8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Test się rozpoczął. Już po pierwszych minutach Cornelia zauważyła, że trzej obcy chłopcy nie umieją współpracować ze sobą oraz denerwują się na siebie nawzajem. Rudowłosa się zastanawiała się czy im tak naprawdę zależy na dołączeniu do drużyny czy może to kolejne osoby, które chcą dobrze wypaść na świadectwie końcowym.

Przez to że trójka chłopaków zmarnowała akcje, piłka trafiła pod nogi czarnowłosego chłopaka z plastrem na nosie, piwnooka zapamiętała, że miał na imię Rusty. Spojrzał się na JP po czym podał do niego lekko piłkę, niestety niziutki chłopak nie zdążył jej przyjąć i piłka poleciała do tyłu.

Piłkę przejął chłopak w białych okularach.

- Nawet nie wiem jak to skomentować. – przyznał smętnie.

Wtedy rudowłosa postanowiła skorzystać z szansy i odebrać mu piłkę. Okularnik nawet nie zdążył zareagować, ponieważ piłka już była w posiadaniu Cornelii. Dziewczyna podała piłkę do Ariona, który zaczął biec na bramkę przeciwników. Zgrabnie ominął czarnowłosego chłopaka z fioletowymi goglami na czole, na co ten zareagował słowami podziwu. Arion zatrzymał się dopiero gdy natrafił na kapitana Riccardo.

- Mówiliście oboje poważnie? – zapytał twardo patrząc prosto w oczy brązowowłosego. – Naprawdę chcecie być w drużynie?

- Tak! – zawołał Sherwind z uśmiechem na ustach. – To jest moje marzenie, chciałbym grać w barwach Raimon'a!

Cornelia podbiegła bliżej by móc w razie czego przejąć piłkę od Ariona, jednak zatrzymał ją niebieskowłosy chłopak, który nazwał ją wcześniejszego dnia marchewką. Kiedy stanęła z nim twarzą w twarz, uświadomiła sobie, że są praktycznie tego samego wzrostu, co było dla niej zaskakujące. Chłopak krył ją bardzo dobrze a każda próba wyminięcia kończyła się niepowodzeniem. 

Uśmiechnął się do niej złośliwie.

- Jeśli chcesz dołączyć do drużyny, musisz się bardziej postarać. – powiedział na co dziewczyna zmarszczyła ze złości brwi. 

- Skoro na boki nie przejdę... – szepnęła cicho do siebie, zginając przy tym kolana. – to zostaje jeszcze góra!

Wyskoczyła wysoko w górę po czym robiąc salto w powietrzu, po czym wylądowała zza plecami niebieskowłosego i ruszyła w stronę Ariona. Chłopak przez chwilę stał zszokowany, ponieważ pierwszy raz miał możliwość zobaczenia czegoś takiego. Oczywiście, widział w swoim życiu kilku zawodników którzy potrafią wysoko wyskoczyć, jednak jeszcze nie widział nigdy by ktoś to wykorzystał do takiego ominięcia przeciwnika. Kiedy szok minął, od razu ruszył w jej stronę.

Kiedy Arion chciał podać piłkę do dziewczyny, zdarzyło się coś czego ani Sherwind ani rudowłosa się nie spodziewali. Kapitan Riccardo z całą siłą uderzył swoim barkiem w ciało niebieskookiego, który upadł na ziemię. Cornelia stanęła osłupiała, to był ewidentny faul ze strony Di Rigga! W jej piwnych oczach zaczęły tańczyć iskierki złości w stronę kapitana, co on sobie najlepszego myśli?! 

- Hej! – zawołała zdenerwowana w stronę brązowookiego kapitana. – Zrobiłeś to specjalnie!

Riccardo nie odpowiedział jej, jedynie zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.

- Brawo, – powiedział Arion podnosząc się z murawy. – jesteś niesamowity kapitanie.

Cornelia myślała, że się w tym momencie przesłyszała. Nie dość, że kapitan go sfaulował, to ten jeszcze mu za to dziękuje? Przecież to nie ma żadnego sensu. Po co dziękować komukolwiek za coś takiego.

- Nie będzie mi łatwo ciebie okiwać, – mówił dalej Arion. – ale to mnie nie zraża!

Rudowłosa podbiegła do kapitana i próbowała mu zabrać piłkę, jednak ten bez problemu ją okiwał tak, że dziewczyna wywinęła koziołka do przodu. Di Riggo spojrzał najpierw na podnoszącą się z murawy dziewczynę później na Ariona, po czym zmarszczył swoje brwi.

- W takim razie, skoro tak chcecie się dostać do drużyny, to spróbujcie mnie wyminąć! – zawołał na co dwójka pierwszoklasistów skinęła głową.

Riccardo zaczął wymijać i odbierać piłkę tym chłopakom którzy od początku nie umieli się między sobą dogadać. Zaczęli również między sobą narzekać na Ariona oraz Cornelię, że to ich wina, że kapitan się tak wkurzył.

- My w przeciwieństwie do was się chociaż staramy – powiedziała ostro rudowłosa w ich stronę. – więc jeśli macie zamiar tylko stać i narzekać, to lepiej od razu zrezygnujcie z tego testu!

Nic nie odpowiedzieli, a dziewczyna skupiła się na ruchach brązowookiego. Kapitan był tak szybki, że czasami nawet się nie zauważyło, że piłka jest już w jego posiadaniu. Mały JP nawet stwierdził, że może jednak są zbyt słabi i nie mają żadnych szans. Wtedy Cornelia podbiegła do niziutkiego chłopca po czym położyła mu dłoń na ramieniu.

- Nie podawaj się JP – głowa chłopaka odwróciła się w stronę głosu dziewczyny. – test jeszcze się nie skończył!

-Ale... – Lapin chciał coś powiedzieć ale przerwał mu w tym głos Ariona.

- Jeszcze nie wszystko stracone JP!

- Arion... Cornelia...

-Ja się jeszcze nie poddałem! – zawołał przyjmując pod swoje nogi piłkę, która stała koło JP.

Cornelia skinęła głową na słowa Sherwind'a.

- Ja również!

***

Arion zaczął dryblować w stronę bramki, wymijając przy tym zawodników pierwszego składu. Kiedy miał minąć Riccarda, ten piętą podbił piłkę do góry, odbierając ją przy tym pierwszoklasiście a Sherwind się przewrócił na murawę. Wtedy rudowłosa postanowiła działać, wślizgiem próbowała odebrać kapitanowi piłkę, jednak ten przewidział jej zamiary, wyskoczył do góry z piłką wprawiając tym samym dziewczynę w zachwyt.

Mimo iż kapitan denerwował ją dzisiaj swoim zachowaniem musiała to przyznać, jest niesamowitym zawodnikiem z świetnymi zdolnościami.

- Nie myśl sobie, że się poddam! – zawołali równocześnie Arion oraz Cornelia.

W tym momencie do uszu dziewczyny doszedł kogoś głos.

- Ehh, nie musi ich aż tak cisnąć... – przyznał chłopak w białych okularach.

- Przestań, – odpowiedział mu uśmiechnięty niebieskowłosy chłopak, który stał za okularnikiem. – niech da młodym nauczkę.

Sherwind oraz Haggard dalej próbowali minąć Di Rigga, jednak każda próba kończyła się utratą piłki oraz upadkiem na murawę. Ale za każdym razem się podnosili i próbowali dalej. JP przyglądał im się uważnie, zastanawiając się co ma zrobić. Jego umiejętności nie są na tyle wysokie, by pokonać kapitana, ale jeśli będzie stał jak kołek to tym bardziej się nie przyda.

- Cornelia i Arion walczą do końca – pomyślał sobie marszcząc lekko swoje brwi. – jeśli chce należeć do drużyny Raimon'a, to też muszę walczyć do samego końca!

Z gardła chłopca wydobył się głośny okrzyk po czym zrobił wślizga, by odebrać piłkę kapitanowi, co prawda nie udało mu się to ale podniósł się na nogi gotowy do dalszej walki.

- Ja też się nie poddam! – zawołał z uśmiechem do Ariona oraz rudowłosej, którzy stanęli koło niego.

Riccardo zacisnął zęby ze złości, ta trójka naprawdę grała mu na nerwach. Czy oni naprawę nie widzą tego, że traktowanie tego jak rozrywki nigdzie ich w tych czasach nie zaprowadzi? Co z tego, że mówią swoje teksty o nie poddawaniu się skoro i tak się nie dostaną do drużyny? Denerwowali go, dlatego zamierzał im dzisiaj udowodnić, że nie nadają do tej drużyny.

***

Słońce powoli zachodziło, a test nadal trwał. Cornelia, Arion oraz JP mimo zmęczenia, podawali do siebie piłkę mijając obrońców Raimon'a, jednak nadal nie dali rady wyminąć kapitana Riccardo. Brązowooki grał bardzo ostro, do takiego stopnia, że nie raz taranował kogoś z pierwszaków, jednak ci nadal się podnosili. 

- Gramy dalej! – zawołał uśmiechnięty Arion do swoich przyjaciół, którzy tylko kiwnęli głowami na jego słowa.

Riccardo w tym momencie nie wytrzymał ze złości. Gdy piłka była w posiadaniu rudowłosej, kapitan z całą nagromadzoną złością ją odebrał, dziewczyna zachwiała się po czym upadła na kolana. Usłyszała zmartwione wołanie Sky, jednak ją w tym momencie to nie obchodziło. Będzie próbować do skutku! Nawet jakby miała zaraz zemdleć!

- Ja się tak czy siak nie poddam! – krzyknęła w stronę Di Rigga. – Mnie nic nie złamie! Nawet jeśli upadnę, to wstanę i będę próbować dalej!

W tym momencie wykonała wślizg, który wytrącił piłkę spod nóg Riccarda. Piłka poleciała w stronę biegnącego JP, który podał ją do Ariona. Brązowowłosy wystrzelił ją w górę, Riccardo chciał już ją odebrać w powietrzu, jednak nad jego głową znalazł się JP, któremu udało się wyskoczyć wyżej niż Di Riggo. Widząc to kapitan zrobił coś na wzór salta, podczas którego jedną nogą przejął piłkę z którą później wylądował na boisku, a JP upadł na plecy. 

Wtedy dziewczyna o piwnych oczach myślała, że rozszarpie kapitana.

- Czy ty nie mógłbyś sobie już odpuścić?! – zawołała zdenerwowana jego dzisiejszym zachowaniem. – Ja rozumiem wszystko, że można mieć słabszy dzień, ale dosłownie od początku testu się na nas wyżywasz! O co ci chodzi, kapitanie?!

Wszyscy na boisku popatrzyli na nią zszokowani. Może i jej gniew był uzasadniony, ale nadal odzywała się do kapitana, który na dodatek jest ze starszej klasy. Jednak rudowłosą to nie obchodziło na ten moment, później jak emocje z niej zejdą to najwyżej go przeprosi. Jednak wolała tego nie robić.

- Nie ważne, jak bardzo będziecie się starać, pewnych rzeczy nie przeskoczycie! – zawołał zdenerwowany, lustrując przy tym uważnie wzrokiem całą trójkę.

Arion próbował się podnieść z kolan.

- Pamiętaj, – mówił ciężko przy tym dysząc ze zmęczenia. – ja wciąż walczę!

- Tak samo jak my! – zawołali równocześnie Lapin oraz Haggard.

Z oczu Di Riggo aż kipiało od złości.

- Myślicie, że dopóki się nie poddacie, wciąż macie szanse na spełnienie marzeń? – zapytał podniesionym od złości głosem.

Cornelia oraz JP stanęli obok Ariona, któremu pomogli się podnieść na równe nogi, po czym cała trójka rzuciła odważne spojrzenie kapitanowi oraz twierdzącą odpowiedź. Mimo zmęczenia oraz kilku zadrapań stali i dalej chcieli grać, ponieważ jeśli się czegoś bardzo chce i walczy o to całym sercem, w końcu się to spełni!

- Jesteście zbyt naiwni by sobie poradzić!

Po tych słowach Riccardo mocno kopnął piłkę, którą wycelował idealnie w twarz Sherwind'a. Ten jednak się nie odsunął przed nią, tylko przyjął strzał na siebie. Wszystkim na boisku zaparło dech w piersi, ponieważ nikt nie przypuszczał, że kapitan się posunie do takiego ruchu. Cornelia chciała już podejść i pomóc Arionowi wstać, jednak chłopak na chwiejnych nogach się podniósł i podszedł bliżej piłki.

Położył na niej swoją nogę.

- Ja dam radę – mówił między oddechami, przy czym lekko się uśmiechał. – znów mam piłkę. Tym razem go wyminę...

Nie zdążył skończyć swojego zdania, ponieważ z wykończenia upadł nieprzytomny na murawę. Wystraszona Cornelia razem z JP podbiegli do nieprzytomnego chłopaka, po chwili dołączyła do nich Sky. W tym momencie trener Travis ogłosił zakończenie testu.

***

Kiedy Arion odzyskał przytomność, trener kazał się ustawić wszystkim kandydatom w szeregu. Cornelia spojrzała na trzech pozostałych chłopaków, którzy brali udział w teście i poczuła jak rośnie w niej irytacja. Stali uśmiechnięci i nawet nie było po nich widać by się zmęczyli! Nie dość, że na początku się kłócili ze sobą, to później nie ruszyli choćby palcem, by pomóc pozostałym. 

- Że też mają czelność sobie tak stać i się uśmiechać. – pomyślała zła po czym spojrzała z wyczekiwaniem na trenera Travisa.

- A teraz czas na wyniki – zaczął mówić przy czym przyglądał się każdemu z osobna. – przyjmujemy dziś...

Dziewczyna zaczęła się modlić w duchu, oby jej się udało. Jeśli nawet jej nie przyjmą, to niech wezmą Ariona i JP. Nastała cisza, podczas której rudowłosa myślała, że zwymiotuje od stresu, naprawdę z jednej strony była ciekawa wyniku, jednak z drugiej się go obawiała.

Wreszcie trener się odezwał.

- Ariona Sherwind'a. – niebieskooki chłopak uniósł zaskoczony głowę.

- Jean'a Pierre'a - Lapin. – tym razem niski chłopiec uniósł głowę z zaskoczenia.

- Oraz Cornelię Haggard. – w tym momencie dziewczyna poczuła jak jej serca wypełnia ogromna radość a wcześniejszy stres odszedł w niepamięć. 

Pozostali chłopcy pytali trenera dlaczego to oni nie zostali wybrani do drużyny, mężczyzna jednak im nie odpowiedział. Odchodząc narzekali i mówili teksty pokroju, że teraz to wstyd należeć do klubu piłkarskiego oraz że i tak im nie zależało by należeć do reprezentacji. Cornelia jedyne co zrobiła by wyładować swój gniew w ich stronę, to wystawiła w ich plecy środkowy palec, przez co Arion i JP cicho się zaśmiali.

- Ale dlaczego przyjęto tych dwóch cieniasów i jakąś babę? – zapytał jeden z nich obrażonym tonem.

- Ciekawe, bo to znaczy, – cała trójka podniosła głowy w stronę rozchodzącego się głosu. – że jesteście nawet gorsi niż cieniasy i baba.

To był głos Victora Blade'a, który cały czas siedział na schodach i oglądał przebieg testu. Rudowłosa spojrzała w jego stronę, uśmiechał się do niej, a przynajmniej jej się tak zdawało. Mimo tego jak Victor wczoraj zaszedł jej za skórę, teraz była mu w jakimś małym stopniu wdzięczna za tą odzywkę w stronę tych trzech idiotów.

Po chwili poczuła jak szczęśliwy Arion obejmuje ją ramieniem a JP podskakuje by również ją przytulić. Ona jedynie się ciepło uśmiechnęła, może i nie pokazywała swojej radości w taki sposób jak jej koledzy, ale również była bardzo szczęśliwa tym, że udało im się dostać do drużyny. Kiedy Sherwind i Lapin się od niej odkleili, równym krokiem ruszyli w stronę stojącej koło trenera drużyny.

- A więc Arion Sherwind. 

- Cornelia Haggard. 

- Oraz Jean Pierre - Lapin.

- Meldują się dziś w drużynie! – zawołali w trójkę po czym nisko się skłonili w stronę starszych kolegów.

Bramkarz Raimon'a wyszedł z uśmiechem na przód grupy.

- Cześć! Witajcie w drużynie! – powitał ich a niektórzy zawodnicy skinęli tylko w ich stronę głowami.

- Tsk, no niech już będą.

Cornelia wiedziała do kogo należy ten głos, spojrzała w stronę niebieskowłosego, który aktualnie stał z założonymi ramionami na klatce piersiowej. Nie przejęła się jego słowami, ponieważ była zbyt szczęśliwa w tym momencie, by sobie psuć humor jedną odzywką. Jednak uświadomiła sobie jedną sprawę, którą musi załatwić. Oddaliła się trochę od zbiegowiska, które się przed nią oraz jej kolegami z klasy zrobiło, po czym skierowała się w stronę niebieskowłosego.

Ten popatrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem.

- Słuchaj, ja w tylko jednej sprawie, – zaczęła a widząc jak kiwa głową, zrozumiała, że może mówić dalej. – przyszłam jedynie podziękować za wczoraj, że próbowałeś mnie utrzymać przy świadomości podczas meczu z Templariuszami.

Chłopak zdziwił się, przyszła do niego z taką głupotą? Zrobił to co uważał za konieczne, według niego nie ma co nad tym rozmyślać. Jednak najwidoczniej piwnooka po prostu czuła potrzebę mu podziękowania. 

Uśmiechnął się do niej złośliwie.

- Nigdy nie przypuszczałem, że chodzące warzywo będzie mi dziękować za taką błahostkę, – przyznał a oczy rudowłosej niebezpiecznie iskrzyły. – czuje się zaszczycony, marchewko.

- A niech cię... – po tych słowach odwróciła się do niego plecami po czym wróciła do Ariona oraz JP, z daleka jeszcze słyszała jego śmiech.

Ale najważniejsze, że się udało. Spełniła swoje marzenie, i zrobi wszystko by tylko przydać się drużynie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro