Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciemnowłosy z uśmiechem zaczął nucić swoją piosenkę. Jego głos roznosił się po polanie. Nic nie zakłócało jego melodii. Brunetka siedząca obok niego wtuliła się w jego ramie jednocześnie przymykając oczy. Zimny wiatr co chwile poruszał liśćmi drzew. Było cudownie. Piosenka trwała i trwała aż w końcu chłopak skończył śpiewać i spojrzał na swoją ukochaną.

- śpisz?- spytał niepewnie na co brunetka otworzyła oczy i spojrzała na niego.

- nie.... Niestety- zielonooka przetarła oczy po czym się rozejrzała po polanie. Była spokojna ,a jej wygląd wręcz bajeczny.

- chodźmy już lepiej. Spróbujesz w domu jeszcze zasnąć może ci się uda - powiedział ciemnowłosy wstając i podając dziewczynie dłoń. Brunetka przyjęła ją i wstała. Razem ze swoim ukochanym ruszyła w stronę Mondstad. Nagle słoneczny blask został przysłonięty przez chmury. Venti spojrzał na ciemne niczym nocne niebo chmury i słońce znikające za ich cieniem.

- zanosi się na deszcz... chodźmy szybciej... - powiedział ciemnowłosy łapiąc dłoń brunetki. Miał złe przeczucia. Czuł w powietrzu złą aurę która roznosiła się po polanie. Po chwili zawiał bardzo zimny wiatr ,a błyskawice pojawiły się na niebie.

- cholera... - powiedział pod nosem zielonooki chłopak i mocno złapał Lunę i wtulił ją w siebie.

- c-co się dzieje? - spytała Luna patrząc na polane która pare chwil temu była piękna. Teraz jednak spowijało ją mrok ,a wiatr robił się coraz to zimniejszy.

- Luna... obiecujesz mi że uciekniesz do domu jak coś złego zacznie się dziać? - spytał ciemnowłosy. Czuł ze coś jest bardzo nie tak i bał się. Nie chciał znowu tracić bliskiej mu osoby.

- ... Venti... - powiedziała dziewczyna i zanim zdążyła dokończyć z nikąd pojawił się lód. Venti od razu wyjął swój łuk i użył wiatru by cząsteczki lodu wycelowane w nich się zatrzymały zanim do nich dolecą. Brunetka tez wyjęła swój łuk gotowa do walki.

- uciekaj. Idź do domu i wezwij pomoc... w żadnym wypadku nie zostawaj tu i nie walcz... od tego jestem ja - powiedział ciemnowłosy widząc ze jego ukochana jest gotowa do walki. Brunetka spojrzała na niego po czym zacisnęła swoje dłonie na łuku jeszcze bardziej.

- nie uciekam. Walczę tu z tobą. Nie zostawię cię samego- powiedziała zielonooka. Venti chciał się kłócić ,ale w tym momencie wielka bryła lodu została wystrzelona w ich stronę. Zielonooki odepchnął swoją ukochana po czym zrobił szybki unik.

- UCIEKAJ I TO JUŻ! - krzyknął Venti po czym zaczął szukać wzrokiem przyczyny ich teraźniejszych problemów.  Po chwili dostrzegł w oddali jakichś ludzi. Z doświadczenia wiedział że są z Fatui. Nie było w śród nich nikogo kogo ciemnowłosy zdołał poznać do tej pory. Mimo to wiedział że są równie niebezpieczni co Scaramouche albo Signora. Chłopak bez zawahania wystrzelił ze swojego łuku strzałę celując w jednego z osobników z Fatui. Oczywiście obcy szybko się obronił i ruszył na Ventiego z mieczem w dłoniach. Zielonooki użył wiatru by go odepchnąć po czym wycelował znowu swoimi strzałami w atakującego. Chłopak chciał jak najszybciej pokonać tego typa by pomóc Lunie która tez podjęła się walki. Brunetka używając swoich elementów czyli hydro i electro raziła wrogów prądem. Do tego celowała ze swojego łuku we wrogów jednocześnie robiąc idealne uniki. Jej ciało idealnie ruszało się podczas walki. Była wręcz wspaniała. Lepsza niż niejeden wojownik. Nic dziwnego, w końcu Luna uwielbiała treningi walki. Zawsze razem z Jean trenowała wiec nic dziwnego że teraz idealnie jej szło. Tak czy inaczej ciemnowłosy bał się o nią. Nie ważne jak przyzwyczajona była do walki nie mógł pozwolić jej tu być. Zielonooki bez problemu rozprawił się z jednym z Fatui po czym ruszył na pomoc Lunie. Chłopak użył wiatru odpychając pozostała trójkę wrogów po czym spojrzał na brunetkę.

- idź do domu! Już! - krzyknął z nadzieją że jego ukochana go posłucha jednak Luna nie odpuszczała. brunetka od razu wycelowała strzałą w jednego ze wstających  wrogów. Jej hydro wizja zamoczyła go ,a dzięki electro poraził go prąd.

- Luna to nie żarty uciekaj- powiedział Venti na co brunetka spojrzała mu w oczy.

- dlatego, że to nie żarty, zamierzam tu zostać i ci pomoc - powiedziała dziewczyna po czym szybko ruszyła na jednego z wrogów i używając swojego łuku zaczęła go podduszać. Venti znał tę taktykę. Była brutalna ,ale jeśli ktoś umiał ją stosować to wiedział jak nie doprowadzić do śmierci przeciwnika. Venti w tym czasie zajął się drugim przeciwnikiem i używając wiatru podniósł go do góry po czym osobnik z Fatiu spadł tracąc przytomność. Zielonooki szybko ruszył do Luny by jej pomóc nie zwracając uwagi na otoczenie. Brunetka zaś z łatwością pokonała swojego przeciwnika i spojrzała na Ventiego, który biegł w jej stronę. Jej oczy szeroko się rozszerzyły, a serce zabiło szybciej. Bez namysłu zielonooka zaczęła biec w stronę zielonookiego chłopaka po czym odepchnęła go z lini strzału. Zanim jednak dziewczyna zdołała zrobić unik przez jej ciało przeszła strzała. Dziewczyna od razu upadła na ziemie tracąc wszystkie siły ,a z jej rany zaczęła sączyć się jasnoczerwona krew. Venti z trudem wstal z ziemi po tym jak brunetka go odepchnęła ,a kiedy zobaczył że jego ukochana leży na ziemi we krwi poczuł jak do jego oczu napływają łzy. Chłopak od razu rzucił się w stronę dziewczyny po czym uklęknął przed nią i jedna ze swoich dłoni dał na jej twarz.

- Luna... Luna odezwij się! Luna! - krzyknął ,a jego łzy skapywały z jego policzkow na bladą twarz dziewczyny.

- V... Ven...ti... - powiedziała Luna słabym głosem. Jej oczy powoli zamykały się przez co ciemność pochłaniała jej umysł ,a jej ciało stopniowo robiło się chłodne. Venti doskonale czuł jak jej dłonie stają się wręcz lodowate ,a coraz większa ilość krwi wylewa się z jej rany. Zielonooki na chwile wstrzymał oddech po czym ze łzami w oczach wydał z siebie głośny żałobny krzyk pełen bólu i rozpaczy. W tym tez momencie wielki podmuch wiatru udeżył od niego zmiatając z powierzchni ziemi wszystko co było w pobliżu.

- LUNA! ODEZWIJ SIĘ! NIE UMIERAJ! PROSZĘ! - krzyczał ciemnowłosy jednak nie było odpowiedzi. Usta dziewczyny zaczęły robić się sine ,a jej twarz wyglądała jak u trupa. Kiedy Venti to zobaczył od razu z jego oczu zaczęło wylewać się więcej łez.

Znowu zawiódł.
Znowu jego ukochana osoba zginęła
Znowu to wszystko jest jego wina.
Zawsze jest jego winą.

- Luna.... Proszę... kocham cie.... Błagam... Luna.... Nie chce cie stracić- powiedział ciemnowłosy patrząc na twarz brunetki z nadziejà ze ujrzy jakiś znak życia jednak nic takiego nie zobaczył. Chłopak położył się obok Luny po czym pocałował jej zimną dłoń.

- przepraszam... tak bardzo przepraszam.... To ja powinienem umrzeć - powiedział po czym zamknął oczy i dał się pochłonąć łzom.

Po raz kolejny zawiodłem....
Po raz kolejny pozwalam odejść bliskiej mi osobie.

❤️❤️❤️

No więc tak....
Za tydzień epilog bayo~
❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro