Blizny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Składał na jego szyi mokre pocałunki. Raz po raz, uważając, aby nie zranić delikatnej skóry tego miejsca swoimi kłami. Zapach Vanitasa mieszał mu w głowie od samego początku ich znajomości, sprawiając, że ciągnęło go do niego niczym magnez, a kiedy poznał go bliżej, to uczucie się tylko wzmogło.

— Noe — westchnął człowiek, poprawiając się ostrożnie na jego udach. — Zgaś światło — dodał cicho. Wampir czuł, jak zaciskał swoje dłonie na jego już rozpiętej koszuli, nie wiedział tylko czy stresu, czy z podniecenia. Ciężko było mu odczytać cokolwiek z jego twarzy, szczególnie że w pokoju świeciła tylko ta mała lampka nocna przy łóżku, na którym siedzieli.

Niemniej wykonał polecenie, sięgnął bliższą dłonią do włącznika, a kiedy go przełączył, w sypialni zapanowała kompletna ciemność. Początkowo bardzo dokuczliwa, ale przez to, że oczy nie mogły pełnić odpowiednio swojej powinności, wyostrzyły się inne zmysły. Ciepło oddechu Vanitasa na jego opalonej twarzy, gdy ten zbliżył się, aby go pocałować. Noe mocno złapał człowieka w talii i poprawił na swoich biodrach, a kiedy ich wargi się złączyły, prawie od razu pogłębił pocałunek, dokładając do niego język.

Powoli zaczął odpinać resztę guzików eleganckiej koszuli Vanitasa. Miał wrażenie, że człowiek się trzęsie, ale jego skóra wydawała się być niezwykle gorąca, więc automatycznie wykluczał, aby powodem było zimno. Chciał pogładzić go troskliwie wzdłuż boku, ale kiedy tylko jego dłoń miała dotknąć gołej skóry, człowiek złapał ją i zacisnął na niej swoje palce odziane w rękawiczkę. To była pierwsza czerwona lampka dla Noego

— W porządku? — zapytał czuło, kiedy tylko odsunął się na chwilkę od twarzy Vanitasa, aby nabrać powietrza, choć to człowiek był ewidentnie bardziej zmachany. Teraz kiedy jego oczy trochę przyzwyczaiły się do ciemności, zaczęły wychwytywać więcej szczegółów, szczególnie gdy chmury odsłoniły księżyc i przez okno wlało się trochę lekko błękitnego światła. Brunet przytaknął delikatnie głową.

Gdyby było jasno, Noe na pewno dostrzegłby, że kłamie, ale teraz po prostu ruszył dalej. Najpierw ponownie całując szyję młodzieńca, do której teraz miał łatwiejszy dostęp, a ten w tym czasie zsunął z jego ramion ubranie i rzucił na ziemię, po czym przylgnął do ciepłego ciała wampira.

— Przepięknie pachniesz — szepnął Noe, trącając noskiem jego obojczyk. Usłyszał cichy śmiech Vanitasa.

— Chcesz się napić? — zapytał, choć sunął palcem w rękawiczce wzdłuż opalonego, umięśnionego torsu coraz niżej w dół, doskonale czując pod sobą, że wampir ma niemały problem w spodniach. Powoli zaczął rozpinać jego pasek, chcąc jak najdłużej się z nim podroczyć, a może odwlec to, co będzie nieuniknione.

— Może później — odparł Noe. Zdjął koszulę Vanitasa, który tym razem nie protestował, a potem złożył jeden pocałunek na gołym barku, idąc niżej do ramienia. Potem chwycił jedną dłoń i zsunął z niej rękawiczkę, następnie ucałował jej wierzch.

Drugą rękę Vanitas przerzucił mu przez szyję, chcąc, aby uniknęła ona tego samego losu co ta pierwsza. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak fatalny popełnił błąd, brnąctak daleko. Mógł chcieć kochać się z Noe, ale nie był gotowy się przed nim rozebrać. Mógł kochać jego dotyk, ale w niektórych miejscach przywoływał on okropne wspomnienia.

— Skąd to masz? — szepnął zatroskany wampir, kiedy głaszcząc go wzdłuż kręgosłupa, natrafił na skórę, której powierzchnia pod palcem miała inną fakturę. Nie widział jej, ale wiedział, że musi to być jakaś blizna. A zaraz obok niej kolejna, jeszcze niżej następna. Czuł, jak Vanitas cały się spiął pod wpływem jego dotyku, dlatego zmartwiony sięgnął ponownie do lampki nocnej, aby ją zapalić.

— Nie! — krzyknął człowiek w momencie, kiedy na jego w połowie gołe ciało skapnęły pierwsze promienie światła. Miał wrażenie, jakby się kurczył pod czujnym wzrokiem Noego, który nie omieszkał się go teraz zlustrować. Vanitas zakrył się rękoma i opadł na wampira, podświadomie chcąc się jakkolwiek ukryć.

— Jestem obrzydliwy, proszę wyłącz to światło — mruknął w jego szyję, do której wtulił swoją twarz. — Nie chcę, żebyś musiał to oglądać.

Oniemiały w pierwszym momencie wampir teraz odzyskał zdolność racjonalnego myślenia. Westchnął lekko zirytowany swoją początkową postawą, a potem mocno przytulił Vanitasa.

— Mylisz się. Jesteś wspaniały — szepnął czuło całując czubek jego głowy, a potem sięgnął ręką po leżący w rogu łóżka koc i okrył nim drżące ramiona bruneta, chcąc zapewnić mu jak najwięcej komfortu. — Przepraszam, jeśli za bardzo się pośpieszyłem — dodał.

— Nie przepraszaj. Nie zrobiłeś nic złego, Noe... To ja tutaj jestem problem — mruknął smętnie człowiek, co Archiviste skwitował stanowczym pokręceniem głową, a potem odsunął się trochę od Vanitasa i złapał jego twarz w swoje dłonie, aby ten patrzył mu prosto w oczy.

— Oj, Vanitasie, dlaczego opowiadasz takie głupstwa? Posłuchaj, masz za sobą ciężkie doświadczenia, które wpływają na ciebie teraz, ale to nie twoja wina, rozumiesz? Jesteś niezwykle dzielnym i dobrym człowiekiem, jesteś zabawny, mądry, ale i stanowczy, no i jak dla mnie jesteś najprzystojniejszym i najpyszniejszym człowiekiem, jakiego miały okazję moje oczy widzieć. Nigdy nic nie sprawi, że będę o tobie myśleć inaczej, nie obchodzą mnie jakieś tam blizny. Są częścią ciebie i są równie piękne, jednak wiem, że ciągną za sobą masę trudnych i bolesnych wspomnień... Dlatego chciałbym zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby cię odciążyć — Noe w końcu zakończył swój długi monolog, cały czas patrząc Vanitasowi w oczy, choć temu drugiemu przychodziło to z wielkim trudem i nie mógł się powstrzymać, aby nie uciekać wzrokiem gdzieś na boki. Wampir patrzył na niego z niezwykłą czułością i miłością, czyli czymś, czego nie miał okazji wcześniej za bardzo doświadczać.

— Bardzo dużo mówisz, a ja... nie chcę jeszcze o tym rozmawiać — odparł w końcu człowiek, zakładając sobie włosy za ucho z jednej strony. Archiviste posłał mu pokrzepiający uśmiech i zrobił to samo z czarnymi pasmami po drugiej stronie twarzy ukochanego.

— W porządku. Powiesz mi kiedy będziesz gotowy. Będę cierpliwie czekać — oznajmił, po czym pogładził jeszcze zaczerwieniony policzek Vanitasa i nachylił się, aby krótko go pocałować. Nie miało to być nic namiętnego, a jedynie buziak na wyrażenie swoich uczuć do jego osoby. Całe podniecenie zdążyło już z nich ujść.

— Jesteś najbardziej uroczym wampirem, jakiego spotkałem — oznajmił cicho Vanitas, również delikatnie się uśmiechając, a Noe za każdym razem jak widział ten cudowny uśmiech, szczery i dostępny tylko dla siebie czuł motylki w brzuchu.

— Zostaniesz dzisiaj moją przytulanką? — zapytał białowłosy, a potem obserwował, jak brunet wywraca oczami, żeby się z nim podrażnić, choć już chwilę później na nim leżał, obejmując jego klatkę piersiową bladymi ramionami. Noe jeszcze zgasił światło, a potem ułożył się wygodnie, stwierdzając z największym zadowoleniem, że mimo iż Vanitas nie jest tak miękki, jak poduszka, którą ściskał zazwyczaj w nocy, to przytulało mu się do niego znacznie lepiej.
_________________________________________

Tak, kocham Vanoe i tak, manifestuję, aby było go więcej na polskim watt ;)

Jeśli dotarł*ś do końca, zostaw gwiazdkę. Postaram się, aby niedługo pojawiły się inne shoty (ale nie dalsze historie z tego ona shota, wolę zaznaczyć XD).

Do usłyszenia!

PS Serdecznie zapraszam na mój profil, bo mam tam dużo różnych prac, również z mniej popularnych shipów ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro