001.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mateusz obudził się o piątej nad ranem z głową na ławce kościelnej. Nie była to pierwsza taka sytuacja, kiedy zasypiał w kościele, więc ból kręgosłupa towarzyszący mu podczas pobudki nie był dla niego niczym nowym. Niebieskooki od zawsze był silnie wierzący, jednak w ostatnim czasie zbliżył się do Boga jeszcze bardziej, co sprawiło, że przebywał w kościele prawie cały czas. Na noc prawie wcale nie wracał do domu, przez co strasznie niepokoił Natalię.

Po skończonej modlitwie Mateusz wstał z ławki i skierował się do wyjścia. Kiedy znalazł się na zewnątrz, promień wschodzącego słońca lekko go oślepił, gdyż jego oczy przywykły do kościelnego oświetlenia.

***

Mężczyzna wszedł na plebanię tylnym wejściem i skierował się do kuchni, po czym wstawił wodę na kawę i wyjął z szafki swój ulubiony kubek z napisem "Je**ć szatana". Napis mimo swojej wulgarności bardzo podobał się księdzu.

Mateusz wyjął z lodówki swój ulubiony wykurwisty pasztet i posmarował sobie nim chleb. Masło nie było mu potrzebne i zawsze je pomijał podczas tworzenia kanapek. Wcale nie dlatego, że go nie lubił. Po prostu nie chciało mu się marnować czasu na posmarowanie pieczywa.

W momencie, gdy woda się zagotowała, Matteo zasypał sobie kawę, którą następnie posłodził siedmioma łyżeczkami, niczym pewien znany polityk.

- No proszę, ksiądz w końcu na plebani!

Duchowny obrócił swoją głowę w kierunku żeńskiego głosu. W drzwiach stała Natalia, która najwyraźniej nie była zadowolona.

- Dzień dobry, Natalio. - odpowiedział spokojnie Mateusz, po czym chwycił swój kubek i zwrócił się tyłem do kobiety.

- Gdzie ksiądz się znowu szlajał? I czemu ksiądz ma znowu brudną sutannę? Ludzie, ja nie nadążam z praniem! - krzyknęła zirytowana gosposia.

- Przepraszam Natalio, ale jestem człowiekiem dorosłym i nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.

Błondynka zdziwiła się. Kapłan jeszcze nigdy nie odpowiedział jej w tak stanowczy sposób. Mateusz nie chciał dyskutować z gosposią, więc wyszedł z kuchni i udał się do swojego biura, po czym zasiadł wygodnie na krześle, postawił na biurku kawę i oparł się o oparcie. Nie minęła nawet minuta, kiedy Mateusz oddał się w objęcia Morfeusza.

***

Trzydzieści minut później sen duchownego został przerwany, gdyż do pomieszczenia wparował uradowany Pluskwa, który nie wiedzieć czemu się cieszył. Mefiu otworzył oczy i spojrzał na Waldka ze znudzeniem i zmęczeniem.

- Czego chcesz i dlaczego wchodzisz bez pukania, Waldek? - spytał zmęczonym tonem.

- Mateusz, czy ty spałeś za biurkiem, zamiast w łóżku? - spytał młodszy mężczyzna.

- W łóżku nie mogę się skupić na myśleniu, więc zasnęło mi się za biurkiem. Dlaczego wchodzisz bez pukania?

Zmęczony niebieskooki wbijał w Waldka swoje wnerwione spojrzenie. Pluskwa był mocno zaskoczony, gdyż Mateusz nigdy nie okazywał negatywnych uczuć wobec innych. Nie oznaczało to natomiast, że nie okazywał ich w samotności.

- Przepraszam... Nie chciałem naruszać twojej prywatności, Mateuniu. Nie gniewaj się na mnie. - pisnął błagającym i pełnym skruchy tonem rudowłosy.

- Ta... A po co przyszedłeś? - spytał z zamkniętymi oczyma starszy.

- Przyszedłem się spytać, czy nie pojechałbyś ze mną na ryby, ale widzę, że nie spałeś zbyt dobrze.

- Nie spałem dobrze, o ile można to jakkolwiek nazwać snem... - mruknął Mateusz, który po chwili wstał od biurka i lekko chwiejnym krokiem podszedł do drzwi od sypialni.

- Wyjdź stąd. Nie będziesz mi po szafkach grzebał, kiedy będę spał! - burknął pod nosem blondyn, po czym wszedł do pomieszczenia z łóżkiem.

Zaskoczony Pluskwa opuścił biuro księdza i udał się do kuchni, w której Natalia robiła sobie kawę.

- Martwię się o niego... - mruknął pełen obaw były więzień.

- Nie ty jedyny się martwisz. On w ogóle nie śpi w domu. Na noc zawsze wychodzi do kościoła i wraca przeważnie o takich godzinach. - odpowiedziała zaniepokojona Nacia.

- Mateusz jest najkochańszym człowiekiem na świecie. Nigdy wcześniej nawet nie burknął na nikogo! Coś musiało mu się stać, a ja się dowiem co! - powiedział dumnym tonem rudowłosy.

- Teraz to mu nie przeszkadzaj. Niech śpi. - odpowiedziała blondynka.

***

W tym samym czasie ospały Orest Możejko siedział w swojej kuchni i kończył pić kawę, która ani trochę go nie pobudzała. Wczorajszy dzień był dla inspektora bardzo ciężki. Oprócz kłopotów w pracy były jeszcze problemy z Dominikiem, który w ostatnim czasie zaczął się buntować.

Młodemu nie podobało się, że jego ojciec zaczął układać sobie życie z kobietą, której nawet mu nie przedstawił. Orest niestety był idiotą i nie potrafił dobierać sobie partnerek. Kiedy już zaczęło mu się układać z Moniką, nagle się wycofał, bo uznał że jest dla niego zbyt młoda. Teoretycznie miał rację, ale Monika przez ten czas zaczęła coś do niego czuć. Po tym, jak mężczyzna rozstał się z blondynką, Dominik przestał się do niego odzywać.

Po skończonym piciu kawy Orest podszedł do zlewu i umył swój ulubiony kubek z fusów po kawie. W tej samej chwili do kuchni wszedł Dominik, który ignorując ojca otworzył lodówkę i zaczął w niej myszkować.

- Dzień dobry! Języka w gębie brakuje? - spytał wkurzony siwowłosy.

Blondyn w okularach odpowiedział jedynie wysunięciem środkowego palca w kierunku mężczyzny.

- Dominik! Nie pozwalaj sobie! Szacunek do ojca się należy! - krzyknął starszy Możejko.

- Nie będę miał szacunku do ciebie, jeśli nie będziesz miał szacunku do kobiet, stary frajerze. - powiedział kpiącym tonem młodszy.

- Masz zakaz komputera za takie odzywki do rodzica! - wrzasnął Orest, po czym uderzył pięścią w blat kuchenny.

- Po co dajesz mi szlabany, skoro i tak o nich zapominasz? Alzheimer to straszna choroba, ojczulku.

Dominik zaśmiał się i wyszedł z kuchni z pękiem kiełbasy, który wcześniej wyjął z lodówki. Starszy Możejko usiadł przy stole i schował twarz w dłonie.

- Ja już z tym gówniarzem nie daję rady... - wymamrotał załamanym tonem.

Wtedy wpadł mu do głowy pewien pomysł, który uznał za genialny.

***

Witajcie. Chciałabym was na początku bardzo przeprosić, za to, że rozdział pojawia się dopiero teraz. Nie miałam za bardzo weny na pisanie i miałam też problemy ze zdrowiem. Obecnie jestem chora na covida, ale czuję się w miarę ok.

Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę wam się spodobał. Do zobaczenia :)

Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro