14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Cornelii udało się otworzyć pudełko, ostrożnie wyjęła zawartość. W środku znajdowało się kolejne pudełko, z perfumami na które rudowłosa czaiła się od dłuższego czasu. Nie były to perfumy od jakieś prestiżowej marki takiej jak na przykład Prada, ale zapach tak ją urzekł w drogerii, że postanowiła je zamówić. Wyjęła perfumy z opakowania po czym dokładnie obejrzała flakon. 

Flakon był według dziewczyny naprawdę ładny, był okrągły a jego tekstura oraz sam wygląd wizualny miał imitować coś na wzór kryształów. Przy zatyczce znajdował się biały pomponik, bardzo miły w dotyku, zaś na samej zatyczce było napisane imię piosenkarki, która wypuściła te perfumy. 

Ari by Ariana Grande, właśnie tak się nazywały.

Rudowłosa słuchała jej od dawna i była jedną z jej ulubionych piosenkarek. Miała dość bogaty gust muzyczny, jednak w jej playliście znajdowały się wszystkie piosenki Ariany. Kiedy zobaczyła w jednej z drogerii te perfumy na wystawie, bez żadnego słowa sprawdziła ich zapach, który jak się okazało trafił idealnie w jej gust. Psiknęła sobie trochę na nadgarstek, po czym przyłożyła sobie do nosa i uśmiechnęła się.

Odłożyła perfumy na swoje biurko, po czym posprzątała bałagan jaki zrobiła podczas rozpakowywania paczki. W tym samym czasie z jej telefonu leciała piosenka Side to Side, którą Cornelia śpiewała sobie cicho pod nosem. Jednak gdy zaczął się refren, rudowłosa wzięła w jedną dłoń szczotkę do włosów i zaczęła do niej śpiewać tak jakby ta była mikrofonem.

- And boy, got me walkin' side to side! – podczas śpiewania dziewczyna nie zauważyła, że do jej pokoju weszła ciocia Diana.

- Cornelia – rudowłosa spojrzała na kobietę, po czym zatrzymała piosenkę. – wiem, że lubisz śpiewać ale już jest późno, a rano musisz wstać do szkoły.

Kiedy spojrzała na zegarek zauważyła, że faktycznie jest już późno, więc wzięła swoje rzeczy do spania, wyminęła kobietę i poszła się umyć. Po skończeniu wieczornej rutyny, sprawdziła jeszcze czy nie ma żadnych zadań domowych na następny dzień, po czym położyła się w swoim łóżku.

- Ciekawe, co się jutro wydarzy? – zastanawiała się na głos po czym zamknęła zmęczone oczy i odpłynęła do krainy snów.

***

Dzień nie zaczął się najlepiej dla Cornelii. Zaspała na pierwszą lekcje, wpadła na najbardziej surowego nauczyciela w szkole który przez nią rozlał na siebie gorącą kawę, wywróciła się na schodach ale to jeszcze nie było najgorsze. Gdy wparowała do klasy na drugą lekcje, oprócz dostania ochrzanu od nauczycielki fizyki, zobaczyła na swojej ławce kolejną kopertę. Czuła jak każdy jej mięsień napina się ze stresu, a po czole spływa kropla potu. Usiadła na swoim miejscu i próbowała się skupić na tym, co tłumaczy nauczycielka ale jej myśli były skupione na tym, co może tym razem znajdować się w kopercie. 

Kiedy nauczycielka była odwrócona tyłem do uczniów, rudowłosa szybko otworzyła kopertę i wyjęła kartkę z wiadomością. 

Kogo pierwszego masz na celowniku? Starszych zawodników, czy może swoich kolegów z klasy?

Spuściła głowę, wiadomość włożyła między kartki podręcznika do fizyki. Oparła łokcie na ławce, po czym ułożyła głowę na swoich dłoniach i zaczęła się gorączkowo zastanawiać kto jest adresatem tych cholernych listów. Jeśli to ktoś z klasy, to przecież Arion, JP albo Sky zobaczyliby dzisiaj kto kładzie tą kopertę. Ewentualnie, że cała trójka wyszła po pierwszej lekcji z sali i dopiero ktoś pod ich nieobecność podrzucił tą kopertę. Myślała o tym dopóki nie dostała podręcznikiem po głowie, cicho jęknęła z bólu, podniosła wyżej głowę i spojrzała prosto w srogie oczy nauczycielki. 

- Lekcja to nie miejsce na myślenie o niebieskich migdałach – powiedziała z pretensją w głowie, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do tablicy. – jeszcze raz cię przyłapie na tym, że nie skupiasz się na mojej lekcji, to wpiszę ci uwagę.

Cornelia przeprosiła nauczycielkę a w tle słyszała pojedyncze chichoty osób z klasy. Na szczęście, dziesięć minut później zadzwonił dzwonek na przerwę. Do piwnookiej podeszli jej przyjaciele, chcący się dowiedzieć czemu dziewczyny nie było na pierwszej lekcji, gdy ta im wszystko wytłumaczyła podała Sky wiadomość jaką dzisiaj dostała.

- Dzisiaj też przyszliśmy wcześniej do szkoły, by zobaczyć czy ktoś się nie kręci z tymi listami, – przyznał Arion czytając w tym samym czasie wiadomość, którą Cornelia dzisiaj otrzymała. – ale po pierwszej lekcji poszliśmy na boisko, kiedy wróciliśmy już koperta leżała.

Czyli było tak jak rudowłosa myślała, że pod nieobecność jej przyjaciół ktoś zostawił wiadomość. Żeby nie myśleć za bardzo o negatywnych sytuacjach, które jej się dzisiaj przydarzyły zaproponowała swoim przyjaciołom przechadzkę do sklepiku szkolnego. W pośpiechu zapomniała zabrać wodę z domu. Pozostała trójka się zgodziła i po chwili całą grupą kierowali się w stronę sklepiku, jednak przeszkodziła im jedna rzecz.

A właściwie nie rzecz, a osoba.

- Podobno przegraliście mecz towarzyski z największymi mięczakami w Japonii – przed nimi stanęła sama Avril. – i to ma być ta wspaniała drużyna Raimon'a?

Cornelia zmarszczyła z irytacji brwi, naprawdę miała nadzieje, że ten dzień nie będzie gorszy. A tu proszę, przed sobą miała upierdliwe babsko, które przywaliło się do niej tak właściwie bez żadnego konkretnego powodu. Czasami siebie wyklinała, że ma takiego pecha.

- Spadaj na drzewo Avril. – kiedy piwnooka chciała wyminąć brunetkę, ta podłożyła jej nogę przez co Cornelia wylądowała na podłodze. 

Przy rudowłosej od razu pojawili się jej przyjaciele z klasy, którzy pomogli jej wstać i przy okazji zasypali pytaniami czy nic jej się nie stało. Avril zdążyła odejść w stronę swojej klasy, przez co Cornelia nie zdążyła jej dogadać. Piwnooka zacisnęła ze złości swoje dłonie w pięści, obiecała sobie, że już nie pozwoli by ktokolwiek nią pomiatał. Chciała ruszyć zdenerwowana za brunetką, ale powstrzymał ją przed tym Arion, który chwycił ją za ramię.

- Cornelia, nie warto – powiedział, przez co dziewczyna sobie odpuściła. – na pewno nie zrobiłaś sobie nic?

Rudowłosa wywróciła oczami z irytacji.

- Nic mi nie jest Arion – powiedziała, strzepując jego dłoń z swojego barku. – wracajmy już do klasy, za chwilę będzie dzwonek.

Sherwind, Lapin oraz Blue spojrzeli po sobie zaniepokojeni, jednak bez żadnego słowa sprzeciwu ruszyli za niską dziewczyną. Podczas drogi powrotnej do klasy próbowali zacząć z rudowłosą jakąś rozmowę, jednak ta albo ich ignorowała albo odpowiadała od niechcenia. Weszli do klasy idealnie z dzwonkiem, za nimi wszedł nauczyciel i po chwili zaczęła się lekcja chemii. Jedyne z czego Cornelia się cieszyła to fakt, że po przyjściu z powrotem do klasy nie znalazła na swojej ławce żadnej nowej koperty.

***

Po lekcjach cała czwórka ruszyła na trening, który przebiegał w dość dziwnej atmosferze. Starsi koledzy nie byli skupieni na ćwiczeniach oraz kapitan Riccardo nie pojawił się na dzisiejszym treningu. Cornelia podsłuchała jedynie jak Eugene mówi, że trener Travis stracił pracę oraz też, że kapitan ich porzucił. Martwiła się o Di Rigga, bo co jeśli na serio postanowił opuścić klub? W duchu się modliła by brązowooki nie odszedł, ponieważ w takim wypadku zostaną bez kapitana. Kiedy tak o tym myślała zapomniała, że podbija piłkę kolanem. Przez swoje roztargnienie za mocno uderzyła i piłka poleciała w stronę starszych. Cornelia z załamaniem uderzyła się w czoło, po czym zaczęła szybko biegnąć w stronę piłki, jednak zatrzymała się gdy zobaczyła pod kogo nogami się znajdowała. 

Piłka była pod nogami pieprzonego Ballzack'a.

- Mógłbyś podać? – chłopak nic nie odpowiedział, tylko kopnął piłkę w stronę dziewczyny. – Dzięki.

Kaiser tylko skinął głową po czym się odwrócił plecami do Cornelii. Wtedy do głowy dziewczyny przyszedł pewien pomysł, nie wiedziała czy skończy się dobrze ale podobno kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. 

- Kaiser – rudowłosa podeszła bliżej do niebieskowłosego napastnika. – mógłbyś mi powiedzieć, co się dzieje z resztą drużyny?

Ballzack zmarszczył tylko brwi. Co niby miał jej powiedzieć? Że to wszystko przez głupie popisy Ariona na meczu z geniuszami? Że przez zachowanie jej przyjaciela stracili trenera oraz najpewniej kapitana? Miał wielką ochotę jej to powiedzieć, ale wiedział też, że wywoła tym kolejną kłótnie a na chwilę obecną to ostatnie co potrzebował do życia. Piwne tęczówki dziewczyny uważnie go obserwowały, wtedy drugi raz stwierdził w swoich myślach, że ich kolor jest naprawdę piękny. 

- Wszystko w porządku? – zapytała w pewnym momencie dziewczyna, wyrywając tym samym niebieskowłosego z zamyślenia.

Zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, została ogłoszona przerwa. Ruszył w stronę reszty kolegów, za nim ruszyła Cornelia. Niektórzy stali, inni natomiast siedzieli na murawie. Rudowłosa zastanawiała się nadal co się dzieje z kapitanem Riccardo, ale może lepiej by na razie się o niego nie pytała? Zobaczyła jak JP oraz Arion pchają w ich stronę kosz wypełniony piłkami, podbiegła do nich i pomogła w pchaniu kosza mimo, że nie był wcale ciężki. 

- Co się stanie teraz z drużyną piłkarską? – zapytał siedzący na ziemi Eugene ze spuszczoną głową.

- Do tej pory pan trener, – głos zabrał Rusty. – zawsze starał się dać nam nieco wolności i ciągle bronił przed naciskami administracji.

- Więc nawet ten aspekt się teraz zmieni? – zapytał sam siebie Gabriel.

Pierwszoklasiści popatrzyli się na siebie ze zmartwieniem, nie wiedzieli co mają odpowiedzieć. Strata trenera była ciosem dla wszystkich zawodników, dla tych nowych również w jakimś stopniu była mimo, że krótko z nim współpracowali. Cornelię ogarnęło przygnębienie bo pomimo tak krótkiego czasu, polubiła Travisa który był na pewno bardzo dobrym trenerem. 

- Tak – Doug postawił trzymany przez siebie bidon na murawę. – teraz dostaniemy kogoś z Piątego Sektora, co? Dopóki będziemy robić to co nam każe, możemy liczyć na lepsze świadectwa w szkole.

Cornelia zmarszczyła gniewnie brwi, ten znowu gadał o tych świadectwach! Serio, chce podporządkować się Sektorowi, tylko i wyłącznie by potem mieć lepsze świadectwo? Przecież to nie ma sensu!

- I przyjmujesz taki układ? – zapytała zwracając przy tym uwagę większości zawodników.

Doug spojrzał na nią i uśmiechnął się arogancko.

- Przecież i tak gramy tylko dla dobrego świadectwa. – stwierdził po czym podrzucił swoją grzywkę do góry.

Cornelia poczuła jak w żyłach pali ją krew od gniewu. Miała dzisiaj słaby dzień a Doug dodatkowo ją strasznie zdenerwował tymi słowami! No lepiej być nie mogło! Pod wpływem silnych emocji podeszła do fioletowłosego trzecioklasisty i chwyciła go za koszulkę klubową, zmuszając go przy tym do patrzenia w jej piwne oczy, które w tym momencie płonęły z wściekłości. Starszy chłopak patrzył na nią wzrokiem który wyrażał szok ale również i lekki strach.

- Jest ci naprawdę obojętne to kogo nam dadzą?! – zapytała głosem pełnym jadu, na co chłopakowi pomniejszyły się ze strachu źrenice. – Nie powinno ci to być obojętne!

- Cornelia przestań! – Gabriel chwycił dziewczynę za ramię.

- Serio zależy ci tylko na tym, by mieć dobre świadectwo?! – rudowłosa nie przestawała krzyczeć na Doug'a. – Właśnie w taki sposób widzisz ten sport?!

- Dziewczyna ma racje!

Wszyscy unieśli głowy w stronę nieznanego głosu. Cornelia puściła koszulkę chłopaka, musiała zmrużyć oczy by cokolwiek zobaczyć, ponieważ słońce bardzo mocno raziło. Wtedy u góry boiska zaczęła się wyłaniać sylwetka, która z każdym krokiem była coraz bardziej wyraźna. Był to młody mężczyzna, na oko mógł mieć dwadzieścia cztery lata. Miał ubraną białą kurtę z czerwonymi pasami na rękawach, pod nią była pomarańczowa koszulka. Na czole miał pomarańczową opaskę, która trzymała jego brązowe włosy. Jego oczy również były brązowe, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Wszyscy patrzyli z zaciekawieniem na mężczyznę, natomiast pani Hills szybko podeszła do brązowowłosego.

- Co za spotkanie! –uśmiechnięta kobieta skłoniła się przed nieznajomym.

- Kto to jest? – pomyślała rudowłosa.

Mężczyzna zapytał czy są dzisiaj wszyscy obecni na treningu, odpowiedział mu jedynie Gabriel który zaznaczył, że dzisiaj nie ma tylko kapitana. Brązowowłosy ogłosił, że jest on nowym trenerem gimnazjum Raimon'a oraz przedstawił się jako Mark Evans. Oczy wszystkich członków drużyny rozszerzyły się z zdziwienia, legendarny Mark Evans stoi przed nimi i mówi, że zostanie ich trenerem. Piwne oczy Cornelii zaświeciły się z ekscytacji, od małego marzyła by spotkać kogokolwiek z Inazumy Japan, która dziesięć lat temu zdobyła mistrzostwo świata w piłce nożnej! 

- Cudownie! – mały JP zaczął ze szczęścia podskakiwać w miejscu.

- To naprawdę on! – rudowłosa ekscytowała się nie mniej niż jej niski przyjaciel.

- Wielki Mark Evans będzie uczyć nas gry w piłkę! To spełnienie marzeń! – wołał Arion, a kiedy mężczyzna na niego spojrzał to Sherwind uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Trener Evans powiedział, że trening zacznie się dzisiaj popołudniu na boisku nad rzeką. Starsi zawodnicy pytali dlaczego akurat tam, skoro tutaj mają dobre warunki oraz murawę. Trener jedynie odpowiedział, że zobaczą tam coś czego nie mogą ujrzeć na szkolnym boisku. Ale co mogą tam ujrzeć czego nie ma tutaj? Eugene zapytał się nawet po co to wszystko im potrzebne, wtedy trener powiedział coś, co zdziwiło większość zawodników.

- Żeby wygrywać! – uśmiech na tego twarzy ani na chwilę się nie pomniejszył. – Jeśli będziemy trenować razem, drużyna będzie coraz lepiej grać. Będę czekać! 

Po tych słowach ich nowy trener odszedł. Cornelia była ciekawa co miał na myśli mówiąc, że nad rzeką dojrzą coś, co tutaj nie zobaczą. Była również ciekawa tego, co Evans im zaplanował, słyszała za sobą, że JP oraz Arion też są tego bardzo ciekawi. Słyszała również jak jej koledzy z drużyny się zastanawiają nad jego słowami, Doug nawet wspomniał, że nie spodoba się to Piątemu Sektorowi.

Zapał Ariona trochę opadł i spojrzał z niepewnością na starszych kolegów.

- Nie planujecie się spotkać z trenerem? – zapytał smutnym tonem.

- Na mnie nie liczcie. – Doug zarzucił tylko ręce za głowę i z uniesioną do góry głową zaczął się kierować w stronę szatni.

Cornelia nadal była na niego zła, jednak postanowiła się już tak nie rzucać, bo jeszcze ją wyrzucą z drużyny a tego naprawdę by nie chciała. Widziała jak Eugene oraz Ade idą za fioletowłosym oraz mówią, że też nie ma co na nich liczyć. Rudowłosej zrobiło się przykro, że koledzy postanawiają nie przyjść na trening z trenerem Evansem. 

- To bez sensu, co jest niby na boisku nad rzeką? – zastanawiał się na głos Kaiser.

- O ile dobrze pamiętam – zaczął mówić Arion w stronę drugoklasisty. – Mark Evans powiedział, że tam zobaczymy coś, czego nie widać na szkolnym boisku.

Kaiser tylko zmierzył niebieskookiego chłodnym spojrzeniem.

- Spoko, jak to zobaczysz to nam opowiedz. – powiedział oschle, po czym również ruszył w stronę szatni.

- Ty też nie przyjdziesz? – zapytała cicho rudowłosa a Ballzack spojrzał na nią kątem oka.

Nie odpowiedział jej. 

Za Kaiserem ruszyła reszta chłopaków, więc po chwili na boisku zostali tylko Cornelia, Arion, JP, menadżerki oraz pani Hills. Rudowłosa spuściła ze smutku głowę, to było przykre, że oni nawet nie chcą przyjść na ten trening. Oni naprawdę wolą grać w udawany football? Wolą słuchać się Piątego Sektora? Czy naprawdę stracili prawdziwą miłość do tego sportu? Kiedy tak myślała o tym, niekontrolowanie się chwyciła za głowę, za dużo obecnie myśli wirowało w jej głowie. Po chwili poczuła, jak ktoś kładzie na jej ramię dłoń, spojrzała na Sherwind'a który w tym momencie uśmiechał się do niej pokrzepiająco.

- Nie martw się – chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej. – wszystko się jakoś ułoży.

Rudowłosa słabo się do niego uśmiechnęła, po czym spojrzała przed siebie. Chciała by wszystko się ułożyło. Chciała grać w prawdziwy football z resztą drużyny. Chciałaby postawić się Piątemu Sektorowi.

Chciała walczyć o wolny football.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro