la pute || kuroken (+18)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n: trochę dirty talk, don't mind
moje słoneczka muszą się nacieszyć

— Jesteśmy!

Drzwi wejściowe otworzyły się, a do środka momentalnie wdarł się mroźny wiatr. Hinata wszedł pierwszy, uśmiechnięty tak szeroko, że jeszcze chwila, a kąciki jego ust mogły pęknąć. Tuż za nim weszli Akaashi i Bokuto, jeden spokojny jak zawsze, a drugi przygnębiony, co Kenma skwitował tylko krótkim westchnięciem. Od razu rozpoznał, że podróż jego przyjaciół nie poszła tak jak powinna, domyślał się też po tym, że dotarli spóźnieni o całe dwie godziny.

— Cześć — mruknął, witając się z Akaashi'm krótkim uściskiem. Uważał przy tym, by nie wylać gorącej herbaty. Wszyscy byli zmarznięci, dlatego w głowie zanotował, by jak najszybciej przygotować sześć dodatkowych napojów.

Sześć.

Oikawa miał w zwyczaju głośno witać się z Kenmą, nie szczędząc sobie przy tym długich uścisków, całusów w policzki i obdarzania go przeróżnymi przezwiskami (do jego ulubionych należało "Neko-chan"), tym razem jednak przemknął obok blondyna, jak gdyby wcale go nie widział. Zamknął się w łazience i już po chwili wszyscy mogli usłyszeć, jak płacze i ostentacyjnie pociąga nosem. Kenma spojrzał pytająco na Iwaizumi'ego, który przecież powinien był wiedzieć, co ugryzło jego chłopaka, ale ten również ominął gospodarza bez zaszczycenia go chociaż krótkim spojrzeniem i zniknął w kuchni.

Kuroo wtoczył się do środka ostatni i wcale nie wyglądał lepiej od reszty.

— Wow — skomentował całą sytuację Kenma, obserwując, jak czarnowłosy z trudem wciąga przez próg walizkę (prawdopodobnie należącą do Oikawy) i zatrzaskuje za sobą drzwi. Zrobił to na tyle mocno i głośno, by absolutnie wszyscy mogli go usłyszeć.

Kenma odstawił kubek z herbatą na szafeczkę na buty i podszedł do trzęsącego się ze złości Kuroo, by po chwili ująć jego czerwone od mrozu poliki i ucałować go w usta. Doskonale wiedział, co działało na młodego mężczyznę.

— Nienawidzę ich. Wszystkich — skwitował z wyczuwalną nutką smutku Kuroo, choć jego twarz wciąż zdradzała niepohamowaną złość. — No, może oprócz Hinaty.

— Co się stało? — Blondyn zaśmiał się cichutko, pozwalając, by wyższy objął go w pasie i pocałował, zdecydowanie dłużej i  czulej. — Są święta, co was wszystkich ugryzło?

— Oikawa zgubił bagaż w pociągu — zaczął Kuroo, w końcu zabierając się za zdjęcie z siebie ośnieżonej kurtki. — Musieliśmy go szukać, przez co spóźniliśmy się na jedyny autobus i Iwaizumi wydarł się na niego. Wywiązała się długa kłótnia, poleciało dużo ostrych słów, prawdopodobnie nie są razem — rzucił, odwieszając ubranie na wieszak. Kenma pokręcił głową, bo znał ten scenariusz aż za dobrze.

— I szliście taki kawał na mrozie? — dokończył za Kuroo, który pokiwał tylko głową. — A Bokuto?

— Chciał się zatrzymać w jakimś sklepiku po przekąski, ale Akaashi się nie zgodził, bo bylibyśmy jeszcze później, dlatego jęczał całą drogę.

— Dobrze, że chociaż Hinata jest zadowolony — mruknął Kenma, ponownie wtulając się w Kuroo. Czuł, że mężczyzna drży nie tylko ze wściekłości, ale również zimna, dlatego musiał coś na to zaradzić. I wiedział, że sama gorąca herbata nie wystarczy. — Chodź, mam coś dla ciebie.

Kuroo zmarszczył brwi. Prezentami wymieniali się dopiero po kolacji, by uczynić całość uroczystą i zachować ducha świąt. Nie przypominał sobie też o żadnej rocznicy czy miesięcznicy, którą mogli obchodzić z Kenmą, dlatego był zaskoczony i zaniepokojony jednocześnie. Czyżby o czymś zapomniał?

— Ale... — zaczął, jednak blondyn złapał go za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Szczęk przekręcanego zamka w drzwiach sprawił, że zadrżał. Tym razem z zupełnie innego powodu.

Usiadł na miękkim, niepościelonym łóżku, a Kenma usadowił się wygodnie na jego udach.

— Więc? — Kuroo ułożył dłonie na talii chłopaka, gładząc ją lekko. Patrzyli na siebie bez skrępowania, a atmosfera w pokoju robiła się coraz bardziej elektryzująca. Doskonale wiedział, dlaczego się tu znaleźli, ale nie potrafił odmówić sobie tej małej przyjemności, jaką było usłyszenie powodu z ust Kenmy.

— Pomyślałem, że musiałeś zmarznąć i... — Blondyn oblizał usta, nachylając się do tych bruneta. Pocałował go delikatnie, niemalże jedynie muskając zimne wargi. — Pomogę ci się rozgrzać.

Kuroo uśmiechnął się. Został popchnięty na plecy, a długie palce zaczęły rozpinać jego koszulę.

— A w jaki sposób? — zapytał, gładząc wolno uda chłopaka. Nie mogli się teraz kochać, skoro zaraz czekała ich kolacja, a tuż za ścianą siedziała reszta, mimo to przesunął palcami po kroczu Kenmy, upewniając się, że ten dobrze odczuje ten dotyk. Młodszy przygryzł wargę, nie pozostał dłużny, poruszając biodrami tak wolno i tak zmysłowo, że udało mu się wyrwać z ust Kuroo krótkie westchnięcie. Pochylił się nad jego klatką piersiową, zsunął nieco z nóg i rozpoczął powolne kreślenie mokrej ścieżki na zziębniętej skórze. Kuroo odgarnął pojedyncze kosmyki z jego twarzy, przymykając oczy.

Z jednej strony chciał bardzo, by Kenma przeszedł już do rzeczy, a z drugiej te małe pieszczoty niezwykle mu się podobały. Nie mógł nic poradzić na takie niezdecydowanie w łóżku, był w końcu tylko prostym mężczyzną, prawda?

Kenma jakby czytał mu w myślach, co wcale nie było takie dziwne i zaskakujące. Znali się od dziecka, spędzali ze sobą wiele czasu i mówili sobie o wszystkim, dlatego doskonale wiedzieli, czego potrzebował drugi z nich. Nie przerywając obcałowywania podbrzusza starszego, które ssał i lizał na przemian, sięgnął do paska jego spodni. Zupełnie na oślep rozpiął go i rozsunął rozporek, obsuwając obcisłe jeansy do połowy ud. Dłońmi mógł doskonale wyczuć wybrzuszenie w bokserkach Kuroo oraz to, jak jego penis reagował, ilekroć przesuwał po nim opuszkami palców. Kuroo wypychał instynktownie biodra do góry pod wpływem tego delikatnego dotyku, jak gdyby prosił o coś intensywniejszego i właśnie tak było.

— Kenma... — jęknął płaczliwie, co rozbawiło blondyna. Na codzień Kuroo był prowokujący i uparty, sprawiał, że ludzie często się zawstydzali i zwykle to oni o coś go prosili. Jednak, gdy trafiali do łóżka, a Kenma pochylał się nad jego pulsującą erekcją, bawiąc się ze starszym, cała ta postawa gdzieś się ulatniała i tym razem to on prosił. O dotyk, o zajęcie się nim tak, jak należy.

Gdy minęły kolejne sekundy, a Kenma nie poruszył się, Kuroo otworzył oczy, wydymając usta z niezadowoleniem. Blondyn obserwował go spod przymrużonych powiek, wilgotne usta były delikatnie rozchylone, a brunet nie mógł nic poradzić na to, że na ten widok podniecił się jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Bokserki boleśnie opinały się na jego penisie.

— Kenma, proszę... — wyjęczał ponownie, poruszając biodrami w rozpaczliwym geście. Mógł w tamtym momencie zrzucić  z siebie blondyna i zwyczajnie wypieprzyć jego usta tak, jak lubił, ale... Teraz nadeszła kolej Kenmy na panowanie nad całą sytuacją, to on go tu przyprowadził i zajmował się wszystkim. Kuroo nie miał prawa się podnieść, dopóki blondyn mu nie pozwoli.

— O co prosisz? — zapytał, przechylając głowę na bok. Palcem wolno przesunął po całym wybrzuszeniu od góry do dołu. Lubił widzieć Kuroo w takim stanie - podnieconego, błagającego o dotyk, którego nie mógł się doczekać. Chciał dojść, a Kenma wszystko przedłużał. Jak okrutnie.

— Dobrze wiesz... — Kuroo przygryzł wargę, by nie wydać z siebie żadnego głośnego dźwięku. Było mu trudno, gdy blondyn tak po prostu się z nim drażnił.

— Powiedz to. — Kenma nacisnął na erekcję palcem i potarł ją mocniej, sprawiając, że Kuroo zaskomlał żałośnie i poruszył biodrami. — Powiedz, o co prosisz.

Kuroo zamknął oczy. Zwykle nie miał problemu z mówieniem takich rzeczy, często raczył blondyna brudnymi słówkami podczas seksu, a także wtedy, gdy chciał go sprowokować i szeptał mu do ucha na temat swoich myśli. Teraz jednak, gdy leżał pod Kenmą cały rozochocony i spragniony oraz powstrzymujący się przed zrobieniem czegoś nieodpowiedniego w stosunku do reszty, nie potrafił wydobyć z siebie żadnego słowa.

— Powiedz to, Kuroo — powtórzył Kenma, tym razem bardziej stanowczo niż wcześniej. Lubił go w takim wydaniu, władczego i prowokującego. — Powiedz, albo będziesz musiał sam sobie poradzić.

—Kurwa –wymsknęło się brunetowi, gdy jego penis w końcu został uwolniony z bokserek, a Kenma ujął go drobną dłonią. Kciukiem potarł pulsującą główkę, świadomy tego, co podobało się starszemu najbardziej.

— O mnie mówisz? — zapytał, uśmiechając się delikatnie. Pochylił się do przodu, opierając jedną dłonią na klatce piersiowej Kuroo, przez co kroczem naparł na jego penisa. Kolejny raz wprawił biodra w ruch, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. — Uważasz, że jestem kurwą?

— Nie, cholera, nie... — Kuroo ukrył twarz w dłoniach, cały drżący i niespokojny. Wystarczyło, by powiedział to, czego chciał, ale... ale...

— Mogę być twoją kurwą, Kuroo — Kenma przerwał mu, kontynuując poruszanie biodrami. Jeszcze nigdy nie czuł się tak śmiały w tych wszystkich brudnych rozmwach, jakie odbyli do tej pory. — Jeśli tylko zechcesz, stanę się małą, tanią kurwą...

Kuroo chciał, oh, jak on chciał, by Kenma stał się właśnie taką kurwą. Jego kurwą. Przełknął ślinę, spoglądając na blondyna spomiędzy palców. Zarumienione poliki, wciąż wilgotne, rozchylone usta i ten zamglony wzrok, jak gdyby właśnie sam przeżywał orgazm.

— Więc? Powiesz to w końcu?

— Proszę, Kenma, weź go do ust. Weź mojego kutasa do ust i ssij go tak długo, aż dojdę — wydobył z siebie, a Kenma uśmiechnął się tylko i zszedł z jego nóg. W pierwszej chwili poczuł, jak miękkie włosy blondyna łaskoczą go w skórę ud, w drugiej wciągnął gwałtownie powietrze, gdy Kenma w końcu zrobił to, czego chciał Kuroo.

Język blondyna był gorący od herbaty, któą wcześniej pił, a przez to wszelkie doznania bardziej intensywne. Pieścił z niezwykłą dokładnością trzon, drażniąc swoją szorstką fakturą wrażliwą skórę. Kenma zaznaczył nim ścieżkę od dołu do samej główki, którą wpierw wolno oblizał, mrucząc cicho przez smak preejakulatu na kubkach smakowych, by potem zassać się na niej tak intensywnie i tak długo, jak jeszcze nigdy. Kuroo jęknął przeciągle, wyginając plecy w łuk. Właśnie to lubił najbardziej, gdy Kenma skupiał się szczególnie na główce.

Uniósł nieco głowę, by móc obserwować reakcję Kuroo. Ich spojrzenia się spotkały. Oderwał się od czerwonej główki z głośnym mlaskiem, by zaraz znowu otoczyć ją ustami i pieścić językiem. Nie zwracał uwagi na ślinę, która ciekła mu po brodzie. Zawsze robił to tak mokro, jak tylko się dało.

Kuroo nie widział wyraźnie, jak połowa jego penisa znika w opuchniętych od ssania ustach, wszystko jednak doskonale czuł. Język Kenmy sprawnie poruszał się po długości, ilekroć chłopak poruszał głową, mrucząc przy tym cichutko z przyjemności. Nie miał problemu z wzięciem całości aż po same gardło, chciał jednak jeszcze z tym poczekać na lepszy moment. Narazie skupił się na tym, by obrać wystarczająco szybki rytm, który doprowadzi Kuroo do szaleństwa.

Kuroo w tym samym czasie wgryzł się we własną rękę, by powstrzymać jakiekolwiek dźwięki. Co prawda, każdy w tym domu wiedział, że on i Kenma byli razem, a także, że uprawiali seks (z pewnością domyślali się też, co ich dwójka właśnie robiła), jednak wiedza na ten temat, a usłyszenie tego to całkiem dwa inne światy. Wolał, żeby nikt nie był świadkiem ich uniesień, nawet, jeśli niejednokrotnie szeptał Kenmie, że chętnie wypieprzyłby go w miejscu publicznym, by pokazać innym, do czego jest w stanie doprowadzić blondyna.

W pewnym momencie uczucie gorącego języka zniknęło, a blondyn odsunął się. Jego usta wciąż były połączone z główką penisa stróżką śliny, którą bez zawahania zlizał. Kuroo nie podobało się to, że nagle przestał.

— Chyba nie zamierzasz... — zaczął, ale Kenma przerwał mu szybko.

— Wiesz, co się robi z kurwami? – zapytał, schodząc z łóżka. Kuroo uniósł się na łokciach, by móc go widzieć. Patrzył, jak chłopak klęka na podłodze i zakłada włosy za uszy. Wyglądał tak grzesznie i brudnie, że od samego widoku brunet mógłby dojść, nie mógł jednak tak po prostu zakończyć zabawy. — Gdy nie dogadzają swoim panom? — Sposób, w jaki Kenma określił Kuroo, sprawił, że mężczyzna wydał z siebie przeciągły syk. Uniósł się do siadu, dłonią obejmując nabrzmiałego penisa, by zacząć masturbować się do widoku, jaki prezentował mu blondyn. — Szmaci się je. Sprowadza do podłogi i pieprzy ich usta tak mocno i tak szybko, by dobrze zapamiętały, gdzie ich miejsce.

Kuroo nie potrzebował powtórzenia ani zachęty. Zrozumiał, czego oczekiwał od niego klęczący chłopak i z największą przyjemnością dołączył do jego małej, brudnej zabawy.

— Byłeś bardzo niegrzeczną kurwą — wymruczał, podnosząc się na równe nogi. Kenma rozchylił usta, między którymi niemal natychmiast znalazł się pulsujący penis bruneta. Wplótł palce w jasne włosy i zacisnął na nich dłoń, by móc bez przeszkód poruszać głową klęczącego. Sam jednocześnie wypychał biodra do przodu.

Główka jego penisa obijała się o gardło blondyna, który przez intensywność całego zbliżenia nie mógł poprawnie złapać oddechu. Dławił się długością Kuroo, spoglądając na niego przez łzy, ale nie zrobił nic, by to przerwać. Skomlał cichutko z każdym uderzeniem w ściankę gardła, starając się rozluźnić je jak najbardziej, by dostarczyć Kuroo jeszcze więcej przyjemności.

Brunet czuł, że jest blisko, bliżej niż wcześniej, dlatego zwolnił ruchy bioder i odciągnął głowę Kenmy do tyłu mocnym szarpnięciem za włosy. Blondyn zasyczał z bólu, ale nie wypadł z roli niegrzecznej kurwy, jaką przyszło mu odegrać. Kuroo nakierował go idealnie, by jego usta znalazły się pod główką penisa, wciąż trzymając go mocno za włosy. Kenma objął drżącą dłonią nabrzmiałego członka i zaczął stymulować go szybkimi, chaotycznymi ruchami nadgarstka. Rozchylił przy tym usta i wystawił lekko język jak posłuszny piesek, by pochwycić spermę, której smak lada chwila miał poczuć.

Kuroo nie potrzebował dużo czasu, by dojść. Pod wpływem silnej, przyjemnej fali skurczów w podbrzuszu kolejny raz szarpnął blondyna za włosy i spuścił się wprost na jego twarz. To, co wylądowało na języku lub ustach Kenmy, chłopak bez wahania zlizał, wkładając w swoje pomruki jak najwięcej prowokacji.

Starszy odsunął się i opadł na łóżko, nie mogąc dłużej ustać na równych nogach, które drżały mu niemiłosiernie. Z trudem, bo wciąż otumaniony był orgazmem, wyciągnął chusteczki z stojącej obok szafki. Sam wziął jedną, a resztę podał Kenmie, by zaraz zacząć się wycierać.

— Kurwa? — zapytał, unosząc jedną brew do góry. Chciał w jakiś sposób przerwać panującą między nimi ciszę. Nie była niekomfortowa, ale Kuroo lubił rozmawiać po seksie, komentować to, co zaszło między nimi.

— Sam zacząłeś. — Kenma wzruszył ramieniem i zajął miejsce obok bruneta. Gdy obaj doprowadzili się do porządku, pomógł mu naciągnąć na biodra spodnie i zapiął je starannie. — Powinieneś się przebrać.

— Zauważą.

— Że przebrałeś się po podróży.

— Po prostu powiedz, że chcesz dłużej popatrzeć na nagiego mnie.

Kenma parsknął śmiechem, ale nie zaprzeczył. Kuroo w negliżu był zdecydowanie jego ulubionym Kuroo.

— Myślisz, że coś słyszeli? — zapytał, opierając głowę o umięśnione ramię mężczyzny. Choć sam nie doszedł, czuł się zmęczony i potrzebował chwili, by odpocząć. Kuroo objął go ramieniem i przyciągnął do siebie, przytulając. Trwali tak chwilę z przyjemnej ciszy, delektując się swoją bliskością, dopóki brunet nie odezwał się ponownie.

— Być może słyszeli, jak określasz się mianem kurwy — mruknął, składając delikatny pocałunek na czubku głowy Kenmy. — Ewentualnie to, jak mi dobrze.

— Coś się tak czepił tej kurwy? — Kenma parsknął, wydymając usta. Na samo wspomnienie, jakie słowa opuściły jego usta, robiło mu się wstyd, a policzki pokrywały czewienią. Do tej pory tylko raz użyli takiego określenia w łóżku, a dokładniej Kuroo, dlatego Kenma wciąż czuł się z tym niekomfortowo. To nie tak, że mu to przeszkadzało, ale... Było po prostu dziwne. Nowe.

Kuroo już nie odpowiedział. Zaproponował, by wrócili do reszty i pomogli im (a właściwie pewnie tylko Akaashi'emu) w przygotowywaniu kolacji. Nim wyszli z pokoju, Kenma przyciągnął go do jeszcze jednego pocałunku i wyszeptał do ucha:

— Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro