ramieniem i ponowanie przyciągnął bliżej siebie.

- Ja proponuję świetną zabawę w stylu Kola Mikaelsona. - mruknął z uśmiechem. Emily uniosła brew i popatrzyła na niego. - Impreza kochanie. Idziemy na imprezę. - wyjaśnił.

- Nie. - rzekła stanowczo i pokręciła głową - Nie mam ochoty na imprezowanie. - zakomunikowała hardo - Przed chwilą dowiedziałam się, że mój pierwszy chłopak mnie zdradza. Miłość to kurwa. - stwierdziła ze smutkiem. Kol zaczął się śmiać i pokręcił głową.

-Może i tak. Mam osobiste pytanie. - dodał - Spałaś z nim? - na jej twarzy pojawił się rumieniec.

- Nie. - pokręciła głową - Nie spałam z nim. - skinął głową.

-Więc powinnaś się cieszyć. - stwierdził wzruszając ramionami - Nie straciłaś dziewictwa z dupkiem. Masz jedynie powody do radości. - posłał w jej stronę najlepszy uśmiech na jaki było go stać. Otarła łzy z policzków.

-Okey. To gdzie mnie zabierasz- uśmiechnęła się lekko.

-Wracamy do domu. Ogarniamy się, ale po drodze z nikim nie rozmawiamy. Wychodzimy, nikomu nie mówiąc gdzie ani po co. Jasne? - mruknął.

-Jak słońce. - pokiwała głową. Szybko wstał z ziemi i podał rękę blondynce, aby i ona wstała. Emily skorzystała z pomocy pierwotnego. Nie puszczając jego dłoni, ruszyli do posiadłości Salvatorów.

*****
Mówiłam, że to była cisza przed burzą! Gwiazdki i komentarze mile widziane! Do następnego rozdziału kochani. 🖤🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro