Chapter 28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!

Blondynka spała tej nocy tak dobrze jak nigdy. Chwilę po dziewiątej nad ranem, obudziły ją promienie słońca. Powoli uchyliła powieki i zobaczyła, że leży na czyjejś klatce piersiowej. Uśmiechnęła się pod nosem i mocniej wtuliła w ciało pierwotnego. Wszystkie wydarzenie z wczorajszej nocy do niej wróciły. Nie żałowała. Było bosko. Poczuła jak ramiona Kola mocniej ją obejmują i przyciągają bliżej.

-Jak się spało? - mruknął otwierając oczy. Od razu spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się szeroko.

-Dobrze. - odparła szczerząc się - Ale będę się dzisiaj tłumaczyć... - pokręciła głową. Mikaelson uśmiechnął się pod nosem.

-Wywiad środowiskowy? - zakpił.

-Bonnie nie da mi spokoju... Ric pewnie też. - lekko wzruszyła ramionami. Nagle usłyszeli krzyk zza drzwi.

- To już nie jest twoja sprawa Damon! Nie wpierdalaj się tam gdzie Cię nie chcą! - krzyczała Bonnie.

- To bardziej dotyczy mnie niż Ciebie. - syknął w odpowiedzi.

-O nie... - mruknęła Emily opierając głowę o klatkę piersiową Kola.

-Ogarniamy się? - zaproponował. Skinęła głową i oboje w wampirzym tempie założyli ubrania. Jeśli można to tak nazwać... Emily była w koszulce Kola, gdyż jej sukienka nie przetrwała wczorajszej nocy, a Kol szybko sięgnął z szafki inną bluzkę, którą na siebie założył. Blondynka była tak niska, że jego T-shirt był dla niej jak sukienka. W tym samym czas zamek w drzwiach został uszkodzony, wypadła klamka, po czym drzwi zostały otwarte.

Do pokoju wpadł Damon a tuż za nim Bonnie. Spojrzała na przyjaciółkę badawczym wzrokiem, Emily ledwie zauważalnie skinęła głową, dając jej do zrozumienia co się stało. Mulatka uniosła ręce w górę i zaczęła tańczyć taniec zwycięstwa za plecami bruneta. Kol ledwo pohamował śmiech. Damon odwrócił się i spojrzał na Bennett, ta uśmiechnęła się lekko.

-Co? - mruknęła - Poranna gimnastyka. - prychnęła i zaczęła się rozciągać. Uśmiechnęła się jeszcze w stronę Emily, po czym ruszyła do wyjścia - Rozciągnęłam się, więc czas pobiegać. Paaa. - pomachała i wybiegła z pokoju.

Emily i Kol od razu przenieśli wzrok na Damona. Spojrzenie bruneta było wypełnione bólem, zdawał sobie sprawę, że to wszystko co się dzieje to jego wina i gdyby tylko mógł cofnąłby czas. Niestety... Nie da się.

-Emily, musisz mnie wysłuchać. - zaczął Salvatore, ale dziewczyna od razu pokręciła głową.

-Nic nie muszę, Damon. Ewentualnie mogłabym Cię wysłuchać. Ale wiesz co? Nie chcę. - syknęła.

- Nie chce stracić tego co jest między nami. - Kol spiął się na jego słowa. Co jeśli Emily postanowi wybaczyć Damonowi? Znają się dłużej... Emily szybko domyśliła się o czym myśli Kol. Przysunęła się do niego i objęła w pasie, aby się wtulić.

-Przykro mi, Damon, ale już straciłeś. - stwierdziła.

-Możemy porozmawiać w cztery oczy? - warknął mierząc pierwotnego wzrokiem.

- Nie. - prychnęła - Kol i tak się o wszystkim ode mnie dowie. Niech zostanie. - stwierdziła.

-Poważnie? - parsknął - Teraz jesteście nierozłączni? Może od razu wskoczysz mu do łóżka. - prychnął.

Emily spięła się na jego słowa. Nie zrobiłam nic złego. Powtarzała sobie w myślach. Po chwili zrozumiała, że nawet nie czuje się winna. Zerwała z Damonem. To on ją zdradził, nie ona jego. To on jest tu jedynym winnym.

-Chwilę. - mruknął i przeniósł wzrok z Emily na Kola, po czym parsknął śmiechem - Już dałaś mu się przelecieć, mam rację? - syknął.

-Uważaj na słowa. - wysyczał Kol przez zaciśnięte zęby.

-Rycerz na białym koniu się znalazł. - prychnął - Poważnie? Znaliśmy się tak długo, byliśmy razem tak długo i pozwalaś się tylko całować a jemu tak po prostu wskoczyłaś do łóżka? - warknął.

-Najwyraźniej czegoś ci brakuje. - stwierdził Kol - Może uroku osobistego? Seksownego uśmiechu? A już wiem! Mózgu! - warknął z chytrym uśmieszkiem.

- Nie wtrącaj się, Mikaelson. - syknął - Zachowałaś się szmata. - zwrócił się do Emily. Kol od razu odsunął się od dziewczyny i ruszył w kierunku Damona, ale nastolatka chwyciła go za ramię i powstrzymała. Wskoczyła między nich i spojrzała pierwotnemu prosto w oczy.

- Kol, proszę nie. Nie warto. - mruknęła - Naprawdę nie warto. To tylko jego zdanie. - wzruszyła ramionami, po czym spojrzała na Damona - A Ty! Jak śmiesz? Jakim prawem oceniasz mnie, sam skaczesz z kwiatka na kwiatek. - prychnęła - Jest zwrot, który idealnie Cię określa "męska dziwka". - syknęła - A teraz wypad z tego pokoju zanim Kol Cię zabije. - brunet przewrócił oczami.

- To mój dom, więc jeżeli ktoś ma wyjść to on. - skinął głową na Kola. Emily pokiwała głową.

-Jak sobie życzysz. - prychnęła - Kol, idziemy?

-Przecież nie będzie tracić czasu na niego. Mamy lepsze rzeczy do roboty. - uśmiechnął się przebiegle i objął ją w talii. Mijając Damona, Kol z całej siły uderzył barkiem w bruneta.

-Zbliż się do niej jeszcze raz, a skończysz jako karma dla ryb. - syknął i wraz z Emily opuścił dom.





*******
Chyba wszyscy wiedzą, że zbliżamy się do końca... Szczęśliwi? Smutni? Gwiazdki i komentarze mile widziane kochani! Do następnego rozdziału. 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro