13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Gol! Drużyna szkoły geniuszy zdobywa pierwszy punkt! – zawołał komentator meczu Charlie Horse.

Cornelia dalej nie mogła zrozumieć jak to się stało, że przebili specjalny ruch Sama. Może jednak nie doceniła drużyny geniuszy? Może faktycznie nie są tylko wybitni w dziedzinie nauki? Zacisnęła swoje dłonie w pięści z zdenerwowania, przecież to tylko jedna bramka! Odrobią straty i wygrają! A przynajmniej miała taką nadzieje. Widziała jak Arion mówi do bramkarza słowa pocieszenia, że razem z JP nie dopuszczą więcej do ponownej próby strzelenia gola przez przeciwników. Rudowłosa uśmiechnęła się na ten widok.

Wstała z ławki po czym najgłośniej jak umiała zaczęła wołać do drużyny.

- To tylko jeden gol! Odrobicie to!

Nie miała pojęcia, że na boisku jeden z zawodników Raimon'a próbuje zignorować jej wołania. Kaiser kątem oka spojrzał na rudowłosą, po czym jego brwi ściągnęły się niżej. Ona przecież nie wiedziała jeszcze o ustawianych wynikach, tak samo jak Arion oraz JP. Cała trójka nie wiedziała co on oraz pozostała ósemka musi wewnętrznie przechodzić gdy grają w udawaną piłkę nożną. Oni jeszcze nie wiedzą, że ten mecz jest już przesądzony.

Raimon dzisiaj ma przegrać trzy do zera.

- Kaiser – ciemnooki podniósł głowę w stronę kapitana Riccardo.  – skup się na grze.

Niebieskowłosy tylko cicho westchnął do siebie.

- I tak mamy przegrać, więc po co się starać, kapitanie? – zapytał brązowookiego po czym wrócił na swoją pozycję.

***

Gra została wznowiona z połowy Raimon'a, jednak piłka została niemalże natychmiastowo przejęta przez geniuszy. Kiedy piłka miała być podana do zawodnika, nazwanego Mocartem, JP pięknie przejął piłkę w powietrzu. Lapin podał do kapitana, jednak jeden z zawodników drużyny przeciwnej odebrał mu piłkę. Wtedy Cornelia zaczęła się głębiej zastanawiać nad tym co się dzieje na boisku, jej koledzy z drużyny zachowywali się dziwnie, tak jakby nawet nie zależało im na wygranej. Ale dlaczego?

- Co się z nimi dzieje? – zastanawiała się w myślach, po czym uważniej zaczęła się przyglądać akcjom jakie Raimon robi. – to tak jakby coś ich blokowało przed graniem, Arion i JP zachowują się normalnie, ale co z pozostałymi?

Znów jeden z zawodników drużyny geniuszy szykował się do oddania strzału na bramkę, użył swojego specjalnego ruchu nazwanego Optymalna Trajektoria, Samguk w tym czasie szykował się do obrony swoim Zapalnym Przechwytem. Rudowłosa wtedy zaczęła gorączkowo w myślach mu dopingować by udało mu się obronić ten strzał, jednak piłka wpadła do siatki. Geniusze zdobyli drugi punkt, a Cornelia dostrzegła coś dziwnego, sam fakt, że to zauważyła zaniepokoił ją.

- Sam mógł bezproblemowo to zatrzymać, – mówiła do siebie cicho, a jej oczy rozszerzyły się z szoku. – ale gdy bronił, odchylił nadgarstek do tyłu przez co bezproblemowo piłka wpadła do siatki. Czy to możliwe, by Sam specjalnie przepuścił ten jak i poprzedni strzał?

Stojący koło niej Victor roześmiał się głośno, zwracając przy tym uwagę piwnookiej dziewczyny.

- Wreszcie zrozumiałaś? – zapytał a jego pomarańczowe oczy zwróciły się w jej stronę.

- Victor, ty wiesz dlaczego nasi koledzy z drużyny się tak dziwnie dzisiaj zachowują? – nie odpowiedziała na wcześniejsze pytanie zadane przez Blade'a, a jej wzrok stawał się coraz bardziej niespokojny.

Victor odwrócił głowę w stronę boiska, zamknął oczy po czym uśmiechnął się do siebie a w Cornelii oprócz niepokoju, zaczęła rosnąć również irytacja względem granatowłosego. Chciała się dowiedzieć co jest nie tak, a Victor najwidoczniej wiedział doskonale czemu zawodnicy ich drużyny zachowują się tak a nie inaczej. Wstała z ławki po czym chwyciła wyższego od siebie chłopaka za czerwoną koszulkę i pociągnęła w dół. Victora to nie ruszyło, uchylił tylko jedną powiekę by spojrzeć na rudowłosą.

- Co miałam zrozumieć?! – pytała podniesionym od emocji głosem, chłopak jednak dalej jej nie odpowiedział.

Kiedy chciała mu wygarnąć poczuła, jak wyższy chłopak kładzie swoją dłoń na jej głowie. Z niemałą siłą obrócił jej głowę tak, że jej wzrok był idealnie ustawiony na boisko, jednak Cornelia nie wiedziała dlaczego Victor to zrobił. 

- Jeśli tego nie widzisz, to najwidoczniej musisz się udać do okulisty. – po tych słowach Blade ją puścił.

Wtedy też rozbrzmiał gwizdek, który kończył pierwszą połowę spotkania. Kiedy zawodnicy Raimon'a zeszli z boiska, pani Celia zaleciła im by dobrze się nawodnili na drugą połowę. Cornelia patrzyła na każdego z osobna, wszyscy byli cicho a z każdą minutą dziewczyna coraz mocniej się martwiła o kolegów.

- Dlaczego zachowujecie się w ten sposób?! – zawołał zdenerwowany Arion, jego ton sprawił, że Cornelia się trochę przestraszyła.

Wszyscy spojrzeli na brązowowłosego Ariona, który zaczął zadawać pytania zawodnikom pierwszego składu dlaczego tak grają. Był zdenerwowany i zaniepokojony nie mniej niż rudowłosa, która również miała ochotę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Sherwind podszedł nawet do kapitana z pytaniem, dlaczego nie podejmują walki o wynik, wtedy Cornelia miała ochotę uspokoić swojego przyjaciela. Rozumiała, że targają nim emocje, jednak Riccardo to nadal kapitan oraz uczeń starszej klasy, nie wypada tak się zachowywać względem niego. Jednak sama miała wiele pytań, a kapitan na pewno zna na nie odpowiedzi.

Raz się żyje, najwyżej później przeprosi Di Riggo za swoje zachowanie.

- Kapitanie, też zauważyłam, że coś jest nie tak – zaczęła mówić spokojnie podchodząc bliżej brązowookiego. – czy coś was blokuje przed graniem? Gracie tak jakby wam nie zależało w ogóle na wygranej.

Zrobiła na chwilę przerwę, by odwrócić się w stronę bramkarza.

- Samguk, podczas gdy geniusze wbili drugą bramkę, również zauważyłam pewną rzecz, a mianowicie to, że specjalnie wpuściłeś piłkę do siatki. Mogłeś bezproblemowo te oba strzały wybronić, ale ty je specjalnie puszczałeś, prawda?

Sam nic nie odpowiedział, jedynie spuścił głowę i zacisnął pięści, wtedy też piwnooka zrozumiała, że trafiła w samo sedno. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, dlaczego drużyna nie walczy o zwycięstwo? Przecież Raimon który od zawsze podziwiała, zawsze ale to zawsze walczył do końca o zwycięstwo.

- Dlaczego nie wkładacie serca w ten mecz?! – wołał Arion z zaciśniętymi dłońmi w pięści.

- Naprawdę przyjechaliście tutaj by przegrać? – zapytała Cornelia, której głos coraz bardziej się łamał od emocji.

- Niestety! Dziś przegramy!

Arion oraz Cornelia w jednej chwili spojrzeli na panią Celię, która wypowiedziała te słowa. Kobieta miała smutny wyraz twarzy a jej głowa była spuszczona, według rudowłosej taki obraz kompletnie do niej nie pasował.  

- Arionie, JP oraz Cornelio – zaczęła mówić z zamkniętymi oczami. – nie chcieliśmy wam tego mówić, ale wynik tego meczu został już ustalony. I polecono nam, że mamy przegrać trzy do zera.

Wtedy Cornelia poczuła się tak, jakby świat nagle całkowicie się zatrzymał. Wynik był już z góry ustawiony? Mieli przegrać ten mecz bo ktoś tak zadecydował? Przecież to całkowity absurd! Kto niby się decyduje na taką grę! Jest to zwykłe upokorzenie dla grających drużyn oraz dla samego sportu, a przynajmniej tak uważała rudowłosa. Dziewczyna miała taki mętlik w głowie, że nie słuchała tego co pani Celia opowiada, ale jedyne co usłyszała wyraźnie to nazwa organizacji zarządzającej piłką nożną. 

Piąty Sektor, to oni są odpowiedzialni za ustawiane wyniki.

- Przecież to jest chory układ! – zawołał zdenerwowany Arion, a piwnooka spojrzała na niego. – Jak można ustalać jeszcze wynik przed meczem?! To jakaś kpina z piłki nożnej!

- Przecież tak nie można! – rudowłosa również dodała swoje trzy grosze. 

- Nareszcie to do was dotarło?!

Dwójka pierwszoklasistów spojrzała w stronę kapitana Di Riggo, który był zdenerwowany i patrzył z wrogością na Haggard oraz Sherwind'a. 

- Teraz może wreszcie zrozumiecie, jak my się czujemy grając swoje role w takiej farsie! – jego brązowe oczy w tym momencie płonęły istną furią, Cornelia zmarszczyła lekko brwi. – Wiecie w końcu, co czuje Sam kiedy musi przepuszczać strzały na bramkę!

Rudowłosa spojrzała na wspomnianego bramkarza, który w tym momencie stał niedaleko z ręcznikiem zarzuconym na barki oraz z spuszczoną głową, a jego dłonie drżały. Zmartwiła się tym faktem, więc ignorując monolog kapitana bez słowa ruszyła w stronę bruneta. Kiedy stanęła przed nim musiała unieść wysoko głowę, by zmierzyć się z jego ciemnymi tęczówkami.

- Bramkarz to jedna z najważniejszych pozycji na boisku – zaczęła mówić a kiedy jego głowa odwróciła się by nie widzieć piwnego wzroku dziewczyny, ta kontynuowała. – nigdy nie zrozumiem, jakie upokorzenie czujesz kiedy musisz specjalnie puszczać bramki, ale zawsze można się postawić i sprawić by piłka już nigdy nie wleciała, prawda?

Sam otworzył szerzej oczy, ale dalej nie odezwał się ani słowem. 

- Gdybyśmy mogli, gryźlibyśmy dzisiaj murawę żeby wygrać tylko, że jeśli postawimy się Sektorowi, odbiorą nam prawo do dalszych rozgrywek! – kapitan dalej mówił uniesionym głosem a jego wzrok ani na chwilę nie złagodniał. – Stracimy dosłownie wszystko!

Zdenerwowany Riccardo ominął Ariona i ruszył w stronę szatni by ochłonąć, ignorował przy tym wołanie Gabriela. Cornelia stanęła koło Sherwind'a po czym mocno się zamyśliła, naprawdę nie sądziła, że sport który tak bardzo kocha musiał tak nisko upaść. Spojrzała na brązowowłosego chłopaka, który teraz siedział na ławce ze spuszczoną głową, była pewna, że Arion czuje wewnętrznie to samo co ona. Złość i rozczarowanie względem tego systemu ale i również wobec kolegów z drużyny, którzy zataili przed nimi tak ważną informacje.

Po chwili rozległ się gwizdek, ogłaszający rozpoczęcie się drugiej połowy meczu. Zawodnicy ruszyli na swoje pozycje, jako ostatni na boisko wszedł Arion, który nadal miał spuszczoną głowę. Jade rzucała słowa dopingu w stronę niebieskookiego chłopaka, jednak ten stał nieruchomo w miejscu, Cornelię również zmartwiło zachowanie Sherwind'a. Rozumiała, że chłopak przechodzi coś na wzór szoku, ale do cholery jasnej jest na boisku!

- Arion! – zawołała rudowłosa, wstając przy okazji z siedzenia. – Weź się w garść! Gdy jesteś na boisku to graj! Nic więcej się wtedy nie liczy!

Jednak jej słowa nic nie pomogły, Arion jak stał nieruchomo tak stoi. Cornelia usiadła ponownie na ławkę i schowała swoją twarz w dłoniach, próbowała jakoś pozbierać swoje myśli. Drużyna którą tak podziwiała, do której marzyła się dostać od małego okazała się być pod kontrolą organizacji promującej fałszywy football. Bolał ją fakt, że ani starsi koledzy ani trener nie powiedzieli im tego na samym początku, tylko dopiero teraz pani Celia im to powiedziała. Ignorowała wołanie Sky oraz Jade w stronę Sherwind'a, ignorowała złośliwe teksty Victora ale nie mogła zignorować głosu komentatora który ogłosił informacje, której tak bardzo nie chciała słyszeć.

- Gol! Szkoła geniuszy właśnie zdobywa trzecią bramkę! – wołał Charlie Horse. – Raimon jest teraz w bardzo kiepskim położeniu!

Piwnooka czuła jak łzy stają jej w oczach z bezradności. Naprawdę czy zawodnikom gimnazjum Raimon'a nie zależy już kompletnie na piłce nożnej? Czy teraz wszystkie mecze będą tak wyglądać? Każdego chłopaka z drużyny podziwiała w jakiś sposób, nawet Kaisera, a teraz nie miała pojęcia co o nich myśleć. Im też nie było łatwo z tym wszystkim, ale według rudowłosej to ich nie usprawiedliwiało w żadnym stopniu.

Wykonują rozkazy Piątego Sektora który prowadzi ten chory system, ten fakt wystarcza by dziewczyna czuła do nich pewnego rodzaju żal.

- Tak nie może być, – podniosła głowę gdy usłyszała z boiska głos Ariona. – to przecież nie jest football. To upokorzenie dla piłki nożnej!

W tym momencie chłopak wystartował w stronę biegnącego z piłką napastnika, po czym zgrabnie odebrał mu piłkę, swoim zachowaniem wprawił wszystkich na boisku w szok. Kopnął piłkę w stronę kapitana, przy czym go również w tym samym czasie zawołał. Riccardo nie przyjął piłki, jednak Ariona to nie zraziło, ponownie odebrał piłkę i strzelił w stronę Di Rigga.

Ponownie piłka nie trafiła pod nogi kapitana.

Cornelia z każdą minutą coraz bardziej rozszerzała oczy ze zdumienia, co Arionowi strzeliło do głowy? Chłopak przyjmował na siebie każde podanie geniuszy oraz robił wszystko, by piłka była w jego posiadaniu. Kiedy miał już piłkę podawał ją cały czas do kapitana, który nawet nie reagował na jego wołania. Arion się nie poddawał i cały czas podawał do Riccarda, po dłuższej chwili rudowłosa zauważyła jak do wyższego chłopaka dołącza mały JP.

- Arion! – Lapin podał piłkę do brązowowłosego, który strzelił w stronę kapitana.

Cornelii wtedy przyszła tylko jedna myśl do głowy.

- Kapitanie! – zawołała tak głośno by brązowooki ją usłyszał. – Jeśli faktycznie kochasz ten sport, to przyjmij tą piłkę do ciężkiej cholery!

Riccardo spojrzał na lecącą w jego stronę piłkę, po czym zabłyszczało mu w oczach. Nie wiedział co nim kierowało, ale przyjął podanie od Ariona po czym oddał strzał na bramkę geniuszy. Cała drużyna Raimon'a była zdziwiona, tak samo jak drużyna przeciwna. Bramkarz geniuszy był gotowy do obrony strzału, jednak nie dał rady go zatrzymać, przez co piłka już po chwili była w siatce. Cornelii oczy zaświeciły się z radości, zdobyli pierwszą bramkę!

Jednak w tym meczu nie było dane Raimon'owi strzelić więcej bramek, ponieważ rozległ się dźwięk gwizdka, który kończył mecz. Z wynikiem trzy do jednego zwycięstwo zdobyła szkoła geniuszy, jednak dla rudowłosej nie miało to większego znaczenia. Dla niej liczył się fakt, że kapitan się przełamał i strzelił dla drużyny gola. Widziała jak starsi koledzy zbierają się koło Di Rigga i wypytują go o powód oddania strzału, jednak dziewczynę nie interesowało to co mówili, zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę swoich przyjaciół z klasy. Za nią pobiegły Sky oraz Jade.

- Arion! – zawołała piwnooka, po chwili stanęła uśmiechnięta koło Sherwind'a. 

- Wspaniale! Jesteś naprawdę najlepszy! – mówiła z szerokim uśmiechem Jade. – Czułam to! Od początku widziałam, że masz ogromny potencjał!

W jednym momencie cała czwórka się zaśmiała z słów Jade, która zaczęła się na nich złościć za to, że się z niej śmieją. W tym samym czasie pozostali zawodnicy patrzyli na nich, każdy inaczej. Jedni z zaciekawieniem, inni z irytacją a jeszcze inni z strachem wypisanym w oczach. Wtedy jeszcze nikt z drużyny nie miał pojęcia, że teraz zacznie się rewolucja przeciwko Piątemu Sektorowi.

Jeszcze nikt nie wiedział jaka przygoda ich czeka.

***

Wchodząc do domu, do nosa Cornelii od razu doszedł wspaniały zapach z kuchni. Nie musiała wcale zgadywać co Henry gotuje, bo na pamięć znała ten zapach. Wchodząc do kuchni, witając się przy okazji z kucharzem, jej wzrok skupił się na talerzu który wypełniony był Dorayaki. Uśmiech na jej ustach się poszerzył, a czarnowłosy mężczyzna zaśmiał pod nosem.

- Widzę, że ktoś ma dobry humor – stwierdził podając jej pusty talerz by ta mogła sobie nałożyć Dorayaki. – jak poszedł mecz?

- Pzeglaliśmy. – powiedziała z pełnymi ustami, jednak gdy zobaczyła karcący wzrok kucharza to szybko przełknęła jedzenie, po czym powiedziała wyraźnie. – Wybacz mówiłam, że przegraliśmy.

Henry skinął głową po czym wrócił do smażenia, natomiast dziewczyna w tym czasie zdążyła pochłonąć około sześć przysmaków. Naprawdę czasami zastanawiała się, jak ten człowiek umie wyczarować tak dobre jedzenie.

- Zapomniałbym, – głos mężczyzny wyrwał dziewczynę z jedzenia. – przyszła dzisiaj do ciebie jakaś przesyłka, więc zaniosłem ci ją do pokoju.

Cornelia spojrzała niezrozumiałym wzrokiem na czarnowłosego kucharza.

- Jaka przesyłka? – zapytała tępo, ale po chwili zrozumiała o co chodzi. – O kurde! Kompletnie o niej zapomniałam! Dzięki, że ją odebrałeś Henry!

Kiedy skończyła jeść, podziękowała i odstawiła talerz do zlewu, po czym od razu ruszyła do pokoju. Kiedy weszła do pomieszczenia, jej wzrok odnalazł leżącą na jej łóżku przesyłkę, więc szybko odłożyła swoją torbę szkolną, po czym usiadła na łóżku i zaczęła odpakowywać paczkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro