008.
Podczas, gdy Orest wraz z Mateuszem rozmawiali w salonie popijając herbatę, Dominik spakował swoje rzeczy. Z jednej strony cieszył się z tego, że wreszcie pogodził się z ojcem, a Ilona nie stoi mu na drodze do niego. Z drugiej zaś było mu potwornie przykro. Nie chciał rozstawać się z Mateuszem, ani tym bardziej z księdzem Walerym, z którym bardzo się zaprzyjaźnił podczas pobytu na plebani.
Chłopak usiadł na łóżku w swoim pokoju i zaczął płakać przytulając przy tym poduszkę. Chwila smutku trwała do momentu, w którym do drzwi pomieszczenia nie rozległo się delikatne pukanie. Nie oczekując na zgodę na wejście, przybysz otworzył drzwi i wszedł do pokoju.
- Można? - spytał delikatny męski głos.
Możejko obrócił się w jego stronę i ujrzał księdza Walerego, który po chwili usiadł na łóżku obok młodszego.
- Ja wcale nie płakałem... - zaprzeczył piętnastolatek wycierając łzy.
- Nie ukrywaj swoich emocji. Nie ma nic złego w tym, że płaczesz. - odpowiedział młody wikary przytulając brązowowłosego chłopaka.
- Będę za księdzem tęsknił... - wyszlochał niższy.
- Mi również będzie ciebie brakować, ale pomyśl też o drugiej stronie. Twój tata przez cały czas twojej nieobecności bardzo za tobą tęsknił. Nie uwierzę, że ty za nim nie. - powiedział duchowny.
- Ma ksiądz w sumie rację... Będę księdza odwiedzał, jeśli tata pozwoli. - pisnął nastolatek.
- A ja będę czekał na każdą twoją wizytę. Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, masz moje wsparcie. - odpowiedział brązowooki z czułością w głosie.
***
- Dziękuję księdzu za wszystko i przepraszam za wszelakie kłopoty z Dominikiem... Nie powinienem nigdy dopuścić do tego, by mój syn uciekał ode mnie z powodu mojej kobiety. Co ze mnie za ojciec... - westchnął starszy Możejko.
- Nie było z nim żadnych kłopotów. I proszę się nie obwiniać. Jest pan bardzo dobrym ojcem. To normalne, że młodzież w wieku Dominika się buntuje. - rzekł ze spokojem Mateusz gładząc Oresta po ramieniu.
- Cieszę się, że mój syn do mnie wraca. Mam nadzieję, że uda mi się odbudować relację z nim.
W tym samym momencie Walery przyprowadził Dominika do salonu. Żmigrodzki wstał z kanapy i podszedł do chłopaka, a następnie przytulił go bez słowa. Nastolatek bez wahania się odwzajemnił uścisk mężczyzny i uronił kilka malutkich łez.
- Będzie mi księdza brakowało. Dziękuję, że mogłem się tu zatrzymać. - szepnął młody Możejko.
- Ja również będę tęsknił, jednak pamiętaj, że zawsze będziesz mógł nas odwiedzać. - powiedział z czułością starszy ksiądz.
Niebieskooki wpuścił młodszego z uścisku i ucałował go w głowę na pożegnanie. Mimo, iż przesyłał młodszemu uśmiech, to wewnątrz czuł smutek. Zaczął kochać Dominika jak własnego syna, jednak wiedział, że jego miejsce jest przy Oreście.
- Dziękuję raz jeszcze za opiekę nad Dominikiem. Cóż... Chyba już będziemy się zbierać do domu. Jutro z tego co wiem masz sprawdzian z biologii. Radzę ci się przygotować, bo Ilona raczej nie da ci spokoju. - zaśmiał się niepewnie siwowłosy.
- Racja... Dziękuję księżom za gościnę. Postaram się jutro wpaść. - mruknął brązowowłosy, który po chwili wraz z ojcem opuścił teren plebani.
Wikary usiadł na kanapie ze smutnym wyrazem twarzy. Blondyn spojrzał na młodszego kolegę i dosiadł się obok.
- Wiem, że jest ci przykro. Mi też jest. - pisnął.
- Proszę księdza... Może spędzi ksiądz ze mną czas? Chciałbym jakoś odreagować. - szepnął brązowooki.
- A co chciałbyś porobić? - spytał starszy.
- Widziałem, że ma ksiądz na laptopie Minecrafta. Ja też gram w tą grę już chyba z osiem lat. Może pogralibyśmy razem? Stworzę serwer tylko dla nas dwóch i spędzimy w ten sposób czas. Albo może jakiś serial obejrzymy? Jaki typ filmów lubi ksiądz najbardziej? - rozgadał się młodszy mężczyzna z lekkim entuzjazmem.
- Zaraz... Jak to widziałeś na moim laptopie? Czy... Czy ty przeglądałeś mojego lapka bez mojej wiedzy? - spanikował Mateusz.
- Proszę księdza, to nie tak! Ja tylko chciałem obejrzeć z Dominikiem film! Na telewizorze pani Natalia by nam nie pozwoliła, a ja miałem zepsutą stację dysku! No i Dominik też w zasadzie... - wytłumaczył wikary kładąc dłoń na ramieniu proboszcza.
- Zostaw mnie! - burknął niebieskooki, po czym wstał z kanapy.
- Ja nie przeglądałem nic na księdza komputerze, przysięgam! - pisnął Walery.
- Jakim cudem udało ci się odgadnąć hasło? - warknął blondyn.
- Znalazłem karteczkę z numerkami. Najpierw próbowałem je wbić jako hasło, ale potem wpadłem na pomysł, by zamienić je na litery... Zastanawia mnie tylko dlaczego ustawił sobie ksiądz hasło "Orest"... - wyjąkał zmieszany.
- Może jeszcze mi powiesz, że przeglądałeś mój pulpit? - syknął Mefiu.
- Proszę księdza, ja...
- MILCZ! Jesteś wścibską hieną! Jeśli zobaczę cię w pobliżu mojego biura, albo co gorsza sypialni, to dostaniesz po mordzie! I żeby była jasność, o wszystkim powiadomię biskupa! - zagroził starszy duchowny.
Brązowooki był w szoku. Mateusz od zawsze był miłą i uroczą osobą, która muchy by nie skrzywdziła. Agresywne zachowanie proboszcza bardzo niepokoiło młodego księdza.
Matteo zdjął swoją kurtkę z wieszaka i nałożył ją, a następnie wyszedł z domu. Na teren plebani wjechało znane kapłanowi auto, z którego wyszedł Pluskwa. Widząc rudowłosego niezbyt się ucieszył.
- Pojechałem do roboty i wróciłem mając nadzieję, że po paru dniach ochłoniesz, ale... Widzę, że chyba nadal nie jesteś w nastroju. - mruknął ex więzień.
- Odwal się ode mnie! Wszyscy najlepiej dajcie mi spokój! - wrzasnął duchowny pokazując środkowy palec, a następnie wychodząc z terenu plebanii.
Waldek stał jak wryty i nie wiedział jak zareagować. Zachowanie Mateusza było od pewnego czasu bardzo niepokojące. Grzelak po chwili wszedł do środka budynku i załamany zdjął kurtkę, którą odwiesił na wieszak. Z salonu usłyszał cichy i delikatny szloch. Rudowłosy udał się do pomieszczenia z kanapą i zauważył siedzącego na niej księdza Walerego ocierającego łzy.
- Ksiądz Walery? - jęknął zdziwiony.
- Dzień dobry, panie Waldku... Jeśli chce pan wiedzieć, to jestem od teraz wikarym księdza Mateusza... - westchnął.
- I pewnie księdzu też się oberwało od niego, racja? - mruknął Waldek.
- Ta... Tylko że akurat sobie zasłużyłem... - pisnął.
- Czemu ksiądz tak twierdzi? - spytał starszy.
- Naruszyłem jego prywatność... Skorzystałem z jego laptopa bez jego wiedzy, i wygadałem się. No i wkurzył się na mnie...
- Zaraz... To ksiądz złamał hasło do Mateuszowego laptopa? To ja przez parę lat próbuję złamać hasło do jego kompa, a księdzu się udało tak w parę minut?! - oburzył się Pluskwa.
- Właśnie chciałbym na ten temat z panem porozmawiać...
Walery wstał z kanapy i zaczął lekko przygryzać wargi wpatrując się w podłogę. Waldek z lekkim zdziwieniem przyglądał się kapłanowi.
- No więc... O co chodzi? - spytał.
- Panie Waldku... Hasło do laptopa księdza Mateusza to "Orest". Pytanie tylko dlaczego ustawił sobie takie hasło, a nie inne. - rzekł młodszy.
- Eee tam. Mateusz i inspektor są znajomymi wiele lat. Ja na swoim kompie mam ustawione hasło z imieniem "Natalia". - odparł rudowłosy z lekkim rumieńcem.
- Nie oszukujmy się. Ma pan takie hasło, bo kocha pan Natalię. - szepnął wikary z delikatnie zboczonym uśmieszkiem.
- Ehhh... Czyli sugeruje ksiądz, że Mateusz jest pedziem i kocha inspektora? Haha! Dobre! Problem w tym, że Mateusz jest totalnie neutralny w sprawach sercowych.
- A może wcale nie jest aż tak neutralny, za jakiego go uważacie? Może on po prostu się boi i to dlatego jest taki agresywny? Może po prostu nie chce dopuścić do siebie takich myśli? - wymruczał brązowooki.
- Ja tam nie wierzę w to, że Mateusz jest pedziem. On nie wygląda na pedała ani nie zachowuje się jak ciota. Poza tym, on jest przecież księdzem! Nie ma szans! - mruknął rudzielec.
- Proszę nie używać takich określeń jak "ciota" lub "pedał". Studiowałem psychologię, więc mam trochę wiedzy w tej dziedzinie. Homoseksualizm nie jest chorobą, ani zaburzeniem, a sami homoseksualiści nie muszą być tacy stereotypowi. - wytłumaczył młody ksiądz.
- Ehh, ja się nie znam na tym. Ale gdyby Mateusz wolał facetów, to chyba bym się jakoś domyślił, albo by mi powiedział. Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
- Może niech pan z nim o tym porozmawia, ale w bardzo delikatny sposób. Proszę mu dać do zrozumienia, że to nic złego.
***
Mateusz wrócił na plebanię około godziny dwudziestej drugiej. Towarzyszył mu nieznośny ból głowy, jak zresztą po każdym wypadzie do kościoła. Blondyn odwiesił kurtkę na wieszak i zajrzał do salonu, w którym siedział zaniepokojony Walery w towarzystwie Pluskwy.
- Gdzie ksiądz był? Martwiłem się... - pisnął młody ksiądz.
- Byłem w kościele. Czy to przesłuchanie? - burknął proboszcz.
- Nie... Ja po prostu się martwię...
Wikary wstał z kanapy i stanął przed starszym mężczyzną wpatrując się na niego ze skruchą i pokorą.
- Przepraszam... Ja wiem, że źle zrobiłem odpalając laptopa bez pozwolenia, ale daję słowo, że nic nie przeglądałem... - rzekł młodszy.
- Ja też chciałbym cię przeprosić... Źle postąpiłem krzycząc na ciebie... - wyznał proboszcz.
Starszy ksiądz przytulił młodszego. Walery odwzajemnił uścisk i poczuł, jak kamień spada mu z serca. Waldek wciąż zastanawiał się nad przemyśleniami wikarego i zaczął powoli sklejać wszystko w jedną całość.
- A teraz przeproszę was obu, ale idę się odświeżyć. - oznajmił niebieskooki odrywając się od Walerego.
- Rozumiem... Jak coś, to będziemy w salonie. - powiedział brązowooki.
- Jasne... Swoją drogą, nie martw się. Nie nakabluję na ciebie biskupowi. - szepnął Mefiu puszczając młodszemu koledze oczko.
_____________
Matteo jako badass jest hot. Powoli ruszamy chyba z głównym wątkiem do przodu.
Nie chcę też, żeby to wszystko szło jednym i oczywistym ciągiem. Będzie parę ciekawych niespodzianek, które staną na drodze miłości głównych bohaterów.
Pocieszę was jedynie, że będzie happy end :D
Pozdrawiam ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro