1 | fantasy | 1 || kuroken

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ilekroć przedzierał się przez gęstwinę leśną, towarzyszyło mu identyczne uczucie - wolność. Wolność wymieszana z odpowiedzialnością, z kroplą szczęścia i szczyptą niepokoju. Tym razem nie było inaczej.

Zeskoczył zwinnie z wierzchowca, odrzucając płaszcz. Dłoń wpajanym przez lata ruchem zacisnęła się na rękojeści miecza. Usłyszał za sobą trzask gałęzi. Bokuto po chwili znalazł się obok niego, poprawiając znoszone rękawice.

- Dałbym sobie głowę uciąć, że pojechał w tę stronę - powiedział popielatowłosy, biorąc się pod boki.

- I teraz byś nie miał głowy - odparł, unosząc kącik ust do góry. Nie był to jednak gest przyjazny, wyrażający jakąkolwiek sympatię do niższego rangą mężczyzny. Kuroo był zirytowany i tylko fakt, że nie byli jedyną jednostką szukającą szpiega, pomagał mu utrzymywać nerwy na wodzy. - Nie ma sensu jechać dalej, energia zanika, więc z pewnością nie poszedł tędy.

- Z pewnością - powtórzył Bokuto, kiwając lekko głową. - Myśli kapitan, że go znajdziemy?

- Musimy, inaczej posypie się więcej głów - westchnął, kucając. Przesunął opuszki palców skrytych w rękawicy z drogiego, wytrzymałego materiału po listkach ziarnopłonu, które zdawały się drgać od ludzkiej energii. Brunet mimo to nie wyczuł nawet jej małej cząstki. - Dziwne... Mógłbym przysiąc, że jeszcze kilka metrów temu... - mruknął, podnosząc się wolno. Spojrzał przez ramię, zaraz obracając całe ciało w stronę, z której przyjechali. Wszyscy przyglądali mu się badawczo, nikt jednak nie zadawał pytań. - Wracamy - powiedział, zaciskając zęby. Nie czekał na reakcję swoich podwładnych, ponownie odgarnął płaszcz do tyłu, wsunął stopę w strzemię i podciągnął się, by wsiąść na konia. Za późno.

Strzała ze świstem przemknęła tuż obok jego ucha, nie zdążyłby nawet się uchylić, gdyby strzał był celny. Odskoczył, niemal potykając się o wystający korzeń. Dłoń ponownie zacisnęła się na rękojeści miecza, który tym razem wysunął się z pochwy. Ostrze zgrzytnęło złowrogo, ostrzegawczo. Reszta żołnierzy, biorąc przykład ze swojego kapitana, również dobyła mieczy. Odwrócili się do siebie plecami, tak, by każdy mógł obserwować jedną ze stron.

Kuroo przymknął na moment oczy, skoncentrował w nich energię i otworzył je, obserwując zarośla po zachodniej części lasu. Niczego nie dostrzegał.<br>

Kolejna strzała pomknęła w jego stronę. Tym razem musiał wykonać niezgrabny piruet, by jej uniknąć. Usłyszał przeciągły jęk swojego towarzysza, który przyciskał rękę do piersi. Spomiędzy palców wystawała strzała. Zaklął szpetnie, dając znać stojącemu obok siebie Bokuto, by zajął się rannym.<br>

Niespodziewanie, po jego prawej stronie błysnęło ostrze dwuręcznego miecza. W ostatniej chwili obrócił ciało, napiął mięśnie i sparował cios. Miecze zderzyły się ze sobą. Postać w kapturze wydała z siebie cichy syk. Syk, w którym wyłowił jedno słowo.

Precz.

Nie czekając na ruch przeciwnika, przeniósł energię z oczu na nogi, odskoczył na bok, opuszczając miecz. Schylił się, obrócił, przeskakując za przeciwnika i z całej siły kopnął go w udo. Mężczyzna, co Kuroo wywnioskował po urwanym, gardłowym krzyku, upadł na kolana, jednak brunetowi nie dane było wykonać cięcie mieczem. Już po chwili z zarośli, w których wcześniej niczego nie dostrzegł, wyłoniło się dwóch przeciwników. Obaj mieli na sobie kaptury, w dłoniach dzierżyli jednoręczne miecze, które iskrzyły się od run wzmacniających. Kuroo wziął głęboki oddech. Nie znał umiejętności przeciwników, mógł tylko spekulować, jakie miał z nimi szanse. Kątem oka ocenił sytuację swoich kompanów, którzy byli zbyt zajęci walką, by mu pomóc.

No cóż, pomyślał, uśmiechając się wyjątkowo paskudnie. Nie dam zabić się tak łatwo.

Zaatakował pierwszy. Wykonał szybki piruet, jednocześnie przenosząc resztki energii w miecz, który skrzyżował się z mieczem zakapturzonego przeciwnika. Drugi spróbował ciąć go w odsłonięte biodro, jednak Kuroo szybko uskoczył w bok, wytrącając pierwszego z równowagi, który napierał całą siłą na jego miecz. Korzystając z okazji, że był wystarczająco daleko od nich, zerwał płaszcz i odrzucił go na ziemię. Nawet na moment nie przestał się uśmiechać.

Usłyszał okrzyk bojowy ze strony Bokuto. Popielatowłosy nie używał miecza, nigdy nie lubił broni, która trzymała go na dystans z przeciwnikiem. W jego dłoni błysnął krótki sztylet. Obrócił się i wykonał lekki skok, tnąc kaptur najbliższego przeciwnika. Ostrze z niemałym trudem wbiło się w czaszkę, jednocześnie sprawiając, że zaatakowany mężczyzna nie był w stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Bokuto dla pewności zdzielił go pięścią w bok głowy i cisnął o ziemię, tracąc w ten sposób jedyną broń, jaką przy sobie miał.

Kuroo nie czekał, nie podziwiał umiejętności swojego kompana, który przyszedł mu na pomoc. Ruszył w lewo, starając się okrążyć przeciwnika. Zwracał uwagę na każdy krok, pozbawiał go rytmu, zbliżał się do mężczyzny i zaraz oddalał. W końcu, natarł na niego, celując ostrzem w głowę i tym samym odsłaniając nogi. Nie zdołał zablokować strzały, która nadleciała nagle, z prawej strony. Ból przeszył całe jego ciało, zachwiał się, po chwili upadając na ziemię. Wydał z siebie krótki krzyk, krzywiąc twarz. Ból zawrócił, koncentrując całą swoją siłę na przebitym na wskroś udzie, zalewał umysł bruneta, nie pozwalając, by słyszał i widział cokolwiek. Zacisnął palce na rękojeści miecza, próbując się podnieść. Na próżno. Nim zdążył opaść drugi raz na ziemię, gwałtownie pociemniało mu przed oczami. Nie było już nic. Żadnych dźwięków. Żadnych rzeczy i osób dookoła. Tylko ciemność i cisza.

jest to moje stare fantasy, które pisałam dla rozluźnienia

ma 7 części, brak głębszej fabuły, więc wszystko prowadzi do jednego - mam nadzieję, że domyślacie się, do czego

wszystkie dostaniecie dzisiaj - od tej pory co godzinę, czyli aż do 23

mam nadzieję, że pokochacie to tak mocno jak ja 😊 zamierzam napisać inną wersję wydarzeń, ale do tego, więc Kenma będzie czarodziejem, a Kuroo Zwiadowcą

jeśli zobaczycie coś dziwnego (tutaj: <br>, jakieś quotes czy Milena), to są pozostałości po notatniku z mojego telefonu, których nie zauważyłam i nie usunęłam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro