6. Bischofshofen - 5 styczeń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARKUS

Pogrążony w myślach patrzyłem przez okno, gdy jechaliśmy z kadrą w stronę Bischofshofen. Po chwili zwróciłem głowę do tyłu, spoglądając na Leoni. Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami i spała, opierając swoją głowę na ramieniu Schmida, który grzebał w komórce.

Gdy wczoraj wieczorem przyprowadziłem ją do hotelu, wszyscy byli zdziwieni jej widokiem. Nie wyznałem kumplom prawdy, że to poszukiwana Leoni. Powiedziałem, że dziewczyna została okradziona i nie miała dokąd pójść. Musiałem też poprosić ich, żeby w razie czego potwierdzili, że to moja kuzynka. Właśnie w ten sposób przedstawiłem ją trenerowi i poprosiłem, żeby pozwolił na to, aby podróżowała z nami do Bischofshofen. Horngacher nie był tym faktem ucieszony, ale ostatecznie się zgodził. Alexa, czy tam Leoni na początku była bardzo zachowawcza, chyba bała się tego, że rozpozna ją kolejna osoba. Jednak potem trochę się rozluźniła. Constantin ciągle rzucał jakimiś żartami, więc w końcu udzielił jej się jego nastrój. Chyba się polubili. Zresztą on był niewiele starszy od niej, więc nadawali na wspólnych falach. Mnie już nie w głowie były wygłupy. Rano w busie usiedli obok siebie, rozmawiali trochę, a potem ona zasnęła.
Nie dziwiłem jej się, bo jak wstałem w nocy do łazienki, to widziałem, że nie spała, tylko robiła coś w telefonie. Gdy zorientowała się, że wstaję z łóżka, to z prędkością światła schowała komórkę i udawała, że śpi.

Westchnąłem cicho, przenosząc wzrok przed siebie. Kompletnie nie wiedziałem, co z nią zrobić. Poprosiłem kumpla, żeby dowiedział się czegoś o jej sprawie, czy rzeczywiście zgłosiła pobicie przez ojca, a to zostało zlekceważone. Rano zadzwonił, że faktycznie było coś takiego, ale sprawa została zamknięta przez komendanta w Scheidegg. Podobno Heissler stwierdził, że miał konflikt z córką i ta na złość rozpowiadała o nim brednie. Zacząłem się zastanawiać, czy dziewczyna faktycznie kłamała, ale znajomy szepnął, że sprawa była dziwna, bo Leoni dostarczyła obdukcję, która potem zagięła i została wykreślona z policyjnej notatki.

Jak miałem jej pomóc? Nie wiedziałem. Może lepiej by było, gdybym pozwolił jej pójść w swoją stronę? Tyle że nie pozwalało mi na to sumienie. Była niepełnoletnia, bez środków do życia oraz dachu nad głową. Włóczyła się sama i wpadała w tarapaty, a na dodatek kradła.
Poza tym ona sama nie miała na siebie pomysłu. Ciągle podkreślała to, że za miesiąc będzie pełnoletnia, a gdy zapytałem, co ma wtedy zamiar robić, jak żyć, to nie odpowiedziała. Kombinowała coś z tą swoją przyjaciółką, że może będzie mieszkała u niej, że matka tamtej się zgodzi, ale pewna nie była. Była nastolatką, która myślała tylko o tym, żeby nikt jej nie złapał, bo nie chciała wracać do domu.

— Co tam, Markus? — odwróciłem głowę w stronę Karla, gdy odezwał się do mnie. — Coś się stało, że tak się zamyśliłeś?

— Nie, koncentruję się przed zawodami.

— Jasne. — Pokiwał głową. — A ta Alexa, to długo będzie z nami podróżować? — zapytał, na cicho westchnąłem, bo nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Nie miałem żadnego planu. Ona chciała, żebym pozwolił jej pójść w swoją stronę, a mnie sumienie na to nie pozwalało. Gdybym potem przeczytał, że znaleziono ją, ale martwą, to nie potrafiłbym żyć z myślą, że nic nie zrobiłem, aby temu zapobiec.

— Nie, tylko w Bischofshofen — odparłem niepewnie. — Potem wraca do domu.

— Śmiać mi się wczoraj z niej chciało.

— Czemu?

— Wyglądała na przerażoną, jakbyśmy mieli na niej dokonać egzekucji — zaśmiał się cicho.

— Pewnie było jej jeszcze wstyd za sylwester w Garmisch — powiedziałem pierwsze, co mi przyszło do głowy.

— Faktycznie. Zapomniałem o tej akcji. — Zamyślił się. — Miała sporo szczęścia, że zauważyłeś ją z tymi facetami.

— No. — Westchnąłem cicho.

Tamtego wieczora, gdy tylko zauważyłem ją w towarzystwie trójki mężczyzn, obserwowałem ją kątem oka. Krew mnie zalewała, widząc ją pijącą alkohol prosto z butelki i obściskującą się po kolei z każdym z tej trójki. Potem Karl wciągnął mnie w rozmowę i straciłem ją z oczu, bo przeszła wraz ze swoimi towarzyszami w inne miejsce. Gdy wracaliśmy do hotelu, wtedy znowu ich zauważyłem. Jak tamci ją szarpali i obmacywali. Bez zastanowienia ruszyłem w ich kierunku i wywiązała się bójka, podczas której oberwałem, ale nie pozostałem dłużny. W pewnym momencie Pius krzyknął Policja i tamci uciekli, a my zostaliśmy wraz z zalaną w trupa Leoni.

— Widziałeś, jak trener jej się dzisiaj przyglądał? — zapytał Geiger, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy. Nie kojarzyłem takiej sytuacji.

— Obserwował ją dobrych kilka minut przy śniadaniu. A jak wracałem do pokoju, to słyszałem, jak gadał swojemu asystentowi, że ona mu kogoś przypomina. — Wstrzymałem oddech, słysząc te słowa. — Ciekawe kogo mu przypomina. — Zamyślił się Geiger.
Horngacher był dobrym obserwatorem, ale miałem nadzieję, że mimo wszystko nie rozpoznał w Alexie zaginionej Leoni. To mogłoby jeszcze bardziej skomplikować sprawę.

Po chwili rozbrzmiał dźwięk telefonu Geigera. Wyciągnął komórkę z kieszeni i uśmiechnął się do siebie, po czym zaczął SMS-ować z Franziską. Ja też wyjąłem telefon i napisałem do swojej dziewczyny. Byłem ciekawy czy już wstała. Byliśmy na nogach od samego rana, a o siódmej wyjeżdżaliśmy z Innsbrucka do Bischofshofen. Po dziewiątej mieliśmy być na miejscu. Potem szybkie zakwaterowanie, odpoczynek, posiłek i wyjazd na skocznię. Kolejny intensywny dzień, ale lubiłem to w tym turnieju.

*

Odwróciłem się do tyłu, gdy zatrzymaliśmy się pod hotelem. Zaśmiałem się pod nosem, widząc, jak Leoni budzi się po tym, jak Constantin dał jej prztyczka w nos. Otworzyła oczy i ziewnęła szeroko, by po chwili spojrzeć na Schmida.

— Pobudka, wysiadamy — powiedział Constantin, a dziewczyna zrobiła niezadowoloną minę.

— Wystarczyło mnie szturchnąć w bok, a nie po nosie bić — mruknęła w jego kierunku.

— Ej, bez przesady z tym biciem — oburzył się.  — Poza tym fajną minę zrobiłaś. Wyglądałaś jak królik, który wpieprza sałatę — odparł Schmid, marszcząc nos i udając przy tym, że coś je, na co dziewczyna puknęła go w czoło. Trzeba było przyznać, że dobrali się idealnie.

— Jak już to je, a nie wpieprza — poprawiła go, spoglądając na niego karcącym wzrokiem.

— Eee, Alexa, ale ty sztywna. Ale spokojnie, popracujemy nad tym, żebyś się wyluzowała.

— Może ty zacznij się normalnie zachowywać — mruknęła w jego kierunku. Chyba się dziewczyna nie wyspała, że nie miała humoru.

— Markus, zabierz ją stąd. — Uniosłem brew, gdy Schmid zwrócił się do mnie. — Właśnie mnie obraziła.

— W jaki sposób? — zapytałem, patrząc wymownie.

— Mówi, że nie zachowuję się normalnie.

— Czyli cię nie obraziła, tylko stwierdziła fakt. — Wzruszyłem ramionami, po czym wysiadłem z busa.

— Same buraki w tym aucie — mruknął pod nosem Constantin, gdy również opuścił pojazd, a zaraz za nim wysiadła Leoni.

Schmid z obrażoną miną zabierał swoje bagaże, a dziewczyna patrzyła na niego niepewnie, poprawiając plecak na swoim ramieniu. Śmiać mi się z nich chciało.

— Ej, nie chciałam cię urazić — odezwała się po chwili w stronę chłopaka, ale ten postanowił ją ignorować. — Constantin, obraziłeś się? — zapytała, idąc za nim do hotelu. Spojrzeliśmy na siebie z Karlem, uśmiechając się lekko.
— Przepraszam — dodała dziewczyna, wchodząc po schodach.

— Nosisz mi dzisiaj narty. — Leoni zatrzymała się, słysząc słowa Schmida, przez co idący za nią Pius prawie na nią wpadł. W ostatniej chwili wyminął dziewczynę. Gdy u Leoni minął pierwszy szok, po tym, co usłyszała od Constantina, ruszyła dalej.

— Że, co? Chyba śnisz — fuknęła, szturchając go w ramię.

— W ramach przeprosin. — Constantin odłożył swoje bagaże, gdy weszliśmy do hotelu.

— Możesz pomarzyć — odezwała się, pokazując mu środkowy palec.

Trener wraz z asystentem podeszli do recepcjonistki, żeby dopełnić formalności, a my staliśmy w holu, czekając na nich. Do mnie i Geigera podszedł Wellinger, po czym uwiesił nam się na ramionach.

— Czuję, że najbliższe dni w Bischofshofen będą ciekawe — powiedział, kiwając głową w stronę Leoni i Constantina.

Obserwowaliśmy, jak dziewczyna czochrała go po głowie, a ten z wielkim oburzeniem co rusz poprawiał swoją fryzurę. Jak dzieci w przedszkolu. Po chwili Schmid zabrał jej okulary z nosa i trzymając je w dłoni, uniósł je wysoko, a Leoni podskakiwała, żeby odzyskać swoją własność. Parsknęliśmy z chłopakami śmiechem, gdy złapała go za krocze, przez co Schmid zgiął się w pół, a ona odzyskała swoją własność. Constantin spojrzał na nią złowrogo, na co Leoni pokazała mu język.

— Ona serio złapała go za jaja, czy mi się przewidziało? — zapytał Wellinger, a ja i Karl nadal śmialiśmy się pod nosem.

— Serio — odparł Geiger, gdy uspokoił się trochę. — Będzie mogła pochwalić się koleżankom, że obmacała Schmida — dodał po chwili, po czym znowu zaczął się śmiać.

Próbowaliśmy zapanować nad śmiechem, ale kompletnie nam to nie wychodziło. Widząc tę dwójkę, czułem się, jakbym oglądał kabaret.

— No, w Garmisch było widać, że lubi macanki — zaśmiał się Andreas, a ja momentalnie spoważniałem, gdy przypomniał o tamtym zdarzeniu.

— Daj spokój — odezwałem się, spoglądając na niego. — Gnoje chciały wykorzystać pijaną dziewczynę. Powinni trafić za to do pierdla.

— Ty to byś wszystkich pozamykał. — Przewróciłem oczami, słysząc Karla.

— Kto kogo by pozamykał? — zapytał Stephan, gdy do nas dołączył, a ja cicho westchnąłem.

Spojrzałem na Leoni, która usiadła na stojącej w holu kanapie. Pokręciłem głową, widząc, jak Schmid siada na jej kolanach, a ta próbuje go zepchnąć. Ciągle ją prowokował, a potem się skarżył. Wellinger się nie mylił, zapowiadały się ciekawe dni. Tylko, co potem? Co miałem z nią zrobić po konkursie w Bischofshofen? Nadal nie wiedziałem.
W końcu podszedł do nas asystent trenera i zaczął rozdawać karty magnetyczne do pokojów.

— Rozumiem, że wy poradzicie sobie tak, jak w Innsbrucku? — zapytał, patrząc na mnie i Karla. — Nie ma trójki. — Przytaknąłem głową, odbierając kartę.

— Alexa — zawołałem dziewczynę, na co zaprzestała walki z Constantinem.
Oni naprawdę zachowywali się, jakby byli w przedszkolu. Szturchali się, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Schmid zszedł z jej kolan, więc wstała i ruszyła w moim kierunku, dając jeszcze Schmidowi na odchodne kuksańca w bok. Przewróciłem oczami, widząc to.

— Idziemy zakwaterować się w pokoju. — Poinformowałem ją.

— Okey — odezwała się, kładąc dłonie do kieszeni od kurtki.

Po chwili ruszyliśmy wraz z Karlem i Leoni w stronę wind, żeby wjechać na piętro i rozgościć się w naszym pokoju. Miałem zamiar odpocząć jeszcze trochę przed wyjazdem na kwalifikacje. Musiałem się też wyciszyć, wyczyścić głowę, żeby móc w stu procentach skoncentrować się na rywalizacji.

*

Wieczorem po kąpieli opadłem na łóżko. Miałem zamiar leżeć i już nic, ale to absolutnie nic nie robić. Potrzebowałem porządnego resetu przed ostatnim konkursem w Turnieju. Kwalifikacje poszły wyśmienicie i nie powinienem mieć problemu, żeby wygrać w parze, ale musiałem jeszcze daleko skoczyć, żeby już po pierwszej serii być w czołówce. Kilka minut później dołączył do mnie Karl, który od razu wysłał reszcie chłopaków wiadomość, żeby wbijali do naszego pokoju. 

— Wreszcie można wyciągnąć nogi — odezwał się Geiger, opadając na łóżko. — A Alexa gdzie?

— Chyba poszła do Constantina i Piusa — odparłem, ziewając szeroko. 

Nagle spojrzeliśmy na siebie z Karlem, gdy na korytarzu rozległ się głośny pisk. Zaraz po tym drzwi od pokoju otworzyły się z impetem i do środka wpadła Leoni.

— Ratujcie! — rzuciła krótko i od razu zamknęła się w łazience. Chwilę później do pokoju wbiegł Schmid.

— Otwieraj te drzwi! — krzyczał, dobijając się do łazienki.

Boże, ani chwili spokoju — pomyślałem, kręcąc głową.

— Nie ma mowy! — odkrzyknęła dziewczyna.

— Alexa, otwieraj! Nie daruję ci tego!

— Co wy znowu wyprawiacie? — zapytał Geiger, na co Schmid odwrócił się w naszym kierunku.

Wybuchliśmy gromkim śmiechem, widząc jego twarz. Przynajmniej już wiedzieliśmy, o co ten cały raban. Constantin pod nosem miał dorysowany francuski wąsik. Nie mogłem przestać się śmiać. Musiałem przyznać, że dziewczyna miała ciekawe pomysły.

— Tak, jasne, śmiejcie się — mruknął Schmid. — Próbowałem to zmyć i się nie da. Wzięła marker od Piusa i narysowała mi to, jak się zdrzemnąłem po kwalifikacjach  — dodał zły. — Alexa! Otwieraj te drzwi! — krzyknął, uderzając pięścią w drewno.

— A obiecujesz, że nic mi nie zrobisz? — zapytała niepewnym głosem dziewczyna.

— Nie — odparł Constantin.

— To nie otworzę.

— I tak, prędzej czy później będziesz musiała stamtąd wyjść — powiedział Schmid, po czym usiadł na moim łóżku, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

— Ciesz się, że ci wąsika Adolfa nie narysowała — zaśmiałem się, a Geiger pokładał się ze śmiechu na łóżku.
W tym samym momencie do pokoju weszli Pius, Stephan i Andreas.

— Jest zdrajca — mruknął Schmid w kierunku Paschkego.

— Czego ty ode mnie chcesz? — zapytał z wyrzutem w głosie Pius.

— Mogłeś ją powstrzymać.

— Zwariowałeś? Nie byłoby wtedy takiego ubawu — zaśmiał się, po czym wyciągnął coś z kieszeni dresowych spodni. — Masz apaszkę, zawiąż sobie pod szyją, będziesz Francuzik pierwsza klasa. — Constantin spojrzał na niego złowrogo, po czym głośno westchnął.

— Czym to zmyć? Woda z mydłem nie daje rady — jęknął, przeczesując dłonią włosy.

— Zmywaczem do paznokci — odparł od niechcenia Wellinger.

— A masz? — zapytał go Schmid.

— A skąd?

— To siedź cicho i się nie odzywaj — warknął w jego kierunku. Chłopak był wyraźnie poirytowany swoim nowym wyglądem.

— Ty, może Maximiliane by miała? — Podsunąłem po chwili pomysł. Już wolałem, żeby to zmył, niż wysłuchiwać jego jęków.

— Okeyyy. — Zamyślił się na chwilę Constantin. — Tylko nie pokażę jej się tak. Może któryś z was by skoczył? — Spojrzał na każdego z nadzieją, że któryś go poratuje.

— I co jej powiemy? Że sobie manicure robimy? — Stephan spojrzał na niego wymownie, a reszta chichrała się pod nosem. Nikt nie chciał pomóc biedakowi.

— Alexa, masz szansę odpokutować swoją winę — powiedział głośno Schmid, żeby dziewczyna go usłyszała.

— W jaki sposób?

— Pójdziesz do pokoju Maximiliane i zapytasz o zmywacz do paznokci, a potem zmyjesz mi z twarzy to, co namalowałaś.

— Ale obiecujesz, że jak wyjdę z łazienki, to nic mi nie zrobisz? — zapytała.
Zabawna była. Nawet gdyby wcześniej z niej wyszła, to Schmid nic by jej nie zrobił. Bo niby co takiego mógłby zrobić ten chuderlak?

— Nic ci nie zrobi, już ja o to zadbam — odezwał się Andreas. — Tylko wychodź stamtąd, bo lać mi się chce — dodał po chwili, a ja spojrzałem na niego, unosząc brew.

— A ty, co? Przyszedłeś załatwiać się w naszym kiblu? — zapytałem.

— No, szkoda brudzić naszego — odparł, wstając z krzesła.

Po chwili usłyszeliśmy trzask od zamka drzwi od łazienki, zza których wyjrzała Leoni. Uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na Constantina i weszła do pokoju, a Wellinger zajął jej miejsce w łazience

— Ładnie mi nawet wyszło — powiedziała, oglądając swoje dzieło. Szatan, nie dziewczyna.

— Już, marsz do pokoju Schattnerowej — odparł Schmid, pokazując jej dłonią drzwi.

— A który to?

— Na końcu korytarza po lewej stronie. Przedostatnie drzwi.

Leoni wyszła z pokoju po zmywacz, a Constantin westchnął głęboko, przecierając twarz dłońmi.

— Boże, ta laska jest nienormalna — mruknął pod nosem. Spojrzałem w kierunku łazienki, gdy wyszedł z niej Wellinger. 
— Markus, to twoja wina, ty ją przyprowadziłeś. — Zwróciłem głowę w stronę Schmida, gdy odezwał się w moim kierunku.

— Co się tak pieklisz? Zaraz będziesz miał to zmyte — odparłem, wzruszając ramionami.

— Oby.

— Ale ogólnie, to ona jest spoko. — Wtrącił nagle Wellinger. Rozsiadł się wygodnie na krześle, zakładając nogę na kolano. — Można z nią pożartować, chociaż na pierwszy rzut oka wydawała się sztywna — dodał po chwili.

— Nie zakochaj się — rzucił Pius z rozbawieniem.

— A jakby nawet, to co? Zabronisz? — Andreas spojrzał na niego wymownie, a ja uniosłem brwi, słysząc jego słowa. Czyżby coś było na rzeczy? Czy tylko żartował?

— Ja nie, tylko nie wiem, co na to Eisenbichler. — Przeniosłem wzrok na Paschkego, nie rozumiejąc, dlaczego ja miałbym mieć coś w tej kwestii do powiedzenia.
— Co tak patrzysz? — zapytał zdziwiony. — Opiekujesz się nią, jakbyś był jej ojcem.

— Puknij się w czoło — rzuciłem w niego poduszką, ale zrobił szybki unik. W tym samym momencie do pokoju weszła Leoni. Spojrzała na nas speszona, gdy nagle zrobiła się cisza i wszyscy na nią spojrzeliśmy.

— Emm, coś nie tak? — zapytała nieśmiało.

— Nie — powiedział Constantin. — Masz zmywacz?

— Tak i waciki też. — Pomachała tym, co trzymała w dłoniach i podeszła do chłopaka. Odkręciła butelkę i nalała trochę płynu na wacik, po czym przyłożyła go pod nosem Schmida.

— Boże, jak to śmierdzi — powiedział z niezadowoleniem chłopak. 
— Otwórz okno. — Kiwnął głową w kierunku Stephana, na co ten wstał i uchylił je. — I jeszcze będę czuł to pod nosem — biadolił dalej Constantin.

— Nie zaciągaj się, bo się naćpasz — odezwała się Leoni, a my parsknęliśmy śmiechem.
Patrzeliśmy wszyscy, jak zmywała z twarzy Schmida swoje dzieło. Po chwili przeniosłem wzrok na Andreasa i zmrużyłem oczy, widząc, jak wpatrywał się w profil twarzy dziewczyny. Wszyscy zwracali uwagę na to, czy marker się zmywał, a on był bardziej zainteresowany Leoni. Czyżby faktycznie mu się podobała?

— Gotowe. Zadowolony? — zapytała dziewczyna, gdy skończyła. Schmid wziął komórkę i przejrzał się w kamerce.

— W końcu odzyskałem siebie — powiedział z radością, dotykając twarzy.

— Idę to zwrócić — odezwała się Leoni i chwilę później wyszła z pokoju, odprowadzana wzrokiem przez Wellingera. Coraz bardziej ciekawiło mnie to wszystko.

— Z wąsem wyglądałeś zabawniej — zaśmiał się Stephan, na co Schmid pokazał mu środkowy palec.

— To, co panowie? Jutro rozwalamy system? — zapytał z zadowoleniem Geiger, zacierając dłonie.

— Ty sobie rozwalaj — mruknął Andreas. — Ja będę się modlił o wejście do drugiej serii. — Westchnął przeciągle, przeczesując włosy.

— Daj spokój, zrobisz to z palcem w nosie. — Podnosił go na duchu Pius.

— Chciałbym. I chciałbym w końcu ustabilizować formę — powiedział, zamyślając się. — A nie, że raz jest super, a potem jestem w ścisłej czołówce końcowej.

— W ścisłej czołówce końcowej? Nie ogarniam twojego słownictwa. — Pokręcił głową Leyhe.

Rozmawialiśmy z chłopakami o jutrzejszym konkursie i o naszych szansach oraz oczekiwaniach. Ja miałem nadzieję, że jeśli wiatr nie będzie kręcił, to bez problemu powinienem wygrać swoją parę i walczyć o zwycięstwo. Nie było innej opcji.

— Alexa coś długo nie wraca — powiedział nagle Schmid, a ja przyznałem mu rację.
Nie było jej już od dobrych kilku minut. Wziąłem telefon do dłoni, żeby się z nią skontaktować, i gdy rozpocząłem łączenie, niespodziewanie z rąk wyrwał mi go Wellinger. Pokręciłem głową, a on uśmiechnął się szeroko i przyłożył komórkę do swojego ucha.

— Gdzie ty jesteś? — odezwał się po chwili. 
— No, Andreas, Andreas — zaśmiał się. 
— Powiedz, że żartujesz? — dopytywał z niedowierzaniem.
— Dalej, wracaj. — Zmarszczyłem brwi, gdy słyszałem to, co mówił.
Rozłączył się, po czym odrzucił mi telefon.

— Co jest? — zapytałem.

— Zeszła do holu, bo nie chciała nam przeszkadzać. — Westchnąłem przeciągle, odkładając komórkę na stolik obok łóżka, po czym wróciłem do rozmowy z chłopakami.

Chwilę później wróciła Leoni. Przeszła przez pokój i usiadła na podłodze, opierając się plecami o kaloryfer. Andreas, widząc to, od razu wstał z miejsca, które zajmował i zaproponował dziewczynie, żeby usiadła, ale ona nie chciała o tym słyszeć, twierdząc, że tak jej wygodnie. Przewróciłem oczami, słysząc, jak Wellinger naciskał, żeby zajęła jego miejsce. Na szczęście w końcu przestał namawiać ją na to, ale zamiast usiąść na krześle, zajął miejsce na podłodze obok Leoni. Śmiałem się w duchu z niego i było mi go jednocześnie żal, bo ewidentnie dziewczyna wpadła mu w oko, ale ona raczej nie była nim zainteresowana. No, chyba że tak dobrze to ukrywała. Jeszcze nie widziałem dziewczyny, która mając Andreasa na wyciągnięcie ręki, nie wieszała mu się na szyi i być może to, że ona tak nie robiła, sprawiło, że zainteresował się nią.

*

Dwie godziny później w końcu wszyscy rozeszli się do swoich pokojów. Leoni wzięła złożone w kostkę narzuty, które wraz z Karlem zdjęliśmy z łóżek i położyliśmy na parapecie, po czym zaczęła rozkładać je na podłodze.

— Co ty robisz? — zapytał Geiger, przez co na niego spojrzała.

— Myślałam, że tego nie potrzebujecie i będę mogła na tym spać — odparła niepewnie.

— Na podłodze? — zapytał, a ona przytaknęła. Karl przeniósł wzrok na mnie i spojrzał pytająco.

— Ustaliliśmy z Karlem, że oddamy ci jedno łóżko, my jakoś sobie poradzimy — powiedziałem, a Leoni spojrzała na mnie, zaciskając usta.

— Chcecie spać razem?

— No, na to wygląda. — Wzruszyłem ramionami.

— Nie — zaprotestowała. — Ja się prześpię na podłodze tak, jak w Innsbrucku. Wy macie jutro konkurs, musicie być wypoczęci.

— Przecież...

— Tak będzie najlepiej — przerwała Geigerowi, gdy chciał coś powiedzieć.

— Dobra, jeśli tak wolisz, to niech będzie. — Machnąłem dłonią.

Nie miałem zamiaru wdawać się w zbędną dyskusję, bo to i tak nic by nie dało. Alexa była uparta jak osioł i nic nie przekonałoby jej do zmiany decyzji. Oddaliśmy dziewczynie kołdry,  żeby miała w miarę wygodnie, a sami nakryliśmy się prześcieradłami. W pokoju było ciepło, więc nie potrzebowaliśmy grubych okryć.
Położyłem się na boku, podkładając pod głowę ręce i się zamyśliłem. Wciąż zastanawiałem się, co zrobić z Leoni. Do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł i miałem nadzieję, że uda mi się go zrealizować.

******************************

Jutro finał 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro