rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt pov.

Byłem głupi, naprawdę bardzo źle postąpiłem. Nie dość, że zraniłem Soph oraz zmartwiłem rodziców, to postawiłem swoje problemy jako te najważniejsze, jakbym tylko ja je miał.

Blondynka obiecała pójść z tym do dyrektora, pomimo moich próśb, żeby odpuściła. Teraz pewnie będzie jeszcze gorzej, Chris nie da mi żyć, za to, że ją poinformowałem. Nie chcę wrócić do szkoły, ale to w końcu będzie musiało nastąpić.

Spojrzałem na ekran telefonu i dojrzałem na wyświetlaczu godzinę trzynastą, Sophie miała jeszcze lekcje, ale pewnie wpadnie do mnie potem. Leżę tu od tygodnia i choć Sophie wpada tu dzień w dzień, to i tak nie ma tu co robić. Na spotkaniach z psychologiem też nie ma nic ciekawego.  Na każdym spotkaniu zadaje mi jakieś pytania, puszcza filmy, które niby mają mi pomóc, czy każe mi rysować. Tylko, że nic z tych rzeczy mi nie pomaga, czuję się tak samo źle jak wcześniej, ale udaję, że działa, aby dali mi spokój. Chciałbym być już w domu, położyć się w swoim łóżku, odetchnąć.

Biel pomieszczenia, w którym się znajdowałem bardzo mnie przytłaczała, a od szpitalnego zapachu aż mnie mdliło. W końcu przymknąłem oczy, aby oddać się w objęcia Morfeusza. Nie zajęło mi to wiele czasu, bo już kilka chwil później, miałem dosyć  przyjemny sen.

Sophie pov.

Ruszyłam szybkim krokiem, nie przyglądałam się biało złotym ścianą, ani lekko przybrudzonej podłodze, nie spojrzałam na żaden dyplom oprawiony w ciemne, plastikowe oprawki. Patrzyłam tylko na jeden cel, a mianowicie gabinet dyrektora. Poinformowałam go o przyjściu w sprawie Matt'a i ma być tam też policja.  Byłam bardzo zestresowana i szczerze to nie chciałam tam iść, ale chęć zrobienia coś dla Matt'a wygrała. Gdy stanęłam już przed ciemnymi drzwiami, które prowadziły do gabinetu dyrektora, wzięłam głęboki wdech. Przełknęłam gulę w gardle i zapukałam lekko.

Gdy usłyszałam polecenie wejścia, otwarłam lekko drzwi i weszłam do środka. Przy Biurku siedział szef tej placówki, spoglądał na mnie przecierając palcami swoją siwą brodę. Obok stało dwóch mundurowych, jeden był młodym, szczupłym, wysokim brunetem, drugi na pewno był kilka lat starszy, co zdradzały jego siwe włosy i zmarszczki na twarzy. Przywitałam się cicho i usiadlam na wskazanym przez nich krześle.

-słucham młoda damo, co masz nam takiego ważnego do powiedzenia?
Wzięłam głęboki wdech.

-wiem kto dokuczał Matt'owi...- szepnęłam cicho, zorbiłam chwile przerwy. Nie napierali na mnie, wiedzieli, że to dla mnie ciężkie.

- Christopher Giacometti ze swoją ekipą dokuczał mu z powodu, że jest homoseksualny, bili go, naśmiewali się, wyzywali.

- Mogłabyś wymienić jego ekipę?- zapytał ten starszy policjant. Przytaknęłam i skupiłam się na imonach i nazwiskach.

- Susanne Addams, Maya Angelou, Patrick Stewart, Paul Ryan, chyba nikogo nie pominęłam.

Znałam ich, wiedziałam jak potrafią się zachowywać, ale i tak nie spodziewałam się tego po nich. Dostałam jeszcze kilka informacji i pozwolili mi wrócić do domu. Ja jednak nie miałam takiego zamiaru, chciałam sprawdzić co u Matt'a.

~time skip~

Zatrzymałam się przed drzwiami, jednak po chwili popchnęłam je i weszłam do środka. Zmartwiłam się, bo było jakoś tak zbyt cicho. Dopiero gdy stanęłam przy łóżku zrozumiałam.

Matthew spał w pozycji embrionalnej owinięty w pościel. Wyglądał tak uroczo, że nie powstrzymałam się od zrobienia zdjęcia. Masy zdjęć.

Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na krańcu łóżka, a moja dłoń powędrowała do jego włosów.
Platynowe kłaczki były miękkie i przyjemne. Muskałam je, wygładzałam,  przepuszczałam w palcach. Po prostu się nimi bawiłam.

Nawet nie zauważyłam, kiedy szare oczy z rozbawieniem spoglądamy na mnie. Dopiero cichy chichot zwrócił moją uwagę. Nie zabrałam ręki, gdyby mu to nie pasowało, po prostu by się odsunął, ale on tylko uśmiechał się i w końcu przymknął oczy.

-jak się dzisiaj czujesz?- zapytałam przerywając ciszę.

-w porządku, powiedzeli mi, że jutro mnie wypuszczą- odpowiedział, lekko wykrzywiając twarz w uśmiechu.

-byłam u dyrektora... - oznajmiłam robiąc przerwę-... Poniosą konsekwencje za swoje czyny.

-zrobiłaś to? Okej... - wiem, że nie był zadowolony z tego, ale dla mnie to bylo niedopuszczalne.

-wszystko będzie dobrze, wszystko zmieni się na lepsze. -oznajmiłam

- mam nadzieję. - szepnął cicho.

Przytuliłam go do siebie i zaczęłam coś nucić. Dopiero po chwili zauważyłam, że śpi. Jest jak taki mały, uroczy kotek.
Zrobię wszystko, aby ten kociak był bezpieczny.

~~~~
Rozdział, suprajs
Ponad 670 słów
Nudy, brak weny
Ale coś się wymyśli ;p

~~krwawa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro