11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mogłam się domyślić, że ta stara, chytra babcia mogła przydzielić mi jego. 

-Sam dobrowolnie się zgodziłeś? Czy babcia musiała coś Ci zaproponować?

-Dostanę nową truciznę do marionetek.

A już myślałam, że się chociaż trochę zmienił.

-Dlaczego akurat Ty? Co ty mnie możesz nauczyć, Sasori?

-Przy mnie sprawdzisz swoje umiejętności. Moją naturą chakry jest ogień. Użyjesz wody, żeby pokonać mój ogień. Jesteś gotowa?

-Hai. 

-Katon: Karyuu Endan!

- Suiton: Mizuranppa no Jutsu!

W połączeniu ognia i wody powstała para. Czas się zabawić z Sasorim technikami, którymi nauczyłam się z innych wiosek.

-Kirigakure no Jutsu!

-Czyżbyś się nauczyła technik z innych wiosek? Gratuluję.

Otoczyła nas gęsta mgła, przez którą ja mogłam spokojnie się przedostać. Sytuacja była na moją korzyść. Kontrolą piasku otoczyłam ciało Sasoriego do połowy, żeby go na moment unieruchomić.

-Suiton: Mizuhame Nabara!

- Fuuton: Daitoppa!

Nim moja kleista substancja dotarła do Sasoriego, ten stworzył wielki wir,a ten rozwiał piasek, który trzymał go dość mocno i mgłę.

Nagle Sasori wypowiedział cicho jakąś technikę, a po chwili przy nim pojawiły się 2 marionetki. Natychmiast na mnie ruszył i musiałam przejść tym razem do defensywy. Walczyłam kunaiami i shurikenami, aż w końcu postanowiłam wyjąć swoją katanę. Walczyliśmy raz po razie przez godzinę. Długo wytrzymałam, chociaż on był jeden z dwoma marionetkami, a ja jedna z jedną kataną. No trochę niesprawiedliwe. 

-Jak na nierówną walkę radzisz sobie dobrze.

-Czyżby mistrz mnie chwalił?

-Ależ skąd, po prostu stwierdzam fakty.

Potem walka ciągnęła się następną godzinę. W pewnym momencie jedna z marionetek wytrąciła z mych rąk broń. Byłam zmuszona użyć ninjutsu.

-Raiton: Raiginken!

Wtedy pojawił się miecz z błyskawicy. Ruszyłam do ataku. Zaskoczony Sasori nie zdążył wziąć marionetek, które stały na mojej drodze i potraktowałam je moim piorunującym mieczem i dotykiem. Rozleciały się na kawałki.

-Katon: Yougan Kushi!

Byłam zaskoczona, że posunął się do użycia tej techniki. Technika ta jest bardzo niebezpieczna dla wroga jak i wykonującego. Polega na wytworzeniu w ustach ciekłej magmy, która rozgrzewa się cały czas. Ciągle jest jej więcej, więc może być destrukcyjna przy ataku na wroga. Technika ma jednak poważną wadę. Rani także użytkownika tej techniki. Na twarzy wyskakują oparzenia i za każdym użyciem też otrzymujemy obrażenia. Czy on chce mnie zabić?! Skoro on się posunął do tego, to ja też się nie będę ograniczać. Mimo, że mam jeszcze problemy z tą techniką i jej kontrolą, postanowiłam zaryzykować.

- Suiton: Bakasui Shouha!

Stworzyłam jezioro. Wodą z niego utworzyłam gigantyczną falę, która zatrzymała tą magmę. 

Po chwili znów zaczęliśmy walczyć. W pewnym momencie upadłam na tafli jeziora, a Sasori wyjął moją katanę zza swoich pleców i wymierzył nią we mnie. 

-Dobrze walczysz jak na pierwszy trening.- powiedział, po czym oddał mi moją broń.

Uśmiechnął się triumfalnie, lecz po chwili upadł i złapał się za twarz. Takie są skutki tamtej techniki i pewnie zdawał sobie z tego sprawę.

-Sasori-kun?

-Nie udawaj, że nie wiesz. 

-Połóż się.

-Po...

-Kładź się!!! Oparzenia mogą przy dłuższym odkładaniu się powiększać i wejść na całe ciało.

-Skąd wiesz? 

-Czytałam o tej technice w zakazanych zwojach, a teraz się nie ruszaj,

Uruchomiłam wtedy medyczne jutsu i zaczęłam leczyć Sasoriego. Po 15 minutach nie było śladu.

-Arigato.

Później zaczęliśmy ćwiczyć jeszcze taijutsu. I tak minął czas do 21. Bez słowa ruszyliśmy do ,,domu'. 

-[Imię]-chan, jak Ci poszło?

-Przegrałam z Sasorim.

-A ty jak Sasori uważasz?

-Że umiejętności są na wysokim poziomie.

-Cieszę się, [Imię], wiesz co masz robić.

-Hai Chiyo-sama.

Poszłam do wyznaczonego pokoju, gdzie zastałam zwoje. Od razu usiadłam i koncentrowałam chakrę. 

*2 godziny później*

Radzę sobie mam nadzieję świetnie. Został już tylko jeden zwój. Gdy zaczęłam skupiać chakrę moje włosy uniosły się do góry i otaczała mnie dziwna czerwona powłoka. Ale to nie przeszkodziło mi w dalszej nauce.

*4 godziny później*

Już prawie koniec, jeszcze chwilka. Po chwili padłam na ziemię i nie wiem, czy zemdlałam, czy też po prostu usnęłam. Po jakimś czasie się obudziłam. Wyszłam z pomieszczenia bez okien i spojrzałam na wiszący, ścienny zegar. Było południe. Musiałam być bardzo wykończona, że wstałam po takim czasie. No nic, o 15 znów trening, w tym czasie pójdę dokończyć to, co zaczęłam. 

*Około godziny 15 (Tak wiem, znów przeskok czasowy XD)*

-[Imię], idziesz?

-Daj mi dokończyć.

-Nie lubię czekać.

Sasori w tamtym momencie próbował swoimi nićmi chakry przejąć nade mną kontrolę, jednak coś je odepchnęło. Jakaś siła? Nie wiem. Mistrz marionetek w tamtym momencie opuścił zły pomieszczenie i ruszył w stronę głównego pokoju. Postanowiłam na chwilę przerwać czynność i po cichu wyciszając chakrę udałam się za nim.

-Chiyo-sama! To nie tak miało wyglądać. Dlaczego nie mam nad nią kontroli!

-Sasori, plany się zmieniły. 

-Dlaczego?! Byłaby idealna, w sam raz, taką mieliśmy umowę, a ty zaprzepaściłaś wszystko.

-Rozmawiałam po tym jeszcze raz z Kazekage-sama i kazał mi ją trenować.

-To też było w naszym planie, ale ...

I w tym momencie wyszłam zza ściany.

-Jaki plan? O co chodzi? Chiyo-sama? Sasori-senpai?!

-Bo widzisz [Imię]-chan...






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro