----

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Imię: Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich
Urodzony: brak danych
Wzrost: około 200 cm

Skazany na śmierć poprzez rozstrzelanie.
Wyrok wydany został na podstawie zarzutów, między którymi były: zbrodnie wojenne, nadzwyczajnie niebezpieczne, wręcz zwierzęce zachowania, morderstwa i przemoc psychiczna.
~•~•~•~•~












Dzisiejszego dnia nastąpiła oczekiwana przez wielu egzekucja ZSRR. Skazany na rozstrzelanie doczeka się pogrzebu w najbliższym tygodniu. Ze względu na charakter egzekucji, jego ciało pozostanie skremowane...

Szaleńczy, wręcz zwierzęcy wzrok skanował dokładnie całe otoczenie, podczas gdy mężczyzna przemierzał las. Musiał jak najprędzej uciec z pola widzenia kogokolwiek, a stara, rozległa puszcza nadawała się do tego celu idealnie.

Oj nie, były przywódca największego komunistycznego państwa nie poddał się tak szybko bez walki.
Kilku podstawionych ludzi i udało mu się do perfekcji sfingować własną śmierć, a świat obiegły jego przerażająco realistyczne zdjęcia „pośmiertne".

Mimo wszystko na jego twarzy nie widniał żaden uśmiech. Jego twarz była zastygnięta w kamiennym, bezemocjonalnym wyrazie.
Powieka mu nawet nie drgnęła, gdy przemierzał następne kilometry.

W końcu zwolnił odrobinę i zaczął bardziej się skupiać na podstawowych celach - schronienie i pożywienie. Szukał odpowiedniego miejsca, aż natrafił na rzekę. Szedł wzdłuż niej, dzięki czemu dotarł pod pewien most. Odczuł wewnętrzną satysfakcję. Już miał podejść bliżej, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach mokrego popiołu. Zamarł w półkroku, dostrzegając ognisko.
A więc ktoś tutaj całkiem niedawno był. Zaczął stawiać nogi w przeciwnym kierunku, kiedy to usłyszał zgrzyt przeładowywanego pistoletu. Wtedy się zatrzymał i uniósł ręce do góry.

— A kogóż to moje oczy widzą? Komuch we własnej osobie! Czyżby twoi ludzie w końcu przejrzeli na oczy i postanowili się ciebie pozbyć? Wiesz, oszczędzam naboje, ale bardzo chętnie wpakowałbym jeden z nich centralnie między twoje oczy — ZSRR otworzył szerzej powieki, słysząc ten doskonale mu znany głos, którego nie słyszał od lat. Już miał się do niego odwrócić, gdy kolejne, przepełnione grozą słowa go powstrzymały. — Jeszcze jeden ruch i będziesz leżeć na ziemi. Gadaj, co do cholery tutaj robisz?

Związek radziecki przez moment nie odpowiadał. Wewnętrznie odczuwał frustrację z faktu, że ktoś ma nad nim przewagę, celuje z pistoletu, wydaje rozkazy i, co najgorsze, że jest to jego najbardziej znienawidzona osobistość, która od lat powinna gryźć piach.

— Najwyraźniej to, co ty, Nazisto. Uciekam — odpowiedział mu basowy głos, nawet niższy i głębszy od tego Rzeszy. — Kapitalizm wygrał, Ameryka przejął biznes. Skończyła się już pewna era

— Miło to słyszeć. Co zamierzasz teraz zrobić? A właściwie powinienem zapytać, co zrobiłbyś na moim miejscu? Bo raczej domyślasz się, że nie chcę mieć z tobą problemów, a zaufanie tobie, że odejdziesz i tu nie wrócisz jest dla mnie niemożliwe

— Owszem, nietrudno jest się domyślić. Najpewniej wolałbym się ciebie pozbyć, tak samo jak ty mnie, co stawia mnie w wyjątkowo niekorzystnej pozycji

— Co więc proponujesz? — komunista przez chwilę milczał, analizując dokładnie wszystkie możliwości, aby móc wybrać tą najlepszą. Wyraźnie dla niego było słyszalne to, że Rzesza niekoniecznie chciał go zabić, a więc to mu już zapewniało pewien względny spokój. Względny, bo właściwie to nigdy nie było nic wiadome z tym Niemcem, conajmniej jak wtedy, gdy postanowił zaatakować jego kraj mimo zawartego paktu.
Mimo wszystko domyślał się, że naziście zaczął się odrobinkę palić grunt pod nogami i pomiędzy wierszami próbował przekazać, że potrzebuje pomocy w postaci drugiej, równie inteligentnej i silnej osoby. Ale tak, duma nie pozwalała mu powiedzieć tego wprost.

Lekko się rozejrzał dookoła. To było naprawdę dobrze dobrane miejsce na zamieszkanie, bo było schronienie, dostęp do czystej wody i spokój od ludzi. Może spróbowanie pójścia na współpracę nie będzie takie złe?

— Oferuję swoją osobę. Zapewne spotkałeś się z ograniczeniami spowodowanymi byciem w pojedynkę, a więc teraz mógłbyś skorzystać z pomocy. Poza tym chyba lepiej i szybciej przyjdzie nam się wtedy organizować — odwrócił lekko głowę w jego kierunku, by móc w końcu spojrzeć na niego przez ramię. Ich chłodne i dość nienawistne spojrzenia się skrzyżowały. Żaden z nich najwyraźniej nie był faworytem tego rozwiązania, jednak było ono bardzo korzystne, jak nie najkorzystniejsze ze wszystkich dostępnych, a ich doświadczenie z zakresu biznesu sprawiło, że byli w stanie ocenić ryzyko i wybrać najlepszą opcję.

ZSRR zwrócił uwagę na to, jak bardzo Rzesza się zmienił od ich ostatniego spotkania. Jego ciemne, kręcone włosy, zwykle ścięte na krótko, tym razem dorastały trochę za ucho. Jego rysy twarzy się wyostrzyły, było widać też parę nowych blizn, które doskonałej pamięci i wzrokowi czerwonego nie umknęły. Również same oczy Niemca jakby przygasły, jednak komunista powątpiewał, żeby miało to powiązanie z przebywaniem w lesie.
Ubranie tak samo nosiło na sobie ślad zużycia, ale w tym wszystkim nie można było powiedzieć, że mężczyzna był zaniedbany. Nigdy nie był niechlujny, a zwykłym potwierdzeniem na to wszystko mógłby być fakt, że miał gładko ogoloną twarz.

— Twoja oferta jest niezwykle kusząca. Co jednak mi zagwarantuje bezpieczeństwo? — lekko zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Dostrzegł delikatną iskrę, która rozbłysła w oczach ZSRR.

— Nie masz żadnej gwarancji. Możesz mi jedynie zaufać. Tak samo jak ja tobie. Moim jedynym zapewnieniem może być to, że nie mam żadnego interesu w robieniu tobie krzywdy. Ty potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie. Trzymając się tej myśli chyba łatwiej przyjdzie ci sen — Rzesza parsknął, opuszczając pistolet i zabezpieczając go. Komunista spuścił ręce i się do niego odwrócił przodem, ukazując lepiej swoją dość masywną posturę. — Jedyne co, to wolałbym, żebyś nie zbliżał się do mnie na dwa metry

— Masz to zagwarantowane pod warunkiem, że mi również to zapewnisz — mruknął patrząc na niego niewzruszonym wzrokiem. — A więc witaj w mojej dziurze, wspólniku. Niezła ironia losu, by po tym wszystkim wylądować pod mostem ze swoim największym wrogiem, ale życie najwyraźniej kocha płatać figle. Chodź, przedstawię ci co gdzie jest

— Życie po prostu jest zaskakujące i niespodziewane. Dlatego trzeba żyć z każdym dobrze, bo niewiadomo, jak się ono potoczy —Niemiec zlustrował mężczyznę, próbując cokolwiek wyczytać z jego twarzy, jednak nie napotkał się tam na żadną emocję.

— Rozumiem, że oczekujesz z mojej strony skruchy za to, co tobie zrobiłem

— Było to bardzo niehonorowe

— Od kiedy honor liczy się bardziej od władzy i potęgi? Miałem za wszelką cenę doprowadzić nas na szczyt, a to była jedyna możliwa droga. Zresztą nie do końca miałem na wszystko wpływ. Gdybym to ja miał w pełni stery, historia potoczyłaby się inaczej

— A więc nie żałujesz tego?

— Żałuję podjęcie błędnych decyzji, których skutki mnie doprowadziły w to miejsce. A teraz wystarczy tych pogaduszek. Będzie jeszcze na to czas — Rzesza ruszył przodem, w kierunku mostu. ZSRR patrzył na niego uważnie swoim surowym wzrokiem, jednak nie złościł się na jego odpowiedź. Dla niego słowa mężczyzny były jak najbardziej uzasadnione.

— W takim razie prowadź, nazisto

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro