3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Arion oraz Cornelia nie mogli dowierzyć własnym oczom, przed nimi stała oficjalna jedenastka Raimon'a! Rudowłosa uśmiechnęła się lekko do siebie, może oni zakończą cały ten spór. Kapitan wypytywał Victora co robi na ich boisku, ten jednak tylko mu arogancko odpowiadał. Riccardo kątem oka spojrzał na drugi skład drużyny, był zły na Victora za to co zrobił jego kolegom. 

Zmarszczył gniewnie brwi.

- Zwykły dzieciak z wybujałym ego – stwierdził schodząc powoli na dół, za nim szła reszta pierwszego składu. – nie napuszaj się tak, tylko dlatego że pobiłeś cały nasz drugi skład!

Blade wzruszył tylko ramionami na słowa brązowookiego. 

- Pobiłem ich? – zapytał z uśmiechem po czym założył ręce na klatce piersiowej. – Ja tylko parę razy kopnąłem piłkę.

Mówił to takim głosem, jakby chodziło o pogodę, sprawiło to że dziewczyna znów poczuła w sobie narastający gniew. On jest bezczelny! Jeszcze nigdy w swoim życiu nie spotkała kogoś tak aroganckiego, złośliwego i bezczelnego jak Victor Blade. Z pomocą Sherwinda wstała na nogi i rzuciła chłopakowi mordercze spojrzenie.

- Jak śmiesz! – zawołała ściągając na siebie wzrok wszystkich zebranych. – Jak możesz się tak zachowywać?! Przez ciebie wszyscy z drugiego składu leżeli ranni! Ty jesteś w ogóle normalny?!

Victor kątem oka spojrzał na Cornelie.

- Ty akurat masz najmniej tutaj do gadania! – zawołał Blade. – Poza tym, córka mordercy nie będzie mi prawić morałów!

Rudowłosa poczuła ucisk w gardle, miała ochotę udusić granatowłosego za te odzywki. Spojrzała na zawodników z pierwszego składu, wiedziała że wszyscy usłyszeli słowa Victora, ponieważ każdy z osobna jej się przyglądał. Niektórzy z niepokojem, inni zaś z widocznym obrzydzeniem. 

Smutna opuściła głowę.

- Nie tak to miało wszystko wyglądać! – krzyczała w myślach a do jej piwnych oczu zaczęły napływać łzy.

- Cornelia... – Arion jedynce co zrobił w tym momencie to położył swoją dłoń na jej ramieniu. 

Ta spojrzała na niego z załzawionymi oczami.

- Nawet jeśli jesteś córką mordercy, nic to nie zmienia – mówił spokojnie głaskając dziewczynę po ramieniu. – mimo tego, dalej sądzę że jesteś super, mimo iż znamy się niecałą godzinę!

Po tych słowach Cornelia patrzyła z niedowierzeniem na niebieskookiego chłopaka. Nie skreślił jej, nie patrzył na nią z pogardą, nie wyśmiał jej. Poczuła jak pojedyncza łza spływa jej po policzku, bardzo się wzruszyła tymi słowami, wtedy też zrozumiała, że znalazła pierwszego przyjaciela!

Uśmiechnęła się lekko wycierając wierzchem dłoni łzy.

- Dziękuje Arion..

***

Victor przyznał że ma za zadanie zreformować drużynę gimnazjum Raimon'a. Wszystkim oczy wyszły z orbit kiedy zobaczyli jak za chłopakiem zaczęli się pojawiać zawodnicy w szaro-żółtych strojach. Victor przedstawił ich jako nowa jedenastka Raimon'a oraz by zawodnicy przywitali się z ich następcami. 

Rudowłosa i Arion spojrzeli po sobie zaskoczeni.

- Ale jak to?! – zawołali równocześnie. 

- Jak to naszymi następcami? – pytał z niedowierzeniem Riccardo stojąc na czele drużyny. – My jesteśmy prawdziwą jedenastką Raimon'a!

- Tak – przyznał ze skinieniem głowy Victor. – już niedługo. Chcecie to możemy się ze sobą zmierzyć.

Riccardo zmierzył granatowłosego wzrokiem.

- Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy grać z bandą zwykłych łobuzów. – odpowiedział twardo brązowowłosy kapitan. – No chyba że, postaracie się najpierw o organizację oficjalnego meczu!

Cornelia spojrzała z przerażeniem na kapitana drużyny, naprawdę chce skończyć jak jego koledzy z drugiego składu? Może i pierwszy skład jest dobrze wyćwiczony, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Victor oraz reszta jego drużyny są najpewniej wysłannikami Piątego Sektora. To znaczy, że mają lepsze umiejętności niż przeciętni zawodnicy. 

- Przecież to szaleństwo... – mruknęła cicho dziewczyna czekając na odpowiedź Victora.

Ten tylko podbił piłkę do góry po czym złapał ją w dłoń.

- Mam wrażenie, że do was jeszcze zupełnie nie dociera w jakiej znaleźliście się sytuacji. – mówiąc to z uśmiechem na ustach wyrzucił piłkę w powietrze.

Victor wyskoczył do góry za piłką, po czym kopnął ją z bardzo dużą siłą. Przez siłę kopnięcia wzniósł się dość duży wiatr, przez co Cornelia musiała przymknąć oczy. Kiedy je otworzyła zobaczyła, że stary domek klubowy, ten który był zostawionym na pamiątkę, został zniszczony za pomocą strzału Victora. Na ziemi leżała zniszczona tabliczka z napisem Klub Piłkarski, która wisiała wcześniej na domku. Rudowłosa słyszała, że podobno jest ona tak samo stara jak ten budynek. 

Wszyscy byli przerażeni tym co się stało, natomiast Victor tylko się zaśmiał po czym podszedł do kapitana i położył mu dłoń na ramieniu.

- Słuchajcie uważnie – spojrzał odważnie swoimi pomarańczowymi oczami w oczy Riccarda. – to naprawdę nie jest prośba, to rozkaz!

Riccardo zacisnął zęby ze złości.

- Nie masz prawa! – zawołał brązowooki jednak Victor wydawał się go nie słuchać.

- Zawalczysz o swoją przyszłość, kapitanie? – zapytał Blade po czym oddalił się od Di Rigga.

***

- No, jak tu królewsko – mówił sarkastycznie Victor stojąc ze swoją drużyną na przeciwko drużyny Raimon'a. – odpowiednio dla szkoły, która słynie z footballu. 

- Daruj sobie te gadki! – zawołał Riccardo przez co wredny uśmieszek zszedł z ust Victora. – Panie Furukabu, czy mógłby nam pan sędziować?

W tym momencie piwne oczy Cornelii spoczęły  na starszym mężczyźnie, który trzymał w swoich dłoniach piłkę. Miał siwe włosy oraz wąsy, a ubrany był w czerwoną czapkę z daszkiem oraz zieloną kurtkę.

- Jasne, z przyjemnością poprowadzę ten mecz. – zgodził się mężczyzna. – Drużyna Raimon'a kontra... no właśnie.

- Chwilowo, proszę ich nazwać zakonem Czarnych Templariuszy. – mężczyzna odwrócił się w stronę głosu.

Niedaleko za drużyną stał inny mężczyzna, ubrany w czarny garnitur, krawat oraz kapelusz. Miał długie czerwone włosy, które sięgały mu za łopatki. Twarz miał podłużną, według Cornelii wyglądał jak szczur albo jeszcze gorzej. Przedstawił się jako Saber Sabel oraz uznał siebie za trenera czarnych templariuszy. 

- Wszystko jasne – stwierdził pan Furukabu po czym uniósł jedną rękę do góry. – Rozpoczynam mecz między drużyną Raimon'a a drużyną Czarnych Templariuszy! Przypominam, że wszyscy gramy w duchu fair play!

Cornelia postanowiła ruszyć w stronę ławki by usiąść koło trenera i obejrzeć przebieg meczu. Według niej gra fair play w wykonaniu Victora nie istnieje. Martwiła się o zawodników, w końcu doznała na własnej skórze siły samego Victora, a oni muszą się zmierzyć z całą drużyną. Kiedy usiadła, została zaatakowana przez panią Hills pytaniami czy wszystko w porządku oraz czy coś ją boli.

- Niech się pani nie przejmuje – mówiła do niej z uśmiechem. – naprawdę mnie nic nie boli.

Kiedy uspokoiła kobietę, spojrzała na Ariona, który stał nieruchomo i oglądał jak zawodnicy rozbiegają się na swoje pozycje. Zawołała go kilka razy, po trzecim razie niebieskooki postanowił stanąć koło ławki rezerwowych.

- Proszę drużyno – mówiła sobie w myślach lustrując przy tym każdego z pierwszego składu. – wygrajcie!

***

- Za chwilę pierwszy gwizdek! – zawołał komentator Charlie Horse, chłopak który znikąd pojawił się na stadionie.

Siedzący na ławce trener Travis kątem oka spojrzał na stojącego Sherwind'a oraz siedzącą Haggard. Zmrużył lekko oczy, myślał nad tym czy ta dwójka poradziłaby sobie w drużynie. Pokazali swoją determinacje podczas pojedynku z Victorem, jednak to nie wystarczy by dostać się do drużyny. Potrzebne im są umiejętności, których nie zdążyli jeszcze w pełni zaprezentować, a przynajmniej Cornelia. O ile Arionowi udało się odebrać piłkę granatowłosemu, to rudowłosa mało co pokazała. 

Jednak stwierdził w myślach, że zajmie się tym później. Teraz musiał się skupić na meczu pierwszego składu drużyny.

Gwizdek zabrzmiał a Riccardo podał do chłopaka z fioletowymi włosami, które były zaczesane na prawą stronę. Z tego co usłyszała Cornelia miał na imię Doug. Zaczęli wymieniać do siebie długie podania z kapitanem, co wprawiło rudowłosą w zachwyt. Naprawdę znali się na rzeczy!

McArthur oddał strzał na bramkę, piłka leciała idealnie do siatki.

- Bramka! – zawołali Arion oraz Cornelia szczęśliwi.

Jednak bramkarz Templariuszy bez problemu łapie piłkę jedną ręką, co wprawiło Doug'a w zaskoczenie. Bramkarz się uśmiechnął i wyrzucił piłkę daleko na murawę, Victor wyskoczył i przyjął piłkę kolanem po czym podał do blondwłosego zawodnika ze swojej drużyny. Od tego podania zaczęła się seria podań w powietrzu, gdzie ostatecznie piłka trafiła do rudowłosego zawodnika. Ominął różowowłosego obrońcę  Raimon'a i strzelił na bramkę. Bramkarz nawet nie zdążył zareagować, po chwili piłka była już w siatce.

- GOL! Templariusze prowadzą jeden do zera! Bramkarz Samguk Han nawet nie zdołał drgnąć! – komentował Charlie. – Co za zaskoczenie!

Pani Celia stała zaskoczona tym co się stało.

- Co to było? – pytała sama siebie.

- To... – Cornelia nie mogła opisać tego co stało się teraz.

- Niezwykłe. – dokończył za nią zdumiony Arion.

Rudowłosa spojrzała w stronę bramki, do której podbiegł różowowłosy obrońca i zaczął rozmawiać z bramkarzem. Widziała również jak rudowłosy zawodnik, który oddał strzał coś do nich powiedział po czym oddalił się z widocznym złośliwym uśmiechem. Zawodnicy Raimon'a mieli krótką dyskusje, po której gra została wznowiona. Victor od razu odebrał kapitanowi piłkę i ruszył w stronę bramki, minął również dwóch innych zawodników których imion Cornelia nie znała. 

- Blokuj go! – zawołał Riccardo do fioletowłosego chłopaka, wielkiego jak skała.

- Dalej nie przejdziesz! – Victor bez problemu szybko go wyminął. – Jakim cudem?!

- Czy on chce użyć tego ruchu? – zapytał Arion widząc jak Blade przygotowuje się do wykonania Cięcia Zagłady.

Nie pomylił się, ponieważ po chwili piłka leciała już w stronę bramki. Sam zacisnął pięść, którą otoczyły płomienie ognia po czym wyskoczył do góry. Wtedy oczy piwnookiej zaświeciły z zachwytu i bardzo liczyła że bramkarz obroni ten strzał.

- Zapalny Przechwyt! – krzyknął Sam po czym próbował zatrzymać piłkę, jednak siła była tak potężna, że pokonała technikę chłopaka.

Czarni Templariusze wbili drugiego gola.

- Samguk nie! – do bramkarza podbiegł chłopak z czarnymi włosami oraz plastrem na nosie.

Victor tylko się uśmiechnął.

- Hah! Wasza reputacja jest na wyrost. – stwierdził obracając się całkowicie w stronę bramki. – Wszyscy jesteście żałośni!

Cornelia patrzyła z mordem w oczach na Victora, naprawdę miała go po dziurki w nosie! Chciała wejść na murawę by pomóc drużynie, ale wiedziała, że będzie tam tylko zawadzać. Nie była tak dobra jak oni, musi się jeszcze wiele nauczyć by chociaż w jakimś procencie im dorównać. Ale nie mogła patrzeć na to wszystko, czuła że Arion myśli podobnie.

- Weźcie się w garść! – zawołał Riccardo do reszty składu.

Po tym było jeszcze gorzej, zawodnicy obrywali a bramkarz nie dawał rady obronić chociażby jednego strzału. Po niedługim czasie na tablicy był wynik dziesięć do zera, Cornelia widziała kapitana który stał w miejscu z otwartymi ustami i rozszerzonymi ze strachu oczami. 

Arion odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.

- Cały zespół ma kłopoty – powiedział przejęty niebieskooki. – czuje, że musimy coś zrobić!

- Właśnie wiem! – zgodziła się rudowłosa po czym oboje spojrzeli na trenera Travisa. 

- Trenerze to się dla nas nie skończy dobrze! – zaczął mówić Arion. – Nie można nic zrobić?

Percy Travis nic nie odpowiedział.

- Trenerze! – zawołała Cornelia nie mniej przejęta niż Sherwind. 

- Wyjście z tej sytuacji nie jest zadaniem trenera – oznajmił spokojnym głosem, wprawiając obu nastolatków w zaskoczenie. – lecz zawodników.

- Słucham? – Cornelia nie rozumiała co mężczyzna ma na myśli. 

Trener wstał z ławki i podszedł bliżej linii boiska.

- Arionie Sherwind, Cornelio Haggard.

- Tak? – zapytali oboje jednocześnie. 

- Przebierzcie się w stroje meczowe – mimo iż mężczyzna stał tyłem wiedział że oboje są zaskoczeni jego rozkazem. – podobno chcieliście dołączyć do drużyny.

- Tak, tylko że ja... – wypowiedź Ariona przerwał wzrok Travisa.

- To będzie wasz test. – wyjaśnił po czym uniósł swoją rękę do góry. – Zgłaszam zmianę! Za Doug'a McArthura wchodzi Arion Sherwind! Natomiast za...

Tutaj Cornelia przestała słuchać, ponieważ była w zbyt wielkim szoku. Trener chce ich wpuścić do gry? Przecież ani ona ani Sherwind nie są oficjalnie w drużynie! Tak w ogóle można? Nie wiedziała którego zawodnika ma zastąpić, ponieważ jedyne o czym teraz myślała to decyzja trenera Travisa.

Jednak kiedy ten skończył ogłaszać zmianę, jedyne co była wstanie powiedzieć z Arionem, to było jedno głośne:

- MY?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro