Chapter 26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!


Choć alkohol lał się litrami, blondynka była cały czas świadoma tego co robi i co się dzieje wokół. Cały czas tańczyła i piła z pierwotnym i ku jej przerażeniu, szatyn z każdą chwilą kręcił ją coraz bardziej.

Emily stop. Dopiero zerwałaś z chłopakiem. Nie czas na nowego.

Co się stało z tą nieśmiałą dziewczyną? Zastąpiła ją jakaś totalnie inna. Pewna siebie, odważna, przebojowa i pragnąca psychopatycznego maniaka, co mogło wróżyć kłopoty.

Jej rozmyślania przerwał szatyn, który po raz kolejny obkręcił ją wokół jej osi. Nastolatka wpadła mu ramiona i powoli uniosła wzrok, aby spojrzeć mu w oczy. Oboje się uśmiechali, jak zwykle świetnie się bawiąc. Emily z całych sił starała się unormować oddech, ale bliskość Kola skutecznie jej to uniemożliwiała. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich twarze z każdą chwilą dzieli coraz mniejsza odległość.

Powinna się wyrwać z jego objęć. Powinna była się odsunąć. Tak, zdecydowanie powinna, więc dlaczego tego nie zrobiła? To proste! Nie chciała. Zmierzała się świetnie bawić, a jeśli Kol Mikaelson był w stanie jej to zagwarantować na różnych polach to zamierzała zaryzykować. Jest młoda, ma prawo się po prostu bawić, bez względu na konsekwencje.

Po chwili ciepły oddech pierwotnego owiał jej usta, zamknęła oczy, a jego wargi mocno wpiły się w jej. Nie umiała ukryć tego jak wiele szczęścia dał jej ten moment. Gdy szatyn zrozumiał, że Emily nie ma zamiaru go odepchnąć pogłębił pocałunek i jeszcze mocniej docisnął usta to gorących warg dziewczyny. Emily wplotła dłonie we włosy pierwotnego i lekko pociągnęła za ich końcówki przez co szatyn warknął w jej usta. Uśmiechnęła się na ten uroczy gest, co Mikaelson od razu wykorzystał i wepchnął jej język do ust. Nie żeby nastolatce to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Była zadowolona, z jej ust uleciał cichy jęk. Nie potrafiła myśleć o niczym innym jak wargi pierwotnego na jej. W końcu, gdy zabrakło im powierza, Kol niechętnie oderwał się od dziewczyny zaciekle patrząc jej w oczy. Emily ani na chwilę nie straciła z nim kontaktu wzrokowego. Zadowolony z siebie Kol przygryzł dolną wargę.

-Wracamy do domu? - zaproponował z figlarnym uśmiechem. Nastolatka wiedziała co to oznacza i nie miała zamiaru rezygnować. Nie nie odpowiedziała jedynie pokiwała głową. Opuścili klub trzymając się za ręce. - Znowu masz ochotę na spacer? - zaśmiał się, ale Emily wzrokiem już szukała taksówki.

- Nie tym razem. - prychnęła. Szybko odnalazła swój cel. Kol otworzył jej drzwi i wpuścił ją do środka, po czym otwarzył drzwi kierownicy. Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.

-Odwieziesz mnie i moją seksowną koleżankę prosto pod dom. Nie będziesz patrzył na to co się dzieje ma tylnim siedzeniu. Jasne? - gdy taksówkarz pokiwał głową, Kol zrozumiał jak bardzo kocha perswazję. Szybko znalazł się obok Emily i nie czekając na jej reakcję ponowanie połączył ich usta w namiętnym pocałunku.

- Nie wytrzymasz tych kilku minut aż dotrzemy do domu? - wyszeptała w jego rozgrzane wargi.

- Nie ma takiej opcji. Mam wrażenie jakbym czekał całe życie. Już wystarczy. - stwierdził i po raz kolejny przyciągnął ją bliżej siebie. Emily nie była w stanie zrozumieć jakim cudem ten chłopak działał na nią aż tak. Może to wina alkoholu? Nie. To zdecydowanie jego pocałunki. Nie była w stanie oderwać się od pierwotnego. W końcu taksówkarz oznajmił im, że są na miejscu. Szybko opuścili auto i mężczyzna odjechał. Trzymając się za ręce ruszyli do środka.

-Myślisz, że już śpią? - wyszeptała, gdy wchodzili po schodach.

-Mam nadzieję, że nie. - odparł od razu - Chcę żeby Damon słyszał co stracił. - odparł. Blodnynka walnęła pierwotnego w ramię. Udało im się dostać do pokoju szatyna i nikogo po drodze nie obudzić.

- To zabrzmiało jakbyś tylko chciał wkurzyć Damona. - mruknęła w odpowiedzi.

Gdy tylko Emily zamknęła za sobą drzwi, Kol od razu zaatakował jej usta serią brutalnych pocałunków. Szybko przyszpil dziewczynę do drzwi i przekręcił klucz w zamku, aby nikt im nie przeszkadzał.

-Mam gdzieś Damona. - wyszeptał po chwili - Liczysz się tylko Ty. Ale jeśli mi nie wierzysz... - przerwała mu zachłannie go całując.

-Gdybym Ci nie wierzyła to uwierz mi, że już by mnie tu nie było. - wyszeptała tuż przy jego wargach.



*****
Niech zgadnę! Połowa z was mnie teraz kocha, a druga połowa nienawidzi? Mam rację?

Mam nadzieję, że się podoba! Zostawcie gwiazdkę i dajcie znać co myślicie w komentarzach. Do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro