15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Arion Sherwind? – brązowowłosy odpowiedział, że jest.

- Jean - Pierre Lapin? – niski chłopak się zgłosił.

- Cornelia Haggard? – rudowłosa potwierdziła, że się zjawiła.

Tylko ich trójka się pojawiła na treningu z Markiem Evansem. Cornelii było przykro, że pozostali członkowie drużyny się nie pojawili, ale przecież nie zmusi ich by zmienili zdanie. Rozejrzała się dookoła, próbowała znaleźć coś co mogłoby różnić to boisko od tego szkolnego, ale nie widziała żadnej różnicy. Więc o co mogło chodzić trenerowi Evansowi? 

- Co będziemy dzisiaj robić? – zapytał szczęśliwy Arion, którego oczy aż się świeciły z ekscytacji. 

- Weź pachołki – polecił mężczyzna po czym spojrzał się w stronę bramki, obok której stały wcześniej wspomniane pachołki. – a potem rozstaw je równolegle w jednej linii. Dryblowanie to twoja specjalność, zgadza się? 

- Tak! – potwierdził Sherwind.

- W takim razie, zacznijmy od tego co lubisz. Zacznij dryblować aż poczujesz, że jesteś rozgrzany. – polecił trener po czym spojrzał na Lapina. – JP, u ciebie poćwiczymy dokładność podań.

Po chwili przeniósł wzrok na rudowłosą.

- Cornelia, natomiast u ciebie poćwiczymy strzały na bramkę.

Cornelia dość mocno się zdziwiła. Przecież ona była obrońcą, a nie napastnikiem więc dlaczego Mark chce by ćwiczyła strzały? A może trener chciał po prostu sprawdzić jak sobie radzi ze strzałami na bramkę? Dziewczyna tylko posłusznie skinęła głową po czym wyjęła z kosza jedną z piłek i położyła ją w wyznaczonym miejscu na murawie. Spojrzała na pustą bramkę, po czym spojrzała w dół na piłkę. Przecież nie było bramkarza, który mógłby bronić. Spojrzała niepewnie na trenera Evansa, który jedynie się do niej przyjaźnie uśmiechał.

- Trenerze, – piwne oczy rudowłosej patrzyły prosto w brązowe oczy Marka. – ale nie ma dzisiaj bramkarza, więc jaki jest sens bym strzelała na pustą bramkę?

Uśmiech na twarzy mężczyzny się poszerzył wiedział, że dziewczyna go o to zapyta. Spokojnym krokiem podszedł do rudowłosej, która musiała wysoko unieść głowę do góry by spojrzeć na jego twarz. Mężczyzna położył swoją dłoń na jej głowie i poczochrał po włosach, przez co jej rude kosmyki były po chwili poplątane. Nie rozumiała jego zachowania, poza tym nie czuła się za dobrze z tym, że trener dotyka ją po głowie.

Kiedy Evans zabrał swoją dłoń z głowy piwnookiej, skierował się w stronę bramki. Wtedy dziewczyna zrozumiała, przecież Mark Evans był nie tylko kapitanem reprezentacji Japonii dziesięć lat temu, ale również był bramkarzem. Mężczyzna ustawił się w pozycji do bronienia a jego wzrok mówił dziewczynie, że może już zaczynać. Cornelia odeszła trochę od leżącej piłki, by po chwili znów do niej podbiec i strzelić w stronę bramki. Trener Evans wystawił ręce by chwycić piłkę, lecz gdy ta dotarła do jego dłoni poczuł niewyobrażalną siłę. Siłę która sprawiła, że brązowooki przesunął się do tyłu. Ten strzał był naprawdę silny. Otworzył z zaskoczenia oczy, po czym spojrzał to na piłkę to na rudowłosą a jego uśmiech się poszerzył. 

- Brawo, to był naprawdę dobry strzał! – zawołał po czym odrzucił do niej piłkę. – Powiedz, na jakiej grasz pozycji?

- Jestem na obronie – odpowiedziała lekko zmieszana dziewczyna. – a dlaczego pan pyta?

- Ponieważ mogłabyś się dobrze sprawić na ataku, nie myślałaś o tym?

Cornelia zaczęła się zastanawiać nad słowami trenera. Niby dobrze się czuła na każdej pozycji, z wyjątkiem bramkarza, ale czy pójście na napastnika jest dobrym pomysłem? Tak naprawdę najlepiej się czuła w obronie, dodatkowo ostatni pseudo pojedynek z Kaiserem pokazał jej, że raczej to nie jest pozycja dla niej. Doceniła to, że trener widzi w niej jakikolwiek potencjał na tą pozycję, ale chyba jednak woli zostać tylko obrończynią na boisku.

- Myślałam, ale jeśli mam być szczera to wole jednak zostać w obronie. – wyjaśniła z lekkim uśmiechem, na co Mark skinął tylko głową z zrozumieniem. 

***

I właśnie tak minęła im następna godzina. Arion dalej dryblował między pachołkami, JP cały czas ćwiczył podania a Cornelia nie przestawała strzelać na bramkę, której cały czas pilnował trener Evans. Rudowłosa nadal miała z tyłu głowy wcześniejsze słowa pana trenera, odnośnie tego, że tutaj ujrzą coś czego nie ma na szkolnym boisku. Ale wszystko było tak naprawdę identyczne, więc po co to wszystko? W pewnym momencie trener ogłosił, że następuje zmiana ćwiczeń.

- Arion, drybluj biegnąc na mnie – polecił brązowooki biegnąc z piłką pod nogami. – a na mój znak podaj piłkę do Cornelii albo JP.

Sherwind potwierdził, że zrozumiał polecenia i zaczął wykonywać polecenia mężczyzny. Po chwili cała trójka ruszyła na mężczyznę, Arion starał się odebrać mu piłkę jednak było to o wiele trudniejsze niż myślał. Kiedy mu się to udało po dłuższej chwili, od razu podał do tyłu do rudowłosej. Ale piłka nie była długo w jej posiadaniu, ponieważ Mark szybko ją przejął. Wtedy to w głowach pierwszoklasistów zapaliła się czerwona lampka, świadcząca o tym, że będzie to naprawdę męczące zadanie.

- Co tam? – zapytał w pewnej chwili z uśmiechem trener. – Już zmęczeni?

- Jeszcze nie! – zawołała cała trójka z uśmiechem na ustach.

W pewnym momencie Cornelia odwróciła się w stronę piłki, która potoczyła się pod schody prowadzące na dół boiska. Kiedy podbiegła by wziąć przedmiot w dłonie, spojrzała do góry i jej serce na chwilę stanęło w miejscu. Zobaczyła Victora, który stał w miejscu i uważnie przyglądał się ich treningowi. Ile mógł już tak tutaj stać? Czy był tutaj od początku, czy może dopiero co przyszedł? Nie wiedziała, dlaczego ogarnął ją dziwny niepokój gdy go zobaczyła, coś czuła wewnątrz siebie, że mogą być kłopoty związane z jego pojawieniem się.

- Victor... – szepnęła do siebie, patrząc przy okazji uważnie na granatowłosego. 

- O! Jesteś Victorze! – zawołał szczęśliwy trener. – Zagrajmy razem!

Rudowłosa spojrzała ze strachem w oczach na swojego trenera. Czy on mówi poważnie? Przecież to jest Victor Blade, chłopak który rozłożył na łopatki cały drugi skład drużyny Raimon'a. Chłopak który współpracuje z Piątym Sektorem. Chłopak przez którego drużyna prawie całkowicie się rozpadła. I osoba która niemiłosiernie wkurzała Cornelię. Dlaczego Evans zaprasza kogoś takiego do wspólnego trenowania?

- Nic mnie tak nie irytuje, jak ta głupia gra! – warknął Blade, na co Cornelia zmarszczyła brwi.

- Zaś ma zamiar zacząć bójkę? – pomyślała, już miała w planach coś powiedzieć ale przerwał jej głos trenera.

- A właśnie. – w tym momencie trener odwrócił się do tyłu. – Hej! Nie musicie się już chować chłopaki! Chodźcie do nas!

Cornelia spojrzała z niedowierzeniem za siebie, jej piwne oczy rozszerzyły się do wielkości talerzy gdy zobaczyła jak zza budynków przy rzece wychodzą starsi koledzy z drużyny. Najpierw wyszedł Eugene oraz Wan Chang, z drugiej strony zaczęli się pojawiać Ade, Sam, Rusty oraz Kaiser. Piwne oczy rudowłosej zaczęły się świecić ze szczęścia na ich widok, jednak im zależy! Nie było jednak Gabriela oraz Riccarda, co trochę ostudziło zachwyt dziewczyny ponieważ miała nadzieje, że jednak będą. Doug'a też nie widziała, ale on powiedział już na samym starcie, że nie ma co na niego liczyć. Trener kazał wszystkim się zebrać pod jedną z bramek, bez żadnego gadania każdy wykonał jego polecenie.

- Na początku chcę zobaczyć siłę waszych kopnięć – mężczyzna zaciśniętą dłonią uderzył o drugą która była otwarta.  – każdy z was strzela po razie!

Cornelia otworzyła szerzej oczy. Zaś strzały na bramkę?!

- W takim razie, czy ja mogę być pierwszy? – zapytał miło Arion podnosząc przy okazji swoją dłoń do góry.

- Czekaj na swoją kolej, młody. – powiedział wrednie Kaiser wychodząc na przód grupy.

Rudowłosa zmierzyła wzrokiem Ballzacka, czy naprawdę nie mógł tego powiedzieć chociaż trochę milej? Niebieskowłosy ustawił się i po chwili strzelił idealnie w środek siatki. Trener Mark pochwalił chłopaka oraz przyznał, że spodziewał się tego po napastniku Raimon'a. Kaiser nic mu nie odpowiedział, tylko odsunął się by zrobić miejsce dla innych. Po nim poproszony został Ade, a potem kolejka poszła dość szybko. Kiedy Cornelia zobaczyła, że nadeszła jej kolej cała się spięła a serce ze zdenerwowania zaczęło szybciej bić. Bała się, że się ośmieszy przy kolegach, ale widząc uśmiechniętego trenera postanowiła się przełamać i strzelić najlepiej jak umie.

Kiedy już chciała kopnąć piłkę, poczuła dziwną energię która ją wypełnia od środka. Gdy oddała strzał poczuła, że jest silniejszy niż jakikolwiek który kiedykolwiek oddała. Piłka zaczęła się świecić złotą poświatą oraz przyśpieszyła swoje tępo, co zaskoczyło nie tylko rudowłosą ale i pozostałych zawodników. 

- Niesamowite, – usłyszała za sobą głos Eugene'a. – ty masz specjalny ruch?

Cornelia odwróciła się w stronę kolegów.

- Nie – przyznała dalej oszołomiona. – nie mam pojęcia co to było. A odpowiadając na twoje pytanie to nie, nie mam specjalnego ruchu.

- Widzę, że wszyscy macie dobrą technikę. – trener podał piłkę do Ariona, który miał strzelać jako ostatni. – Jestem z was dumny.

Arion niestety nie trafił do bramki, kopnął piłkę za mocno i poleciała powyżej poprzeczki. Trener powiedział do Sherwind'a by ten się nie przejmował oraz, że najważniejsze jest to, że umie mocno kopnąć. Po tym Evans zaczął wołać Victora, ponieważ tylko on został. Wszyscy zawodnicy, razem z menadżerkami oraz panią Hills, byli niespokojni gdy Victor zaczął powoli schodzić po schodach i kierować się w ich stronę. Kiedy stanął na przeciwko bramki, zerwał się wiatr który rwał włosy wszystkich zebranych na boisku. Cornelia spojrzała z niepokojem na Ariona oraz JP, po czym ponownie spojrzała na Victora który mierzył wzrokiem trenera Marka. 

Po chwili Victor przeszedł do działania. Podbił piłkę do góry a ta zaczęła otaczać się granatową poświatą, wtedy to już wszyscy wiedzieli, że Victor chce użyć Cięcia Zagłady. Piłka z ogromną prędkością leciała w stronę trenera, który stał nieruchomo na bramce z lekkim uśmiechem na ustach. Kiedy wszyscy myśleli, że piłka trafi w twarz Marka, ten zwyczajnie w świecie odchylił głowę przez co piłka nie trafiła do siatki. 

Cornelii aż zaschło w gardle.

- Ale jak to? – zapytała sama siebie.

- To był doskonały strzał! – zawołał zadowolony trener Evans. – Jesteś świetny!

Victor tylko bardziej się zdenerwował.

- To chyba jakaś kpina! – po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę kierunku, który tylko on znał.

Cornelia odetchnęła z ulgą gdy Blade opuścił boisko. Bała się, że trener Evans dostanie piłką w twarz, ale na szczęście nic się nie stało. Ale zaczął ją zastanawiać fakt, dlaczego Evans nie obronił tego strzału. Przecież skoro był w Inazumie Japan oraz ma reputacje jednego z najlepszych bramkarzy to chyba nie sprawiłoby mu to jakiś większych problemów, prawda?

- Na dzisiaj to koniec treningu! – ogłosił trener, przy którym zebrali się wszyscy obecni na boisku.

- Jak to? Jeden strzał i kończymy? Czego niby nie mogliśmy zobaczyć na szkolnym boisku? – pytali starsi koledzy, na co trener jedynie się szerzej uśmiechnął.

- Chłopaki – rudowłosa spojrzała z wyrzutem na trenera. – i dziewczyny. Przyszliście żeby zacząć wygrywać, więc zobaczyliście co trzeba. Miny swoich przyjaciół gdy są skupieni tylko na zwycięstwie, miny sportowców którzy chcą grać w prawdziwą piłkę nożną.

Cornelia spojrzała na swoich kolegów z klasy i wtedy zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi.

- Przyszliśmy tu wszyscy i to właśnie na tym polegał trening! – zawołała szczęśliwa rudowłosa.

- A od jutra widzimy się na szkolnym boisku! – po tych słowach trener odszedł od zawodników.

Cornelia uśmiechnęła się do siebie, może dzięki Markowi zniosą ten okropny system. Widziała po twarzach kolegów, że są dość mocno zmieszani całą tą sytuacją, rudowłosa miała mimo wszystko nadzieje na to, że oni też chcą walczyć przeciwko Piątemu Sektorowi. Kiedy wszyscy zaczęli się zbierać do domu zauważyła, że Kaiser nadal stoi na boisku i przygląda się bramce a pod jego nogami była piłka. Zaintrygowana piwnooka ruszyła w jego stronę bo mimo, że ją irytuje to nadal są razem w drużynie a drużyna sobie pomaga.

Prawda?

- Wszystko w porządku? – zapytała stając za jego plecami. – Stoisz w jednym miejscu i się nie ruszasz.

Kaiser odwrócił się w jej stronę, dziewczynę zdziwiło spojrzenie niebieskowłosego. Nie było kpiące ani złośliwe a bardziej takie można rzecz smutne. Miała teorie odnośnie jego zachowania, ale wolała ją na chwilę obecną zostawić dla siebie, ponieważ nie chciała zaczynać żadnej kłótni. On też chciał grać w normalną piłkę nożną, widziała w jego oczach, że też chce walczyć. Nie wiedziała co nią pokierowało ale położyła swoją dłoń na jego ramieniu, przez co chłopak się lekko spiął. 

- Spokojnie, nie musisz nic mówić – powiedziała do niego spokojnym tonem. – ale chce byś wiedział, że jeśli potrzebowałbyś porozmawiać to możesz do mnie przyjść.

Kaiserowi rozszerzyły się oczy gdy usłyszał słowa rudowłosej. To tak jakby ona wiedziała o czym myśli. Gdy patrzył dłużej w jej piwne oczy czuł dziwne ukojenie, czuł się spokojniejszy. Po chwili jednak zmarszczył brwi z irytacji, po czym strzepnął z ramienia dłoń dziewczyny. Co ona niby mogła wiedzieć o tym co czuje? Praktycznie się nie znają a ona wyjeżdża do niego z tekstem, że może z nią porozmawiać gdy będzie tego potrzebował? Nie potrzebował by ktoś się nim opiekował czy zamartwiał, poradzi sobie ze wszystkim całkiem sam.

- Nic nie rozumiesz marchewko. – powiedział jej tylko idąc przed siebie, po czym dodał szeptem. – Nic nie rozumiesz...

Cornelia westchnęła głośno, ten typ jest bardziej zmienny niż pogoda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro