009.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze tak na wstępie wam powiem, żebyście nie bali się zostawiać komentarzy. Uwielbiam czytać wasze komentarze.

Miłego czytania <3

______________________

Następnego dnia Możejko podwiózł syna pod szkołę. Siwowłosy stał przed autem jeszcze parę minut, aby upewnić się, że młodszy faktycznie udał się na lekcje.

- Orest?

Dopiero znany żeński głos wybił czekoladowookiego z rozmyśleń. Jak się okazało należał do Ilony, która położyła dłoń na jego ramieniu.

- Czego chcesz? Nie powinnaś już iść do szkoły? - spytał bezemocjonalnym tonem próbując równocześnie spławić nauczycielkę.

- Gapisz się na tą szkołę jak... No po prostu wygląda to podejrzanie. Jeszcze ktoś z boku pomyśli, że jesteś zboczeńcem podglądającym uczniów. - mruknęła lekko szyderczo kobieta.

- Odczep się, dobra? Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - odburknął siwowłosy.

- Słuchaj... Zapraszam cię dzisiaj na kawę. Chciałabym z tobą pogadać i wyjaśnić parę spraw. Te nasze kłótnie były bez sensu...

- No dobra, przyjdę, ale nie licz na nic więcej. Dopiero co udało mi się odzyskać dziecko. Nie mam zamiaru go stracić po raz kolejny. - wymamrotał.

- Jeszcze napiszę ci smsem o której godzinie i gdzie się spotkamy. - oznajmiła, a następnie cmoknęła Oresta w policzek.

Kałuża udała się w kierunku szkoły, natomiast Możejko schował się do auta i otarł policzek. Z jednej strony niezbyt chciał iść na spotkanie z byłą kochanką, gdyż nie chciał, by Dominik się od niego odwrócił. Z drugiej zaś chciał. Nie dlatego, że był jakoś szaleńczo zakochany w Ilonie. Po prostu przerażała go myśl, że na starość mógłby zostać sam.

***

Mimo zgody pomiędzy księżmi, atmosfera na plebani była bardzo napięta. Przy "rodzinnym" śniadaniu Mateusz do nikogo się nie odezwał i siedział zupełnie nieruchomo cały czas gapiąc się w jednym kierunku, natomiast jego kamienny wyraz twarzy budził strach u wszystkich zgromadzonych.

- Mateusz, co cię znowu ugryzło? - spytał niepewnie ex więzień.

- No właśnie. Nawet się ksiądz nie pomodlił przed posiłkiem, jak to ma ksiądz w zwyczaju. - pisnęła gospodyni.

Żmigrodzki nie odpowiedział, a jedynie wstał od stołu i udał się do swojego biura. W chwili, gdy proboszcz opuścił jadalnię, ze ściany zerwał się obraz, który upadł na podłogę z wielkim hukiem.

- Walery, chodź no na bok... - mruknął Grzelak, a następnie udał się do salonu.

- A śniadanie to może ja mam po was dokończyć?! - krzyknęła Natalia obrażając się na obu panów, a następnie idąc w kierunku swojego pokoju.

- O czym chcesz pogadać, Waldek? - zapytał wikary.

- Słuchaj no... A może Mateusz wcale nie jest gejem, tylko... Jest opętany! - spanikował starszy z mężczyzn.

- Skąd ty żeś takie durne teorie wysnuł? - jęknął Walery drapiąc się po głowie z lekkiego zażenowania.

- Słuchaj no... Mateusz ciągle chodzi wściekły i poddenerwowany. Mało tego je bardzo mało, nie modli się przed posiłkami, zamyka się w sobie bardziej, niż kiedykolwiek, nie sypia po nocach... No i jeszcze ten obraz! To ostateczny dowód! - rzekł rudowłosy.

- A trzepnąć cię w łeb? Zaraz zadzwonię po twoich ziomków z policji, niech cię alkomatem zbadają. - zripostował brązowooki.

- Ale to ma sens! I jeszcze te ucieczki do kościoła! Mateusz pewnie sam wyczuł, że coś złego się z nim dzieje i szuka tam ratunku! Walery, musimy mu pomóc!

- Waldek... KAŻDY może mieć gorszy okres w swoim życiu. A ty, kiedy jesteś zdenerwowany na kogoś, to też jesteś opętany? No chyba raczej nie! - odpowiedział młodszy.

- Ja ci mówię, żebyś lepiej po biskupa zadzwonił. Lepiej odprawić egzorcyzmy wcześniej, niż spóźnić się. - pisnął śmiertelnie poważnie rudowłosy.

- A może tobie by się egzorcysta przydał? - zaśmiał się wikary.

- Walery, ty jako ksiądz powinieneś być bardziej wyczulony na tym punkcie. Wmawiasz sobie, że wszystko jest w porządku, bo boisz się prawdy! - krzyknął oburzony rudzielec.

- Czyli mam rozumieć, że wolisz by Mateusz był opętany, niż był gejem? Gdzie twój rozum? - spytał zdenerwowany brązowowłosy.

- Kto powiedział, że bym wolał? Boże kochany, nigdy w życiu bym nikomu tego nie życzył!

- To przestań panikować i pomódl się za swojego przyjaciela. Modlitwa pomaga i chroni przed siłami nieczystymi. A teraz wybacz, ale idę się ogarnąć, bo dzisiaj o siedemnastej widzę się z księdzem biskupem. - odpowiedział kapłan ze spokojem ducha, a następnie udał się w kierunku swojego pokoju.

Grzelak nie wiedział co ma myśleć o całej zaistniałej sytuacji. Ze wszystkich sił starał się nie dopuszczać do siebie myśli o tym, że Mateusz mógłby czuć coś do inspektora. Bał się, że przez homoseksualność Mateusza ich relacja nie będzie już taka, jak dawniej. Z drugiej zaś strony wolałby znieść dosłownie wszystko, byleby jego przyjaciel nie był opętany.

***

Dochodziła godzina piętnasta. Orest siedział przy stoliku w kawiarni i czekał na byłą partnerkę. Próbował posklejać do kupy swoje myśli. Miał również wyrzuty sumienia, że zaniedbuje kolejny dzień w pracy przez swoje życie prywatne. Głupio mu również było z tego powodu, że okłamał Dominika, że ma ważną sprawę na komendzie. Jeszcze żadna kobieta nigdy aż tak nie namąciła w życiu inspektora.

Zmartwionego Możejkę z zamyśleń wyrwała Ilona, która dosiadła się do stolika. Siwowłosy lekko się wystraszył, gdyż kobieta pojawiła się przed jego nosem zupełnie znienacka.

- Przepraszam, jeśli cię przeraziłam. To co, zamówić ci kawę? - spytała.

- Nie, dziękuję. Piłem już jedną przed twoim przyjściem i mi nie zasmakowała. Nie przyszedłem tutaj pić kawek, tylko porozmawiać, tak jak zresztą sama chciałaś. Słucham, czego chcesz ode mnie? - burknął mężczyzna.

- Słuchaj... Doszłam do wniosku, że zachowałam się źle wobec ciebie. Nie powinnam też wyrażać się w zły sposób o twoim synu, tym bardziej, że jestem jego nauczycielką... - mruknęła Kałuża.

- Wow, co ty nie powiesz? Ilona, słuchaj... Ja nie sądzę, że jesteś złą osobą, ale na razie chcę sobie to wszystko poukładać.

- Orest, proszę. Zależy mi na tobie! Jesteś mężczyzną mojego życia! Obiecuję ci, że się zmienię i będę milsza. Nawet dla twojego syna. - oznajmiła Ilona.

- Na razie muszę sobie to wszystko przemyśleć. Chciałbym cię poprosić, żebyś przez ten czas nie zbliżała się do mnie, ani do Dominika, z wyjątkiem spraw typowo szkolnych. - wymamrotał czekoladowooki, a następnie podniósł swój tyłek z krzesła i udał się w kierunku drzwi wyjściowych, zostawiając Ilonę.

- Jeszcze wrócisz do mnie. Już ja się o to postaram! - syknęła sama do siebie nauczycielka biologii.

***

Ksiądz Walery przyjechał do kurii punktualnie o godzinie siedemnastej. Już na samym początku powitało go kamienne spojrzenie księdza Jacka, jednak młodszy z księży kompletnie nie przejął się przydupasem ekscelencji. Kiedy tylko wszedł do biura biskupa, podszedł do niego i ucałował mu dłonie.

- Cieszę się, że jesteś, Walery. Chciałbym omówić z tobą parę spraw. - oznajmił przyjaźnie puszysty.

- Oczywiście. Ja też chciałbym porozmawiać o paru sprawach... - wyjąkał brązowooki.

- W takim razie usiądź wygodnie. A ty Jacku zrobisz nam herbatki z cytrynką i przyniesiesz nam ciasteczka. - rzekł starszy duchowny posyłając Jackowi bezczelny uśmiech.

Siwowłosy posłusznie opuścił pomieszczenie z grymasem na twarzy zostawiając przełożonego sam na sam z młodym wikarym. Jacek często bywał wścibski, dlatego biskup zawsze starał się dawać mu bojowe zadania, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy.

- A więc, jak się odnajdujesz w nowej parafii? - spytał szef wszystkich szefów.

- Powiem szczerze, że jestem bardzo zadowolony. Parafia jest bardzo przyjazna, a pani Natalia mimo częstych humorków jest złotą kobietą. Martwi mnie tylko ksiądz Mateusz... - wyznał młodszy.

- Jeśli mam być z tobą szczery, to mnie trochę też... Kiedy dzwoniłem do niego, żeby go powiadomić o twoim pobycie na plebani, to nie odbierał telefonu przez cały dzień. A kiedy przyszedł na spotkanie, to wyznał mi, że ma problemy z sercem... - dodał eminencja.

- Ekscelencjo, ja jeszcze nie znam Mateusza aż tak dobrze, ale ostatnio jego zachowanie jest bardzo niepokojące. Ciągle warczy i krzyczy na wszystkich, ucieka do kościoła, ledwo się wysypia... No i... - przerwał wikary.

- I co? - mruknął biskup.

- No i... Przyjaciel Mateusza, pan Waldek twierdzi, że... Być może to oznaki opętania... - pisnął.

- Jak to opętania? Jest aż tak źle według was? - spytał starszy ksiądz niedowierzając w słowa Walerego.

- To znaczy... Ja nie sądzę, by było to opętanie. Przecież każdy ma prawo mieć gorsze chwile w swoim życiu. Choć powiem szczerze, że zachowanie księdza podczas śniadania było lekko mówiąc... Przerażające. Przez całe śniadanie siedział zupełnie nieruchomo z wściekłym wyrazem twarzy i przez cały czas gapił się na ścianę, na której wisiał obraz przedstawiający naszą plebanię. - odpowiedział brązowowłosy.

- A czy wydarzyło się coś jeszcze? - pisnął lekko zaniepokojony biskupiak.

- Kiedy Mateusz wyszedł z pomieszczenia, obraz tak po prostu spadł ze ściany. Wiem, że to pewnie brzmi głupio, ale my naprawdę się wystraszyliśmy. - wyznał zmartwiony wikary.

- To nie może być prawdą! Mateusz jest przecież człowiekiem silnej wiary. On jest twardy! On nigdy nie uległby złym mocom! Nigdy nie uwierzę, póki nie zobaczę, jak Mateusz lewituje! - spanikował starszy duchowny czując, jak w kącikach jego oczu pojawiają się drobne łezki.

- Obiecuję, że Mateuszowi nie stanie się żadna krzywda. Pozostaje nam tylko modlić się o to, by ta cała sytuacja zakończyła się dobrze. - westchnął młody ksiądz.

W tym samym momencie do biura wszedł ksiądz Jacek trzymający tacę, na której stały dwie puste filiżanki, cukiernica, dzbanek z herbatą i talerz z ciastkami. Wścibski duchowny postawił tackę na stole i spojrzał na księdza Walerego z udawanym żalem.

- Bardzo mi przykro z powodu księdza Mateusza. Miejmy nadzieję, że Pan ocali jego duszę przed złymi duchami. Sądzę jednak, że na ten czas parafia potrzebuje stabilnego emocjonalnie proboszcza. Ksiądz Tomasz na pewno pora...

- MILCZ! Nie dość, że podsłuchiwałeś całą naszą rozmowę, to jeszcze knujesz przeciwko Mateuszowi nawet w tak ciężkim dla niego momencie! Wyjdź! - warknął eminencja, a następnie uderzył pięścią w stół.

Jacor spuścił głowę w dół i obracając się na pięcie opuścił pomieszczenie. Łysawy ksiądz spojrzał na wikarego z lekkim poczuciem wstydu.

- Przepraszam, ale czasami po prostu nie daję z nim rady... - westchnął pulchniejszy.

- Rozumiem. Proszę się nie tłumaczyć, nic się nie stało. Swoją drogą... Zmienię na chwilę temat. - rzekł młody ksiądz.

- Słucham, co takiego chciałbyś jeszcze ze mną omówić?

- Ostatnio, kiedy nie mogłem zasnąć w nocy włączyłem sobie pierwszy lepszy film na internecie. Opowiadał on o księdzu, który wdał się w romans z parafianinem... - wymruczał kapłan.

- Ale że z mężczyzną? - spytał lekko obrzydzony ekscelencja.

- Tak. Nie udało mi się obejrzeć tego filmu do końca, dlatego że usnąłem. - wytłumaczył Opałek

Walery poczuł się bardzo dziwnie i źle z tym, że kłamie biskupowi w żywe oczy. Z drugiej zaś strony nie chciał robić Mateuszowi dodatkowych problemów, tym bardziej, że nie miał nawet pewności co do orientacji seksualnej proboszcza.

- Generalnie chciałbym spytać o to, co eminencja by zrobił, gdyby eminencja dowiedział się o homoseksualnej orientacji księdza ze swojej diecezji?

- Cóż... Generalnie każdy ksiądz z mojej diecezji powinien wiedzieć o tym, że gdyby doszło do aktu homoseksualnego z jego strony, to automatycznie wywaliłbym go na zbity pysk, za przeproszeniem. - rzekł szef kurii.

- A gdyby taki ksiądz złamał celibat, ale z kobietą, to też byłby tak surowo potraktowany? - spytał młodszy.

- Cóż, aż tak to może nie, dlatego że normalne współżycie pomiędzy kobietą a mężczyzną jest czymś zupełnie naturalnym. Owszem, taki ksiądz poniósłby mocne konsekwencje swoich czynów, natomiast nie aż tak, jak w poprzednio wymienionym przypadku. - odpowiedział dumnie ekscelencja.

- Ale co to za różnica z kim ksiądz łamie celibat? Dlaczego homoseksualny ksiądz zostałby wyrzucony, a heteroseksualny tylko przeniesiony do innej parafii? To przecież niesprawiedliwe! - oburzył się wikary.

- Homoseksualizm to obrzydliwy grzech. Gdybym dowiedział się, że któryś z moich podwładnych jest gejem, to... Chyba wpadłbym w furię. - zaśmiał się nerwowo starszy.

Walery nie wiedział co ma powiedzieć. Słowa biskupa były dla niego okropne i raniące. Co prawda on sam czuł się w stu procentach hetero, ale mimo wszystko było mu przykro, że Mateusz byłby skreślony.

___________

Witam po długiej przerwie. Generalnie moja kara nadal trwa, ale jest trochę luźniejsza. Korzystając z okazji wrzucam wam rozdział :)

Jak myślicie, czy Mati faktycznie jest opętany, czy może po prostu przechodzi okres dojrzewania w wieku 56 lat? XDD

Generalnie przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero o tej godzinie, ale wkurwia mnie przepisywanie wszystkiego z zeszytu na telefon.

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro