12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Marchewka, ale ty wiesz, że możesz się jeszcze wycofać, co nie? – zapytał stawiając przy tym piłkę na środku boiska.

Cornelia milczała, jednak wewnętrznie się wyzywała za to, że w ogóle wpadła na taki głupi pomysł. Cała pewność siebie jaką miała kilka minut temu nagle zniknęła. Przecież ona się upokorzy przed drugoklasistą, jak nic się upokorzy. Czasami żałowała, że nie umie się powstrzymać od niektórych odzywek. Że też w podstawówce nie potrafiła być taka do przodu, w podstawówce to właściwie była popychadłem, nigdy się nie odzywała gdy ktoś ją zaczepiał. Zawsze sobie mówiła w myślach, że w gimnazjum to ustanie, że już nie pozwoli sobie na takie traktowanie.

Z myśli wyrwał ją głos Kaisera.

- Marchewka! – zawołał zdenerwowany. – Mówię cos do ciebie a ty nie słuchasz!

- Wybacz, zamyśliłam się. – poczuła się głupio, ponieważ tak zatopiła się w myślach, że nie słyszała wołań starszego chłopaka. – Możesz powtórzyć, proszę?

Kaiser westchnął do siebie, po czym położył jedną nogę na biało-czarnej piłce.

- Pytam czy jesteś gotowa. – powiedział krzyżując przy tym ramiona na swojej klatce piersiowej.

Teraz nie może zrezygnować, jeśli nawet by to zrobiła to wyszłoby na to, że jest tylko mocna w gębie niż w czynach. Skinęła lekko głową dając tym samym znak niebieskowłosemu, że jest gotowa. Ich pseudo pojedynek polegał na tym, że Cornelia ma wyminąć Kaisera i strzelić trzy gole na bramkę. Kiedy dziewczyna usłyszała zasady rozgrywki myślała, że zacznie się śmiać, a tak się bała, że się ośmieszy. 

Ruszyła na chłopaka z chęcią zrobienia wślizgu, ten jednak wyskoczył z piłką do góry. Rudowłosa się jednak nie zraziła pierwszą porażką, wstała i spróbowała odebrać piłkę, ale Kaiser już wiedział co zamierza zrobić. Zaczął tak dryblować, że Cornelia miała realny problem z odebrania mu piłki. Rudowłosa mimo tego się nie poddawała, analizowała w głowie każdy możliwy sposób na odebranie piłki.

Wtedy wpadł jej do głowy pomysł.

- Kaiser zbyt mocno odchyla się ciałem podczas dryblowania, – powiedziała do siebie w myślach. – jeśli piłkę ma przy prawej nodze oraz wtedy się mocniej odchyla na prawo...

Już wiedziała co ma zrobić. Za pomocą lewej nogi wybiła piłkę do góry po czym podskoczyła chcąc zrobić to samo, co podczas testów sprawnościowych. Kaiser przewidział, że dziewczyna spróbuje tak przechwycić piłkę, przez co również wybił się w górę. Gdy Cornelia miała już przejąć piłkę w powietrzu, chłopak bez problemu wykonał podanie główką do tyłu. Dziewczyna zszokowana odchyliła głowę do tyłu patrząc jak piłka, toczy się już po powierzchni murawy. Przez uczucie zaskoczenia zapomniała, że jest jeszcze w powietrzu przez co straciła równowagę i runęła jak długa na ziemie twarzą do boiska. Kaiser wylądował koło niej, czekając aż dziewczyna się podniesie, jednak zamiast tego usłyszał cichy jęk bólu z jej strony.

- Marchewka, żyjesz? – zapytał spoglądając na leżące ciało dziewczyny.

Dziewczyna przewróciła się na plecy, wtedy ciemnooki chłopak mógł zobaczyć jak jej piwne oczy są zaszklone a z opuchniętego nosa leci krew. Przez upadek musiała mocno oberwać w nos, dlatego odpowiedziała mu jedynie stęknięciem. Westchnął cicho po czym klęknął na jedno kolano by lepiej się temu przyjrzeć.

- Dasz rady wstać? – zapytał oglądając uważnie obity nos.

Rudowłosa skinęła lekko głową po czym podniosła się z murawy, trzymając się za dalej krwawiący nos. Trochę kręciło jej się w głowie, ale nie na tyle by zemdleć. Kaiser stwierdził, że lepiej będzie jak już na dzisiaj skończą, mimo niechęci Cornelia się zgodziła, w końcu ważniejszy w tym momencie jest nos. Odłożyli piłkę na miejsce i skierowali się do szatni, w której chłopak kazał dziewczynie usiąść na ławce, sam natomiast zaczął szukać czegoś w swojej torbie. Rudowłosa uważnie przyglądała się niebieskowłosemu który po chwili do niej wrócił z paczką chusteczek higienicznych, wyciągnął jedną z nich po czym poprosił dziewczynę by ta lekko pochyliła się do przodu.

- Ktoś da radę po ciebie podjechać? – zapytał przykładając rozłożoną chusteczkę do krwawiącego nosa.

- Mogę zadzwonić po ciocie. – twarz rudowłosej skrzywiła się z bóli. – Boli...

- Wiem, że boli ale za niedługo przestanie. – jego ton był tak spokojny, że aż Cornelia nie mogła w to uwierzyć. 

Kaiser chwycił swoimi palcami za skrzydełka nosa i zaczął dociskać, Cornelia wiedziała, że jest to jeden z kroków udzielania pierwszej pomocy przy krwawieniu z nosa. Trochę czuła się skrępowana ruchami chłopaka ale pozwoliła mu działać, widać było, że wie co ma robić. Siedzieli w ciszy, czasami tylko było słychać jak rudowłosa wydaje syk bólu, po chwili Kaiser przestał uciskać skrzydełka ponieważ krwotok z nosa ustał. Wziął brudną chusteczkę spod nosa i podał dziewczynie całą paczkę.

- Najlepiej byś jeszcze nie wstawała, podłóż sobie również czystą chusteczkę pod nos w razie gdyby krew znów zaczęła lecieć. – polecił odwracając się w stronę szafki.

Cornelia nic mu nie odpowiedziała, jedynie skinęła głową. Posiedziała jeszcze kilka minut tak jak zalecił jej ciemnooki, po czym wstała i poszła się przebrać, zanim jednak ściągnęła z siebie koszulkę klubową wysłała do cioci wiadomość z prośbą o przyjechanie. Przebierali się w kompletniej ciszy, która dla Cornelii była dość komfortowa ponieważ nie miała bladego pojęcia, o czym mogłaby porozmawiać z Kaiserem. Mimo, że dalej była na niego zła za ten tekst o jej figurze i błędach, to również była mu wdzięczna za to, że udzielił jej pierwszej pomocy. Równie dobrze mógł ją zostawić na murawie z krwawiącym nosem.

Kiedy zakładała na szyje swój wisiorek z zegarkiem, usłyszała głos chłopaka.

- Hej, Cornelia – zdziwiła się mocno, ponieważ pierwszy raz odkąd dołączyła do drużyny zwrócił się do niej po imieniu. – z tym tekstem o sylwetce i błędach, to nie chciałem cię tym urazić.

Dziewczyna lekko zmrużyła oczy.

- Ale uraziłeś, – przyznała zamykając swoją szafkę. – żadnej dziewczynie nie byłoby miło, gdyby chłopak powiedział coś na temat ich sylwetki.

Kaiser podrapał się po karku.

- Nie miałem nic złego na myśli, – wyjaśnił zapinając swoją torbę. – chodziło mi o to, że jesteś bardzo chuda i drobna, przez co możesz mieć problemy z większymi graczami. W obronie faktycznie możesz być świetna, tak jak powiedział to Gabriel, ale na prawdę, nie pchałbym się w twoim przypadku na atak.

Wtedy Cornelia zrozumiała wszystko. Kaiser nie powiedział tego, bo chciał ją w jakikolwiek sposób obrazić, chciał tylko uświadomić jej jak pozycja napastnika może być dla niej nie korzystna. Uważała jednak, że mógł powiedzieć to trochę innymi słowami niż tymi, że ma złą sylwetkę. Zaczęła również głębiej się zastanawiać na tym, czy faktycznie nie ma racji. Jakby nie patrzeć zawsze najlepiej się czuła na obronie, tylko sporadycznie przechodziła do ataku, więc może naprawdę będzie lepiej, jak zostanie tylko obrończynią na boisku?

Wreszcie postanowiła się odezwać.

- Kaiser – niebieskowłosy lekko drgnął gdy dziewczyna do niego przemówiła. – rozumiem, że nie miałeś nic złego na myśli mówiąc tamte słowa, ale na przyszłość radzę ci mówić nieco... jakby to ująć – zacięła się na chwilę szukając odpowiedniego słowa. – delikatniej?

Chłopak chciał coś powiedzieć, jednak rudowłosa mu na to nie pozwoliła.

- Chodzi mi o to, że czasami źle dobrane słowa mogą bardzo zranić – wyjaśniła biorąc swoją torbę na ramię. – przykładowo, nie miałeś nic złego na myśli mówiąc o mojej sylwetce, ale tak czy siak twój komentarz mnie zranił.

Po chwili jednak się uśmiechnęła w jego stronę.

- Ale pomogłeś mi z krwotokiem z nosa, za co jestem ci bardzo wdzięczna – przyznała. – więc uznajmy, że wyrzucę twój wcześniejszy komentarz z pamięci.

- Więc nie jesteś zła? – zapytał zdziwiony jej postawą.

- Nie jestem – zaśmiała się cicho, po czym ruszyła w stronę wyjścia. – a teraz chodźmy, bo zaraz nas tutaj zamkną.

Tak jak powiedziała, tak zrobili. Na dworze było już ciemno oraz zrobiło się chłodniej. Szli koło siebie w ciszy, jednak nie przeszkadzało im to. Po chwili Cornelia zobaczyła czarnego mercedesa, który należał do jej cioci, wtedy też postanowiła przerwać panującą miedzi nastolatkami ciszę.

- Ciocia już po mnie przyjechała – powiedziała na co Kaiser jedynie skinął głową. – do zobaczenia jutro na meczu!

Kiedy miała już otwierać drzwi samochodu, odwróciła się jeszcze w stronę niebieskowłosego.

- Kaiser!

Ten się zatrzymał i odwrócił w jej stronę.

- Dziękuje, że mi pomogłeś – powiedziała z szczerym uśmiechem. – i to już drugi raz!

Nic jej nie odpowiedział, odwrócił się i poszedł w swoją stronę, jednak Cornelia nie poczuła się urażona. Wsiadła do samochodu próbując zignorować ciekawski uśmieszek swojej cioci, która wypytywała o to kim jest chłopak z którym wyszła, jednak jak tylko zobaczyła opuchnięty nos od razu zaczęła wypytywać co się stało.

***

Rano Cornelia biegła w stronę szkoły najszybciej jak tylko może. Za późno dzisiaj wstała i teraz musiała biec na złamanie karku, by tylko pozostali nie czekali na nią za długo. Kiedy zobaczyła, że drużyna dopiero idzie w stronę autobusu odetchnęła z ulgą, zwolniła tempo po czym już po chwili stała koło busa. Przywitała się z całą drużyną, jednak zamiast odpowiedzi zwrotnej dostała przerażone miny swoich przyjaciół z klasy.

- Co ci się stało w nos?! – Sky podeszła bliżej niższej dziewczyny i uważnie ją obejrzała.

- Pobił cię ktoś?! – JP również podbiegł do koleżanki.

Rudowłosa się zaśmiała niezręcznie, trochę głupio było mówić o tym, że zaliczyła glebę i nos sobie obiła.

- Po prostu miałam mały wypadek wczoraj po treningu, to nic takiego.

Przyjrzała się autobusowi, był w kolorze białym oraz niebieskim, na masce miał znaczek żółtego pioruna który jest symbolem gimnazjum Raimon'a. Był duży, bezproblemowo zmieści się w nim cała drużyna. Pani Celia nakazała by zawodnicy zajmowali swoje miejsca, Arion chciał wejść do pojazdu jako pierwszy, ale powstrzymali go przed tym Cornelia oraz JP, ponieważ najpierw powinno się przepuścić starszych chłopaków.

Po kilku minutach autobus ruszył w stronę szkoły geniuszy. Cornelia usiadła koło Rosie, ponieważ tylko koło niej było wolne miejsce. Przez całą drogę rozmawiała z drugoklasistką na różne tematy, Rosie nawet postanowiła pokazać jej kilka zdjęć jakie ma na aparacie. Większość z nich przedstawiała kapitana Riccardo, ale również znalazły się różnorodne zdjęcia natury, krajobrazów lub architektury miasta. Według rudowłosej Rosie ma naprawdę duży talent do robienia pięknych zdjęć.

Wreszcie autobus się zatrzymał a cała drużyna skierowała się do szatni by się przebrać w stroje piłkarskie.

***

Kiedy cała drużyna Raimon'a wyszła gotowa na murawę, Cornelia rozejrzała się po całym stadionie. Przyszły tłumy ludzi na ten mecz, i to na pewno by kibicować geniuszom, ale nie martwiła się tym. Spojrzała na ławkę rezerwową przeciwników, wszyscy zawodnicy siedzieli albo z nosem w książkach albo rozwiązywali jakieś zadania w zeszytach. Uśmiechnęła się do siebie, przecież to będzie bułka z masłem! 

- Nie ma nawet takiej opcji, byśmy przegrali z tymi kujonami! – pomyślała zadowolona z siebie po czym wsłuchała się w głos trenera.

- Haggard – podniosła głowę na dźwięk swojego nazwiska. – siedzisz na ławce.

Dziewczyna chciała się odezwać, ale przerwała jej w tym pani Hills.

- Lepiej byś dzisiejszy mecz sobie odpuściła, – powiedziała kładąc swoją dłoń na ramieniu rudowłosej. – ze względu na twój nos.

Dziewczyna posmutniała, jednak nie sprzeciwiła się postanowieniu trenera o usadowieniu jej na ławce rezerwowej. Doceniła również troskę pani Celii o jej nos, chociaż sama uważała, że nic wielkiego się przecież nie stało. Nos nie był złamany ani nic takiego, tylko trochę obity.

Wtedy odezwał się Arion.

- Nie przejmuj się Cornelia! – brązowowłosy chłopak uśmiechnął się do niższej dziewczyny. – Wygramy również w twoim imieniu!

Cornelia się uśmiechnęła w stronę Sherwind'a po czym skinęła głową na jego słowa. Skoro ona nie zagra dzisiaj, to chociaż by on i JP przyczynili się do zwycięstwa w tym meczu. Po chwili Riccardo ogłosił, że cała drużyna wchodzi na co wszyscy zawodnicy wbiegli na swoją połowę i ustawili się na swoich pozycjach. Cornelia usiadła na ławce i w duchu modliła się, by Raimon odniósł dzisiaj zwycięstwo.

***

Mecz się rozpoczął, zawodnicy Raimon'a wymieniali się krótkimi, szybkimi podaniami. Przy piłce był Doug który biegł na bramkę przeciwnika, jeden z zawodników drużyny geniuszy próbował odebrać mu piłkę wślizgiem, ale fioletowłosy szybko zareagował. Ale dobra passa nie trwała długo, po chwili piłkę przejął szarowłosy okularnik z przeciwnej drużyny i zmierzał na połówkę drużyny Raimon'a. 

Piwne oczy dziewczyny rozszerzyły się z zdziwienia.

- Tak łatwo odebrał mu piłkę? – dziewczyna nie chciała wierzyć w to, że jakiś kujon dał radę wyminąć takiego dobrego zawodnika jak Doug McArthur.

Piłka była w grze, raz była w posiadaniu kogoś z drużyny geniuszy a raz w posiadaniu Raimon'a. W pewnym momencie piłka trafiła pod nogi kapitana, który podał ją do Kaisera. Wtedy też pierwszy raz usłyszała jak komentator podaje prawdziwe imię niebieskowłosego, czyli było tak jak myślała, że Kaiser to tylko przezwisko.

- Więc ma na imię Michael Ballzack? – zapytała sama siebie w myślach, zastanawiając się równocześnie skąd wziął się pomysł na przezwisko chłopaka. 

Kaiser biegł zdeterminowany z piłką pod nogami, dziewczyna zacisnęła dłonie na materiale spodenek. Miała nadzieje, że chociaż jemu uda się zdobyć gola dla drużyny, jednak jeden z zawodników drużyny przeciwnej bezproblemowo odebrał mu piłkę i przez to Raimon kolejny raz stracił szansę na bramkę. Rudowłosa była jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej, ponieważ sama dobrze widziała na treningach jak zdolni są Doug i Kaiser.

- Heh, co za piękna gra aktorska. – powiedział Victor, który opierał się plecami o ścianę ławki rezerwowej.

Rudowłosa spojrzała na niego niezrozumiałym wzrokiem.

- Jaka gra aktorska? – zapytała, jednak granatowłosy chłopak odpowiedział jej tylko aroganckim uśmiechem. – Victor! Jaka gra aktorska!

Po chwili usłyszała gwizdek sygnalizujący o strzeleniu bramki. Spojrzała na tablicę wyników i naprawdę chciała by to był nie śmieszny żart, ale wzrok jej nie mylił. Geniusze strzelili pierwszą w tym meczu bramkę. Według Cornelii to niemożliwe by takie ciamajdy naukowe nagle zaczęły być dobre sportowo. Spojrzała na Sama który patrzył na piłkę w siatce, stał nieruchomo a jego głowa była opuszczona.

- Ale jak to...? – zapytała sama siebie Cornelia, nie mogąc przyjąć faktu, że jej drużyna straciła bramkę z taką drużyną jak geniusze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro