Aż po wieczność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Twoja per.

Minęło trochę czasu od tych wydarzeń... O ile mogę użyć tu słowa "trochę". Moje życie stało się nieco spokojniejsze, oczywiście biorąc pod uwagę jakieś dziwne i niespodziewane akcje, chociaż ich też wcale nie brakowało. Węgry przestał medytować i "pomagać duchowo" innym, ale za to co i raz wpadał na jeszcze lepsze pomysły - ostatnio przykładowo postanowił wziąć ślub z papryką, gdzie to on ubrał białą suknię, a skończyło się tak, że pijany w nocy razem z Rumunią podpisał jakieś dokumenty i zamiast fikcyjnego związku małżeńskiego z papryką to miał z nim... Na serio. Polska stwierdził, że to nawet na dobre wyjdzie, bo może w końcu Węgier zrozumie w jakim uniwersum żyje. Ja jednak sądzę trochę inaczej - debil debilem zostanie.
Z innych rzeczy to Belgia wyszła za mąż za Szwajcarię, ślub Francji i Brytanii również się zbliżał coraz to większymi krokami, a Niemcy z Polską... Cóż. Zaręczyli się! Chociaż ten ich "wielki dzień" był cyrkiem.

- No pojebie mnie! - krzyknął Niemiec biegnąc cały mokry od strony jeziora. To właśnie tutaj chciał się oświadczyć Polsce, ponieważ, jak sam stwierdził, właśnie w tym miejscu zrozumieli, że się kochają jeszcze przed wojną. Los jednak sprawił, że nie mogli być razem ze względu na późniejszą sytuację, jednak jak widać ta miłość przetrwała. Urocze, prawda?
Tak więc plan był banalny, ale słodki i dobrze przemyślany... Tak przynajmniej nam się wydawało.
- Boże! Ale ja jestem slay! - pokrzykiwał Rosja. Nie. Nie był pijany, ale jak widać cały dzień u boku Węgra mu nie służył. Chciał powkurwiać Niemca (co mu się oczywiście udało) jednak nie wiedział, że popsuje w ten sposób zaręczyny, o których oczywiście zapomniał. Z resztą... Jego tu nawet miało nie być!
- Jezu... Ten debil wszystko zrujnuje! - odparłam chcąc już wyjść zza krzaków, jednak Litwa pociągnęła mnie do tyłu.
- Takim sposobem na pewno nie pomożesz!
- To co? Mam siedzieć i patrzeć na ten cyrk?
- Masz lepszy pomysł? - no nie... Nie miałam. Tak więc siedziałam i patrzyłam jak Rosja rozpierdala całą "uroczystość".
- Polsza! Patrz jaki diamentos dorwałem! - krzyknął Rus podbiegając do Polski, który właśnie szedł w stronę jeziora z małą notką w ręku.
- Co tu się dzieje? Skąd to masz? - zapytał zdezorientowany.
- No nie! Ty debilu! - do słowian dobiegł Niemcy będąc serio wkurwiony, zmachany i przemoczony.
- Nie wytrzymam z wami! Wpierw karteczka z prośbą o spotkanie tutaj, teraz Rosja z pierścionkiem i... Mokry Niemiec. Co wy odpierdalacie?! - krzyknął poddenerwowany, a Rus zaczął najprawdopodobniej wszystko analizować.
- Japierdole... Zjebałem wam zaręczyny... - odparł, na co ja załamałam ręce.
- No raczej geniuszu! - rzekł Niemiec.
- Czekaj... Co? - wymamrotał Pol, a zaraz po tym Niemcy uklęknął na kolano.
- Polen... Zostając mym chłopakiem uczyniłeś mnie szczęśliwym i dopełniłeś pustkę w mym sercu. Za każdym razem, gdy jestem przy tobie czuję to samo, co czułem jeszcze nie tak dawno będąc chłopcem dopiero wchodzącym w dorosłe życie. To właśnie w tym miejscu patrząc na ciebie, a szczególnie w twoje piękne oczy, które wręcz ogrzewały me serce bardziej, niż ogień z ogniska tamtego wieczoru całe me ciało, zrozumiałem, że jesteś tym jedynym. To właśnie z tobą chcę dożyć końca moich dni nie patrząc na to, co nasze rody tam, w świecie ludzkim, sobie pomyślą. Tak więc Rzeczpospolito Polsko... Czy chciałbyś uczynić mnie jeszcze szczęśliwszym krajem spełniając me największe marzenie i zostać mym mężem? - powiedział German po czym zapadła chwila ciszy... Stresującej ciszy. Rosja odsunął się z lekka i z przejęciem patrzył raz na Niemca, a raz na Polaka. Zerknęłam na Litwę. Ta natomiast żarła popcorn. Skąd go miała? Chuj go wie! Może Węgry przyniósł? Swoją drogą... Gdzie jest Węgier?!
- O chuj - odparł zszokowany Polska na co Litwa prawie zadławiła się popcornem - ty tak na serio? - Niemcy nieco chyba zaczął panikować - W sensie, nie no gites, po prostu upewniam się, czy ty wiesz na co się piszesz.
- Przeżyłem z tobą tyle, że chyba już wszystko zniosę.
- Pojebało cię chyba.
- Eh... - westchnął - skoro tak no to...
- Nie no yolo. Pasuje mi ten pierścień mocy - Polska włożył sobie na palec pierścionek i jak gdyby nigdy nic go sobie oglądał. Niemcowi najwidoczniej spadł kamień z serca, bo na twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, ale nie na długo, bo nie tylko to spadło.
- Mam bażanta! - krzyknął Węgry siedząc na Niemcu. Tak. Typ spadł z drzewa prosto na biednego Germana... Skąd się tam wziął? A chuj wie!

W każdym razie zaręczyny zostały przyjęte i powoli zaczęto drobne przygotowania do ślubu. Nie były one jakieś wielkie, szczerze to nawet nie wiadomi kiedy nasze narzeczeństwo chciałoby to wszystko zorganizować. Jedno było pewne - cała ceremonia na bank będzie czymś o czym kraje będą rozmawiać przez kilka lat.

Odnośnie mnie samej również się zmieniło parę spraw. Kraje z czasem przywykły do tego, że w ich świecie jest mały człowiek, a udało się to w dużej mierze nie tylko dzięki moim opiekunom, ale również UE. Mężczyzna zaraz po incydencie z Syrią wziął się do pracy nad nowym projektem, którego głównym celem było przybliżenie krajom świata ludzkiego. Moja osoba i to co się ze mną działo zmotywowało także Chiny do napisania książki. Na podstawie starych zapisków i tego, co widział opisał w niej samą postać człowieka, zmianę go w kraj oraz wszelakie skutki związane z odwlekaniem przeobrażenia w czasie. A ja? Właśnie byłam w ostatniej klasie licealnej i oczekiwałam swoich 18 urodzin, które miały być już... Dzisiaj! Ah... Jak ten czas szybko leci... Co nie Amir?

Stałam właśnie na cmentarzu przy grobie chłopaka. Nie znałam go długo, jednak informacja o jego śmierci mną wstrząsnęła. Sama ledwo pamiętam co się działo gdy Syria nas złapał przez te wszystkie emocje... Wiedziałam tylko, że go skrzywdził. Z jednej strony domyślałam się, że go zabił, ale z drugiej miałam tą głupią nadzieję, że jednak nic mu nie jest. Często zastanawiałam się, czemu to akurat on umarł, a nie ja... Powiecie, że to przez te cholerne plany Syryjczyka, ale patrząc na to, że mam tendencję pakowania się w śmiertelne akcje, to ja powinnam umrzeć... Nie on. Amir chciał tylko zasmakować wolności, która była mu już odebrana wraz ze złapaniem pierwszego oddechu przy przyjściu na ten świat. Mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwy tam na górze przyjacielu.
Dzięki jednak terapii u Belgii wszystko powoli wracało do normy. Pogodziłam się ze stratą Amira, chociaż nadal często go wspominałam. Dziwne, że przywiązałam się do niego w tak krótkim czasie. Z drugiej strony... Co się dziwić? Uratował mnie. Zaczęłam także oswajać się z tym światem. Myślałam, że już przywykłam do niego więc poruszanie tematu o tym na spotkaniach nie mało, według mnie, sensu, ale Belgia utwierdziła mnie w tym, że jest odwrotnie. Byłam inna. Fakt, polubiłam tu większość krajów, ale pomimo dobrej atmosfery w głębi serca czułam się obco...

- [T/I], jak dobrze cię znów zobaczyć! - nieco podskoczyłam na te słowa.
- Espair! - uśmiechnęłam się widząc po tak długim czasie ponownie dobrze mi znaną kobietkę.
- Jaka z ciebie panienka, ulalaaaa~
- Aj daj spokój, wcale się aż tak nie zmieniłam. Lepiej powiedz co u ciebie, bo widzę, że chyba nawet całkiem dobrze!
- A no wiesz... Jak się nie jest tylko służącą dla kogoś to i tak lepiej na duchu. NRD jako pani jest wspaniała! A żeby mnie służką nazywała? Skądże! Jak czegoś potrzebuje to biegnie tymi swoimi drobnymi nóżkami krzycząc "Esparuś" albo "Esi". Raz nawet powiedziała do mnie "mamo". Wiesz... Tak żartami, bo dbam o nią jak tylko mogę, ale jak to usłyszałam... Boże... Myślałam, że serce mi się roztopi!
- Nie dziwię się - zachichotałam - NRD nigdy nie doznała prawdziwej matczynej miłości, więc dam sobie rękę uciąć, że pewnie w głębi duszyczki jesteś dla niej jak taka mama.
- A ona dla mnie jak córeczka - Espair uśmiechnęła się promiennie - a tak zmieniając temat... Dobrze, że cię tu spotkałam! Miałam za chwilę iść właśnie do ciebie do domu.
- Tak? A coś się stało? - zapytałam.
- Tak, ale spokojnie, nic poważnego, wręcz bym powiedziała fajnego! Ale to tajemnica... Przyjdź dzisiaj na 16 do nas!
- Sama?
- Cóż... Myślę, że pewnie Polska i Niemcy będą ci towarzyszyć.
- Czekaj... Wy coś knujecie, prawda? - odparłam posyłając podejrzliwy uśmieszek na co tylko Esi zachichotała.
- My? Skądże! Po prostu bądź na 16! - po tym szczęśliwa odeszła, a ja spojrzałam na nagrobek Amira. Zakład stary, że zrobili mi urodziny? A z resztą... Po co mam się z tobą zakładać skoro pewnie myślisz tak jak ja. W każdym razie ty również jesteś zaproszony! Po chwili położyłam kilka białych róż na pomniku i również odeszłam.

~Time skip~

- Niespodzianka! - to pierwsze co usłyszałam, gdy weszłam z Polską i Niemcami do rezydencji. Nic się w niej nie zmieniło, a jednak było tak... Milej. No i zdecydowanie ciaśniej, ale to dobrze!
Jak się okazało moje urodziny zorganizowali oczywiście moi kochani rodzice wraz z pomocą Rzeszy i NRD, którzy podsunęli pomysł zrobienia przyjęcia tutaj.

Gości było multum! Francja z Brytanią i Egiptem, USA u boku Kanady oraz Ukrainy, ZSRR, nazi, Grecja, Litwa wraz z Łotwą, Finek i Rosja, którzy wspólnie trzymali tort, gdzieś między nimi wszystkimi ujrzałam Białoruś, NRD i Estonię wycierającego o sweterek swoje okulary i uśmiechniętą Belgię obok Szwajcarii... Słowianie, germanie, cała Skandynawia... Wszystkie najważniejsze narody świata! Najważniejsze dla mnie...

- Wszystkiego najlepszego kochanie - odparł Polska po czym razem z Niemcem otulił mnie skrzydłem. Czułam się naprawę wyjątkowo... Bezpiecznie... Czułam się po prostu...

Kochana.

A to chyba najpiękniejsze uczucie jakie można dostać od innych.

- To co... Pijemy? - krzyknął wesoło CN wyskakując nie wiadomo skąd, jednak i tak wejście smoka należało do kogoś innego i pewnie się domyślacie do kogo.
Zaraz po tym przez tłum prosto w środek tortu wbiegł Węgry z butelką szampana i tą biedną kaczką z targu. Tak. Nadal jej nie oddał XD. Za to nazwał ją Bonifacynta.
- LET'S GO!! - wykrzyczał na całą rezydencję rozpoczynając w ten sposób wielkie przyjęcie.

Chwilę później podszedł do mnie Rzesza. Wyglądał... Inaczej. Nadal dostojnie jednak o dziwo bez munduru, a w czarnym garniturze. Muszę przyznać, że do twarzy mu w takich eleganckich, ciemnych strojach.
Obok niego natomiast przydreptała NRD sięgając mu ledwie do torsu. Miała zwykłą prostą sukienkę również czarną, co sprawiało, że pasowała ubiorem do swego, bądź co bądź, ojca.

- Mamy dla ciebie niewielki prezent - odparł nazista.
- Błagam was. Prezentem było zrobienie mi urodzin! - rzekłam.
- Kocham twoją skromność - uśmiechnęła się NRD - ale pozwól nam coś jednak podarować - po tych słowach Rzesza wziął moją dłoń i włożył w nią mały biały woreczek. Zaraz po tym szybko zajrzałam do niego, a tam były...
- Klucze...? - zapytałam.
- Do tej rezydencji! - powiedział radośnie nazi.
- Ale... Przecież tu mieszka NRD!
- I będę mieszkać. Po prostu rezydencja jest dla mnie za duża i razem z tatą ustaliliśmy, że jedna część będzie należeć do mnie, a druga do ciebie - odparła dziewczyna.
- Obiecałem ci to w końcu - dodał Rzesza - nie cieszysz się?
- Oczywiście, że się cieszę , ale...
- Skończ z tym ale! - zaśmiała się NRD - masz zapewnione mieszkanie i możesz się tu wprowadzić kiedy chcesz! - popatrzyłam na ich dwoje po czym mocno uściskałam.

~Time skip~

Po całej imprezie wróciłam do domu, gdzie również dla mnie coś czekało. Na nocnym stoliczku leżało jak gdyby nigdy nic malutnie pudełeczko z kokardką. Na początku myślałam, że to Polska lub Niemcy chcieli mi zrobić jeszcze dodatkowo "niewielki" upominek, jednak dobrze, że wpierw postanowiłam go otworzyć.
W środku znajdowała się niewielka notka z napisem "Z okazji 18-tych urodzin dla Mia cara", a pod spodem drobny złoty łańcuszek z piórkiem. Był naprawdę prześliczny, ale trochę zajęło mi czasu zastanowienie się, czy aby na pewno chcę go założyć... W końcu... Chyba każdy się domyśla od kogo był. Westchnęłam po czym jednak zapięłam go na mojej szyi. Był... Cudowny. Prześliczny w swej prostocie i delikatności. Spojrzałam na notkę jeszcze raz i się uśmiechnęłam. Faszysta jaki był taki był, ale zaimponował mi tym, że nie błagał o wybaczenie i z honorem poddał się karze jaką de facto wymierzył sam sobie. Odciął się od nas tym samym również ode mnie na własne życzenie, a jedyną osobą, z jaką miał kontakt, był oczywiście Włochy. W każdym bądź razie... Czy mu wybaczyłam? Oficjalnie nie i nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię, jednak moje serce dłużej nie miało do niego żalu. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że podobnie jak on zaczęłam nowy etap w swoim życiu...? Etap życia w świecie countryhumans, w którym byłam kimś i w którym miałam w końcu kogoś, zaczynając od takiego Rzeszy czy Fina, a kończąc na samym Polsce, któremu chyba najwięcej zawdzięczałam.
To głównie on sprawił, że moja chęć do życia powróciła! Mogłam mu powiedzieć wszystko, nie ważne jak głupie by to było. Zawsze był przy mnie i wyglądał tak, jakby nigdzie się nie wybierał. Cała nasza chora "rodzinka" z resztą też.
W szkole byłam wręcz nietykalna, bo byłam (podobno) pod ochroną UE, a jeśli na kogoś to nie działało, to fakt bycia córką Polski i Niemiec lub ulubienicą Rzeszy i ZSRR zniechęcało kogokolwiek do wchodzenia ze mną na ścieżkę wojenną. Z resztą... Jak nie oni to mogę nasłać na takiego delikwenta Węgra. Oj... Wtedy byłby dym. Chociaż prawda była taka, że starałam się być osobą dość wyrozumiałą i wszelakie szkolne problemy, które i tak bywały rzadkością, rozwiązywać samodzielnie pozostawiają je w murach liceum.

Oderwałam się w końcu od przemyśleń i zamknęłam pudełeczko. Robiąc to zauważyłam otwarty balkon, a na podłodze białą różę. Skąd ona się tu wzięła? Czyżby to też było od Faszysty? A może od Kongresówki (w końcu to ona je tak lubiła)? Ale gdyby tak, to raczej by mi dała ją na przyjęciu... Nie myśląc dużo po prostu podniosłam różę i zamknęłam balkon. Eh... Ile bym dała żeby to było od ciebie Amir... Dobranoc przyjacielu!

Per. Amira

Cóż... Cuda się zdarzają... Dobranoc przyjaciółko!

~•~•~•~•~

Koniec

Ale zgodnie z obietnicą tutaj macie quiz:
https://samequizy.pl/jak-dobrze-znasz-ksiazke-w-innym-swiecie/
(Nie wiem czy link zadziała, więc macie jeszcze screena)

No i jeszcze na pocieszenie wam powiem, że książka będzie kontynuowana w innych częściach, nie zależnych od siebie. Co to znaczy? Już tłumaczę!
Otóż jak widzicie, ta historia nie zakończyła się żadnym shipem, dlatego też po kolei będę tworzyła opowieści kontynuującą TĄ książkę, więc nie zdziwcie się, że w jednej [T/I] będzie przykładowo z Rzeszą, a w drugiej z Finlandią. Myślę, że takie rozwiązanie będzie fair dla wszystkich.
Reasumując zakończeń książki będzie 5-6:
• z Rzeszą
• z Finladią
• z ZSRR
• z Białorusią
• z Rosją
• opcjonalnie z Faszystą (toxic ship o ile nie wtrące tego do jednego z powyższych zakończeń... We'll see)

Myślę, że zakończenia będą się pojawiać w kolejności jakiej podałam, ale to już okaże się z czasem. Aktualnie zaczęłam pracę nad shipem [T/I] x Rzesza i powiem, że według mnie będzie co czytać, a szczególnie spodoba się osobom lubiącym mrocznym, a zarazem elegancki klimat 🤭.
Wspomnę jeszcze tylko tyle, że tej książki oficjalnie nie kończę, ponieważ w międzyczasie najprawdopodobniej będę poprawiała wcześniejsze rozdziały pod względem błędów i... Sensu XD. W każdym razie...

Do zobaczenia w "next" <3

PS. Sami chyba wiecie 💕

~2433 słowa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro