Poszukiwany #1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Imię: Trzecia Rzesza Niemiecka
Urodzony: brak danych
Wzrost: około 190 cm
Ostatnie odnotowane miejsce pobytu: Centrum Berlina

Oskarżony o niezliczone akty brutalności, zbrodnie wojenne i nieetyczne postępowanie.

Jeśli ktokolwiek ma informacje na temat miejsca pobytu przestępcy, proszony jest o pilny kontakt z miejscową policją.

Prosimy o szczególną ostrożność. Osobnik jest niezwykle niebezpieczny.
~•~•~•~•~











— Czy wszystko jest przygotowane tak, jak prosiłem? — cichy, niski głos z bardzo charakterystycznym akcentem i naturalną chrypą poniósł się dźwięcznie pośród spowitego mrokiem nocy miasta. Zaraz odpowiedział mu drugi, nieco wyższy, czysty w brzmieniu.

— Owszem, wedle pańskiego rozkazu. Nowy ubiór, racje żywnościowe, zapasowa broń i dokumenty. Wszystko w tej walizce — jedna z ciemnych postaci przekazała drugiej wspomnianą skrzynkę, wykonaną z wytrzymałego drewna i obitą skórą. Od środka była wyłożona metalem, który w razie uszkodzenia zewnętrznej części, miałby chronić zawartość. Wyższy mężczyzna przejął ją, łapiąc za uchwyt.

— Przykro mi, że musisz oglądać, jak zbiegam w tak tchórzliwy sposób...

Nein, Herr Drittes Reich. Pan nie ucieka. Pan wycofuje się w cień, by zebrać siły i z powrotem pociągnąć nas na szczyt — pewny siebie i dumny uśmiech błysnął w ciemności. Drugi z mężczyzn jednak nie podzielał tego optymizmu. W końcu tamten był zjedzony przez propagandę. Mimo wewnętrznych przemyśleń, jak zwykle pozostawał nieodgadnięty z zewnątrz. Posłał mu słaby uśmiech.

— Chciałbym podzielać twoją pewność. Dziękuję ci za wszystko, Schutzstaffel. Posiadanie ciebie u boku było moją ogromną chlubą — już zamierzał się odwrócić i pójść, gdy zauważył oczekujące spojrzenie mężczyzny. Przydałoby się coś jeszcze powiedzieć. — Moim ostatnim rozkazem jest, żebyś po prostu zrobił to, co uważasz za właściwie. Jesteś wolny. Możesz odejść

SS stuknął oficerkami, prostując się i unosząc do góry prawą dłoń, w pozdrowieniu.

Sieg Heil! — na te słowa wyższy z dwójki tylko lekko drgnął kącikami ust. Niech żyje zwycięstwo? Jakie zwycięstwo? Przecież już było i tak po wszystkim. Kończyły się ostatnie walki, armia czerwona już świętuje koniec wojny. Najważniejsze osoby - mały RFN i NRD - zostały przechwycone w bunkrze, gdy Rzesza był w innej części miasta i próbował znaleźć dla nich bezpieczny transport poza tereny Niemiec.

—„Ten cholerny Austriak miał do tego nie dopuścić" — myślał gorzko. Najchętniej zadusiłby go swoimi gołymi rękami, już nie tylko za to, ale i za jego brak myślenia oraz całkowity sprzeciw względem wszelkich rozkazów Trzeciej Rzeszy. Mężczyzna jednak nie miał okazji zrobić tego osobiście, bo wspomniany dyktator zdążył ozdobić własnym mózgiem ściany bunkru.

Skinął głową młodszemu człowiekowi.

— Żegnaj, SS — powiedział krótko, nie chcąc się szczególnie rozdrabniać nad pożegnaniami. Zresztą, każda stracona sekunda mogła mieć fatalny skutek dla pokonanego kraju.
Rzesza odwrócił się i pognał swoim zwinnym, wręcz płynącym krokiem w ciemność.

Biegnąc przed siebie, usłyszał tylko za sobą wystrzał z broni, a dokładniej P38, zwanego inaczej Waltherem, który z kolei był pistoletem bardzo powszechnie używanym przez służby porządkowe Trzeciej Rzeszy.
Zaraz po tym do jego uszu dotarł odgłos padającego na ziemię ciała.

Koniec wojny.

Mężczyzna dotarł do lasu. Przemykał pomiędzy drzewami niczym lis, zwinnie i bezszelestnie. Chociaż bardzo się skupiał na swoim celu, jego myśli krążyły wokół najbliższych jego sercu sprawach. I bynajmniej nie były to kwestie upadłego państwa, czy przegranej wojny.
To drugie i tak kiedyś musiało się skończyć, z wynikiem takim, bądź innym.

To, co teraz najbardziej go trapiło, było to, co aktualnie działo się z jego dziećmi. Wiedział, że alianci będą bezwzględni i nie będą zwracać uwagi na nic.
Mężczyzna gdyby tylko miał najmniejszą informację, gdzie mogą się znajdować, bez wahania ruszyłby im z pomocą.
Problem jednak był taki, że nie wiedział nic, a wychylanie się mogłoby mu tylko przysporzyć kłopotów. Poczuł lekki ścisk na sercu, przez co pokręcił głową i kontynuował drogę.

Będąc w samym centrum lasu, upewniwszy się, że jest bezpieczny, otworzył swoją walizkę i przebrał się w zawarte w niej ubrania. Były to wygodniejsze, szarawe spodnie, beżowa koszula, materiałowa, zielonkawo-burawa peleryna z szerokim kapturem i wygodne, czarne buty terenowe. Wyciągnął z niej jeszcze bagnet i pistolet, ten sam, którym dokonał żywota SS, i włożył to do odpowiednich miejsc przy pasku. Do tego wziął jeszcze inne napakowane tam rzeczy. Jedzenia nie miał za dużo, mogło mu starczyć conajmniej na jeden dzień. Potem będzie musiał sobie radzić sam.
Swój mundur i buty oficerskie schował do skrzyni, którą następnie schował w sporej dziurze pod korzeniami drzewa. Przykrył to liśćmi i ściółką, żeby nie zostało zauważone. Jedzenie zawinął w jakąś szmatkę.

Ruszył w dalszą drogę, naciągając na głowę kaptur. W ciemnym, spowitym ciszą lesie o wiele łatwiej było zostać usłyszanym i zauważonym, niż by się mogło wydawać.

Po godzinie spaceru dotarł do rzeki. Dalej szedł wzdłuż niej, znajdując się za moment przy moście. Był on dość szeroki, miał w sobie wnęki i był tak zarośnięty, że mężczyzna bez problemu mógłby się pod nim schronić, bez obawy, że zostanie zauważony. Uśmiechnął się do siebie usatysfakcjonowany, podchodząc bliżej.
Rozłożył pod nim swoje rzeczy, układając z koca legowisko. Położył się na nim i przymknął oczy, pozwalając organizmowi na odpoczynek w postaci dłuższej drzemki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro