010.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pragnę wam powiedzieć, że dopiero od tego rozdziału zacznie się hardkorowa fabuła. Oczywiście z małymi słodziusimi przerywniczkami :D

__________________

Walery wrócił na plebanię około godziny dwudziestej pierwszej. Spotkanie z biskupem przeciągnęło się jedynie do osiemnastej, jednak młody wikary potrzebował paru chwil samotności, by móc poukładać sobie w głowie wszystkie myśli.

Po wejściu do budynku duchowny odwiesił swoją kurtkę na wieszak, a następnie wszedł do salonu, w którym siedział, a raczej spał na siedząco Pluskwa. Nie chcąc budzić mężczyzny, kapłan otworzył jedną z szafek i wyjął z niej zwinięty w kostkę koc, którym następnie okrył przyjaciela. Samemu zaś udał się w kierunku swojej sypialni.

***

Następnego ranka lekko zaspany brązowooki wszedł do kuchni i otworzył lodówkę, z której wyjął wykurwisty pasztet, czyli ulubiony pasztet Mateusza. Walery posmarował dwie kromki chleba masłem, a następnie pasztetem. Żeby zaoszczędzić sobie czasu złożył obie kanapki do kupy i zaczął je jeść.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że w jadalni przy stole siedzi Mateusz. Niebieskooki ignorował wszystko dookoła i po prostu się modlił. Widok ten sprawił, że młodszemu z księży trochę ulżyło.

Wikary odłożył kanapkę na blat kuchenny i po cichu dosiadł się do stolika. Mężczyzna lekko poklepał proboszcza po ramieniu, przez co ten otworzył oczy i lekko się wzdrygnął.

- Przepraszam, że księdza wystraszyłem. - mruknął.

- Czego chcesz i dlaczego przeszkadzasz mi w modlitwie? Czy to coś ważnego? - burknął niezadowolony blondyn.

- Chciałbym porozmawiać z księdzem... Ja wiem, że za chwilę musi ksiądz iść się szykować do szkoły, ale... Ta rozmowa nie może poczekać. - westchnął młodszy.

- No to jak chcesz porozmawiać, to przejdź do rzeczy. O co tym razem chodzi?

- Proszę księdza... Ja widzę, że coś księdza trapi. Ja jestem dyskretnym człowiekiem i potrafię dochować tajemnicy. Jeśli ma ksiądz jakiś problem, to może warto o nim pogadać? - spytał delikatnie Opałek.

- Ja nie posiadam żądnych problemów. I masz rację, za chwilę muszę się szykować do szkoły. - wymamrotał niebieskooki.

Starszy z mężczyzn wstał od stołu i udał się do swojej sypialni zostawiając wikarego w jadalni. Walery wkurzył się, że Mateusz ciągle wymiguje się od szczerej rozmowy, ale postanowił dać mu czas na przemyślenie.

***

Kiedy Mefiu opuścił plebanię, młodszy z księży postanowił przeszukać mu laptopa. W głębi duszy czuł cholerne wyrzuty sumienia, że grzebie w prywatnych rzeczach proboszcza, ale równocześnie próbował usprawiedliwiać się tym, że robi to dla dobra przyjaciela.

Po wpisaniu w komputerze hasła ukazał się pulpit z dobrze Waleremu znanym zdjęciem przedstawiającym Mateusza trzymającego kałacha. Przeglądając ikonki na pulpicie duchowny natknął się na folder zatytułowany nazwą "Orest". Brązowowłosy przez chwilę zawahał się, czy aby na pewno go odpalić, jednak ciekawość wygrała z obawami.

W folderze znajdowało się około trzydziestu zdjęć przedstawiających Oresta. Większość z nich była prawdopodobnie robiona z ukrycia. Wikary nabrał osiemdziesięcio procentowej pewności, że Mateusz podkochuje się w inspektorze.

Kiedy zamknął okno z folderem, usłyszał, że ktoś wszedł na plebanię i zmierza w kierunku biura. Brązowooki zbladł ze strachu i czym prędzej schował się pod biurkiem. Dosłownie sekundę później do pomieszczenia ktoś wszedł.

- Mateusz? - mruknął znajomy męski głos.

Opałek poczuł ulgę i wypełznął spod mebla stając twarzą w twarz z Waldkiem, który z lekkim zażenowaniem spojrzał na księdza.

- Dlaczego siedziałeś pod biurkiem Mateusza? Czy ty przeszukujesz mu pokój? - spytał rudowłosy.

- Nie, nie pokój, tylko laptopa. Jeszcze nie zdążyłem dobrze go przejrzeć, tak w zasadzie. Na pulpicie znalazłem jedynie folder o nazwie "Orest". - odparł młodszy.

- Czy to oznacza, że...

- Tak, to na osiemdziesiąt procent potwierdza moją teorię, że Mateusz jest gejem. - powiedział pewny siebie kapłan.

- Ale... Jak? Ja nic nie rozumiem... - rzekł zszokowany Grzelak.

- Waldek, proszę cię tylko o jedno. Nie zaczynaj tego tematu z Mateuszem, po pierwsze, żeby mnie nie wydać, a po drugie, żeby go nie skrzywdzić. Pamiętaj, że jak go skrzywdzisz, to ja skrzywdzę ciebie! - oznajmił stanowczo młody wikary.

***

W momencie, gdy lekcja religii dobiegła końca, wszyscy uczniowie wybiegli z klasy. Mateusz również miał chęć wyjść z sali, kiedy to zauważył siedzącą w ostatniej ławce smutną dziewczynę. Mężczyzna podszedł do ławki, a następnie dosiadł się do uczennicy i pogładził ją delikatnie po ramieniu.

- Julio, wszystko w porządku? - spytał.

- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odpowiedziała nerwowo.

- Nie musisz kłamać, przecież widzę, że coś się stało. Nie bój się opowiadać o swoich problemach. - powiedział przyjaźnie duchowny.

- Naprawdę nic się nie dzieję! Niech się ksiądz nie wpieprza w nieswoje sprawy! - odburknęła czternastolatka, po czym wybiegła z pomieszczenia.

Mateusza bardzo zaniepokoiło zachowanie dziewczyny. Zwykle na każdej lekcji religii była pogodna i uśmiechnięta, a teraz tak po prostu odburknęła i wybiegła z klasy. Niebieskooki pomyślał, że być może powinien porozmawiać o Julii z panią Kałużą, która jest jej wychowawczynią.

Blondyn wstał z krzesła i zabrał swoje rzeczy, a następnie wyszedł z sali i zakluczył ją. Rozejrzał się po szkolnym korytarzu i po chwili udał się w kierunku pokoju nauczycielskiego.

Kiedy przekroczył próg pomieszczenia, zastał w nim jedynie Ilonę, która popijając kawę przeglądała media społecznościowe w swoim telefoniku. Mężczyzna spojrzał na kobietę i delikatne odkrząknął.

- Pani Ilono, chciałbym z panią porozmawiać. - zaczął.

- Ta? Słucham, o czym by księciunio chciał porozmawiać? - burknęła.

- Chodzi o pani wychowankę, Julię Wrzos. Na dzisiejszej lekcji religii była bardzo smutna. Kiedy spytałem jej się co się stało, kazała mi się nie wtrącać, po czym uciekła ... - mruknął zaniepokojony ksiądz.

- I co, popłakał się ksiądz, bo jakiś bachor na księdza nakrzyczał? - spytała nauczycielka.

- Nie, po prostu zaniepokoiło mnie jej zachowanie. Julia zawsze była miłą i spokojną osobą. Martwię się o nią. Może porozmawiałaby z nią pani? - poprosił.

- Pff! Jeszcze czego! Gówniarze po prostu się w tyłku poprzewracało! Pewnie zerwał z nią chłoptaś i teraz wielce przeżywa. - odburknęła wiedźma.

- Dlaczego pani się nie zainteresuje problemem swojej wychowanki? Wychowawca powinien dbać o swoją klasę! - oburzył się kapłan.

Kałuża wstała z krzesła, zarzucając torebkę na ramię i stanęła twarzą w twarz z Mateuszem, posyłając mu groźne i niesympatyczne spojrzenie.

- Ksiądz daje mi porad jak zapanować nad debilami z mojej klasy... Wychowałam dwójkę dzieci, które są obecnie dorosłe, więc wiem jak postępuje się z młodzieżą! Przepraszam bardzo, ale skąd ktoś taki, jak ksiądz może mieć pojęcie na temat dzieci? - syknęła.

- Mam duże pojęcie na temat dzieci i młodzieży, dlatego, że wychowałem córkę mojej świętej pamięci kuzynki! Wiem, że dziecko w nastoletnim wieku potrzebuje dużo uwagi i zainteresowania, ale przede wszystkim miłości. - odpowiedział z kulturą Mateusz.

- Skoro umie ksiądz tak świetnie wychowywać dzieci, to czemu ksiądz sam ich nie posiada?

Pytanie zadane przez Ilonę bardzo zabolało i jednocześnie uraziło blondyna, ale nie dawał po sobie tego poznać. Miał ochotę wystartować do niej z pięściami, ale stwierdził, że po prostu nie warto. Nie chciał również psuć swojej reputacji.

- Pani Ilono, wykręca się pani od rozmowy! W pani klasie jest problem, a pani nawet nie próbuje zainterweniować!

- To niech ksiądz sam bawi się w psychologa, bo ja nie mam zamiaru marnować czasu na rozmowę z gówniarzami! A teraz przepraszam, ale za dwie minuty mam lekcję! - krzyknęła.

Kobieta wyszła z pokoju nauczycielskiego i trzasnęła za sobą drzwiami. Niebieskooki nie wiedział co ma zrobić, więc postanowił dać Julce czas. Był przekonany niemalże w stu procentach, że dziewczyna mimo wszystko wróci powiedzieć mu prawdę.

***

Kiedy lekcje w szkole się skończyły, Mateusz nawet nie wrócił na plebanię, tylko od razu udał się do kościoła. Tylko tam czuł się w stu procentach bezpieczny ze swoimi myślami. Po przekroczeniu progu świątyni przeżegnał się, a następnie usiadł w konfesjonale.

Wątpił w to, że ktoś przyjdzie się wyspowiadać, ale mimo wszystko założył na szyję stułę, którą parę sekund wcześniej ucałował.

Od jakiegoś czasu blondyn czuł się potwornie. Odczuwał mnóstwo negatywnych emocji, które przytłaczały go każdego dnia coraz bardziej. Czuł, że stopniowo staje się potworem, którego wszyscy zaczynają się bać. Wiedział, że to wszystko dzieje się przez niechciane i niewłaściwe uczucia do inspektora. Czuł się, jakby w jakiś sposób łamał celibat.

Modląc się nawet nie zauważył, że w konfesjonale ktoś uklęknął. Dopiero lekkie puknięcie sprawiło, że niebieskooki skapnął się, że nie jest sam.

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus... - pisnął delikatny, dziewczęcy głosik.

- Uh... Na wieki wieków, Amen... - odpowiedział duchowny.

- Ostatni raz u spowiedzi byłam dwa miesiące temu. Od tamtego czasu zdarzyło mi się troszkę nagrzeszyć,... Przeklinałam, kłóciłam się z mamą, zapominałam o modlitwie, a raz zdarzyło mi się opuścić mszę świętą. - wyznała dziewczyna.

- Czy to aby na pewno wszytko, o czym chciałabyś mi powiedzieć? - spytał troskliwie Matteo.

- Cóż... Przez te dwa miesiące bardzo dużo się zmieniło w życiu moim, oraz mojej mamy... Mój tata nie żyje od czterech lat, więc... Mama znalazła sobie nowego faceta... - oznajmiła niepewnie.

- No i... Pewnie nie przypadł ci do gustu, racja? - zapytał.

- Początkowo bardzo go polubiłam... Był miły, opiekuńczy i troskliwy, ale...

Julia poczuła łzy napływające jej do oczu. Jakaś niewidzialna siła powstrzymała ją przed wyznaniem prawdy.

- Nie bój się powiedzieć tego, co leży ci na sercu. Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, Bóg nigdy nie przestanie cię kochać. - szepnął z czułością blondyn.

- Proszę księdza... Ja nie mam komu tego powiedzieć... Ufam tylko księdzu... Ja już po prostu nie daję rady! - zapłakała czternastolatka.

- Julciu, uspokój się. Cokolwiek by to nie było, ja nigdy nie będę cię o nic osądzał. Już dobrze.

- Niech mi ksiądz obieca, że ta tajemnica nigdy nie ujrzy światła dziennego... - pisnęła błagalnie dziewczyna.

- Obiecuję, że nikomu nie powiem. Chroni mnie tajemnica spowiedzi. - rzekł niebieskooki ze spokojem w głosie.

- Ten facet... On... On jest straszny... On mnie... On mnie zgwałcił! - wyznała Julia, po czym wybuchnęła płaczem.

- O Boże...

___________

Ja wiem, że jest to fanfik o shipie "Oreusz", ale książka bez wątków pobocznych i z nudną fabułą byłaby chujowa.

Świat nie jest kolorowy, i właśnie w tej książce mam zamiar wam to pokazać w wątkach pobocznych.

W przyszłym rozdziale pojawi się w końcu Orest i główny wątek ruszy do przodu. ODROBINĘ.

Mam nadzieję, że póki co wam się podoba :)

Będzie się działo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro