Rozdział six 666666666

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- oddaj to. Nie musisz robić wszystkiego za mnie - powiedziała zielonooka dziewczyna próbując
odebrać chłopakowi miotłę.

- ,ale ja chce ci pozamiatać. Przecież sam nabrudziłem to posprzątam- powiedział Venti dalej uparcie zamiatając rozsypaną ziemie. Przewrócił kwiatka przez co cała podłoga była w szkle, ziemi i kamyczkach. Chciał to posprzątać ,ale jak zwykle Luna musiała mieć jakieś problemy.

- to mój dom i moja miotła. Ja chce zamiatać. Dawaj mi to uparty alkoholiku- powiedziała brunetka. W tym momencie ciemnowłosy obrócił się do niej po czym spojrzał w jej zielone oczy.

- dla twojego i mojego dobra przestane pic. Mam nadzieje że mi w tym pomożesz... ciężko jest mi wytrzymać bez alkoholu... jestem uzależniony od paru lat... chce przestać pić. Wiele razy chciałem przestać ,ale nie umiałem... ,ale tym razem zrobie wszystko by nie wziąć znowu alkoholu do ust. I liczę na to ze mi w tym pomożesz - powiedział zielonooki po czym pocałował swoją ukochaną w policzek.

- pomogę ci. Po prostu nie myśl o tym ze potrzebujesz tego alkoholu. Spróbuj zastąpić to czymś innym - powiedziała Luna uśmiechając się ciepło. Dziewczyna nie wiedziała co miała innego powiedzieć. W końcu wiedziała że uzależnienie nie łatwo zwalczyć ,a jednocześnie nie wiedziała jak ma pomóc Ventiemu. Musiała trzymać go z dała od alkoholu to pewne ,ale jak miała to zrobić? Co jak Venti sam pójdzie do baru i znowu się napije? Było to ciężkie wyzwanie jednak brunetka musiała pomoc swojemu ukochanemu. Nie mogła go tak zostawić.

- a teraz pozwól mi pozamiatać do końca - powiedział Venti po czym zaczął dalej zamiatać i po chwili wszystko było tak jak przed wypadkiem z kwiatkiem.

- mogę o coś cie spytać Venti?- spytała brunetka. Niby był to zły moment ,ale musiała wiedzieć skoro teraz była dziewczyną ciemnowłosego.

- tak Lunka? O co chcesz spytać? - powiedział Venti patrząc na zielonooką pytająco. Brunetka już chciała zadać swoje pytanie ,ale zaniemówiła. Co jak to były tylko żarty albo jakieś głupoty które chłopak wygadywał po alkoholu. Tak czy inaczej musiała wiedzieć. W końcu związek opierał się na zaufaniu i prawdzie tak?

- Venti czy ty coś przede mną ukrywasz? - spytała brunetka. Miła nadzieje ze chłopak sam jej powie ,ale jednocześnie wiedziała że to co próbuje z niego wyciągnąć to coś czego raczej się nie rozpowiada.

- ehehe~ Luna... wiesz... no... każdy chyba coś ukrywa co nie? - powiedział Venti. W tym momencie zastanawiał się tylko którą skrytkę z winem w jego domu Luna znalazła. Jeśli to te mniejsze skrytki to jeszcze jest dobrze jednak te wszystkie sejfy za obrazami i te wszystkie tajne przejścia do dodatkowych pomieszczeń pełnych wina. Jeśli cokolwiek z tego zostało znalezione to prawdopodobnie ciemnowłosy ma przewalone.

- chodzi mi o to że jak raz byłeś pijany... ty powiedziałeś że.... Jesteś barbatrosem.... - dopiero kiedy brunetka powiedziała te słowa zrozumiała jak to brzmi. Jednak doskonale pamietała jak Venti uparcie twierdził ze jest Barbatrosem i do tego pokazał swoje piękne skrzydła. widziała jaka jest prawda. I to od wielu miesięcy jednak chciała by Venti powiedział jej to sam i nie na pijaka. Zaś ciemnowłosy chłopak słysząc to zaczął głupkowacie się śmiać.

- ja? Barbatrosem? Pf. Niezły żart. Przecież jestem za głupi na bycie Barbatrosem- powiedział zielonooki. Luna westchnęła po czym odpowiedziała.

- jak byłeś pijany pokazałeś mi swoje skrzydła i opowiedziałeś takie rzeczy o których mógłby wiedzieć tylko ktoś kto jest Bogiem i ma ponad 2 tysiące lat. Venti powiedz mi prawdę chce wiedzieć z kim ja się umawiam- powiedziała zielonooka patrząc na swojego chłopaka. Venti zaczął nerwowo przeplatać swoje warkocze między palcami po czym spuścił głowę. Nie było odwrotu. Nie miał wyboru. Musiał powiedzieć prawdę skoro Luna i tak wszystko wiedziała.

- masz racje. Jestem Barbatrosem. ,Ale nikomu nie mów. Nie chce by ktoś wiedział. Po za tym... eh.... Ja serio cie kocham... bardzo... przez te wszystkie lata mojego życia widziałem śmierci wielu ludzi których lubiłem i kochałem.... Ja... pije by zapomnieć o tym ze jestem tym kim jestem. Czasami marże o tym by być jak inni. By być śmiertelnikiem. Chce spędzić z tobą resztę mojego życia ,ale to niemożliwe bo jesteś śmiertelna i ... jak myślę o tym to chce mi się pić... chce zapomnieć o zmartwieniach... ja... Luna nie pozwól mi pić... i obiecaj mi ze mnie nie zostawisz nigdy przenigdy... proszę... - powiedział zielonooki. Jego oczy były pełne łez, a jego głowa dalej spuszczona. Luna niepewnie przytuliła swojego chłopaka i zaczęła głaskać go po głowie. Venti od razu się wtulił w nią próbując nie myśleć o tym kim jest. Nie chciał być bogiem. Nie chciał patrzeć na śmierci swoich przyjaciół i bliskich. Jednak nie miał wyboru. Jego nieśmiertelność sprawiała że nie mógł być jak inni. Nie mógł zapomnieć. Nie mógł żyć bez zmartwień i bolesnych wspomnień.

- Venti przepraszam że zaczęłam ten temat. Obiecuje ze nie tkniesz już alkoholu i zawsze bede obok ciebie by się tobą zaopiekować- powiedziała zielonooka. Przez dłuższa chwilę Venti po prostu wtulał się w swoją ukochaną i starał się nie myśleć o smutnych chwilach swojego życia. Po prostu chciał skupić się na bliskości brunetki. Chciał by zawsze była przy nim. Nie chciał jej tracić.

❤️❤️❤️

No i kolejny rodzial^^
Cieszycie się?
Mam nadzieje ze tak.
Zachęcam was do komentowania lubię czytać komentarze i życzę miłego dnia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro