014.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez cały weekend Mateusz nie wyszedł ze swojej sypialni nawet na minutę, nie wliczając krótkich wypadów do toalety. Zabronił komukolwiek wchodzić do swojego biura lub sypialni. Tak bardzo nie chciał się z nikim widzieć. Nie chciał, by ktokolwiek zobaczył go w beznadziejnym stanie.

Nadszedł jednak najbardziej znienawidzony przez wszystkich dzień tygodnia, czyli poniedziałek. Duchowny wiedział, że nie może wiecznie brać wolnego od pracy w szkole, więc w końcu się przełamał i wyszedł z biura, a następnie udał się do salonu, w którym siedział ksiądz Walery wraz z Natalią.

- Mateusz, w końcu wyszedłeś do nas! Nie możesz wiecznie się bunkrować przed nami. - powiedział wikary.

- Dlaczego ksiądz od nas ucieka? I skąd ten siniak na twarzy? - spytała zaniepokojona gospodyni.

- Nie mogę ci powiedzieć, Natalio. Przepraszam, ale niestety muszę już uciekać do szkoły. Wrócę przed szesnastą, bo wstąpię jeszcze do kościoła się pomodlić... - wyjąkał duchowny, po czym opuścił plebanię.

***

Droga do szkoły była dla Mateusza prawdziwą udręką. Ból głowy spowodowany mocnym kacem sprawiał, że blondynowi ciężko było złapać pełną równowagę na rowerze, i zamiast jechać po drodze prosto, jechał zygzakiem.

Kiedy już znalazł się przed budynkiem szkoły, zaparkował przed nią rower i lekko chwiejnym krokiem wszedł na jej teren.

Idąc szkolnym korytarzem poczuł na sobie mnóstwo drwiących spojrzeń uczniów, którzy podśmiechiwali się pod nosami. Kapłan był pewien, że to przez średniowieczną szatę mnicha, więc kompletnie zignorował wszystkich dookoła.

Przechodząc obok jednej z sal zauważył, że drzwi do niej były lekko uchylone, a uczniowie stojący przed nią śmiali się jeszcze bardziej. Głupkowate zachowanie młodzieży zaczęło go powoli irytować, jednak powstrzymał się od pouczania ich, a zamiast tego ostrożnym krokiem wszedł do pomieszczenia. Widok jaki tam zastał bardzo mocno go zszokował i jednocześnie zabolał...

Na tablicy widniał potężny napis wykonany czerwonym sprayem o treści "KSIĄDZ PEDAŁ", natomiast na jednej ze ścian znajdował się pentagram odwrócony jednym kątem do dołu, również nabazgrany tym samym sprayem.

Mężczyzna nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W jednej chwili miał ochotę się rozpłakać, i jednocześnie zamordować gołymi rękoma osobę odpowiedzialną za obrzydliwe "graffiti".

Zdenerwowany ksiądz wyszedł z sali i zmierzył wszystkich gówniarzy na korytarzu zabójczym i groźnym spojrzeniem.

- Kto to zrobił?! Natychmiast proszę się przyznać, bo inaczej wszyscy będą mieli pod górkę do końca roku szkolnego! - wrzasnął donośnie niebieskooki wciąż tłumiąc w sobie gniew.

- Nie wiemy o czym ksiądz mówi. - zaśmiała się jedna z uczennic.

- W tej chwili ma się znaleźć winny. W przeciwnym razie inaczej sobie porozmawiamy! - wysyczał duchowny.

Chwilę grozy przerwał dyrektor, który głośno odkrząknął, doprowadzając przy tym uczniów do porządku. Gdy młodzież rozeszła się po korytarzu, mężczyzna spojrzał na załamanego księdza.

- Mateuszu, nie denerwuj się. Chodź ze mną do mojego gabinetu. Tam wszystko ci wyjaśnię.

***

- Panie dyrektorze, ja bardzo przepraszam za to, że byłem niemiły dla dzieciaków, ale niech pan mnie zrozumie! Jak pan by zareagował, gdyby to pana dotyczyło? Sam pan widział... - mruknął Matteo.

- Czyli jeszcze nie wiesz...

Dyrektor podał kapłanowi gazetę, którą wcześniej zakupił w kiosku, w drodze do szkoły. Blondyn chwycił ją w swoje ręce i prawie zamarł, gdy zobaczył nagłówek oraz zdjęcie pod nim.

Zdjęcie na pierwszej stronie przedstawiało jego pocałunek z Możejką. Fotografia wyglądała na zrobioną z ukrycia, co jeszcze bardziej zszokowało księdza.

- "Drugie oblicze proboszcza" - przeczytał, a następnie rzucił gazetą o ścianę i ukrył twarz w dłoniach.

- Nie będę dociekał, czy to zdjęcie jest prawdziwe czy sfabrykowane. Najlepiej, żebyś wziął sobie wolne do końca tygodnia, a potem zobaczymy, czy sprawa ucichnie.

- Boże... Przecież biskup mnie zamorduje... - pisnął załamany Żmigrodzki.

- Mateuszu, nie załamuj się. Jeśli nie masz nic na sumieniu, a to zdjęcie da się jakoś wytłumaczyć, to nie masz czego się bać. Głowa do góry. - powiedział ze spokojem dyrektor.

***

Orest przyszedł do pracy w bardzo złym humorze. Cały weekend był dla niego jednym wielkim koszmarem. Ten jeden pocałunek sprawił, że jego życie zmieniło się nie do poznania. Sam nie wiedział co dokładnie wtedy poczuł. Tak bardzo bał się powracających demonów przeszłości... Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien uderzać Mateusza w twarz, ale w tamtym momencie włączyło mu się coś w rodzaju... instynktu samozachowawczego?

Od razu po przekroczeniu progu komendy podszedł do automatu i zrobił sobie bardzo mocną kawę. Nawet nie zauważył, kiedy podszedł do niego Mietek.

- Orest... Widziałeś dzisiejszą gazetę...? - spytał zestresowany.

- Nie. A co takiego się wydarzyło? - mruknął zdziwiony siwowłosy.

- Artykuł na pierwszej stronie... Właśnie w tej sprawie Morus kazał cię zawołać. Ostrzegam, że chyba nie będzie to przyjemna rozmowa. Powodzenia.

Nocul poklepał Możejkę po ramieniu. Niższy mężczyzna kompletnie nie wiedział o co chodzi, jednak gdzieś w głębi duszy poczuł lekki strach. Zebrał w sobie resztki odwagi i ruszył w kierunku biura, w którym czekał na niego Morus. Ostrożnie zapukał do drzwi, a następnie wszedł do środka.

- Dzień dobry, dlaczego pan naczelnik mnie wezwał? - pisnął czekoladowooki.

- Zanim rozpoczniemy naszą rozmowę, proszę przeczytać artykuł z tej gazety. - burknął bezemocjonalnym tonem łysawy.

Sześćdziesięciolatek chwycił gazetę i spojrzał na jej pierwszą stronę. Po ujrzeniu nagłówka oraz zdjęcia znajdującego się pod nim natychmiast zbladł.

- "Ksiądz Mateusz Ż., znany i lubiany przez parafian proboszcz parafii "Matki Boskiej Nieustającej Pomocy" ujawnił swoje drugie oblicze. Idealny kapłan i wzór do naśladowania okazał się być homoseksualistą, którego łączy pikantny romans z  Orestem M. - komendantem sandomierskiej policji." - przeczytał jąkając się.

- Panie Możejko, mnie naprawdę nie interesują pana upodobania seksualne. Staram się być tolerancyjny i otwarty, ale ja nie rozumiem jak można mieć romans z księdzem! - wymamrotał naczelnik.

- Panie naczelniku, to nie ja wepchnąłem księdzu język w usta, tylko on mi. Nigdy nic mnie z nim nie łączyło, prócz znajomości. - wyjaśnił starszy.

- Słuchaj Możejko, jesteś zawieszony. Sam zepsułeś sobie wizerunek liżąc się z proboszczem. Nie mogę pozwolić na to, by wytykano moją komendę palcami. - rzekł Oluś.

- Co?! Nie może pan tego zrobić! Przecież ja nie zrobiłem nic złego! Pocałunek wcale nie jest przestępstwem, zwłaszcza że to nie ja pocałowałem księdza! - warknął siwowłosy.

- Proszę pana, proszę nie unosić głosu na szefa, to po pierwsze. Po drugie, robię to dla pana dobra, żeby ludzie nie wytykali pana palcami. No i po trzecie, lizanie się z księdzem jest obrzydliwe i nienormalne! Że też panu nie wstyd przyczyniać się do upadku Kościoła Katolickiego!

Słowa Morusa sprawiły, że Orest miał ochotę rzucić się na niego z pięściami, jednak wiedział, że nie powinien go atakować. Nie chciał pogarszać swojej już i tak chujowej sytuacji w pracy.

***

Załamany Mateusz wbiegł na teren plebani i oparł się o ścianę. Czuł potworne upokorzenie i obrzydzenie samym sobą. Wiedział, że wśród parafian jest już skreślony i że będzie miał poważne problemy u biskupa.

W pewnym momencie poczuł na swoich plecach czyjąś dłoń, która delikatnie go po nich gładziła. Niepewnie uniósł głowę i ujrzał księdza Walerego.

- Już się dowiedziałeś, racja? - mruknął młodszy z księży.

Blondyn jedynie pokiwał głową i zacisnął oczy, a następnie wtulił się w młodego wikarego. Brązowooki odwzajemnił uścisk. Wiedział, że Mateusz potrzebował w tamtym momencie bliskości i wsparcia.

- Już dobrze, nie płacz. To jeszcze nie koniec świata, ludzie zapomną. Poza tym, homoseksualizm nie jest niczym złym. Powtarzałem ci to już nie raz. - szepnął.

- Jestem skreślony jako ksiądz, rozumiesz? Przez jedną głupotę wszystko poszło się walić! - zapłakał niebieskooki.

- Telefonu od biskupa jeszcze nie było, może się jeszcze nie dowiedział. Być może nawet nie uwierzy w to, że to ty pocałowałeś Możejkę. - pisnął Walery.

Chwilę później, na plebanię wbiegł zdenerwowany Pluskwa, trzymający w obu rękach reklamówki, w których znajdowały się niezliczone ilości gazet. Mężczyzna rzucił je na stół i spojrzał na swojego przyjaciela tkwiącego w objęciach wikarego.

- Obleciałem calutką okolicę. Wykupiłem wszystkie gazety jakie mieli. Natalia też pojechała do miasta w tym samym celu. - oznajmił rudowłosy.

- Mam nadzieję, że ten artykuł nie dotrze do biskupa. No chyba, że już dotarł. Wtedy będzie niefajnie... - mruknął brązowowłosy.

Mateusz odkleił się od młodszego kolegi i przekierował wzrok na podłogę. Wstydził się spojrzeć Waldkowi w oczy. Był święcie przekonany, że przyjaciel poczuje do niego obrzydzenie.

- Czyli jednak Walery miał rację mówiąc, że jesteś pedziem. Znaczy... Gejem. - westchnął były więzień.

- Nie musisz się poprawiać, możesz nazywać rzeczy po imieniu. Jestem pedałem, zboczeńcem, ciotą, lachociągiem... Może według niektórych nawet pedofilem, tak jak reszta kościelnej patologii... - wymruczał Żmigrodzki przymykając oczy i opierając się o ścianę.

- Ale o czym ty w ogóle mówisz, Mateusz? Kto ci takich bzdur nawciskał? - zapytał zszokowany ciemnooki.

- Możejko. Wtedy, kiedy go pocałowałem, uderzył mnie i powiedział, że jestem taki sam jak reszta kościelnej patologii. Niech już mu będzie...

Waldkowi zrobiło się potwornie głupio, dlatego podszedł do kapłana i mocno go przytulił. Czuł się bardzo niezręcznie z tym, że jego najlepszy przyjaciel woli mężczyzn, ale z drugiej strony nie chciał go tracić z powodu jego orientacji seksualnej.

- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że to tylko homoseksualizm. Tak bardzo się cieszę, że nie jesteś opętany, bo twojego cierpienia bym nie przeżył. - wyznał Grzelak.

- Co...? Jak to opętany? - zdziwił się starszy.

- Zbyt długo, by odpowiadać. - wtrącił Opałek.

***

Po skróconym urlopie, Justyna wróciła do pracy w wyśmienitym nastroju, zupełnie nie mając pojęcia o tym, co się wydarzyło pod jej nieobecność. Idąc w kierunku swojego stanowiska, natknęła się na Mirka, który zastępywał ją, kiedy miała wolne.

- Justyna...? Wróciłaś już z urlopu? - spytał zmieszany dziennikarz.

- Owszem. Nie uprzedzałam nikogo o skróconym urlopie, bo chciałam wam zrobić niespodziankę. Jak sobie radziłeś, kiedy mnie nie było? - spytała kobieta.

- Yyy... Znakomicie, wiesz? Cóż, może zrobić ci kawy? - zaproponował niezręcznie mężczyzna.

Zanim blondynka zdążyła odpowiedzieć, do redakcji wparował wkurwiony Orest z gazetą w dłoni, który wyglądał, jakby miał ochotę zamordować każdego na swojej drodze.

- Justyna, jak mogłaś?! - wydarł się siwowłosy, rzucając gazetą w swoją byłą ukochaną.

- Orest, co w ciebie wstąpiło? Wchodzisz sobie jak do siebie i jeszcze zachowujesz się agresywnie! Wszystko w porządku? - zapytała niczego nieświadoma.

- Jeszcze się pytasz, suko?! Tworzysz takie artykuły na mój temat i jeszcze wielce oburzona jesteś! Nosz kurwa, przeżyliśmy ze sobą tak wiele, a ty mi robisz takie świństwo?! - wykrzyczał policjant.

- Uspokój się i uważaj na słowa! Naprawdę nie wiem co cię opętało! O jaki artykuł ci chodzi? - zdziwiła się była pani burmistrz.

Blondynka podniosła gazetę i spojrzała na jej pierwszą stronę. Kontrowersyjne zdjęcie, jak i treść pod nim mocno ją zszokowały. Kiedy przeczytała parę zdań z artykułu, spojrzała na Mirka ze złością.

- Jak mogłeś coś takiego opublikować? Myślałeś, że się nie dowiem? Czy ty wiesz co najlepszego zrobiłeś, kretynie?! - wysyczała redaktor naczelna.

- No ale... Ludzie mają przecież prawo wiedzieć! Poza tym, ksiądz powinien raczej przestrzegać celibatu, no nie? - jęknął.

- Jesteś zwolniony dyscyplinarnie! W głowie mi się nie mieści jak można tak upokorzyć drugiego człowieka! Wynoś się! - rozkazała kobieta, a następnie podarła gazetę i rzuciła jej strzępkami w Mirka.

Dziennikarz bez słowa ruszył w kierunku swojego stanowiska, zostawiając Justynę sam na sam z Orestem. Możejko spojrzał ze wstydem na swoją byłą dziewczynę i przełknął ślinę.

- Justynko... Przepraszam cię za mój wybuch złości, ja po prostu...

- Serio myślisz, że zrobiłabym ci takie świństwo? Myślałam, że mi ufasz. Całe szczęście, że zostawiłam cię w porę, bo jesteś zwykłym prostakiem i chamem. Nie dziwię się, że kobiety prędzej czy później cię zostawiają. Szkoda mi tylko księdza Mateusza, który jest jedyną ofiarą tego podłego artykułu. - wymamrotała ze wściekłością Justyna, po czym odeszła w swoim kierunku.

***

Mateusz kompletnie załamał się artykułem z Nowinek Sandomierskich. Jego bliscy nie odstępywali go na krok i starali się pocieszać go najlepiej jak tylko potrafią.

- Proszę księdza, tak mi przykro. Gdybym tylko dowiedziała się wcześniej...

- Nie dowiedziałabyś się wcześniej, bo bym ci nie powiedział! Przestańcie już się rozczulać nade mną! - burknął proboszcz.

- Mateusz, możesz być milszy dla Natalii? Ona by się dała pokroić za ciebie! Zresztą jak my wszyscy! - sapnął Waldek.

- Przestańcie się kłócić, to nie jest odpowiedni moment! Musimy przekonać Możejkę, żeby wziął winę na siebie, bo inaczej z naszą parafią będzie koniec. - powiedział Walery.

Wtedy zabrzmiało głośne walenie do drzwi frontowych. Zanim ktokolwiek zdążył wstać i ruszyć się w ich kierunku, na teren plebani wszedł wkurzony Orest, który bez słowa wparował do salonu.

- Mateusz, musimy pogadać! - rzekł stanowczym i pewnym tonem.

- Przepraszam bardzo, ale co to za kultura, by wchodzić bez pukania? - zapytał ex więzień.

- No właśnie! Poza tym, to co zrobił pan Mateuszowi było obrzydliwe! - warknął młody wikary, a następnie wstał z kanapy i stanął twarzą w twarz z policjantem.

- Słuchaj księżulku, natychmiast zejdź mi z drogi! Przyszedłem porozmawiać z księdzem Mateuszem, a nie z tobą! - syknął inspektor.

- Po pierwsze, nie jesteśmy na TY, więc proszę mówić do mnie "proszę księdza" lub "proszę pana". Po drugie, proszę stąd spierdalać w trybie natychmiastowym! - zripostował wikary.

- Czego KSIĄDZ nie rozumie? Chcę porozmawiać z Mateuszem! - rzekł donośnie starszy z mężczyzn zaciskając przy tym pięści.

- W jakim celu? By obić mu znowu mordę, by zezwać go od pedałów, czy po to, by powiedzieć mu, że należy do kościelnej patologii? - spytał brązowowłosy.

Oresta zamurowało. Nie przypuszczał, że Mateusz opowie komukolwiek o ich nieudanym i nieprzyjemnym spotkaniu. W tamtym momencie poczuł lekki wstyd.

- Mateusz się w tobie zakochał na zabój, a ty go skrzywdziłeś i upokorzyłeś w najgorszy możliwy sposób! Zachowałeś się jak pieprzona świnia! Nie dziwię się, że żadna kobieta z tobą nie wytrzymuje! Ja też bym olał takiego szmaciarza i fagasa, jak ty! Dobrze, że Dominik nie odziedziczył po tobie charakteru! - wysyczał młody ksiądz.

- Ciekawe co taki młody księżulek jak ty może wiedzieć o miłości! Wy księża jesteście zwykłymi nierobami i zboczeńcami, którzy każdemu by się dobrali do dupy, i jeszcze śmiecie potępiać zachowania innych ludzi! Hipokryci pieprzeni! Żegnam! - odpowiedział czekoladowooki, a następnie odwrócił się tyłem do Walerego.

Opałek stracił cierpliwość i rzucił się na inspektora z łapami. Agresywnie przycisnął go do ściany, lecz po paru sekundach Waldek i Natalia odciągnęli go od policjanta.

- Proszę księdza, spokojnie! - błagała zrozpaczona gospodyni.

- Wynoś się, psie! - wrzasnął wikary.

- Z przyjemnością! Opowiem biskupowi jakich ma cudownych księży w diecezji! Pedał i agresor na jednej plebani, pff! - parsknął oburzony siwowłosy, po czym opuścił budynek.

Chwilę po wyjściu Oresta, Żmigrodzki rozpłakał się i pobiegł do swojego biura, w którym się zakluczył. W duchu modlił się, by tamten dzień okazał się być tylko koszmarem, i że następnego dnia nikt nie będzie pamiętał o tym całym artykule. Wyjął z kieszeni szaty różaniec i z całej siły ścisnął go w dłoni, którą przyłożył sobie do serca.

W pewnym momencie usłyszał dźwięk powiadomienia dobiegający z jego telefonu. Niepewnie chwycił swoją komórkę, odpalił ją i otarł łzy spływające po policzkach. Na pasku powiadomień dostrzegł wiadomość sms od biskupa:


_______________

To się porobiło, no nie? :D

Zastanawiam się, czy by zrobić jeden dłuuugi rozdział finałowy, czy raczej rozbić go na dwa mniejsze.

Zobaczymy. Ale spokojnie, jeszcze sporo się zadzieje :D

Pozdrawiam <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro