rozdział 15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt pov.

Czułem, że coś było nie tak, coś mi tu nie pasowało. Rozejrzałem się po swoim pokoju, jednak nikogo tu nie było. Czyżby Chris musiał wrócić do siebie?
Spojrzałem na stojący na stoliku nocnym zegarek i dojrzałem na nim cztery zera. Byłem pewny, że spać kładliśmy się po pierwszej. Postanowiłem wyjść z pokoju i sprawdzić resztę domu. Narastał we mnie dziwny niepokój i nie byłem pewny co się dzieje. Gdy i w sypialni rodziców oraz łazience nikogo nie było, ruszyłem jeszcze w stronę salonu. Dostrzegłem, że na kanapie ktoś siedzi, jednak nie był to ani Chris ani żadne z rodziców. Takie włosy miała tylko jedna osoba... Sophie.

Wstrzymałem oddech, czułem jak serce mocno mi wali w klatce piersiowej. Ona nie żyła, czemu tutaj jest? Dopiero jak odwróciła głowę w moją stronę i mogłem ujrzeć jej oblicze, zrozumiałem. Panicznie zacząłem się cofać, gdy zamiast jej promiennej twarzy, zobaczyłem zgniłą skórę, ledwo trzymającą się na mięśniach żuchwę. Z jej oczodołów wyłaziły robaki.

-Matt. - wyszeptała cicho. - choć do mnie.

Zacząłem krzyczeć z przerażenia. Uciekłem do swojego pokoju i już miałem zamykać za sobą drzwi, kiedy ujrzałem jego. Chris z pętlą na szyi wisiał pod sufitem, prawdopodobnie już nie żył. Zacząłem płakać i wrzeszczeć. Upadłem na kolana i ukryłem twarz w dłoniach. To nie może być prawda! To nie może być on. Czemu tak się stało?
Najpierw usłyszałem jej śmiech, a potem kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Zamknąłem oczy mając nadzieję, że mnie nie dorwie. Nie chciałem jeszcze umierać!

-Matt! - usłyszałem obok siebie. Otworzyłem oczy i ujrzałem siedzącego  blisko mnie Chrisa. -Matt, wszystko w porządku?

Dopiero teraz spostrzegłem, że nadal leżę w łóżku, a wszystko jest w porządku. To był tylko sen, a właściwie koszmar. Na twarzy czułem spływające po policzkach łzy. Próbując się trochę uspokoić usiadłem na łóżku i wziąłem głęboki oddech.

-T-tak, w porządku. Miałem po prostu zły sen. - szepnąłem. Nie czułem się jednak dobrze.

Chris przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

-Co ci się śniło?- spytał łagodnie, w tym czasie głaskając mnie uspokajająco po plecach.

-S-sophie. - powiedziałem cicho, głos łamał mi się, iż nadal byłem roztrzęsionym- jednak n-nie była ona n-normalna. Wyglądała okropnie, jakby wyszła z grobu po dwóch miesiącach. T-to było tak realistyczne. - kontynuowałem. Jednak głos blokował mi się, kiedy myślałem o tym co znalazłem w pokoju.

-T-ty też ta-tam byłeś. Ale martwy. -powiedziałem, łkając w jego ramię.

-Cii... Przecież tu jestem i żyje. To był tylko sen, już nie płacz. - powiedział do mnie. Jego głos mnie trochę uspokoił.

Chris pov.

Nie raz miewał koszmary, jednak takiego jeszcze nie miał, a przynajmniej nie mówił mi, żeby śniło mu się coś takiego. Westchnąłem cicho. Wiedziałem już co w takich chwilach robić. Zacząłem cicho nucić mu jego ulubioną piosenkę. Faktycznie zadziałało i już po chwili chłopak w moich objęciach był spokojniejszy.

-Przepraszam, musiałem cię obudzić. - powiedział cicho. Moje serce kruszyło się na widok łez na jego twarzyczce.
Faktycznie obudził mnie tym, że się wiercił, a jego krzyki jeszcze bardziej mnie rozbudziły.

-nie przepraszaj, to nie twoja wina przecież. Połóż się i spróbuj zasnąć. Jesteś bezpieczny, nikt cię nie skrzywdzi, kiedy jestem obok.

Za moim poleceniem chlopak położył się, a ja zrobiłem to samo. Wtulił się we mnie i zamknął powieki. Glaskałem go delikatnie, żeby zapewnić mu trochę komfortu. Dziś chyba nie zasnę, będę strzec mojego aniołka. Dopiero jakoś po kwadransie, jak nie dwóch, mogłem zaobserwować, że Mattowi udało się zasnąć. Był taki uroczy, kiedy spał. Chcę móc go chronić, choćby nie wiem co.
Nie wytrzymałem jednak do rana i chwilę po nim zasnąłem.
(Lamus pff dop. Autorka)

Matt pov.

Obudziłem się rano w objęciach mojego  chłopaka. Czułem się lepiej, gdy mogłem przebudzić się obok niego. Spoglądając na jego twarz, stwierdziłem, że nadal śpi, choć zawsze wstawał pierwszy. Na myśl przyszło mi, że pewnie to przez to, iż obudziłem go w nocy. Pewnie męczy go to bardziej niż mnie.
Moje myśli przerwało ciche mruknięcie Chrisa, który właśnie się obudził.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek. Wyglądał tak uroczo.

-Dobry. - powiedział cicho. - jak się czujesz? - dodał, w tym czasie zmieniając pozycję na siedzącą.

-Lepiej, dobrze śpi mi się w twoich objęciach. - powiedziałem lekko się rumieniąc. - a ty jak się czujesz?- spytałem. Nadal wcześniejsza sytuacja nie dawała mi spokoju.

- Nawet dobrze, nie narzekam. - spojrzał na mnie, a ja byłem pewny, że wie co mi chodzi po głowie.

-Jeśli nadal zamartwiasz się tym, że mnie obudziłeś w nocy, to niepotrzebnie. Nie myśl już o tym. - mówiąc to przyciągnął mnie do siebie i przytulił, a potem kontynuował. - może wybierzemy się gdzieś dzisiaj razem? Do kawiarni, albo przejść się po centrum? - zaproponował.

-bardzo chętnie, z tobą zawsze! - odpowiedziałem entuzjastycznie, a potem zwróciłem swoją twarz ku jego i pocałowałem go krótko. Chris odwzajemnił buziaka ode mnie.

- Zbierajmy się zatem jeśli chcemy gdzieś iść. - powiedział.

Wstał z łóżka, a ja chwilę potem zrobiłem to samo. Jakieś dwadzieścia minut później byliśmy gotowi do wyjścia, z którego bardzo się cieszyłem. No to w drogę!

~~~~~~
823 słowa here xD
Polsacik~
Publikuje to po 4 rano, świetnie!
Kolejny rozdział już nie będzie taki piękny... 💖

~~krwawa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro