he || kuroken

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Choć miał co do tego wiele zastrzeżeń, nigdy nie potrafił w pełni powstrzymać się od czerpania satysfakcji ze spojrzeń, jakimi był obdarzany.

Balansowały między granicą oddzielającą szacunek i pewnego rodzaju podziw, chęć stania się taką samą osobą od zwykłego strachu, przeplatanego chodnikiem pobrudzonym krwią w sobotnie wieczory.

Miał do tego wiele zastrzeżeń, zresztą nie tylko jego one kłuły, gdy gwiazdy zasnuwały całe niebo.

Gdzieś jeszcze na tym świecie, po którym stąpanie stało się uciążliwe, trwała osoba.

Osoba będąca jego ostoją i jednocześnie zdrowym rozsądkiem, który, mimo swoich aparycji i zamiłowania do ciszy, potrafił porządnie nim wstrząsnąć.

Działo się to tylko w kryzysowych sytuacjach, jak na przykład pewien kwiecień, w trakcie którego potrącił go chłopak, całkowicie nieumyślnie. Nigdy nie zapomniał, jak jego rozsądek wymierzył mu siarczysty policzek za ową krew na chodniku.

Chyba właśnie dlatego nigdy nie potrafił oprzeć się czerpaniu satysfakcji, bo dzięki niej otrzymywał uwagę osoby, którą kochał nad życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro