Nadzieja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Time skip~

Per. Egiptu

Za prośbą Polski zakończyłam przyjęcie jak tylko szybko i "bezboleśnie" mogłam. Wymyśliłam jakieś głupoty... Sama już nie wiem jakie, ale ważne, że zadziałały i kraje, z lekko smutnymi minkami ale dawką kolejnych wspaniałych wspomnień, powoli zbierały się do domu.
Chwilę po tym roztrzęsiona próbowałam znaleźć Polskę chociaż w głębi serca nie chciałam z nim ponownie rozmawiać. Bałam się jego reakcji na to wszystko... W końcu widziałam jak bardzo był zmartwiony. Na początku rzucił mi tylko abym zakończyła przyjęcie i zniknął gdzieś w tłumie próbując sam na własną rękę przeszukać wszelakie miejsca gdzie mogłaby być [T/I]. Teraz, gdy impreza dobiegła końca, musiałam przygotować się psychicznie na poważną rozmowę z Polską i możliwy opierdol od niego. Zamiast niego natomiast zobaczyłam równie roztrzęsioną Francję.

- To pewnie twoja wina... Co ty jemu nagadałaś, co?! - krzyknęłam czując jak ponownie we mnie rośnie złość .
- Prawdę! - odpowiedziała i nieco się odsunęła jakby się mnie bała.
- Serio jesteś dwulicową szmatą! Dzięki tobie Polska mnie znienawidzi!
- Hej! Spokojnie! - do naszej dwójki podbiegł Pol - co to za krzyki? Czemu miałbym którąkolwiek z was znienawidzić? - zapytał, ale obie milczałyśmy - uspokójcie się, bo to nie jest czas na jakiekolwiek spory. Francja powiedziała mi wszystko i naprawdę to nie wasza wina. Musimy tylko teraz znaleźć [T/I], bo inaczej oszaleję! - rzekł po czym odszedł od nas gdy tylko zobaczył Unię ze swoimi ludźmi. Spojrzałam na Francję tym razem nie ze złością. Byłam... Pod wrażeniem. Powiedziała wszystko Polsce ale jakimś cudem wybroniła nas obie z tego.
- Wzięłam winę na siebie... - zaczęła patrząc gdzieś w ziemię - od samego początku miałaś rację... Z resztą... Zawsze masz rację...
- Francja... - westchnęłam, ale ta mi przerwała.
- Pozwól mi dokończyć - spojrzała w końcu na mnie swoimi oczami, w których po raz pierwszy nie było widać tego ognia... Zamiast niego był wielki żal - dziękuję ci.
- Dziękujesz? Stara, ja cię jeszcze chwilę temu nazwałam niepotrzebnie szmatą!
- Wiesz, że cię kocham za szczerość, prawda? - odparła wycierając łzy, a ja tylko nieco się uśmiechnęłam i próbując się nie rozkleić po prostu ją przytuliłam.
- Jesteś wredną zołzą - wymamrotałam chowając twarz gdzieś w jej ramieniu.
- Obie jesteśmy - skwitowała na co obie zaczęłyśmy się śmiać przez łzy.

~Time skip~

Twoja per.

Kolejny dzień nastał dla mnie dość szybko. W sumie... To prawie w ogóle nie spałam. Cały czas spacerowałam po pokoju szukając jakiegoś wyjścia. Ostatecznie rozwaliłam większość hidżabów oraz wzięłam jakieś zapasowe prześcieradła aby stworzyć "warkocz", na którym bym się spuściła na dół. Dziecinne? Być może, ale to był jedyny logiczny sposób, jednak ostatecznie zrezygnowałam z kilku powodów. Po pierwsze - było to niebezpieczne tym bardziej, że byłam na tym cholernym 6 piętrze. Gdybym, nie daj Boże, spadła, to automatycznie latałabym sobie z aniołkami między chmurkami, a o ile chyba dobrze by było trafić po śmierci do nieba, to jednak nie do końca mi się tam śpieszy. O ile bym w ogóle tam trafiła. Piłam alkohol przed 18 i prawie zostałam przeruchana z... Trzy razy? Cztery? Chuj wie! W każdym razie to do zachowania świętej nie należy. Wracając! Po drugie - nie starczyło mi i tak materiału, a po trzecie i chyba najbardziej frustrujące - ten Arab ustawił wartę! Jacyś pseudo żołnierze maszerowali sobie dookoła zamku, a dwóch stało nawet przy moich drzwiach! Całą noc!!! Czułam się jak Roszpunka... Tylko bez blond długiego warkocza i możliwego księcia z bajki. Chociaż... Te drugie mogło akurat się okazać prawdą.

Leżałam na łóżku patrząc się w sufit gdy do drzwi ktoś zapukał. Na początku myślałam, że to Syria, ale za drugim razem odezwał się dość sympatyczny i młody głos.

- Mogę wejść panienko? Przyniosłem śniadanie! - rzekł radośnie.
- Proszę - odparłam od niechcenia. Zaraz po tym do pokoju wszedł niewysoki chłopak.
Był naprawdę kruchej budowy ciała, a jego "muzułmańskie wdzianko" dosłownie na nim wisiało tak, jakby było odrobinę za duże. Nie wiedziałam jaki to kraj... Łatwo można było się domyśleć, że to państwo bez miana vendi. Złote loczki, które wystawały spod białej chusty, delikatnie opadały na twarz, a niektóre z nich zasłaniały z lekka jego żółte oczy. Gdy lepiej się przyjrzałam, zauważyłam, że w prawej tęczówce miał nawet białą gwiazdę zamiast normalnej źrenicy... Fascynujące i jakże unikatowe!
- Tak jak mówiłem, mam śniadanie - powiedział z uśmiechem zamykając za sobą ostrożnie drzwi i podchodząc do łóżka z tacą.
- Nie jestem głodna - prychnęłam siadając.
- O nie! Nie ma mowy! Nie po to stałem tyle czasu w kuchni aby panienka nie jadła! - mruknął kładąc tacę bliżej mnie.
- Więc... Sam to robiłeś?
- Nie chcę wyjść na dumną osobę, ale tak, chociaż do gotowania mamy własnych kucharzy. Pomyślałem jednak, że lepiej będzie, jeśli sam dopilnuję jedzenia dla panienki - rzekł nie przestając się uśmiechać.
- Czyli jesteś kimś innym niż kucharzem? Nie wiem... Lokajem?
- Ah! Nie przedstawiłem się! - poprawił swoje szaty po czym mi się ukłonił - Amir, syryjski doradca, prawa ręka Pana - zadeklarował, a mi aż ponownie się odechciało jeść.
- Syria cię tu przysłał, prawda?
- Cóż... Nakazał przygotować śniadanie, ale z własnej woli podjąłem się tego zadania wyręczając kucharzy!
- Jasne... Jeśli chcesz mnie przekonywać do ślubu z tym oblechem to wiedz, że ci się nie uda - odwróciłam głowę w przeciwną stronę przez co na chwilę przerwałam rozmowę. Nie musiałam jednak długo czekać, aż Amir zabierze ponownie głos.
- Nie mam zamiaru - westchnął i podszedł do łóżka od drugiej strony aby widzieć moją twarz. Zaraz po tym uknęlnął przede mną ukazując tym razem nieco przejętą minę - dla mnie to też jest chore - rzekł szeptem - Syria wynajął ten zamek specjalnie dla swoich żon.
- To ma ich już kilka? - zapytałam po czym sama jakby sobie odpowiedziałam - to tak... U was to norma.
- Zasadniczo to indywidualna sprawa każdego... Ale de facto tak. Pan ożenił się z czterema kobietami bardziej dla zysku. Wymyślił sobie, że jego piąta żona będzie wyjątkowa i będzie jego arabską księżniczką, z którą będzie się wszędzie pokazywał, a dziecko jego z nią będzie tym, który przejmie miano vendi po nim.
- I akurat trafiło na mnie, tak?
- Niestety... Czuję się winny, że cokolwiek powiedziałem jemu o tobie... - odparł z żalem - ale nie wiedziałem, że cię porwie! W ramach rekompensaty chcę ci pomóc.
- Pomóc? Wszędzie są jego ludzie!
- Ciiii... - przyłożył palec do swoich ust i jeszcze bardziej się przybliżył - wiem, ale ku mojego boku będziesz mogła spokojnie opuścić to miejsce. W końcu jestem doradcą, nikt nie będzie podejrzewał, że coś kombinujemy.
- A ty? - zapytałam przejęta - przecież będziesz mieć przeze mnie problemy!
- Ucieknę razem z tobą! Zawsze chciałem to zrobić - uśmiechnął się - zabiorę cię do Europy i może sam znajdę tam schronienie - nie wiedziałam czy mu ufać... W końcu go nie znałam. A co jeśli to jakiś podstęp? Z drugiej strony... To jedyna opcja ucieczki... Amir wydawał się być osobą godną zaufania. Nic dziwnego, że po chwili namysłu się zgodziłam.
Plan mieliśmy wcielić w życie już wieczorem następnego dnia, a dzisiaj miałam wzbudzać wrażenie kobiety oddanej Syrii tylko po to, aby go odrobinę zmylić. Trochę wydawało się być to ciężkie, w końcu jeszcze wczoraj stawiałam mu opór niczym prawdziwa feministka, a dzisiaj miałam grać tak jak on zagra. Czy dam radę? Muszę. Lepszym pytaniem było czy on się na to nabierze? Cóż... Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
Rozmawiając z Amirem zjadłam śniadanie po czym chłopak udał się do łazienki abym mogła przyodziać jakąś sukienkę oraz chcąc czy nie chcąc pasujący do niej (i oczywiście nie zniczszony do "warkocza") hidżab. Po wszystkim wyszliśmy z pokoju aby udać się do Syrii.

Per. Chin

Zerwałem się na równe nogi i wyszedłem szybko na przedpokój gdy usłyszałem otwierające się drzwi jednak zamiast Polski ujrzałem jedynie Węgry, Niemcy i Rosję.

- A Polska? - zapytałem patrząc na całą trójkę. Rosja wziął od Węgier pijanego Niemca, którego następnie zaciągnął jakimś cudem na górę, a Węgry udał się do salonu, oczywiście ja zaraz za nim.
- Został jeszcze w Afryce - odparł wyraźnie przejęty.
- Ale jak to? - dopytał ZSRR odkładając laptop na stolik.
- Mamy problem, tak to - oznajmił i usiadł załamany na fotel.
- Co z [T/I]?! - z tym pytaniem wystrzelił już Rzesza podchodząc do biednego Węgra.
- Właśnie dobre pytanie... Nie ma jej nigdzie.
- Zgubiliście ją?!
- Zacznijmy od tego, że była całe przyjęcie z dziewczynami! Albo się zgubiła albo nie wiem... Ktoś wykorzystał chwilę, że była sama i ją porwał.
- Znowu? Ta dziewczyna przez tych świrów nie ma tu życia! - odparł wyraźnie wkurzony ZSRR.
- Musimy ją szybko znaleźć... Jak nie to dojdzie do tragedii i nie tylko ona na tym ucierpi - oznajmiłem po czym wybiegłem z salonu.
- No ale gdzie ty biegniesz?! - krzyknął Węgry.
- Szukać jej! Albo trafi do ludzi, albo stanie się krajem, albo wszyscy umrzemy! - gdy to mówiłem z salonu wyszli wszyscy.
- To czekaj, jedziemy z tobą - oznajmił ZSRR także się ubierając.
- Jeśli się okaże, że ktoś ją porwał to ostrzegam, że zamorduję! - rzekł Rzesza, po czym jako pierwszy wybiegł z domu.
- No ale... Rosja i- - zanim Węgry cokolwiek powiedział wyszliśmy już z domu zostawiając go samego na korytarzu.

Per. Węgier

No to się porobiło... Życie z tą dziewczyną to wieczny spontan i nerwy! Ale cóż... To nie jej wina.

- Co to za krzyki? - zapytał Rosja schodząc po schodach.
- A weź... Pojechali szukać [T/I].
- [T/I] nie ma?!
- To ty nie wiesz? Przecież mówiliśmy!
- Może i mówiliście, ale na pewno nie mi! Gdybym o tym wiedział to bym w ogóle tu nie wracał! - krzyknął i również wybiegł z domu.
- A ja?!
- Zostań z Niemcem! Cześć! - no i zniknął zamykając drzwi za sobą... Boże. Z kim ja żyję... Albo lepiej. Z jakim losem przyszło mi się zmierzyć! Nigdy nie było kolorowo, ale teraz to była masakra! Eh... Biedna dziewczyna... Miejmy nadzieję, że szybko się odnajdzie. Może w końcu UE by coś z tym zrobił? Nie wiem... Zrobił jakiś projekt mający na celu uświadomienie krajom, że ludzie to nie rzeczy... Nie mam pojęcia. Chciałbym aby [T/I] w końcu czuła się tu bezpiecznie, a kraje zaczęły ją traktować normalnie... Chociaż i tak już jest lepiej niż na początku. Przynajmniej w Europie.

~•~•~•~•~

Poor [T/I] :'0

PS. Za błędy... U know.

~1630 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro